Od przyszłego roku odpady uli nie będą mogły być wyrzucane na wysypiska. Inwestorzy oceniają, że w Polsce mogłoby powstać nawet około 2 tys. biogazowni. Specjaliści oceniają, że biogazownie, czyli elektrownie, w których w procesie fermentacji odchodów zwierzęcych, odpadów mięsnych czy kiszonki powstaje biogaz do produkcji prądu i ciepła, to dobry sposób produkcji energii - czytamy w "Gazecie Prawnej".
Taki obiekt planuje wybudować Skrzatuszu w Wielkopolsce BBI Zeneris NFI. - Celem jest produkcja energii na sprzedaż - mówi "GP" Marek Jóźwiak, członek zarządu BBI Zeneris NFI. Jedna biogazownia może wyprodukować rocznie 4-8 tys. MWh, co starczałoby na obsługę 2-4 tys. średnich gospodarstw domowych. Zdaniem Wojciecha Kurdziela, prezesa Polskich Biogazowni, spółki, która planuje budowę kilku biogazowni o łącznej mocy ok. 5 MW, w Polsce można wybudować 2-2,5 tys. biogazowni. Dziś są dwie - czytamy w "Gazecie Prawnej".
- Trzeba liczyć się z wydatkiem 4-4,5 mln euro, aby wyprodukować 1 MW - mówi Wojciech Kurdziel. Zeneris szacuje, że w przypadku biogazowni na kiszonki elektrownia o mocy 0,5 MW potrzebuje aż 10 tys. ton surowca rocznie, czyli uprawy z 200-220 hektarów.
- Projekty inwestycyjne zamykają się z trudem. Najlepiej wychodzą, gdy można sprzedać nie tylko prąd, ale i ciep
|