Omówienie wyników kwartalnych za q1’2013 dla GK TP SA.
Ta firma to niewdzięczny temat dla omówień.
A inwestowanie w nią na bazie niedowartościowania (choćby pokazywanego przez nasz automat:
www.stockwatch.pl/gpw/tpsa,wyk... ) to dla mnie rodzaj arbitrażu.
Arbitrażu, bowiem w jego przypadku okno nieefektywności może domknąć się z każdej strony. Czyli od dołu, ale również od góry.
Głównym motorem powodzenia każdej firmy, warunkiem na pewno niewystarczającym, ale w długim terminie koniecznym, jest sukces na polu sprzedaży. Tutaj sprzedaż długoterminowo słabnie. Słabnie nieubłaganie. W poprzednich tekstach kwestia ta była wielokrotnie opisywana, więc nie ma sensu rozwodzić się nad nią ponownie. Koń, jaki jest każdy widzi.

kliknij, aby powiększyć(*) TTM – trailing twelve months – krocząca suma 12-tomiesięczna.
Reakcja zarządu jest prawidłowa, czyli stara się on stosownie do sytuacji redukować koszty. Stara się, co nie znaczy, że odnosi druzgocące sukcesy. Koszty biznesu maleją, ale wolniej, niż wymagałby tego spadek sprzedaży.

kliknij, aby powiększyć(*) TTM – trailing twelve months – krocząca suma 12-tomiesięczna.
W efekcie mamy kurczący się, niczym alpejski lodowiec, biznes, który niestety generuje również coraz mniejszy strumień zysków. Efektywność relatywna jest tu marnym pocieszeniem. Ta zresztą też słabnie.
Ostatni kwartał jest prostą kontynuacją powyższych trendów. Sprzedaż, a owszem, spadła w relacji q1/q1 o -7%. A koszty mniej, bo o niecałe- 3%.I to by było na tyle…
Wygląda na to, że firma szuka pomysłu na „złoty strzał”, który odwróci tę długoletnią passę.
Taką próbą wydaje mi się wprowadzenie nowej marki - Nju mobile?
Cóż, prywatnie uważam, że Tepsa „od zawsze” miała fajne reklamy. Ale co z tego?
Competitive edge tego produktu dostrzegam w umowach bez zobowiązań terminowych. To powrót do klasycznych relacji klient-dostawca. Pytanie tylko, co ze sprzętem? Wiadomo, że „uwiązanie” klienta ma zapewnić operatorom zwrot wydatków na sprzęt. Wydaje mi się, że pomysł jest próbą zmiany kształtu polskiego rynku w kierunku takiego, jaki funkcjonuje w Europie Zachodniej. Gdzie częściej, niż u nas, klienci nabywają sprzęt niezależnie od operatora. Problem w tym, czy to się u nas sprawdzi. Dysproporcje w zarobkach wciąż czynią z nas wielbicieli ofert „za złotówkę”.
Tajemnica sukcesu tkwi w tym, jak bardzo pomysł został poparty analizą zachowań klientów Orange, a na ile jest mechanicznym transferem mało użytecznego „know-how” spółki-matki.
A może to po prostu zaskoczy i okaże się wizjonerskie?
W historii zdarzały się błyskotliwe powroty na szczyt: Apple, IBM, Starbucks. Zauważmy jednak, że to są tzw. centrale. Firmy, które żyją, pracują i zarabiają dla siebie. To raczej one budują biznesowe księstwa i księstewka i królestwa. Tepsa jest w tym kontekście przedmiotem, nie podmiotem.
Bycie częścią międzynarodowego koncernu często wiele rzeczy ułatwia. Kosztuje royalties, licencje itp. itd., ale zapewnia globalny know-how. Ten - transferowany w odpowiednim czasie i dostosowany do miejscowych gustów, potrzeb, zwyczajów (nawet McDonald’s różnicuje geograficznie swoją ofertę) - bywa kluczem do dominacji na lokalnym rynku.
Ale tutaj tego akurat nie widać. Przyciskanie Zarządu, aby ciął koszty, to moim zdaniem dużo za mało.
>> Więcej analiz najnowszych raportów finansowych jest tutajPowyższa treść przez 60 dni była zarezerwowana tylko dla osób posiadających abonament.