Wszyscy jak zwykle patrzą na stany, ale wnioski wyciągają różne. Część giełd w Europie na tę chwilę obstaje przy koncepcji podwójnego dna, część przy fałszywym sygnale czyli nie wierzy w nią powołując się na spadające kontrakty.
Prawdą jest, że kształtuje się w USA podwójne dno, ale póki się nie ukształtuje to nic pewnego nie ma, czyli trza wybicia. Na kontrakty amerykańskie nie patrzę, bo jedyne co mi teraz sensownego mogą powiedzieć to to, że otwarcie będzie niżej niż wczorajsze zamknięcie, ale już nie mówią nic o zamknięciu. U nas jak zwykle wszyscy jak baranki podążają z kontraktami. Natomiast, oczywiście jest to obarczone dużym błędem, jedna z hipotez, która może nie być potwierdzona, jest taka, że na coś się zanosi pozytywnego. Nie wiem, który z dwóch elementów to spowoduje, ale generalnie chodzi o to, że dolar jeszcze walczy, tyle że ewidentnie jest przegrzany. Jakaś chwilowa korekta jest możliwa i to mocniejsza. Mogą obligacje zamykać już krąg czyli zacząć rosnąć zabierając kasę z rynku i spadek akcji powodować, tyle że średniookresowo mają jeszcze bardzo silny trend spadkowy więc nie jest przesądzone czy dziś zabiorą kasę z rynku. Jest dużo czynników niepewności, ale jeśli podwójne dno miało by się ukształtować to powinna się zacząć korekta dolara, co pociągnie w górkę cenę ropy, a wraz z nią sporą część rynku akcji. To jest właśnie mój sposób na wybicie. Tak więc nie ważne jak się otworzą giełdy w usa, bo zrobią to na minusie, ważne jak zakończą i przy jakim wolumenie. Krótko mówiąc obserwuję kurs dolara. Dobrze, że nie gram jedno sesyjne, bo dziś jest taki dzień, że można palpitacji serca dostać.

Wiele zależy od tego gdzie się przesunie i czy się przesunie kapitał z dolara. Najmniej stratną pozycją mogą być obligacje albo ropa. Obstawiam, że na krótki dystans lepiej wskoczyć jeszcze w ropę. Normalnie gorzej niż w kasynie na tej giełdzie.

Najbardziej optymistyczna wersja zakłada wskoczenie w rynek akcji pełną parą, ale to to już byłby hurra optymizm wiec wolę poprzednią wersję.