cmzmdduh
Advertisement
PARTNER SERWISU
ypsprsyi
lesgs

lesgs

Ostatnie 10 wpisów
A w tym czasie:

Wchodzi w życie nowa, niespotykana dotychczas forma oszukiwania państwa.

Mam limit po niższej cenie 2000 kw. Sam zużywam znacznie mniej. Mój sąsiad zużywa dużo i przekracza limit.

Drogi sąsiedzie ja płacę 600, ty 2500 (powyżej 2000 kW). Kup ode mnie moje wolne 500 kW za 900. Ty zyskasz dużo, ja też zyskam, i cała ustawa nadaje się do piachu. By nie widać było przewodu, to możemy go zakopać. I załatwione.

Te niesłychanie mądre głowy tworzące ustawy są niezwykle głupie. To nie pierwsza sytuacja, w której działania władz państwowych zachęcają do omijania prawa.

Ani nie prowadzi to do oszczędności energii, ani nie powoduje, by państwo działało rozsądnie.

Taki był PRL. Tam też rządzili głupcy. Nawet jeżeli ta historia się nie powtarza, to przynajmniej się rymuje.



Akcje są relatywnie tanie, bo PLN dołuje. Bez wątpliwości, chodzi tu o generalne odczucie świata finansowego odnośnie naszej polityki finansowej i społecznej. Nie mniej, taki zjazd na PLN przy tak "świetnej" sytuacji gospodarczej naszego państwa, świadczy tylko o tym, że poziom zaufania do PLN (co jest poziomem zaufania do nas, nieprawdaż) osiągnął dno. Podobnie jest zresztą na Węgrzech, gdzie silne podwyżki stóp procentowych zaowocowały beznadziejną słabością Forinta. Możemy przytaczać dowolne bajki, o słabości strefy Euro, o Putinie i nawet super-wybuchu wulkanu Tonga, ale nic nie zmieni nagiej prawdy. Nasza ofiarność (chodzi o Ukrainę) i inne sławetne cechy narodowe w świecie realiów finansowych nic nie znaczą.

Świat nam mówi - NIE, polityce Glapińskiego - NIE, bilokacji finansowo-umysłowej Premiera - NIE, nadziejom Prezydenta, że będzie dobrze bo on tak postanowił - NIE. Świat może nie wiedzieć kim jest były wicepremier - ale jego słowa o ręcznym sterowaniu gospodarką (proszę zauważyć, że to mentalność z okresu jego nauki ...a czym skorupka za młodu ...) zostały zauważone.

Może i świat w bessę nie wpadnie, ale lokalnie powoli zaczyna brakować instrumentów blokujących nieodpowiedzialne słowa polityków. Zresztą, technicznie to już mamy bessę na GPW, a wiadomo, że wyprzedza ona gospodarkę o kilka tygodni lub miesięcy - tak jak podwyżki stóp.

Czekajmy na cud, który odwróci to wszystko. Może jak dostaniemy (za darmo) 500 wyrzutni HIMARS i je sprzedamy, to coś się zmieni (Rosjanie i Chińczycy chętnie od nas taki złom kupią). Może się na nie zrzucimy, tak jak na drony? Wygląda na to, że nasza polityka obecnie polega na inwestowaniu tylko w taki złom i temu podobne produkty.

Proszę się obudzić - świat jest zupełnie inny niż malowany w mediach. I cierpią na tym nasze łatwowierne portfele.


Nie wiem, czy szanowni dyskutanci to dostrzegli, ale Banki centralne wszystkich krajów przestały być niezależnymi i szacownymi instytucjami, ulegając w coraz większym stopniu presji politycznej – czyli działaniom krótkoterminowym nastawionym tylko na najbliższe wybory.

Podwójny mandat FED (stopy + bezrobocie) spowodował zalanie rynku pieniądzem (teraz i w 2008 r. – Pamiętacie Bena Helikoptera?). Teraz może już dochodzić do realizacji skutków tej obłędnej polityki. To co robi Bank Turcji to już przysłowiowe. W Rosji jest niewiele lepiej. Japonia cierpi od dawna, itp. na całym świecie. Nasza „Glapa” zwyczajnie wpisuje się w ten scenariusz. On powinien być tym który naprawdę WIE. „PrzeGlapienie” inflacji to świadomy rezultat nacisku politycznego. Stymuluje to to facet o rozdwojonej osobowości – z jednej strony były Prezes dużego banku doskonale wie, co znaczą parametry i zasady finansowe, po czym stosuje je w swoim prywatnym życiu. Dla potrzeby tłumu jest natomiast hojnym szejkiem nie zwracającym uwagi na to, co stanie się już niedługo po jego decyzjach. Inaczej nazywa się to hipokryzją. NB. To niepojęte, że szef rządu może zawierać (nawet poprzez rodzinę) transakcje finansowe. W takich USA to rozwiązano zupełnie inaczej, ale tam są pozory kapitalistycznej demokracji – a nie ustrój rzymskich poborców podatkowych z opowiadań o Asterixie i Obelixie.

@Kakarotto – naprawdę niż nie usprawiedliwia Glapińskiego.

Rynki na całym świecie trzęsą się ze strachu przed powrotem do tzw. normalności. Do zwyczajności, w której pieniądz kosztuje. Inwestorzy w obliczu inflacji w końcu przestają kupować, lecz zużywają zainwestowane pieniądze i naprawdę potężne wieloletnie zyski na bardziej przyziemne wydatki. To dodatkowo napędza inflację! Uwalniane są biliony zamrożone dotychczas w akcjach i innych instrumentach. Czy jest na to lekarstwo? Sądzę, że tak. To powinno nastąpić w USA (w końcu oni trzęsą wszystkimi rynkami) poprzez (to tylko abstrakcyjny przykład) mocne opodatkowanie transakcji wycofywania pieniędzy z rynków i zwolnienie z opodatkowania dywidend. Na jakiś okres czasu (np. do zrównoważenia inflacji). Tam giełda rządzi gospodarką, więc inwestor powinien pozostać inwestorem, choćby tego nie chciał. To przerzuci koszty łatwego pieniądza na inwestora i uspokoi rynek.

U nas to inna bajka. Jesteśmy zbyt małą gospodarką by poradzić sobie sami. Powinno nastąpić całkowite finansowe podporządkowanie się UE (Euro, ECB, itp.). To jest politycznie w obecnym układzie nie do zrealizowania, ale bez tego za chwilę naszą walutę zjedzą spekulanci. Pamiętamy co Soros zrobił z Funtem czy Tajskim Bahtem. Ostatnia podwyżka stóp wręcz doprowadziła do osłabienia PLN. To tylko oznacza, że hieny i wilki już się zbierają. Co więcej, ponieważ przyjęcie Euro wymaga uprzedniego przebywania przez 12 miesięcy w tzw. wężu walutowym – przy obecnym rozchwianiu finansowym będzie to wymarzona okazja na ataki spekulacyjne.

Ponownie Glapiński – on jest od tego, by nad tym panować, by dążyć do integracji z walutą Euro i finansowe z całym regionem. Gdyby nie był na smyczy, to by sobie poradził. Ale, tak nie jest i ponownie, to on ponosi winę za sytuację, w jakiej się znaleźliśmy.

Kiedyś CHF było po 2 zł, a USD po 3 zł. Wtedy należało wejść do strefy Euro. Z silną walutą. Wtedy rządziła obecna opcja polityczna i tego nie zrobiła – marzono o Wielkiej Polsce. Ta okazja już się nie powtórzy. Wtedy mogliśmy wejść do strefy Euro z pozycji siły – teraz będziemy tylko petentem. Sądzę, że zarówno Glapiński jak i Morawiecki doskonale o tym wiedzą. A, ponieważ nie maja szans, próbują uciekać do przodu. Co będzie – tak jak w słynnej piosence U2 „Running to standstill”.

Widzisz @javelin, jak to jest.

Tych w nich konkretami, a oni cię mamią. Weź takiego @imp-p, który natychmiast ripostuje wartością marki. Polska wikipedia jest dość lakoniczna „Wartość marki może zostać policzona poprzez porównanie oczekiwanych przychodów markowego produktu z oczekiwanymi przychodami odpowiedniego niemarkowego produktu.”. W wersji angielskiej masz natomiast na ten temat niewielką książeczkę. Tam piszą o tym, że wartość marki jest tym bardziej cenna, im bardziej o nią dbasz. Nie sądzę, w świetle losów CP77, by ktoś chciał to kupić za istotne pieniądze. A tak naprawdę, to wartość, za którą ktoś to kupi jest prawdziwą wartością marki – takie jest znaczenie definicji z polskiej Wikipedii. Zresztą, odpowiada ona za nie więcej niż 5-7% wartości ceny akcji.

Moderator:
komentujemy spółkę, nie użytkowników forum


W końcu może uznają tą prawdę, że CP77 to trup. Można go ożywić, ale z tego powstaje Frankenstein, że CDR ma robić gry a nie zarabiać na obligacjach, że przy obecnych dochodach stopa zysku to ok. 2-3% od ceny akcji, znacznie mniej niż z lokat, że nikt nie zna nawet pomysłu na tą kolejną wspaniałą grę AAA, itd., itp.

Prawda jest taka, że na tym walorze nie należy spodziewać się niczego istotnego przez kolejne kilka lat. Może jakiej podbitki spekulacyjne, a przede wszystkim falowanie z rynkiem lub stopniowy spadek w otchłań. Patrząc na cały poprzedni rok nie zrobiono dokładnie NIC ważnego. (Nie ma osławionego DLC, nie ma nowych gier, za dużą kasę kupiono nowy silnik – to jednak wyzwanie dla zespołu i przyznanie się do porażki własnego zespołu developerów). Pewnie dużo prawdy jest w tym, że wady gry częściowo wynikają ze słabości silnika gry. Co więcej, nie dokonano żadnej rewolucji w samej grupie.

Każdy może wstawiać dowolne wykresy, Fiby, Ellioty i Ganny. To nic nie daje poza ogólnymi wskazówkami i samozadowoleniem. Jedynym miarodajnym parametrem jest wyłącznie cena. Jeżeli spadnie do 50 zł a nawet 5 zł to będzie znaczyć, że tyle właśnie warta jest spółka. Cała reszta to bajka, a czasami nawet naganianie.

Zaznaczam, że nigdy nie posiadałem akcji CDR, natomiast gram na kontraktach tej spółki. Dlaczego – bowiem są tam dwa kierunki inwestowania. Zresztą, powoli czuję się wypalony na tym wątku i zapewne więcej się na nim nie pojawię. Trudno jest przekonywać do czegoś co jest dość oczywiste, szczególnie fanatyków gry.

To zupełnie inny rejon (Dolny Śląsk). Tam są aktywne ruchy (patrz volcono discovery) w okolicach Lubina, Polkowic i Głogowa, płytkie, sięgające >4,5 stopnia w skali Richtera. Tam również występują trzęsienia ziemi wywołane pracami górniczymi - kopalnia Polkowice (patrz Poland earthquakes).

A, co do wpływu - to jedno z tych trudnych pytań.

Chciałbym skomentować kwestię obu wypadków w JSW.

Bezpośrednio po drugim wypadku (Zofiówka) pojawiła się narracja o niezależności obu zdarzeń (vide wypowiedź samego Prezydenta - nie wiedziałem, że jest fachowcem od górnictwa i geologii ??) po czym powtarzały to inne głosy.

Jednakże, w Pniówku doszło do wybuchu metanu. Albo stężenie było wysokie i sprzęt (metanomierze) nie zadziałał - co jest mniej prawdopodobne, albo doszło do wyrzutu metanu z gwałtownym wzrostem stężenia powyżej dolnej granicy wybuchowości (4.5%) i na ucieczkę było za późno. To bardziej prawdopodobny wariant, tym bardziej, że w kolejnych dniach miały miejsce dalsze wybuchy metanu (czyli źródło metanu uległo odnowieniu). Obie kopalnie eksploatują to samo złoże, odległość geograficzna to poniżej 5 km (ale nie wiem jaka jest odległość od siebie obu chodników). Geologicznie, węgiel to marny kandydat na skałę, więc nie można wykluczyć, że statyka górotworu (tej prawdziwej skały) była utrzymywana ciśnieniem gazów znajdujących się w złożu. Wyrzut metanu (a może i innych gazów) ze złoża mógł naruszyć relacje ciśnieniowe i wywołać w konsekwencji ruch górotworu w eksploatowanym złożu, który skutkował ustaleniem się nowego stanu statycznego (niekoniecznie stabilnego) i spowodował następnego dnia tąpnięcie w sąsiedniej kopalni eksploatującej to samo złoże. Takie efekty są obserwowane przy szczelinowaniu złóż łupkowych. Odległości rzędu 5 km w skale to nic (ruch odpowiadał trzęsieniu ziemi ok. 2.2 w skali Richtera, a takie wstrząsy są odczuwalne z dużej głębokości na powierzchni ziemi, a tutaj było bardzo bliskie epicentrum). To jednak tylko hipoteza. Uważam, że stwierdzenia o niezależności obu zdarzeń są zbyt pochopne i tak naprawdę wymagają dokładnych badań geologicznych złoża i zmian wywołanych wyrzutem i wybuchem metanu. To muszą potwierdzić eksperci, a nie prezydenci lub prezesi.

Mogę się mylić, ale jeżeli analiza geologiczna potwierdzi taką hipotezę, konieczne będzie udzielenie odpowiedzi na wiele bardzo trudnych pytań.

W sprawie podatków.

Wejście w życie nowych przepisów od lipca jest jakimś horrorem ustawodawczym. Ponieważ zmiany mają być korzystne dla podatnika, powinny obowiązywać od początku roku - skoro mają teoretycznie obowiązywać od 1 stycznia 2023 r. i wstecznie od 1 lipca 2022 r., do dlaczego nie cofnąć tego do 1 stycznia 2022 r.? Po drugie, dostępna jest tylko jakiś zgrubny opis w mediach - diabeł zawsze tkwi w szczegółach, a tych zwyczajnie nie znamy. Wygląda to na kolejny chaos ze składką zdrowotną, niezależnie od tego co postanowią. Np. do 2022 r. po złożeniu w ZUS dokumentu DRA, ponieważ składka zdrowotna była stała, dokument ten powielał się automatycznie z miesiąca na miesiąc. Teraz tak nie jest i trzeba go wypełnić co miesiąc. Duże firmy mają księgowych i sobie poradzą, mały przedsiębiorca musi to zrobi - i pamiętać o tym każdego miesiąca. To wiąże się z podatkami, a ZUS płacimy do 10 dnia, podatki do 20 lub 25 dnia miesiąca za poprzedni miesiąc. To znaczy, ze podstawowe dane dotyczące podatku za dany miesiąc muszą już być znane 10 dnia następnego miesiąca, co zwiększa obciążenie szczególnie małych przedsiębiorców.

Powoli zmierzamy do sytuacji, w której człowiek może nie być w stanie sam rozeznać się w podatkach i podobnie jak w USA, będzie zmuszony zatrudniać drogich fachowców od podatków. Poza tym, im bardziej skomplikowany system podatkowy, tym łatwiej się zgubić a także łatwiej coś ukraść. Tendencja ustawodawcza powinna zmierzać ku maksymalnego uproszczenia przepisów, czyli naturalnego ograniczenia możliwości obejścia prawa.

Rząd nie ma odwagi dokonać całkowitej zmiany prawa podatkowego i zamiast tego wprowadza kolejne nakładki na przepisy. Kolejne zmiany wraz z szczegółowymi rozwiązaniami zawartymi w mnóstwie kolejnych regulacji prowadzą do dramatu legislacyjnego. Według starego powiedzenia, jak interes nie idzie to w burdelu nie przestawia się łóżek tylko zmienia dziwki. Ledwie dostosowaliśmy się do nowego chaosu, a tu szykowany jest następny. Ciekawe jak to będzie wyglądało w połowie roku, gdy wszyscy nagle odroczą terminy fakturowania do ponoć bardziej korzystnego rozwiązania od lipca. No, i jak to wszystko wyjdzie w zeznaniu rocznym? Jedyna dobra rada, to cofnąć ten cały projekt w czasie do 1 stycznia 2022 i przyznać się do błędów (i wyrzucić tych, którzy Nowy Ład wprowadzali).

Tak, oczywiście. To spojrzenie na obecną sytuację z innego punktu widzenia. Wspólnym wymiarem jest jednak konieczność zmiany - innego rozwiązania, odbiegającego od sztampy historycznej. Pytanie brzmi, czy Europę na to stać? Jeżeli nie, to mój obraz schyłku stanie się faktem, a jeżeli Europa wzniesie się ponad własne słabości, wtedy wygra. Jeszcze zostało wiele bogactwa i siły intelektualnej/ twórczej, chociaż bardzo dużo zostało utracone. To co zostało stracone powoduje, że Europa nie może narzucić swojej woli, ale musi lawirować pomiędzy innymi głównymi graczami. To bardzo trudne i ci pozostali chętnie wykorzystają partykularyzmy wewnętrzne by ten proces zmian osłabić. Już wyciągnęli Wlk. Brytanię. Oby na tym się skończyło.

Liczyłem na to, z jednak wojna nie wybuchnie i tak o tym pisałem w tym wątku. Bardzo się myliłem w swojej ocenie. Była ona oparta na ocenie kosztów, jakie musiałaby ponieść Rosja w tym konflikcie (nie chodzi o oligarchów). Jednak ich ocena była inna. Rosja idzie na wschód, do Azji, i odgradza się od Europy. Tak to sobie obliczyli, i niekoniecznie się mylą.

Nadal podtrzymuję tezę, że w tym konflikcie, poza Ukrainą, najbardziej poszkodowana będzie Europa, która uniezależni się od surowców z Rosji i okolic, ale uzależni się w dostawach energetycznych przede wszystkim od świata arabskiego. Będzie musiała też gwałtownie rozwijać alternatywne źródła energii, co rokuje bardzo marnie dla sektora węglowego i to już w średnim horyzoncie czasowym.

Największym skutkiem tej wojny będzie nieunikniony kryzys gospodarczy. Załamuje się rynek surowców żywnościowych, co zwiększy koszty życia w czasie, gdy luźna polityka finansowa czołowych gospodarek doprowadziła do poważnej inflacji na świecie. Ratowanie równowagi poprzez wzrost stóp procentowych zahamuje rozwój gospodarczy, i to przede wszystkim „małych biznesów”. Poszczególne gospodarki powoli się zamykają, co jest według mnie ubocznym i nieoczekiwanym skutkiem sankcji.

Ten obraz jest poważną porażką polityczną i gospodarczą świata zachodniego, ale nie całego, bowiem w dłuższym ternie doprowadzi do wzmocnienia szeregu branż gospodarki USA (sankcje na Rosję i rozpad gospodarki Ukrainy uratują ich rolnictwo i przetwórstwo żywności). Putin nienajlepiej to skalkulował, ale UE również. Europa będzie miała poważne problemy a nałożone sankcje oraz wydatki na Ukrainę mogą nasz lokalny świat poważnie osłabić.

To skłania mnie do kolejnego wniosku, że Europa będzie musiała zmienić swoją politykę. Biden teraz przyjeżdża i jeszcze namawia – bo to wzmocni USA i osłabi Europę – ale nie wiem, czy osiągnie sukces. Trwają kontakty Francji i Niemiec z Putinem i, kto wie, może to będzie właściwa droga do zawieszenia broni. Nie wiem, czy to jest realne, ale może oznakami będzie jakaś zmiana retoryki wobec Rosji. Ale nie wobec samego Putina, który musi zostać za swoje działania ukarany.

Wiadomo tylko, że teraz świat już będzie inny, mniej przyjemny, bardziej trudny i brzydki, a także mocno podzielony – jak podczas Zimnej Wojny. Odwilż trwająca od ok. 1990 r. chyba się skończyła. Na giełdzie też nie będzie już tak łatwo.

Jest taka mądra książka – Ian Morris „Dlaczego Zachód Rządzi – na razie”. Autor jednoznacznie stwierdza, że Europa do XIX wieku rabowała cały świat i osiągnęła wielkie bogactwo, po czym całość zmarnowała w trakcie dwóch wojen światowych i zimnej wojny na zbrojenia, armie i konflikty. Tego bogactwa świat już nie odzyska, a wielka cywilizacja europejska, której rozwój okupiony został zużyciem dostępnych lokalnie surowców i rabowaniem bogactw, powoli odchodzi w strefę zmierzchu. Historia się nie powtarza, ale się rymuje (Mark Twain). Jeżeli to co obecnie się dzieje nie ustanie, jeżeli nie zostaną wyciągnięte odpowiednie wnioski, za 20-30 lat może nie być Europy (a także i Rosji, bo ona też jest na tej samej ścieżce prowadzącej do upadku). Chiny, Indie i USA się temu przyglądają jak sępy i rzucą się na padlinę gdy dojrzeje.

Brzydzę się politykami, bo to oportuniści, kłamcy i za nic mają życie całych narodów.

Przez dłuższy czas w spółce będzie się działo niewiele rzeczy interesujących dla spekulanta. To dobra wiadomość dla inwestorów długoterminowych, gdyż może pozwolić im na stopniowe budowanie pozycji. Będą zapewne liczyć w dłuższym terminie na sukces firmy, albo na stopniowe uzależnienie od Epic Games i możliwość pozbycia się pozycji na górce notowań, albo przy potencjalnym sukcesie nowej gry. Inwestor średnioterminowy może nie znaleźć dla siebie wiele interesującego w tej spółce przez kilka lat. Pomijając euforię związaną z CP77, notowania w okresie dłuższym wcale nie spadły do poziomu wyjściowego przed hossą CP77, a więc do poziomu ok. 80 zł. To daje jednocześnie potencjał dalszych zniżek, ale i mówi o sile spółki i wierze jaką pokładają w nią inwestorzy.

Jeżeli przez najbliższe kilka lat nie wydarzy się jakaś tragedia finansowa, notowania powinny pozostać w obecnym obszarze. To wcale nie jest źle, bo zakres 80-200 zł daje spore okazje do zarobku w krótkim terminie na pozycji długiej lub krótkiej - ale trzeba umieć w to trafić.

Pozostawmy więc na boku mrzonki o miliardach i notowaniach na poziomie 300+ zł i cieszmy się tym co można z CDR wydusić. W polskich warunkach traktuję CDR jako walor bardzo dobrze nadający się do gry opartej na AT.

Czyli są trzy możliwości:

1) Odchodzą całkowicie od własnego silnika i porzucają rozwój CP, pozostałe produkty rozwijają na nowym silniku (w tym świat Wiedźmina)

2) Mają dwa zespoły - jeden na Unreal a drugi na RE5, ten drugi rozwija świat CP i angażuje się w konwersję zasobów na Unreal

3) Dokonują konwersji wszystkiego na Unreal w jednym zespole i rozwijają na nowym silniku wszystkie produkcje.

Każdy wariant wymaga czasu na opanowanie nowej platformy rozwoju gier. Wariant 1 wydaje się wiązać z najmniejszymi stratami czasu (czytaj pieniędzy). Wariant 2 to duże koszty osobowe, a Wariant 3 to zapewne największy chaos i problemy logistyczne produkcji.

Ciekawe jaki wpływ na decyzję o odejściu od własnego silnika miał atak hakerski?

No i jeszcze te sankcje. Są nakładane szczodrze od wielu lat i jakoś nie przyczyniły się do zmian politycznych. Kim też trzyma się dzielnie, pomimo wszelkich możliwych sankcji. Putin i jego ludzie to wszystko uwzględnili i wiedząc o ich nieskuteczności, śmiało przystąpili do realizacji swojego planu. Jeszcze raz powtarzam - to walka o surowce ubrana w nowomowę patriotyczno-pseudodemokratyczną.

Warto poświęcić jeszcze chwilę Unii Europejskiej. To przede wszystkim blok gospodarczy. Tym największym osiągnięciem UE jest przekształcenie decyzji finansowych zabarwionych politycznie na decyzje wyłącznie urzędnicze - obowiązują procedury. Jeżeli je spełniasz, dostajesz pieniądze. Z założenia elementy walki politycznej mają się w tym w ogóle nie liczyć (oczywiście, świat nie jest doskonały). Tej podstawy konstytucyjnej UE politycy w Polsce zdają się w ogóle nie rozumieć, i nieustannie dostają po łapach. Decyzje finansowe podejmują nie politycy, ale urzędnicy - i tego żaden polityk, szczególnie w Polsce, nie przeskoczy.

To również warunkuje reakcję UE na polityczne wydarzenia w skali globalnej lub makro-europejskiej. Gdyby UE trzymała się kwestii gospodarczych, jej decyzje byłyby zupełnie inne i mogłaby wywierać znaczący wpływ na przebieg obecnych wydarzeń na wschodzie. Jednak, nie mając właściwie poważnego, jednolitego zaplecza politycznego UE poddała się narracji politycznej USA i w ten sposób została uwikłana w ten konflikt po stronie przyjmującej razy (gospodarcze). Cele USA i Rosji względem UE wskazywałem wcześniej. Uważam, że podejście do sprawy Ukrainy i Rosji od strony ekonomicznej zaowocowałoby szybkim i korzystnym dla obu stron porozumieniem (absolwującym w jakiś sposób Putina - ale może wtedy nie doszłoby do rozerwania Ukrainy).

Np. decyzję prezydenta Niemiec w sprawie NS2 składam na karb jego niedoświadczenia na nowym stanowisku. Sądzę, że było to równie zaskakujące dla elit politycznych Niemiec. Prezydent nie odgrywa w Niemczech dużej roli politycznej i wyraźnie wyszedł przed szereg. Teraz zupa się wylała i Niemcy muszą sobie z tym poradzić. To może oznaczać w najbliższym czasie próby pojednawcze wobec Rosji ze strony tego państwa, a nawet nowe inicjatywy polityczne.

W końcu rozdzielicie ten włos na czworo.

Ale, to wszystko ma niewielki wpływ na analizę rynku.

Jeżeli już mamy się bawić, to sądzę, że najważniejsze wnioski wynikające z obecnej sytuacji politycznej będą dotyczyć jej przełożenia na surowce.

Ropa skoczyła w górę, ale te wzrosty zostały zniwelowane i teraz cena na kontrakty spada. Miedź wcale nie wzrosła i raczej wykazuje od jakiegoś czasu trend boczny. Nie było też skoku ceny NatGaz - tu są nawet spore spadki, przekraczające 4%. Natomiast w górę idzie pszenica - czyżby skutek zawirowań na Ukrainie?

Jak widać, na razie panika dotknęła tylko tych, którzy wolą mieć gotówkę a nie akcje lub kontrakty terminowe na indeksy.

To chyba ważniejsze od losu Ukrainy - oni i tak mają z głowy - niezależnie od wszelkich sankcji nałożonych na Rosję. Kto teraz tam zainwestuje?

@krewa

Ergo, dyskutujemy na tematy znane, przewidziane i ujęte w strategię (i taktykę) mocarstw. Wracając na ziemię, to oznacza, że zachwianie na rynkach jest tymczasowe i po krótkich chwilach paniki napędzanej doniesieniami dziennikarzy i oszołomów, rynki wrócą do tego, co lubią najbardziej - czyli do rozgrywki gospodarczej. Ukraina nie wywoła bessy, nie będzie miała w tym większego udziału.

By daleko nie szukać, popatrz co się stało na GPW. Poranna panika (-2,45%) już ustępuje wzrostom. Gdy piszę, jest już +0,24%. FTSE wychodzi na małe minusy, Futures SP500 już są na plusach. Jeszcze się DAX ociąga.

Jeszcze może o tasowaniu kart na arenie międzynarodowej. Kryzys na Ukrainie powoduje też, że USA bardziej łagodnym okiem patrzy na to, co dzieje się w Iranie i będzie dążyć do powrotu do uzgodnień z Iranem z 2015 r. Iranowi będzie łatwiej wrócić na rynki międzynarodowe. To uboczny skutek polityki globalnej realizowanej w Europie. Osłabnie też retoryka propagandowa USA przeciwko Chinom, a na dłuższą metę zacznie się rozgrywka polityczna związana z Indiami. Tutaj osłabnie presja USA na skonfliktowanie Indii z Chinami, a to po której stronie układu politycznego opowiedzą się Indie i jak się ustawią będzie miało decydujące znaczenie dla przyszłości gospodarczej świata.

Pamiętajmy, np. Chiny zużywają 40% światowej miedzi, Indie są tak samo ludne i będą dążyć do tego samego. Wtedy na resztę świata pozostaje tylko 20% tego towaru. Dla kogoś na pewno zabraknie. To te kwestie są w dłuższym horyzoncie ważniejsze od jakiś tam dwóch republik czy nawet Ukrainy.

Tu wcale nie chodzi o broń, lecz o rozwiązania polityczne. Broń zawsze się znajdzie, można ją dostać i można ją kupić. Nie wszyscy oligarchowie lubią Zelenskiego, może oni też są źródłem, kto wie?

Dla nas w Polsce większym problemem jest to, że władze Ukrainy pozwalają uzbroić swoje społeczeństwo. To będzie przenikać przez naszą granicę. Myślą o partyzantce? Jeżeli wojny nie będzie, to może dochodzić do wewnętrznych walk zbrojnych. To dalej osłabi władze tego państwa.

Wracając do głównego wątku. Pozycja Prezydenta Ukrainy uległa poważnemu osłabieniu. Napięcia wewnętrzne mogą skłonić niektóre fakcje polityczne do żądania jego dymisji, a on sam może mieć takie myśli. Weźmy przykład Armenii, gdzie też tli się konflikt zbrojny, a prezydent (profesor fizyki) został wybrany przez określone siły na przekór innym ugrupowaniom. Zrezygnował po 2 latach władzy nie mając realnego wpływu na to co dzieje się w kraju. Na Ukrainie może dochodzić do podobnych sytuacji. Zelensky poniósł poważną porażkę polityczną, częściowo z własnej winy. W oczach zachodu jest już tylko petentem i pionkiem. To smutne, ale prawdziwe.

@krewa

Jeszcze może ostatnia uwaga. Czy taki ruch Putina byłby możliwy, gdyby realizowane były porozumienia Mińskie - czyli, gdyby władze Ukrainy chciały rozmawiać i negocjować ze zbuntowanymi republikami? Czy nacjonalistyczne podejście do ludności rosyjskiej nie zaowocowało właśnie tym, co stało się dzisiaj? Nie chwalę Putina, nie zasługuje on także na mój szacunek, ale dynamika procesów politycznych i socjologicznych zachodzących w tym rejonie od jakiegoś czasu wskazywała na możliwość takiego rozwiązania. To oznacza, że Zachód domyślał się takiego biegu wydarzeń (od czego mają fachowców politycznych, jeśli nie w jednym państwie, to w drugim) i na takie rozwiązanie musiał być przygotowany. Śmiem twierdzić, że w poufnych rozmowach między naczelnymi politykami kłócących się stron, taki scenariusz był rozważany. To wniosek oparty na tym, ze porozumienie Mińskie, o którym było cicho, nagle znalazło się na kilka chwil w centrum uwagi.

Skracając to wszystko - taki bieg wydarzeń był przewidywany i to, ze takie wydarzenia nastąpiły oznacza, że to Ukraina sama jest winna utraty swoich terytoriów. Można to ukryć w nowomowie propagandowej, ale i tak ocenę należy pozostawić historii.

Ponadto, takie wnioskowanie oznacza, że w dalszym ciągu nie musi być wojny. Ja nadal uważam, ze jej nie będzie.


Tym bardziej oczekiwałem bardziej zdecydowanych działań od niego jako przywódcy.

No i mamy zapowiedź sankcji. Będą dotyczyć wszystkich inwestujących na terenie tych dwóch republik. Czyli nic tak naprawdę poważnego (to się zawsze da obejść, szczególnie przez wewnętrzny kapitał rosyjski) i co więcej, ogranicza się tylko do tego, bez sankcji nałożonych na Rosję. Biden mógłby wymyśleć coś bardziej oryginalnego. W końcu Republika Naddniestrzańska ma się dobrze od ponad 30 lat to i tu będzie tak samo. Jak w obu nowych republikach nie będzie kapitału zagranicznego i zachęt do "życia zachodniego" to będą one coraz bardziej stracone dla Ukrainy. Przy takim zakresie sankcji Putin powinien był jeszcze podjąć podobną decyzję wobec Krymu.

Rzeczywiście można umrzeć ze śmiechu.

To wygląda na wieszcze słowa, którym na wszelki wypadek nie będzie można w żaden sposób zaprzeczyć. One jednak bardziej pasują do kabaretu, niż do poważnego dyskursu politycznego. Figury retoryczne nic nie znaczą i może nikt tego nie słucha, poza jego własnymi ludźmi.

Już bardziej konkretnie, to przywódca Ukrainy jawi mi się jako człowiek niezbyt decyzyjny i mało stanowczy. Dla mnie wygląda na to, jakby realizował czyjeś scenariusze, niekoniecznie w takt zewnętrznych polityków. Sam nie wykonał istotnych ruchów politycznych, poddając się temu, co mówią politycy zachodni i patrząc we wszystkim co robi przede wszystkim na nich. "Muszę być w NATO i już".

Wracając do wątków sankcji, to jednak ekonomia Zachodu jest na tyle silna, że po pewnym okresie chaosu wróci nowy stan równowagi - z zamknięciem Rosji na kierunku zachodnim, i ze znacznym wzmocnieniem pozycji USA na rynkach światowych. Tu znowu najbardziej niepewna gospodarczo jest pozycja UE.

Rosja nie uderzy, ale grozi tym Ukrainie, gdyby zechciała walczyć o Ługańsk i Donieck. Tego Zachód nie będzie chciał. Ukraina pozostaje bez wyjścia. Putin godzi się na ewentualne sankcje z tym związane. To wszystko nie kończy sporów, bo pozostaje jeszcze sprawa Krymu. Ja bym to wszystko nazwał drugim Monachium. Według mnie, Zachód pogmera, ponarzeka, wprowadzi jakieś tam symboliczne sankcje (bo przecież Rosja nie zaatakowała) i zapadnie cisza, tak jak w 2014 r. Wojny nie będzie, ale przestanie być miło.

Oczywiście, że mogę się mylić i za dwa dni rozpęta się piekło wojny, ale ten okrutny scenariusz mnie nie przekonuje. Do konfliktu może bardziej przeć Ukraina, licząc, że Zachód stanie po jej stronie. My pewnie będziemy się do Ukrainy łasić, ale - tak jak powiedział Kukiz - pamiętajmy o Wołyniu.

Tak jak pisałem wcześniej - ofiarą w tej rozgrywce pomiędzy Rosja i USA (poza Ukrainą) ma być Unia Europejska, która zostanie ubrana w ratowanie Ukrainy i wspieranie nie tyle jej demokracji, co nacjonalizmu.

Stal jest produkowana przede wszystkim w Chinach, Indiach, a regionalnie to Azja/Ocenia. Europa produkuje jej 10 razy mniej niż ten rejon i jest druga (np. dlaprodukcji.pl/produkcja-stal...). To co się dzieje w Azji determinuje kształt popytu i podaży tego surowca. Produkcja stali w Europie ma tendencję malejącą. To te czynniki determinują pozycję JSW i koszty transportu raczej są neutralne niż korzyścią (kolej plus ew. statek). Dlatego, pomimo, ze JSW może i jest jedynym producentem węgla koksującego w Europie, musi konkurować cenowo z importerami (też kolej do huty i statek). Bycie jedynym producentem nie oznacza bycia jedynym dostawcą. Dlatego, udział kosztów transportu powinien nie odgrywać dużej roli w matrycy cenowej. Liczą się koszty wydobycia i przetwórstwa węgla koksującego.

A ja mam na myśli kurs CDR, który pomimo nowych wydań dotyczących gry, specjalnie się nie zmienił i raczej podąża w ślad za notowaniami samej GPW. Tak więc, pomimo tych wszystkich emocji wyrażanych przez tych, którzy są przede wszystkim graczami w gry a nie inwestorami, "poprawne" zachowanie CDR raczej niewiele zmieniło w ocenie inwestycyjnej. Oczywiście, wasze statystyki mogą się jeszcze zmienić na korzyść, ale przyznajcie, ze CP77 to już raczej odgrzewany kotlet i należy bardziej spoglądać w przyszłość. Nawet, jeżeli zmiany w CP77 przyniosą jakiś powrót renomy tej wytwórni gier, to na kurs wpływ będzie raczej niewielki. NB, dotyczy to także już wydanej serii gier Wiedźmin.

Inwestor patrzy w przyszłość i naprawdę, te wszystkie statystyki niewiele go obchodzą.

To, że Ukraina wtedy nie dostała tych pieniędzy zapewne wyszło UE na dobre, bo w tamtych czasach zostałyby one rozdrapane przez rządzących oligarchów. Teraz powstaje pytanie, ile należy włożyć w Ukrainę, by stała się ona w pełni demokratyzm nowoczesnym państwem. Na razie dostaje jedynie broń (i hełmy), a to jakoś nie sprzyja demokratyzacji jakiegokolwiek państwa. Dzisiaj te kwoty muszą być znacznie większe, bowiem w ostatnich latach pełnych niepokojów i niepewności, a także w skutek rozbicia integralności państwa, ten dystans nieco się zwiększył. Rosja na pewno nie będzie chciała tam wtapiać jakichkolwiek pieniędzy, co jednoznacznie wskazuje, że żadnej inwazji nie miało być i nie będzie. USA jest za daleko, i może ewentualnie przysłać w pobliże granic trochę F-35, trochę rakiet i żołnierzy. Pozostaje UE. Czy UE jest gotowa wziąć na siebie taki ciężar - wkładanie kilkudziesięciu miliardów Euro w demokratyzację Ukrainy, nie mając do dyspozycji mechanizmów typowych dla państw członkowskich UE? Trudno jest udzielić na to jednoznacznej odpowiedzi. Dlatego, to właśnie to zamieszanie spowoduje osłabienie (a może raczej rozwodnienie) siły politycznej UE, a to może też być jednym z bardziej dalekosiężnych celów Rosji. To wraz z postępującym uzależnieniem od dostaw surowców spowoduje (nie teraz, ale może za kilkanaście lat) większe uzależnienie Europy od Rosji - i to niezależnie od tego, czy Europa będzie tego chciała, czy nie. Sądzę, że to, co dzieje się w Rosji stanowi bardziej dalekosiężna politykę mocarstwa; podobną zresztą realizują USA i Chiny. UE jak dotąd nie zdaje sobie chyba sprawy z tego.

Decyzje UE w sprawie Ukrainy osłabią Europę ekonomicznie, a to będzie na rękę zarówno Rosji jak i USA. To co powiem może być niepopularne, ale oba te mocarstwa coraz chętniej patrzą na europejski chaos i wewnętrzne nieporozumienia. Pamiętajmy, ze projekt europejski jest groźny dla dużych mocarstw, dając mniejszym krajom szansę na porozumienie i występowanie wspólnym frontem przeciwko wielkim tego świata. My sami mamy w tym chaosie swój udział. Może jeszcze przekornie - jeśli my stajemy się źródłem takiego chaosu, to może niewypłacone nam środki UE przekaże Ukrainie - to radosne dla Ukrainy, ale jakoś się z tego bym nie cieszył.

W ten sposób świat zapomniał o Białorusi. O to także chodziło Putinowi. Na pewno nie chciałby, by tak blisko niego powstał nieprzyjazny rząd opozycyjny, i to w kraju posiadającym broń jądrową. Problemem Białorusi jest brak następcy Łukaszenki (jeden syn średnio się nadaje, drugi nie chce, a silnie promowany syn z nieprawego łoża ma marne podstawy do rządzenia i zbyt młody wiek (ok. 18 lat)). To najsłabszy punkt Putina i w zasadzie w ten sposób zabezpieczył się przed jakimikolwiek ruchami opozycji na Białorusi wtedy, gdy cały świat myślał o jakiejś wojence.

Nota bene, czy rozwiązanie dla Ukrainy nie będzie przypominać Monachium z 1938 r.? A może i jest jakieś podobieństwo z rozbiorem Czechosłowacji? W końcu też, Borys Johnson zachował się typowo - są gotowi pomóc Polsce. W 1939 r. też byli gotowi i przez wiele miesięcy nic nie zrobili, a potem było za późno. Polityka zachodu zdaje się być bardzo konsekwentna od wieku całego, i sądzę, ze Putin mocno się tym cieszy.

Do @warto

W sprawie c/z przeczytaj sindicator.net/baza_wiedzy/wsk...

Niekiedy niskie c/z oznacza małą wiarę inwestorów w przyszły wzrost zysko0w spółki. W c/z to przyszłość jest najważniejsza, a nie bieżąca zyski, które mogą być niepowtarzalne.

Dla wszystkich narzekających na zachowanie akcji JSW, obecne zwyżki są niewątpliwą radością. Pojawiają się pytania o to, jak daleko może zajść kurs. Samych akcji nie posiadam, ale niekiedy posiadam kontrakty na JSW. Moja ocena jest taka, że silne zwyżki JSW ustają gdy rynek W20 zawraca w dół i JSW, jako walor bardziej zmienny od W20 zawraca szybciej. Poza tym, dla mnie intuicyjnie sygnały silnego wzrostu walorów kontrolowanych przez Skarb Państwa na ogół stanowią ostatni element fali wzrostowej.

W obecnej sytuacji, uważam, że ze względu na korekcyjne odbicia na rynkach (nie sądzę, by przy aktualnej sytuacji na rynkach podstawowych, tj. powoli kończącym się sezonie wyników, oczekiwanych wzrostów stóp procentowych i ogólnym spowolnieniu gospodarczym wywołanym między innymi właśnie tym osiągnięte zostały nowe szczyty notowań) wkrótce dojdzie do stabilizacji lub powrócą spadki i notowania JSW nie będą w stanie dojść do drugiego poziomu granicznego (patrz @krewa) ok. 70 zł, nie mówiąc po szczytach kanału wzrostowego (ok. 90+ zł). Granicą zapewne będzie ok. 50 zł. Oczywiście cała ta analiza weźmie w łeb przy nieoczekiwanej zmianie sytuacji lokalnej (JSW) lub nagłej odmianie na rynkach, ale szanse na to mogą być niewielkie.

Moje plany i zainteresowania skupiają się właśnie na okolicach 50 zł.


Uważam, że w każdym segmencie rynku będziemy mieli podobne jakościowo zachowania, czyli trendy. To, że JSW jest być może inaczej postrzegany musi być wynikiem czynników lokalnych. Niebagatelną rolę odgrywa fakt, że jest to spółka zdominowana przez państwowego właściciela oraz fakt, że nasz rynek (przynajmniej W20) jest postrzegany przez pryzmat właścicielski. Inną kwestią są obroty, bez porównania mniejsze na JSW niż na spółkach notowanych na głównych rynkach. U nas można łatwo wykreować minihossę, ale trudniej się po tym wycofać z tego rynku. Duzi gracze nie lubią rynków o mniejszej płynności. Zdaje się, że takie czynniki wpłynęły wczoraj na notowania CDR (+ wychodzenie krótkich). JSW porusza się przede wszystkim w takt całego W20. Jeżeli miałby się od tego oderwać, musiałby nastąpić przełom (np. własnościowy, technologiczny). Na nic takiego się nie zanosi.

Od dłuższego czasu tak naprawdę to trwa swobodne bajdurzenie na tym wątku. „Będą 2 gry AAA za 5 (może 4 a nawet 3) lata”. „Będzie hit” „Nowe konsole” ….

To, czy będzie dobra gra zależy przede wszystkim od tematu. Musi być taka gra, o której zadecydują teraz i zaczną ją twórczo produkować, ale która będzie się podobać i będzie „nośna” za te 3-5 lat. To nie robi się samo. To olbrzymie ryzyko. Tym bardziej, że zespół jest na pewno wypalony CP77 i im dłużej nad tym będą pracować tym mniej będą zdolni do twórczej produkcji. Zresztą, skąd mają wziąć tyle twórców, by te nowe gry powstały? To jest kolejne poważne ryzyko. A co będą robić przez te kolejne lata, kiedy nic nie będzie się działo? Będą spalać gotówkę.

Nic nie dzieje się z automatu. Dyskutanci powinni wrócić na ziemię a nie zaklinać rzeczywistości. Jako inwestor zwyczajnie trzymałbym się z dala od tych walorów. Przecież oni od roku NICZEGO NOWEGO (takiego, co przynosi duże zyski) nie zrobili. Lepiej grać na krótko, i po to kupują akcje takie Morgany i Blackrocki – oni je pożyczają i na tym zarabiają.

Nawet lepiej przez te kilka lat zrobić z 10 tanich gier, ale tak dobrych, że kupią je miliony – te, które bezmyślnie grają na telefonach w autobusach w drodze do pracy i w pracy, gdy szefowie nie widzą. Może im się udać z tą grą AAA ale ryzyko jest naprawdę duże. Jak im będzie szło, to można inwestować w akcje CDR. Ja przez rok-dwa na pewno się wstrzymam.

Opinia fachowców do game dev (typu "take your time" cieszy - oni sami bardzo często stali przed podobnymi dylematami i sytuacjami. My jednak jesteśmy przede wszystkim inwestorami. Dla mnie liczył się wzrost od dołka ok. 150 zł do prawie 200 zł, czyli o 25% związany z pozytywnymi oczekiwaniami. Te nadzieje dla inwestorów okazały się płonne i wprawdzie wielu będzie się karmiło uwagami fachowców z branży, ale równie wielu w ciągu kolejnych dni może powiedzieć sobie "dość". Jeżeli zbiegnie się to z jakąś korektą na całym rynku (a wygląda na to, że nadchodzi), możemy za kilka dni znowu oglądać walkę o wsparcie przy ok. 150 zł. Nie wiem, czy tym razem kurs się obroni. Dno może pojawić się ok. 120-130 zł (tam jest długoterminowe wsparcie). Potem trudno będzie przewidywać cokolwiek.

Witamy w świecie paradoksów.
Kiedyś, kiedy książki pisał niejaki Pan Murphy, mowa była o alternatywnych szczytach na towarach i na akcjach, Od tego czasu wszystko się porąbało. Ponoć FED reagował inaczej niż w 1929 r. Może i tak, ale równowagi to nie przywróciło. Rynek jeszcze długo będzie targany optymizmem i pesymizmem, które to terminy zastępują powoli tradycyjne "hossa" i "bessa" . Wzrosty ostatnich lat to produkt olbrzymich pieniędzy wpompowanych w rynek i wywołanej tym inflacji. Myślicie, że nad tym uda się zapanować. Jesteście w błędzie. Możemy tylko próbować w jakiś sposób to wykorzystać robiąc dobrą minę do złej gry - ludzkość nigdy do końca nie opanowała swoich nowych wynalazków, jedynie próbowała się do ich dostosować (to zresztą stwierdzenie ze wstępu Galsworthy'ego do Sagi Rodu Forsythe'ów - ok. 1930 r. sic!!). Nie wróżę klęski, nie jestem Kasandrą. Wiem tylko, że tańczymy, dopóki gra orkiestra (vide doskonały film "Chciwość"). Jednak, kiedyś ona przestanie grać.

Prawdopodobnie jeszcze nie teraz, ale jakoś nie liczyłbym już na wiele

@tgolik

Pisałeś coś o tym, że z nowymi wersjami (np. CP77) będzie lepiej, bo istnieją fundamenty. Mi się wydaje, że problemem jest silnik gier a to może zaburzyć ten prosty scenariusz.

Teraz bardziej ogólnie:

Dużo jakoś ostatnio pisze się o Thorgalu. Zastanawiam się nad kilkoma kwestiami. Thorgal jest bardzo znany, a jakoś żaden wielki producent gier nie podjął jeszcze tego tematu. Wątpię, by nie znali tego scenariusza. Thorgal to wiele znaków zapytania. Kto chce sprzedać prawa autorskie, i za ile? Na pewno nie uda się tego kupić tanio. To typowy wydatek up-front przed jakimkolwiek podjęciem prac. Poza tym, to nie jest całkowicie otwarty świat (jak przy CP77) i właściciele praw autorskich będą chcieli kontrolować to, co znajdzie się w treści ewentualnej gry. Ponadto, seria komiksowa nie jest zamknięta, to może sprawić wiele trudności. Dlaczego: Przygody znane są znane, a nowe autorzy będą chcieli najpierw wykorzystać w komiksie, a potem w grze. Samobójstwem może być powierzenie nowych wątków developerowi gier. Tylko zaznaczam te kwestie - takich czynników przy budowaniu gry może być znacznie więcej.

Dlatego, byłbym ostrożny przy zakładaniu z góry, że to na pewno będzie nowy temat gier CDR. Ze względu na bogactwo świata Thorgala jest spore niebezpieczeństwo, że jakiś kopista naruszy prawa autorskie właścicieli tego świata - nawet nieświadomie. Jest też kwestia wieku odbiorców gry - nie wszystkie wątki (np. Kriss de Valnor) nadają się dla najmłodszych graczy.

Nadal uważam, że główną "winą" CDR przy CP77 jest stworzenie gry sztampowej, której brakowało walorów nowości i kreatywności. Nowa gra musi być czymś całkowicie oryginalnym - a tak naprawdę to lepiej po drodze wydać kilka zwyczajnych, prostych i "łatwych" gier, szykując duży hit. Tego brakowało w CDR, a może było to wynikiem zbyt ciasnego spojrzenia na rynek i ograniczonych możliwości twórczych. Namawianie ich do nowego "blockbustera" to oczywisty przepis na kolejną klęskę.



Dzisiaj agencje donoszą, że Chiny ograniczają dzieciom dostęp do gier on-line do 3 godzin tygodniowo. To wprawdzie trudne do wyegzekwowania od strony praktycznej, ale też oznacza, że w najbliższych miesiącach może ulec zmianie generalne nastawienie różnych władza/ organizacji/społeczności go gier komputerowych jako takich.

Trudno jest prognozować przyszłość na podstawie takiego jednorazowego zdarzenia - ale to znak, że coś może ulec zmianie.


Wprawdzie podkreślam kwestię "kasy" - ale, jest to z oczywistych względów bardzo istotne. Po W3 CDR posiadała wiele opcji zapewnienia środków na rozwój. Inwestorzy ufali, kupowali obligacje, kredyty były zapewne łatwo dostępne. Innymi słowy, wszyscy chętnie przyłączali się do sukcesu (jak zwykle). Teraz jednak jest inaczej. Nieudana premiera, mniejsze zyski i przede wszystkim obnażenie słabości wewnętrznej firmy przekładają się na dużą ostrożność inwestorów. Teraz, przy kolejnym produkcie mogą zainwestować, ale muszą otrzymać gwarancję, że z nową grą nie powtórzy się obecna sytuacja. Chcąc uzyskać poważne finansowanie, CDR musi potwierdzić swoje możliwości, koncepcję nowej gry, klasę silnika gry i siłę zarządzania.

Pozostają trzy możliwości: (a) pracujemy wyłącznie używając własnych pieniędzy (czyli brak dywidend w przewidywalnym czasie) albo (b) dokonujemy dużej inwestycji w własne zasoby (przejęcia, płace, systemy wewnętrzne) albo (c) korzystamy ze znacznie droższego niż dotychczas finansowania.

Jakby na to nie patrzyć - to poważne obciążenia finansowe, niekoniecznie bezpośrednio związane z samym rozwojem gier. Prawdziwy kapitalista idzie na całość i postępuje według scenariusza (c) do realizacji zarówno scenariusza (b) jak i rozwoju gier. Inwestorzy nie są w ciemię bici i za nową inwestycję w CDR będą żądać sowitej premii. Najbardziej niebezpieczny jest scenariusz (a) wszelkie opóźnienia, niedociągnięcia będą drenować kufry z zasobami, a kiedy dno będzie bliskie, może to wykorzystać wilczy kapitał ze wszystkimi tego negatywnymi skutkami.

Rozumiem, że obecnie CDR ma sporo kasy i może ufnie patrzyć w przyszłość. Nie widziałem jednak opinii analityków prognozujących finanse spółki na kolejne 3-4-5 lat przy różnych scenariuszach. Może jakieś DCF?

Bez tego mogę tylko podawać przypuszczenia. Ale - czuję to specyficzne drżenie, które każde mi wątpić w to, że wszystko jest cacy. Czułem je na wiele miesięcy przed debiutem CP77 i po chwilowym uspokojeniu stwierdzam, że to nie mija. Trzeba zrozumieć, że to jedynie rodzaj przeczucia - ale jak pisał w swojej świetniej książce Schwager (A Complete Guide to the Futures Market, wyd. 2) - jeżeli czujesz, ze coś jest tnie tak - należy najzwyczajniej wiać. Nie oglądać się na wsparcia, opory, stop-lossy. Na pewno będzie inna okazja, na tym samym lub innym walorze.


Przed debiutem CP77 wszyscy zajmowali się przyszłością CDR, a po premierze w zasadzie większość wpisów dotyczy przeszłości. Ostatnio nawet pojawiły się jakieś wręcz zadziwiające spekulacje. Oto przykłady:

CDR i BTC są w jakiś (tajemniczy) sposób powiązane: Walorów na rynku jest tyle, że zawsze znajdzie się jakiś, który zachowa się podobnie do jakiegoś innego. Jeżeli jeden z tych walorów jest do tego bardzo znany – można snuć teorie spiskowe. To nic nie daje.

Netflix kupuje CDR: To znakomicie chwytliwe. Cały Wiedźmin w jednej rodzinie. Prawda z serialami jest taka, że będą kontynuowane dotąd, dopóki wskaźniki dotyczące widowni są wysokie. Jeżeli oglądalność spada, serial się kończy i idzie się dalej. Jest na to mnóstwo przykładów. Dlatego, kupowanie CDR z powodu Wiedźmina przy obecnej kapitalizacji za jakieś 2 Mld $ (<50% udziału) byłoby czymś chorym. Za rok może nie być Wiedźmina i wtedy co? Za takie pieniądze kupuje się przyszłość, a nie teraźniejszość, lub przeszłość.

Nastąpi cudowne odrodzenie CP77: Gra się już kończy, „hype” zanika, „hate” też już zanika, zwyczajnie gaśnie zainteresowanie na plus i na minus. Tajemniczy i cudowny DLC jakoś nie może się pojawić – a nawet, to wygląda na musztardę po obiedzie. Klika młodych osób, których pytałem o DLC stwierdziło, że nawet i kupią – ALE MUSI BYĆ TANI. Czyli majątku na tym nie zrobią. Gra wymagałaby kosztownego odnowienia i dużej kasy wydanej na powrót.

Nowa gra: Pozostaje czekanie, ale pomysł na nową grę musi być już teraz, a nie za rok-dwa. Rozwój trwa kilka lat i wymaga kasy – nie ma jej tyle by rozwijać CP77 i nową grę jednocześnie. Zyski z CP77 zwyczajnie się nie zmaterializowały. W obecnej sytuacji musiałoby to być coś przełomowego, inaczej CDR zwyczajnie zniknie w szarym tle branży.

No, to jaka przyszłość czeka CDR? Według mojej opinii – dadzą się wykupić, ale po cenie korzystnej dla akcjonariuszy większościowych, a nie po cenie zadowalającej rozczarowanych inwestorów (patrz bajka o Netflixie). Im szybciej to nastąpi, tym kasa będzie większa. Ludzie odchodzą i gaśnie ferment twórczy. Poza tym, przy takim rozwoju sytuacji błędem było kupowanie nieruchomości. Ktokolwiek będzie chciał CDR, nie zrobi tego dla budynku i „aktywów materialnych”. Może i ruchy w tychże aktywach będą pierwszą oznaką, że coś się dzieje w firmie.

@vladinho

"Zwróć uwagę, że większość graczy to są osobniki codziennie klikające w monotonne gry sieciowe z contentem premium czasem za pół ich pensji co zupełnie wypacza balans w tym co klikają + fanatycy prawie nie różniących się od siebie strzelanek (ale team-work działa).
"Łykną" wszystko co nowe a jak jeszcze to będzie spójne ze sobą to już w ogóle."

To tacy mają być fanami CP77? - nie warto było dla nich robić takiej gry. Chyba CDR chodziło nie takich użytkowników, gdy projektowali grę.

Jeszcze może jedna uwaga.

Brandy się porzuca, to nic nadzwyczajnego. Np. film "John Carter", np. wiele seriali, które nie były kontynuowane tylko dlatego, że pierwszy czy drugi sezon nie wzbudził wystarczającego zainteresowania. Seriale telewizyjne to doskonały przykład. Jak nie ma wystarczającej liczby oglądających - projekt się porzuca i tworzy nowe. To wielokrotnie sprawdzony schemat. Oczywiście, mogą być takie produkcje, które ciągniemy bez końca, ale pozostaje garstka wiernych słuchaczy i ślepa uliczka lub emerytura dla grających w nich aktorów. Weźmy przykładowo "M - jak miłość" - tylko, że po którymś z setek odcinków, "M" bardziej przypomina "Morderstwo" niż samą miłość.

@anty

Zgadzam się i oczywiście nie znam wszystkich argumentów za i przeciw.

Ale - CP77 to nie to samo co Wiedźmin. Wiedźmin był niezwykle oryginalny, bezpośrednio oparty wyjątkowym na świecie stworzonym w literaturze. Tutaj, chociaż koncepcja też ma źródła literackie (np. Gibson), to jednak dystopia jako taka stała się motywem przewodnim nieskończonej ilości filmów, książek i oczywiście gier. W końcu, temat tej jest zwyczajnie "oklepany". W rezultacie samej koncepcji gry brakuje tej oryginalności, jaka urzekała w Wiedźminie a sama koncepcja gry została powielona w wielu innych grach dostępnych na rynku. To właśnie powszechność wątku dystopijnego jest dla mnie największą trudnością jaką muszą pokonać twórcy tej gry. Jeszcze od innej strony - można powiedzieć, że największym ograniczeniem jest samo założenie scenariusza gry.

Pomocny w opanowaniu kryzysu CP77 (bo to jest przecież kryzys!) byłby nowy oryginalny scenariusz - tego nie da się jednak zrobić z dnia na dzień, i jak ktoś już słusznie zauważył powyżej - lepiej zacząć zupełnie od nowa. Łaty i darmowe dodatki mogą niewiele zmienić.

Drugim podstawowym zagadnieniem jest to, czy CDR jest w stanie sobie z tym poradzić. Z moich powyższych uwag wynika, że groźne jest wypalenie zespołu, odejścia ludzi, wzajemne nieporozumienia, które tak łatwo ujawniają się w kryzysie. Tutaj moja opinia jest tak, że nawet jeśli - to jednak będzie wymagać mnóstwa czasu i wysiłku. Zasobne kufry pomogą, ale o powodzeniu nie zadecyduje ilość dostępnej gotówki. Nie w tym problem.

Trzecim podstawowym zagadnieniem jest sam rynek. Już się uprzedził negatywnie. Ci, co kupili może i przyjmą różne dodatki i laty, ale czy to zachęci nowych graczy? Rynek gier idzie naprzód i za rok CP77 może być dla rynku tylko odgrzewanym kotletem. Można oczywiście ładować pieniądze w kampanię i utrzymanie zainteresowania rynku, ale to decyzja czysto biznesowa.

Nie twierdzę, że muszą tak postąpić; to tylko jedna z możliwości. Ale, im szybciej to zrobią, tym będzie to bardziej zdrowe dla samej spółki


Zgoda z tym, że kiedyś muszą wyjść z tych pozycji. Większość z nich powstała w strefie ok. 175 i niżej (KNF RSS). Skoki o 10% zobaczymy, jeżeli grający na krótko będą wychodzić z hukiem, czyli pod warunkiem zmiany trendu na CDR (lub zagrywki typu GameStop - co wydaje się być u nas mało prawdopodobne). Dla mnie możliwe to będzie w strefie ok. 130 zł, ale wtedy może to nastąpić po cichu, bo wtedy zwykłe fundusze zaczną skracać swoje pozycje na CDR (chociaż mogą to robić już i teraz). Zresztą, wtedy skoki o 10% może zapewnią powrót do ok. 150 zł, ale do zmiany trendu będzie jeszcze daleko.

Co do komentujących w sprawie porzucenia Produktu:

Traktuję to jako jedną z możliwości, która nie jest całkowicie abstrakcyjna. Jednak najważniejsze jest przy tym wyłączenie czynników emocjonalnych i sentymentu z takiej decyzji. Wtedy miliony graczy, "ruch" CP77 i wszelkie tego rodzaju elementy nie mają jakiegokolwiek znaczenia. Trzeba pamiętać, że jest to świat biznesu, a nie towarzystwa wzajemnej adoracji. Tu liczą się przede wszystkim pieniądze i własny interes. Ci sami "wierni" użytkownicy przesiądą się na kolejny wspaniały produkt, jeżeli tylko powstanie. Potem, przy kuflu piwa będą wspominać jaki wspaniały był świat za czasów np. Minesweepera, ale pieniędzy to żadnych nie przyniesie biznesowi.


@raffmo

Problem polega na tym, że nikt nie zna przyszłości. I nie da się jej zaczarować.

Od tego są doradcy i zarządzający, by uwzględnić wszelkie obiektywne czynniki i odrzucić wszelkie sentymenty po to by spróbować wydać decyzję najbardziej obiektywną w obecnych okolicznościach i znając obecne dane. To zapewne żmudna i nudna dla laika analiza strumieni finansowych w przyszłości dodatkowo obarczona rosnącymi w czasie błędami związanymi z niepewnością.

Kluczowe jest w tym stwierdzeniu termin "wszelkie sentymenty". Bowiem, to właśnie one zaprowadziły Kodaka, Polaroid i wiele innych na manowce. Ja też nie znam przyszłości, ale opcja porzucenia produktu nie wydaje się mi tutaj całkowicie abstrakcyjna. Przemawiają za tym czynniki związane z jakością gry, ilością wysiłku koniecznego do naprawy, utratą zainteresowania graczy, nowymi produktami pojawiającymi się na rynku, "wypaleniem" się kadry. Tych czynników jest zapewne więcej.

Zresztą, bardzo wiele wpisów na tym wątku jest mocno związanych z tzw. "sentymentem" - do gry, do firmy, no i przywiązaniem do własnej inwestycji. Wielu inwestorów, na własną mniejszą skalę dokonuje takiej samej analizy dotyczącej zainwestowanych pieniędzy. Sentyment jest to jednym z największych wrogów inwestora. Ustawienie Stop Lossa, wyjście z inwestycji z określoną stratą (np. 10%, 20%) jest niczym innym jak porzuceniem produktu, tylko w skali mniejszej niż może to nastąpić na przykład w CDR. Zasada nie zmienia się wraz ze skalą inwestycji, chociaż na poziomie firmy (cDR) czy produktu (CP77) skutki są bardziej dalekosiężne i dotykają więcej osób, niż w przypadku działań jednego inwestora.

@baks

O porzuceniu produktu pisałem i dyskutowałem kilka miesięcy temu. Nadal uważam to za niezłą opcję. Tylko, jeżeli tak będzie to oni się do tego nie przyznają. Nie mają tyle odwagi. Będą więc marudzić, ze to, że owo.

Na CP zupa się wylała i nie wygląda na to, by coś, nawet marzenia inwestorów - miały to odwrócić.

Jeżeli tego nie zrobią, obciążenie zapasów gotówki będzie bardzo duże i nigdy nie starczy na nowy "rewelacyjny" produkt .

Teraz należy patrzeć na to, kto w firmie zostaje i kto odchodzi - symptomy rozpadu zespołu tworzącego CP mogą świadczyć o tym, że rozsądna, raczej nieunikniona decyzja o porzuceniu CP staje się faktem.

To klasyczny "case" z zarządzania. Jeżeli tego nie zrobią, dołączą do Kodaka, Polaroid i wielu innych, którzy topili koszty w projekty, które nie miały szans powodzenia.

Właścicielom nie zależy na tym, jaki los spotka inwestorów. Oni dawno pokryli koszty zakupu akcji i mają na tym olbrzymie zyski.

Co do notowań, kiedyś pisałem o ważnym wsparciu w okolicach 130 zł. Nadal uważam to za istotny punkt zwrotny; po jego utracie tym, którzy liczyli na wzrosty pozostanie tylko gra w ich ulubioną grę.

Mamy dość poważny chaos informacyjny. Rozmowy z Czechami były, może i będzie porozumienie, ale Premier dość na wyrost powiedział, że wszystko już załatwione.

Ponoć mają być inwestycje na poziomie 45 Mln EUR. Jeżeli wyłoży na to państwo, to będzie oznaczać niedozwoloną pomoc publiczną. Przyczyną skargi Czech było działanie PGE a nie państwa polskiego (które ma udział tylko pośredni, poprzez brak wymagania badań oddziaływań środowiskowych). Może się okazać, że dla UE nie będzie obowiązywać wspólna kasa skarbu państwa i PGE.

W tej chwili, wicepremier Sasin powiedział, że to my mamy rację. To wspaniała wiadomość, która nic nie znaczy. Nasze racje są niczym wobec racji Czechów, którzy mają w ręku orzeczenie TSUE. Takie stanowisko oficjela rządowego tylko utrudni współpracę z drugą stroną.

W zasadzie Sasin jako Minister odpowiada za całe to zamieszanie i to on przede wszystkim powinien odejść (zapewne na inne ważne stanowisko). To, jak i jego udział w tych niesławnych wyborach kopertowych świadczą niewątpliwe o wielkiej znajomości gospodarki.

Poważniejszych zmian w kierownictwie PGE jak i na stanowiskach w MAP należy spodziewać się za kilka tygodni, gdy sprawa nieco przyschnie.

Jakoś nie przekonuje mnie to do dalszych wzrostów ceny akcji PGE.

Ten wyrok może w końcu uświadomi wszystkim, że wydzielenie aktywów węglowych jako takich od działalności energetycznej nie jest możliwe, przynajmniej w naszych polskich realiach. PGE musi mieć węgiel do swoich elektrowni i zatrzymanie wydobycia w Turowie zaszkodzi im tak samo niezależnie od tego, gdzie będą znajdować się owe aktywa węglowe. Widać, że wzrosty związane z planami Skarbu Państwa to typowa zagrywka spekulacyjna - PGE dostanie bokiem niezależnie od tego, gdzie znajdą się te aktywa. Musi dostać węgiel. Może go oczywiście dostać za darmo (lub po niskiej cenie) od Skarbu Państwa, ale wtedy będzie to niedozwoloną pomocą publiczną. Unia wiele wybacza, ale nigdy nie wybacza naruszenia warunków komercyjnych działalności - z tego przecież powstała!


@Vladinho -wywołałeś mnie do tablicy.

Nikt nie neguje kontroli społeczeństwa. Jest to nieuniknione przy takiej liczbie ludności na świecie i takim zaawansowaniu nacjonalizmów. Problem leży w tym, w jakim zakresie następuje ta kontrola i jaki jest jej cel.

Czym innym będzie ograniczenie zachowań aspołecznych (w szerokim tego słowa znaczeniu), czym innym zmuszanie do określonych zachowań. To oczywiście w dyskusji jest problemem bardziej filozoficznym niż praktycznym ale, jeżeli celem nie jest pożądane zachowanie społeczne a wspieranie określonego układu politycznego, to oczywistym musi być zdecydowany protest. To bardzo istotne rozróżnienie i w tym zasadza się mój sprzeciw wobec proponowanych rozwiązań "Planu". Najpierw należy udowodnić, że służy to celom rozwoju i dobrobytu społeczeństwa. Tego mi brakuje.

Jeszcze jedna uwaga:

Taki dostęp finansowania mieszkaniowego stworzy duży nawis kredytów trudno lub słabo spłacalnych. Wymusi to na obciążonych bankach państwowych (bo prywatne, te które się ostaną i tak będą chciały wkładu własnego) potrzebę redukcji ryzyka. Aż się proszą takie rozwiązania, które doprowadziły do kryzysu w USA w latach 2007-2009. U nas będzie to jeszcze wzmocnione inflacją.

I pomyśleć że to wszystko firmuje facet, który kiedyś był prezesem dużego prywatnego banku.

Obudziłem się dzisiaj bardzo wcześnie. Mózg się resetował przez całą noc i z przerażenia nie mogłem spać. Naprawdę, zaczynam się bać po raz pierwszy w życiu. Nawet w stanie wojennym, bez pracy, z wilczym biletem i dużą rodziną , czułem się lepiej.
To co zostało zaprezentowane w nowym programie gospodarczym mało, że jest patologią – to czysta kradzież naszego życia (razem z księżycem).
Poruszę tylko kilka narzucających się kwestii:
Brak pozwoleń budowlanych – nieprawdopodobne źródło chaosu, cofnięcie naszego rozwoju zagospodarowania przestrzennego do lat przedwojennych – przykładowym skutkiem będzie powstawanie domków kurzych stopek obudowanych fawelami. Nad tym nikt nie zapanuje i będzie to źródłem nieustannych wymuszeń i szantażu wobec właścicieli.
Zerowy wkład własny – budować każdy może, ale własne mieszkanie lub dom + kredyt +koszty użytkowania + opłaty, na pewno w trakcie naszego życia będą kosztować co najmniej 1 Mln w czasie. (dla wątpiących 1 tys. czynszu + opłaty przez 40 lat to 500 tys. zł). Jeżeli założymy sobie dobrze sytuowaną rodzinę, zarabiającą 2 x 8000 zł i 20% na obsługę mieszkania/domu (1 Mln), to taka rodzina wychodzi na czysto po ok. 26 latach, jeżeli wszystko idzie gładko. Zwracam uwagę, że PiS już prawie upaństwowił sektor bankowy, więc banki poprzez udzielone kredyty będą ściśle kontrolować nieustannie zadłużone społeczeństwo. To banki będą w przyszłości źródłem władzy PiS. Podskoczysz – stracisz pracę – całe życie domowe do piachu. Więc, siedź cicho i płać, skoro myślałeś, że własny dom czy mieszkanie to świadectwo wolności. To nowa, nowoczesna forma zniewolenia i kontroli przez władze. Szansą na wolność są tylko takie układy, gdzie twoja niewola finansowa trwa nie więcej niż 5-7 lat – Timeo Danaos et dona ferente.
Podatki – Wszystko, co się odlicza od wynagrodzenia to podatek, nieważne jak to nazywasz. Tworzenie podatków celowych o specjalnych warunkach płatności to omijające rozwiązania ustawowe sposoby na dowolne kształtowanie danin i ich zmiana w ukryty sposób może naruszać Konstytucję. To jest niebezpieczne i przede wszystkim nieelastyczne. Stwarza spore pole do nadużyć. Zwiększenie obciążeń podatkowych dla dobrze zarabiających jest jednym z najważniejszych czynników negatywnie wpływających na rozwój gospodarczy. Dotyka najbardziej aktywnych i twórczych. Co więcej, to oni właśnie najszybciej zareagują i pójdą tam, gdzie będą bardziej rozsądne warunki pracy – czyli emigracja najbardziej zdolnych i wykształconych. Takie ukryte zwiększenie obciążeń podatkowych zabija prywatną inicjatywę i powoduje powrót do struktur państwa socjalistycznego. Promuje miernoty i posłuszeństwo (takie jest zresztą morał bajki o kradzieży księżyca).
Służba zdrowia – Co bardziej twórczy i zdolni wyjadą (w tym lekarze). Obciążenia lepiej zarabiających składkami zmniejszą ich potencjał w korzystaniu z prywatnej służby zdrowia. Ponieważ tylko prywatna służba zdrowia zapewniała nowoczesną opiekę (po wysokich kosztach), jakość opieki zdrowotnej spadnie, dostępność do dobrych terapii będzie mniejsza, a „pozornie” wyższe składki, jak zwykle wchłonie i zmarnuje państwowy moloch.
Emerytury – czegoś tu nie rozumiem. Jeżeli pracuję po wieku emerytalnym i nie biorę emerytury to mam nie płacić podatku. Emerytury dostanę np. 4 tys. Tak więc, opłaca mi się to tylko, jeżeli oszczędzę 4 tys. na podatkach, czyli musiałbym zarabiać ok. 20 tys. zł miesięcznie (podatek 19%), ale wtedy wchodzę w prób podatkowy (120 tys.) i już nie obowiązuje niepłacenie podatku. To się w ogóle nie zgadza i nie kalkuluje chyba, że na emeryturze będzie zakaz pracy zarobkowej, co stanowi utratę jednych z większych zdobyczy społecznych. Poza tym, jeżeli jest to praca w ramach własnej działalności, to przy takim poziomie zarobków można wejść w VAT.

PiS zdoła w ten sposób odtworzyć państwo socjalistyczne, z państwowymi bankami, państwową energetyką, państwową służbą zdrowia, uzależnionym społeczeństwem, zduszoną prywatną inicjatywą i dość dużą szarą strefą.

Moja ocena projektów infrastrukturalnych jest taka, że zapewnią one niezbędne odtworzenie niszczejących struktur i stworzą zaledwie niewielką wartość dodaną. Są one bardzo mocno uzależnione od dotacji UE. Plany infrastrukturalne są bardzo ambitne i chyba trochę skopiowane z planu Bidena. To generalnie ucieczka do przodu. Dobrym przykładem w przeszłości był ten gość, co budował autostrady w ramach planów infrastrukturalnych po to ludzie mogli jeździć po ich ludowymi samochodami. Wiadomo czym się to skończyło.
Generalnie – a jest to ocena tylko pobieżna z mojej strony – to wszystko nie ma prawa się spiąć finansowo i doprowadzi do bardzo wysokiego wzrostu inflacji w okresie realizacji planu. Inwestycje infrastrukturalne wymagają wysokiego zastrzyku finansowego z chwili rozpoczęcia i regularnego finansowania w trakcie realizacji. Na to nie stać polskich banków, nawet w ramach konsorcjum. Finansowanie zagraniczne będzie bardzo drogie i nie zawsze dostępne. To stworzy dodatkowe napięcia w realizacji.



Czy ktoś coś wie o górnikach w tym planie?

Na forum PKN odbywa się dyskusja na temat połączenia PKN + PGN + LTS. Ciekawe, jaki będzie miało to wpływ na strukturę W20. Trzy łączące się podmioty obecnie według benchmark mają razem 16,5% udziału w W20. To będzie musiało ulec obniżeniu ze względu na limit 15% jednego waloru. Pozostaną też 2 wolne miejsca, które zostaną obsadzone przez kolejne spółki z W40, np. Kęty i ING, każde z udziałem <0,5%. To zwalnia dodatkowe ok. 5,5% na podzielenie pomiędzy inne podmioty pozostające w indeksie. Uważam, że faworyzuje to duże podmioty i nasza W20 zostanie zdominowana w jeszcze większym stopniu przez PKO+ PKN+KGH+PZU. Oczywiście daleko to do BX (3 spółki z udziałem >85%). Ale zwiększenie koncentracji na dużych walorach może prowadzić do zwiększenia peryferyjności naszego parkietu.

Artykuł w Spider Web sporo mówi o samej firmie, ale taki sposób pracy nie jest niczym nadzwyczajnym w korporacjach. Weźmy na przykład ostatnio nagłośnione sytuacje w Amazon, gdzie nie mają czasu na udanie się do toalety, by podać przykład pierwszy z brzegu. Stan całkowitego (sterowanego) chaosu jest stanem zwyczajnym we wszystkich dużych i ambitnych korporacjach. To jest też stan zwyczajny, jeżeli komukolwiek na osiągnięciach i satysfakcji. Wszelkie inne opowieści to bajki lub Hollywood.

Jedynym nietypowym objawem jest to, że w CDR wychodzi to na jaw ze szczegółami. I dopiero sam fakt, że opowieść się ukazuje jest świadectwem tego, że w firmie dzieje się źle. Szefowie firm to na ogół tyrani i wielu z nich ma wyraźne cechy psychopatyczne. To jest norma w biznesie, bo to jeden z czynników warunkujących sukces.

"Crunch" nie jest czynnikiem cenotwórczym, ale dyskusje na ten temat wychodzące poza firmę już są. W połączeniu z marnym stanem gry i początkiem odejść na ważnych stanowiskach daje to szczególnie niepokojący obraz firmy. Dopiero ten splot czynników może odegrać w średnim terminie dużą rolę w kształtowaniu ceny akcji. Kto wie, może właśnie takie cechy szefów pozwolą firmie pokonać kryzys?

@krewa

To mogą wychodzić ci, którzy liczyli na odbicie po 0,61 Fibo - co było pokazane na jednej z analiz z niedawnego czasu. Z tych, co kupowali na samej górce zapewne zostało tylko kilku desperatów. W ogóle zastanawiam się nad wartością AT w tak dynamicznej sytuacji fundamentalnej. W takich przypadkach myślę raczej o znaczeniu mniej wyrafinowanych elementach AT, takich jak wsparcia i opory. Tu narzuca mi się rejon ok. 120-130 zł, gdzie mamy koncentrację kilku szczytów z okolic 2018 r. i jednego dołka. Może to będzie hamulcem dla dalszych spadków chyba, że znowu zagrają jakieś nieznane dotychczas czynniki fundamentalne.

Niezależnie od tego, co myślą o tym dyskutanci, rynkowi wyraźnie się nie podoba to, o czym ostatnio inwestorzy usłyszeli z mediów. Po drodze znikło kilka wpisów, ale chciałbym odnieść się do tego, że forum nie może być miejscem samych optymistycznych doniesień, bo straciłoby tym samym cały swój sens. Jeżeli czytam negatywne opinie np. @Scarry to mogę je skonfrontować z innymi, optymistycznymi wpisami i samodzielnie podejmować decyzję. Gdybyśmy ograniczyli się do samych optymistów skutek byłby nijaki.

Sytuacja różni się od tej w Niemczech w kilku dość istotnych aspektach - wtedy nie było powszechnej dostępności usług bankowych, nie było kart kredytowych, było powszechne bezrobocie, nie było uslug socjalnych. Poziom obecnego zaawansowania usług finansowych ma znaczenie buforujące te zjawiska, jakie miały miejsce w przypadku Niemiec.

Jest jednak pewien punkt wspólny, na który radzę zwrócić uwagę podczas lektury. Okazało się, ze najsłabszym ogniwem całego procesu był Prezes Narodowego Banku Niemiec. To jego mniemanie i zapewnienia powodowały nieustanny dodruk waluty. Dopiero jego odwołanie i zmiana polityki (w tym nowa waluta) zahamowały cały proces inflacyjny, To się według mnie nie zmieniło i, według Marka Twaina - historia się nie powtarza, ale się rymuje - dzisiaj też najsłabszym punktem całej sytuacji jest FED z jego nieustannym przekazem, że wszystko jest w porządku, że mają narzędzia i są gotowi działać. Ich błąd polega na tym, że gospodarka w dużej części (nie do końca) potrafi się sama wyregulować. Błędne mniemania i upór są największym wrogiem procesów gospodarczych. Mam obawy, że trwającej już od lat polityki dodruku pieniędzy i uporu, w jakim władze USA idą tym tropem nic nie zatrzyma. Nie wiadomo kiedy, ale ta podobna do niemieckiej polityki z lat 1923-24, obecna polityka ucieczki do przodu, w końcu spowoduje załamanie waluty - z tym, że procesy te będą znacznie łagodniejsze i rozłożone w czasie ze względu na te wszystkie czynniki, których brakowało jako buforów sto lat temu.

I o to właśnie chodzi w dyskusji. Cenny komentarz @baks i @isaac. Mamy konkrety do dyskusji.

Niezależnie od tego, na ile wartościowe są oceny analityków, widać, że w latach 21-23 CDR powinna wygenerować ok. 2,3 Mld zysku Jeżeli to się nie uda, cała strategia na nadchodzące lata przestaje się spinać. Tym bardziej, że uwagi @baks jeszcze bardziej ograniczają manewry finansowe CDR. Można przyjąć dane z ocen analityków jako punkt wyjścia i prognozować przychody/zyski z CP77 względem zarysowanego scenariusza. Uważam, że po wynikach za Q1 i H1 będziemy mieli dobrą orientację, a cała sytuacja ostatecznie się wyjaśni po raporcie za Q3.

Kasa na nowe produkcje jest i nie ma tu żadnej wątpliwości. Sądzę, że @baks ma na myśli to, w jaki sposób rozłoży się wykorzystanie tych środków w czasie. Jeżeli miałyby być prowadzone 2 produkcje typu AAA na raz, i jednocześnie nie byłoby oczekiwanej gotówki z CP77 to mogą pojawić się problemy - nie teraz - ale za 3-4 lata, czyli wtedy, gdy produkcja nowych tytułów będzie mocno zaawansowana.

Tu pytanie skierowane do @anty:

Załóżmy zgodnie ze strategią, że rozwijane będą 2 tytuły AAA w okresie 5 lat. Załóżmy też, że koszty każdej gry wyniosą {koszty CP77 + 10% (by nie było niedoróbek)} + 10% (wzrost kosztów w czasie).

Jak w takiej sytuacji będzie wyglądać cash flow przez nadchodzące 5-6 lat przy dodatkowym założeniu, że CDR osiąga przychody tylko z CP77 na poziomie: rzeczywiste za 2020 r. i oraz np. 0,5 Mld 2021 i 0,3 Mld w 2022 (albo inne założenia). Zatem, ile jeszcze musi zarobić CP77 by starczyło na obie nowe produkcje. W tym schemacie zakładam, że pozostałe przychody z W1-3 i innych gier będą równoważyły pozostałe koszty działalności spółki (lub nadwyżka zostanie podzielona pomiędzy akcjonariuszy).

To dość proste założenia, ale powinno rozstrzygnąć jednoznacznie temat tego, czy pieniędzy starczy, czy też nie.

Co wy na to?

Według mnie, dyskusja na tym wątku staje się bardzo chaotyczna. Uczestnicy rzucają cyframi, notowaniami, wolumenami, datami. Może spróbujmy inaczej.
CDR
(1) naprawi grę tak, że będzie grywalna na dostępnych platformach
(2) nie potrafi jej naprawić, i pozostanie ona w stanie mniej więcej takim, w jakim jest pomimo wielu „łat”

W drugim scenariuszu sukcesu nie będzie, poświęcone środki zostaną zmarnowane, gra ulegnie stopniowemu zapomnieniu; samo CDR straci reputację, której długo nie odzyska, a kolejne produkty będą wymagać poważnych nakładów i znakomitych scenariuszy by przekonać kupujących. Cena akcji na pewno nie wzrośnie.

Pierwszy scenariusz oparty jest na sukcesie w doprowadzeniu gry do stanu oczekiwanej sprawności technicznej. To wcale nie gwarantuje sukcesu, gdyż ważny jest czas, jaki to zajmie, koszty, jakie zostaną na to wydane, i koszty kampanii przywracającej nadwyrężoną renomę grze i CDR.

Wady gry znane były w styczniu i wtedy powinien był zostać wykonany pełny audyt stanu gry. Rynek czeka na wyniki poprawek i nie sądzę by był gotów czekać dłużej niż ok. 6 miesięcy (to moja prywatna ocena). Jeżeli w tym czasie sprawność nie zostanie przywrócona, potencjalni gracze zaczną kupować co innego, a ci, którzy już grę mają, raczej też zajmą się innymi produktami. Tak działa upływ czasu.
Nie wiem, czy firma kiedykolwiek poda koszty koniecznych napraw gry (oraz darmowych dodatków i niezbędnych w kampaniach rabatów). Jeżeli przekroczą one 25% kosztów wytworzenia produktu to będzie bardzo dużo. To samo dotyczy kampanii reklamowej ponownie promującej CP77. To będzie musiał być poważy wysiłek finansowy, czasowy i kadrowy.
Zakładając, że powróci grywalność, efektów oczekuję dopiero po wakacjach. Jeżeli w Q3 nie nastąpi poważny wzrost sprzedaży, CP77 będzie raczej skończony jako produkt.

Bez uwzględnienia tych czynników jakiekolwiek szacunki wielkości sprzedaży i zysków są pozbawione wszelkich podstaw.

Może właściwy będzie taki harmonogram:
- Doprowadzenie gry do stanu sprawności, czerwiec-lipiec
- Kampania reklamowa, lipiec-sierpień
- Dostawy i promocje sprzedaży, kampanie i „road-show”, sierpień-wrzesień
- Być albo nie-być dla gry, koniec września.

Wtedy pojawią się miarodajne szacunki całorocznej sprzedaży. To są tylko moje przewidywania; może inni dyskutanci mają lepszą ocenę i lepsze harmonogramy.
Co do ceny akcji; nadal uważam, że AT wskazuje na dość silne wsparcie w okolicach 120-140 zł. Posiadacze krótkich pozycji mogą grać na ten wariant.

Dywidenda w wysokości 5 zł na akcję cieszy (netto 4,05), ale przede wszystkim honoruje wkład największych akcjonariuszy. Ten, kto kupował na górce może nie być za bardzo zadowolony, tym bardziej, że w kolejnych latach może znowu nie być dywidendy.

Co do samego znaczenia wielkości dywidendy. Moja ocena ATR to 11 zł. Oznacza to, że równowartość dywidendy można zarobić na transakcjach akcjami w jeden dzień. Dlatego nie przesadzałbym z optymizmem wywołanym samą dywidendą. Co do notowań we Frankfurcie, jeśli podana wartość procentowa miałaby być istotna, to ważny byłby również wolumen zawartych transakcji.

Faktycznie, to spodziewałem się niższej dywidendy, ale chyba nie uwzględniłem potrzeby najważniejszych akcjonariuszy osiągnięcia wymiernego zysku z włożonej rpacy.

Ja w takich przypadkach szukam jakiś w miarę twardych wsparć i oporów. Tu Fibo 0,618 tak jakby nie wiązał się z jakimś szczególnym punktem historii notowań. Zauważalny poziom to lokalny szczyt z połowy / końca 2017 r. i lokalny dołek z okolicy końca 2018 r. Ten poziom to ok. 130-140 zł. Oczywiście, Fibo może stworzyć nowy punkt odniesienia, ale wymienione przeze mnie wsparcie/opór wygląda ciekawie. Niewątpliwie nie jest to ciekawy punkt dla posiadaczy akcji, wymaga jeszcze dość sporego spadku (ponad 20%), który musiałby zostać wymuszony jakimś zdarzeniem fundamentalnym. Fundusze grające na krótko mogą opierać się na Fibo, ale najbardziej lubią najbardziej proste układy techniczne.

Sam spadek może nastąpić też, jeżeli zabraknie kupujących (wycofanie się funduszy inwestycyjnych).

Wcześniej pojawiały się uwagi to moich wpisów dotyczących finansów CDR. Podkreślam jeszcze raz Spółka nie ma żadnych problemów finansowych i ma mnóstwo gotówki TERAZ. Moje obawy dotyczą okresu za ok. 1 rok i dalej, i sposobu, w jaki CDR rozporządzi tymi środkami w PRZYSZŁOŚCI. Jeżeli nowa gra (lub gry) klasy AAA mają wyjść z 5-7 lat (a tak mówi strategia), to dochody obecnego okresu muszą wystarczyć na przeżycie i rozwój przez nadchodzące lata. To tutaj mam najwięcej wątpliwości i obaw. Dlatego też proponowałem może najbardziej paradoksalny ruch, w postaci zarzucenia dalszego rozwoju projektu CP77 ( to oczywiście tylko jedna z możliwości dalszego rozwoju).

To paradoks, ale w końcu nikt nie może kazać firmie dalej się rozwijać. Większościowi akcjonariusze mogą powiedzieć dość, likwidować działalność i wycofać co się da. Mogą też firmę sprzedać lub podzielić. To wcale nie jest przestępstwem. Każda rzecz ma swój koniec, a większościowi akcjonariusze i tak już sporo na firmie zarobili. CDR jest swego rodzaju efemerydą - może istnieć długo, ale jej brak nie zachwieje rzeczywistością. Pustka sama się wypełni. Dlatego robiąc plany inwestycyjne warto pamiętać i o takim aspekcie spółek, których podstawowym kapitałem jest własność intelektualna i aktywa niematerialne.

Czegoś nie zrozumiałem.

@aircanada:

"40 zł z kopii w 2021 ? Bez komentarza."

Czy moje założenie jest zbyt niskie, czy zbyt wysokie? Proszę o ew. korektę tego założenia.

Tak, pisałem że kapitał własny to m.in. nieruchomości i inne aktywa - na ogół trudno zbywalne i, których wycena jest uzależniona od obecności chętnego do kupna takiego aktywu, niezależnie od ceny, po której zostało ono wpisane do bilansu.

Co do pozostałych uwag: Nie uważam, by CDR miał w nadchodzącym okresie problemy finansowe. Natomiast uważam, że ich pozycja finansowa i struktura bilansu mogą ulec osłabieniu w wyniku zamieszania z CP77. To efekty długoterminowe i mają one wpływ na wycenę akcji i decyzje funduszy inwestycyjnych (tych wchodzących po długiej stronie rynku). Nadal przebija się wątek kilku miliardów zysku (jakoś tego nie widzę). Poza tym, opinie dyskutantów raczej wskazują na to, że "podobnie jak w przypadku dochodów z Wiedźmina, które sfinansowały produkcję CP77, tak CP77 sfinansuje nowe produkcje". To jest tak naprawdę przyznanie się do porażki własnej koncepcji. To oznacza brak dywidendy, tak oczekiwanej z CP77. No, może tak jak w przypadku Wiedźmina, w końcu wypłacą ten 1 zł. za akcję. To oznacza tak naprawdę ucieczkę do przodu; może za 5-7 lat, gdy opracują nową grę (może i przebój) nastąpi uzasadnienie obecnej wyceny.

Rozumowanie, w którym jedna gra finansuje kolejną nie jest strategią i bardziej przypomina (w bardzo dużym uproszczeniu) budkę bazarową, gdzie jedna nieudana transakcja zmusza do zwijania interesu. Przede wszystkim, taki rodzaj rozumowania nie uzasadnia wyceny akcji na poziomie 170-200, no i 400 zł. Jeżeli bazujemy na takim rozumowaniu, może właściwa cena akcji powinna być taka jak z okresu poprzedzającego Wiedźmina? Np. 10-20 zł.


Należy zestawić ze sobą wpisy optymistyczne (np. @aircanada) i pesymistyczne (np. @baks, czy też ja sam) a także dość konkretne dane, dostępne w sieci.

Poniższe obliczenia są bardzo ogólne i na pewno można je zmodyfikować o +/-5%
Przede wszystkim, kwestia zysku: skonsolidowana po III kw. to ok. 180 Mln, a z ostatniego komunikatu wynika 1.150 Mln za cały rok. Czyli, prawie 1 Mld w IV kw., czyli można bezpiecznie założyć ok. 900 Mln z CP77. Podobnie obliczone przychody można uznać ok. 1600 Mln w IV kw. z CP77. Z zysku i przychodów za IV kw. 2020 wynika, że 56% przychodu zamieniało się w zysk. Spółka w swojej strategii mówiła o sprzedaży 13 Mln kopii w chwili premiery, dodajmy jeszcze 1 Mln do końca roku. 1600 Mln : 14 Mln = 114 zł obrotu z jednego egzemplarza i odpowiednio 64 zł zysku z każdej sprzedanej kopii. (pobieżny przegląd Internetu daje cenę ok. 120 zł za kopię, więc zapewne dużo się nie mylę. To nie uwzględnia różnych umów dystrybucyjnych, zniżek, rabatów i Bóg wie czego jeszcze)
Założenia wynosiły 6 Mld zysku w latach 2020-22. To oznacza, że w 2021 i 2022 gra ma przynieść ok. 5,1 Mld zysku. Jeżeli podzielę to przez 64 zł to otrzymuję jeszcze ok. 80 Mln sztuk sprzedaży do końca 2022 r. Teraz podzielę to przez 2 by uwzględnić wszelkie inne możliwe źródła dochodów.
Nawet 40 Mln egzemplarzy wydaje się być bajecznie dużo. Tym bardziej, że zawirowania związane z jakością, grywalnością, zaprzestaniem sprzedaży … zmusiły do obniżenia cen. Zysk z jednego egzemplarza gry faktycznie może być znacznie niższy. Strategia CDR wskazuje na sprzedaż 50+ Mln gier serii Wiedźmin, czyli widać, że przy planowaniu zysków oczekiwano takiego samego poziomu sprzedaży ok. 50 Mln sztuk gry .

Jeżeli założymy, że w 2021 r. spółka sprzeda 13 Mln kopii gry, to maksymalny zysk też wyniesie ok. 900 Mln zł, a zapewne znacznie mniej, że względu na koszty patchów i innych poprawek, koszty rabatów i innych negatywnych skutków marnej jakości produktu. Te dane zweryfikują wyniki za I kw. 2021 r., czyli przyjdzie czekać jeszcze długo na jakiekolwiek twarde dane. W rzeczywistości, jestem pesymistą i zakładam niską sprzedaż w 2021 r., nie więcej niż 6 Mln sztuk i zysk na jednym egzemplarzu nie wyższy niż 40 zł. To moja prywatne ocena oparta na orientacji i wyczuciu. Proszę mnie poprawić, jeżeli ktoś uzna te dane za zbyt zaniżone. Czyli, na cały rok zakładam 250 Mln zysku z CP77 (pamiętajmy o kosztach korekt, marketingu, …).
Ważniejsze jest to, że cały wysiłek firmy jest skupiony na ratowaniu tego, co się da z CP77. Nie można znaleźć czasu na nic nowego. Wszelkie wysiłki twórcze muszą iść tylko w jednym kierunku. Dlatego, cała nowa strategia będzie musiała zostać odłożona do najmniej 2022 r. Nowa gra czy gry, zaczną być rozwijane później niż zakładano pierwotnie, po opanowaniu zamieszania wywołanego CP77. Wiadomo, że ten sam zespół nie może pracować nad dwiema grami na raz. Nawet z jedną sobie nie poradził. Wzrosną więc koszty zatrudnienia, a sama rekrutacja może być w chwili obecnej trudniejsza niż przypuszczano.

Kolejne pytanie dotyczy tego, czy starczy pieniędzy. Kapitał własny to ok. 1,1 Mld (to także pieniądz zamrożony w nieruchomościach i innych trudnozbywalnych aktywach). Ja bym był ostrożny i uważnie obserwował ten parametr w III i IV kw. 2021 r. CDR ma sporą zdolność kredytową, a także może emitować obligacje. Takie ruchy jednak będą świadczyć o nawarstwianiu się problemów finansowych.

Pojawia się problem czym będą te nowe gry. Scenariusze będą musiały być wymagające, by gry osiągnęły sukces taki, jaki był planowany dla CP77.

Jeszcze jeden drobiazg. Na samym początku pisałem o CP77 „jeszcze jedna strzelanka” i zostałem za to bardzo mocno skrytykowany. Ku własnemu zdumieniu, na stronie 18 strategii dla CP 77 znajduję „RPG z elementami akcji i strzelanki”. Widać, że autorzy w końcu sami się przyznali.

O rany, po „skosztowaniu” @baksa zaczynam się bać.

No i chyba @Scarry ma rację. Bez przełomu w tym produkcie, nie mają szans. Fama poszła. Pieniądze są z przedsprzedaży i pierwszego zachwytu, ale dalej nic konkretnego nie widać (Patche to nie przełom). Oby pieniędzy z tego pierwszego okresu starczyło na te wszystkie łaty i poprawki. Cash flow tak za 6-12 miesięcy może nagle stać się problemem. Gracze na krótko musieli odrobić pracę domową (Melwin stracił, bo musiał wychodzić z powodu innych strat)

Jest jeszcze jedna alternatywa - całkowite porzucenie produktu. To wcale nie musi być głupie, a na pewno zwolni pieniądze na nowe projekty. Może nawet znajdzie się kupiec na całość produktu? Ucinanie kosztów na samym początku to mądre strategiczne posunięcie. CDR wtedy zrazi do siebie drobnych akcjonariuszy, kurs zadołuje, ale liczący się akcjonariusze i tak nie obejmowali swoich akcji po obecnych cenach, więc nie będą specjalnie protestować

Całkowicie popieram kolegę.

Ten konkretny cytat w pełnym tłumaczeniu brzmi następująco:

"Uważamy, że spółka może sprzedać zaledwie 500.000 kopii cyfrowych w kwartale kończącym się w marcu. Jest to oparte na obserwowanych przez nas wielkościach deklarowanych zakupów, biorąc pod uwagę niektóre z komentarzy dostarczonych przez spółkę odnośnie początkowej sprzedaży po wypuszczeniu gry. Oczywiście, to spowolnienie sprzedaży częściowo wynika z wycofania tytułu ze sklepu PlayStation, nie mniej sprzedaż na innych platformach, gdzie tytuł ten jest nadal oferowany, też wydaje się mieć tendencję spadkową. "

Z niedokładności w polskiej wersji należy wymienić jeszcze następujące stwierdzenie z wersji angielskiej: „Wydanie next-gen może stworzyć okazję, w przypadku oferowania jej do sprzedaży jako całkowicie nowego wydania, zamiast traktowania jako kolejny bug fix w grze, która odbierana jest jako wadliwa.”

To ostatnie zdanie to jednocześnie wskazanie szansy, jak i ostrzeżenie. Jeżeli to wydanie nie będzie dobre, to pogrzebana zostanie ostatnia możliwość przywrócenia "życia" tej grze.

NB: W wielu poprzednich wpisach twierdziłem, że ze względu na scenariusz, tematykę i metodę rozgrywki tej gry, może ona być tylko krótkotrwałym hitem. Nie sądziłem, że będzie to tak zła gra od samej strony technicznej. Ta szansa w wersji next-gen może być wykorzystana tylko wtedy, gdy dodatkowo w scenariuszu pojawi się coś nowego, ożywczego. Bez tego dotychczasowa zła opinia plus niedostateczna oryginalność mogą nie zachęcić graczy do powrotu to tego produktu. W końcu, te kilka miesięcy zmieniło rynek i chęć sukcesu nie może pomijać tego czynnika.

Rynek stworzył dość nagle dodatkowe szanse dla gry. Myślę to o nowej tendencji rynkowej, jakim jest tzw. "owczy pęd". Jak bowiem inaczej nazwać to, co dzieje się na platformie Reddit. Można wypromować GameStop, ratować goryle, no i zapewne podejmować inne bardzo rozsądne, jak i niemądre zachowania. Ciekawe, czy kogoś w Polsce stać na to.



Przede wszystkim, nie powinni wskazywać dolnych widełek (400 zł). To wskazuje raczej na chęć dużych akcjonariuszy na pozbycie się akcji. Drobni w takiej sytuacji nie mają szans. Gdyby był to autentyczny wykup, to staraliby się kupić jak najtaniej by odnieść z tego jakąś korzyść.

Nie wierzcie Danaom nawet, jeśli przynoszą wam dary.

Przepraszam za pomyłkę; Rzeczywiście jest 10,5 Mln, a FF to ok. 4 Mln akcji. To jednak podkreśla bardziej wpływ ew. dywidendy na kurs i nie zmienia oceny w sprawie wejścia akcji do W20.

Komentarze są cenne, ale zakładają one, że Mercator dostaje graczem globalnym. Jeżeli tak nie będzie, wszystkie oceny możliwości spółki musza ulec poważnej weryfikacji - i to w dół. W dyskusji podkreśla się brak oceny przyszłych zmian na rynku. To, czy na MRC trwa spekulacja, czy nie, okaże się jak zwykle w przyszłości, ale dotychczasowe zachowanie się kursu (ten skok do 760) wskazuje, że nie wolno zaniedbywać takiego scenariusza.

C/Z to tylko jeden z czynników analizy. Nie wiem nawet czy najważniejszy.

Chciałem coś napisać na temat Mercatora, może i krótko, ale nagle ten wątek mi się rozbudował o tematy poboczne. Trudno.

Mercator to niewątpliwy hit ostatniego roku. Może będą bardzo kontrowersyjny, ale uważam, że spółka jest niezwykle droga. W warunkach normalnych cena pozostawała w przedziale 10-15 zł. Oczywiście, pandemia napędziła wzrosty.

1) Jeżeli kasa zarobiona na tym wszystkim zostanie wypłacona, to kurs spółki będzie wynosić (kurs – dywidenda) i potem już nie będzie rósł, bo nie będzie kasy na rozwój. (przed laty taką wielką dywidendę wypłacił Mercor, kurs w zasadzie nigdy nie powrócił do poziomów z przed wypłaty, pomimo tego, że spółka całkiem nieźle sobie radzi). Przy wolnej kasie 1,5 Mld zł i 16 Mln akcji, na każdą akcję przypadałoby ok. 94 zł dywidendy. Po rozprowadzeniu kasy, kurs powinien wrócić do poziomów z przed pandemii, a jeżeli spółka będzie daje odnosić sukcesy, to może nie do 15 zł a np. do optymistycznych 100 zł, co będzie bardzo wygórowaną wyceną. To na pewno nie uzasadnia wyceny rzędu 350-400 zł.

2) Jeżeli kasa zostanie przeznaczona na rozwój, to spółka będzie musiała odnieść sukces, żeby warto było posiadać jej akcje. Nawet w optymistycznych scenariuszach można oczekiwać zysku 15% od inwestycji, ale po jakiś 2-3 latach (zależnie od tego, ile zwykle wynosi okres zwrotu zainwestowanego kapitału w tej branży). Wtedy, albo spółka stanie się koniem pociągowym, takim jak np. Amazon, której akcje dobrze jest mieć, ale zyskujemy tylko, jeżeli wycena będzie daje rosła, bo stopa dywidendy stanie się pomijalnie mała. Oczywiście, warunkiem jest sukces, a konkurencja nie śpi i jest niezwykle aktywna. Jeśli zwrot z inwestycji następuje szybko, to konkurencja musi być silniejsza i bardziej zawzięta, bo wizja szybkich zysków zachęci wielu do inwestowania w tą branżę, jeśli trzeba wielu lat, to i inwestorzy muszą uzbroić się w cierpliwość a sukces zależy także od czynnika czasu.

Na podstawie dyskusji mogę ocenić, że większość inwestorów widzi w spółce swoją nadzieję na przyszłość, a więc wariant (2). Oby wam nagle nie wypłaciła dywidendy!! Przy wejściu do WIG20 wycena będzie dodatkowo uzależniona od aktywności i celów funduszy. Trudno jest ocenić jaka proporcja zmian cenowych będzie pochodzić od zmian W20, a jaka od wycen ze scenariusza (2). Tu znowu ujawnia się słabość i zacofanie naszej giełdy. Jeżeli Mercator wypłaci dywidendę, spadek kursu o wiele procent poważnie wpłynie na W20, nawet jeżeli udział Mercatora będzie niski; co więcej, późniejsze zmiany ceny nie pozwolą na odrobienie tych strat. Czy zatem decyzja o włączeniu tego waloru do W20 była słuszna? Czy słuszna jest cała metodologia? Free float Mercatora to zaledwie 3 Mln akcji. Taka decyzja tylko potwierdza jak głębokim zaściankiem jesteśmy na rynkach finansowych.

Mój wniosek jest więc taki, że obecna wycena Mercatora jest wynikiem przede wszystkim spekulacji. Typowy układ z nagłym wzrostem do >760 zł, a następnie spadkiem to rzekomego poziomu równowagi (350-400 zł). Czy na pewno jest to równowaga uzasadniona. Czy jest tu w ogóle jakiś kurs równowagi? Ja uważam, że tak nie jest. Jeśli będzie sukces komercyjny, jeśli będą inwestycje - to może okolice 100 zł będą właściwe? To tylko liczba a nie prognoza. Proszę zauważyć że jeśli nie byłoby pandemii, wycena lub prognoza na poziomie 100 zł oznaczałaby niebywały sukces biznesowy tego podmiotu. Załóżmy, że pandemia się skończy i świat wróci do jakiejś „stabilizacji”. To może nastąpić za ok. do 2 lat. Jeśli wtedy nie chcemy mieć akcji Mercatora, to lepiej pozbądźmy się ich teraz, gdy wycena jest dobra. Jeśli natomiast uważamy, że jest inaczej, to czy na pewno chcemy teraz kupować po takiej cenie; licząc na co?

Proszę starć się zrozumieć, ja nie naganiam ani nie odstraszam. Staram się natomiast odtworzyć jakąś linię rozumowania inwestycyjnego. Jakiś sposób oceny, w którym liczby i miliardy nie są najważniejsze, ani też wizje zysków.

Należy sobie samemu udzielić odpowiedzi na to, czy spekulujemy – wtedy życzę powodzenia, czy inwestujemy, a w tym drugim przypadku postanowić czy, i kiedy wchodzimy.

Wiem, że są pośród was ci, którzy dokładnie śledzą losy tej spółki.

Dla mnie ta informacja jest dość dużym zaskoczeniem. Pieniądze może i będą, ale według mnie, spółka nie posiada takiej ilości specjalistycznej kadry, by jednocześnie zajmować się CD20 i szczepionką. Poza tym, rozumiem, że budowany jest jeden zakład i chociaż produkcja może być podobna, to jednak będzie wymagać innych linii produkcyjnych. To wszystko jest zbyt specjalistyczne by po prostu wynajmować powierzchnie produkcyjne. A, może się mylę i wszystko jest ok.?

Generalnie, przy inwestowaniu staram się unikać spółek, ciągle emitujących nowe akcje. Uzasadnienie zawsze brzmi dobrze, a rzeczywistość wcale nie jest taka przyjazna.

Jednocześnie, CD20 nadal zaprząta wiele czasu kadrze kierowniczej. Nowa linia będzie wymagać certyfikacji i mnóstwa papierkowej roboty.

Może czeka ich świetlana przyszłość, ale jak bym był ostrożny. Nie widzę tego, by w przypadku Mabionu spinało się i finansowanie i kadry.

Proszę by ktoś przekonywująco ewentualnie wyprowadził mnie z błędu. Ostatnia wizyta Prezydenta w Celon Pharma nie uspakaja ale rodzi dalsze wątpliwości.

My wszyscy uważamy, że wiemy wiele, ale tak na prawdę to często stajemy się ofiarami własnych fantazji, oczekiwań, czy mniemań. Jak bym się nie zrażał, nawet jeżeli poniosłeś jakieś straty. Wszyscy jesteśmy mniej więcej takimi samymi "naukowcami", a rynek i tak zrobi swoje.

Oczywiście zakładam, że nie napisałeś tego szukając współczucia. Nie oferuję "shoulder to lean on" ani nie otrę łez.

Każdy głos w dyskusji jest ważny, nawet jeżeli czujesz desperację. Popatrz tylko na wątek CDR - tam dopiero są desperaci i przy porównaniu z tym, co oni piszą na pewno odzyskasz optymizm.

Jest też instytucja wyłączenia sędziego i myślę, że łatwo ją zastosować. Jeżeli rodzina sędziego posiada kredyt frankowy, wtedy sam sędzia jest zainteresowany wyrokiem i należy go wyłączyć.

Cytuję Art. 49 KPC:

"Niezależnie od przyczyn wymienionych w art. 48, sąd wyłącza sędziego na jego żądanie lub na wniosek strony, jeżeli istnieje okoliczność tego rodzaju, że mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość co do bezstronności sędziego w danej sprawie."

Przyznaję, że nie śledzę wątku frankowiczów zbyt dokładnie, ale dla mnie są pewne wątpliwości co do tego, jak bardzo może władza i sądy w to wszystko ingerować. W umowach (tych które widziałem) znajdują się paragrafy typu "kredytobiorca jest świadomy związanego z kredytem {CHF} ryzyka walutowego" albo "kredytobiorca zaznajomił się z {cokolwiek} związanego z ryzykiem walutowym zawieranego kredytu". Jeżeli nie dochodziło do manipulowania kursem przy rozliczeniu, to w zasadzie pozycja takiego kredytobiorcy jest bardzo trudna do obrony. Ja bym nie oczekiwał cudów po tych rozwiązaniach. Banki od tego nie upadną, ale wielu frankowiczom takie rozwiązania mogą niewiele pomóc. NO - chyba, że zbuduje się tu atmosferę polityczną i kupczenia głosami.

Może i można byłoby zrobić jakąś podobną grę lub wykorzystać do własnych gier elementy przejętego kodu lub silnika, ale wymagałoby to od hakera poważnych inwestycji i liczenia się z niepewnością sukcesu tego, co zostanie wytworzone. Poza tym, łatwiej byłoby takiego kupca kodu namierzyć. Nie sądzę, by hakerzy lub czarny Internet działał w ten sposób. Tu chodzi o szybkie zyski i szybkie zacierane śladów po ataku lub przejęciu. Dlatego, uważam, że celem hakerów jest wyszukanie słabości kodu gry dostępnej w Internecie albo, która musi się łączyć z Internetem (np. multiplayer). Celem będzie przejęcie kont i danych osobowych. Dlatego, jednym z najbardziej przykrych skutków tego ataku dla CDR będzie ograniczenie rozwoju gier w wersji multiplayer oraz w wersji, gdzie w ramach akcji kupujesz dodatkowe elementy gry. Tu użytkownikowi będzie grozić przejęcie przez hakerów tożsamości lub kont i straty finansowe, boty itp. Ten atak wyklucza w zasadzie monetyzację gier w Internecie i wymaga w tym celu opracowania nowego kodu, silnika, itp. Konkurencja wcale nie musi kupować tego kodu. Oni wiedzą, że na jakiś czas ubył im ewentualny konkurent na rynku gier sieciowych.

W przyszłości, stawia to pod znakiem zapytania dalszy rozwój koncepcji programowej CP77. Oczywiście może to nie dotykać produktów pudełkowych, przeznaczonych na jednego gracza, nie wymagających korzystania z sieci. Nie sądzę jednak, by CDR chciała siedzieć w takiej niszy, a może będzie musiała.

To samo może dotyczyć w przyszłości ewentualnej wersji mobilnej gry.

No, i nie chciałbym być kierowcą Tesli, w której zainstalowano (jak w reklamie) elementy gdy CP77.

Dodam jeszcze, że typowymi słabościami systemu jest przeglądanie stron internetowych w pracy i odbieranie prywatnej poczty.

To samo dotyczy pracy zdalnej. Największym zagrożeniem jest praca nad wrażliwymi zagadnieniami na tym samym komputerze, który służy do pracy zdalnej i odbieranie na nim poczty, Internet itp. W końcu ludzie na ogół nie mają w domu kilku komputerów. Złośliwe działanie pracowników to inne, ponure zresztą zagadnienie, ale także związane z podstawami zarządzania.

@baks

Zdalna praca nie oznacza konieczności transmisji. Jeżeli robisz coś ważnego to dostarcz produkt swojej pracy osobiście. Wygoda pracy w takich sytuacjach jest mniej ważna. Czym innym jest praca w zespole na miejscu. Tu, w wewnętrznej i wydzielonej sieci możesz wszystko zintegrować. W kluczowych czynnościach jesteś określony przez cel do którego dążysz. Metoda pracy musi być podporządkowana takiemu celowi.

Dlatego twierdzę, że to co stało się w CDR jest wynikiem słabości o charakterze fundamentalnym / systemowym. Gdzieś na szczycie zabrakło umiejętności zarządzania; to może tkwić nawet w definicji samej misji firmy.

Przede wszystkim, to świadczy o problemach systemowych w CDR. Dotychczas skutkowało to brakiem systemu rewizji i konsolidacji tworzonej gry i było powodem usterek przedostających się do wersji finalnej. Teraz sprawa zdaje się być bardziej poważna, bo wygląda na to, że w w ogóle brakowało systemu bezpieczeństwa i obiegu danych. Przede wszystkim system wewnętrzny musi być oddzielony od świata zewnętrznego - i to fizycznie, a nie jakimś tam firewallem. Na przykład musi to dotyczyć takich wrażliwych elementów jak kody źródłowe. To niestety kosztuje i wszelkie braki obciążają kierownictwo.

Jeżeli haker jest niepoważny, to znaczy, że systemy zabezpieczeń były do kitu.

Jeżeli haker jest poważny, to rzeczy najważniejszych jakie przejął nie ujawnił - ani zarząd nie powiedział o tym. Jeżeli haker nie zna polskiego, to trzeba będzie trochę czasu by się zorientował co jest ukryte w emailach.

Tak, czy inaczej, marnie to świadczy o samej firmie i sposobach zarządzania nią.

Pamiętajmy, że kupili sobie budynek. To wspaniała możliwość zabezpieczenia wszystkiego co najważniejsze przed zewnętrznymi atakami. Jeżeli tego nie zrobili, to po co było kupować siedzibę (przecież nie dla lokaty pieniędzy?).

Wygląda na to, że zabawa w GameStop i AMC powoli się kończy. Dzisiaj cena wynosi 133 $ premarket. Uważam, ze fundusze posiadające spore pakiety tych akcji "uratowały" się kosztem grających na krótko oraz spekulantów z Robin Hooda. Teraz zacznie się okres biadolenia. Jak zwykle, bogaci się jeszcze bardziej wzbogacili.

Próba wykonania tego samego na Srebrze okazała się lekkim niewypałem (rynek był na to zbyt głęboki). Ciekawe jak sobie poradził ten nasz domorosły spekulant, bo sądząc po tym co dzieje się na CDR, nic z tego zagrania nie wyszło (zapewne brakowało na to kasy, albo było zbyt późne, gdy grający na krótko już wyszli).

Teraz powstaje pytanie, czy po tym zamieszaniu akcje w USA będą nadal rosły. Według GS (edition.cnn.com/2021/02/02/inv...) po takim zamieszaniu w następnym miesiącu akcje rosną, ale czy zawsze są takie same okoliczności rynkowe?

Można też intepretować to kontrariańsko - jeżeli nie będzie wzrostów i dalszych rekordów, to może zbliżać się istotna korekta.

To oznacza, że w najbliższych kilku dniach należy uważnie obserwować ruchy rynków na świecie.

Obrót akcjami GameStop wynosi ok. 50 Mln dziennie. Samych akcji jest ok 67 Mln. Spółka nie jest w dobrej sytuacji finansowej (https://finance.yahoo.com/quote/GME/) dlatego należy przypuszczać, że fundusze posiadające ten walor mogą go w tej zawierusze powoli (albo i szybko) upłynniać. Przy średniej 52 tyg. ok. $50 mogły już to dawno zrobić. Jak kurz opadnie, okaże się, że jak zwykle stracą inwestorzy detaliczni i zacznie się biadolenie. Różnica jest w doświadczeniu i dbaniu o własne interesy (i premie).

Amerykanie są bardzo mądrzy, ale jako masa są niezwykle łatwowierni. To co zrobił Trump z wyborami, QAnon, rozpowszechniona wiara w UFO (nie wspominam już ruchu udowadniającego płaskość ziemi), a wcześniej ruch "Occupy Wall Street", czy też mania internetowa tylko to potwierdzają. Teraz mamy do czynienia z podobnym ruchem.
Zostanie on podobnie wykorzystany, a biadolenie utknie w komisjach Kongresu.

Jeszcze dla @voytek777

Transakcje tego typu, gdzie nie ujawnia się pełnej wielkości to "iceberg transactions". Oczywiście sią też algorytmy {"węszące"), które mają na celu wykrycie takich transakcji bazując na szybkości zdejmowania oferty sprzedaży (lub kupna) z rynku. Dłuższe przyglądanie przeze mnie się poszczególnym transakcjom na CDR w ciągu kilku dni każe mi przypuszczać, że sporo transakcji zawierały algorytmy transakcyjne obsługiwane przez profesjonalnych graczy.

Niekiedy ten świat, choć łatwy, jest dość skomplikowany.

Czytam sobie CNN i nagle okazuje się, że nastąpiła zmiana perspektywy. Zaczynają mówić o bańce. Na czym? Może na wszystkim. SEC "przyjrzy się temu zjawisku". Czytaj: nie mają pojęcia co z tym zrobić. Senatorzy wołają o interwencję? Nikt nie wie co się naprawdę dzieje. To co robi reddit nie jest sprzeczne z prawem. To co robi Robinhood jest całkowicie legalne.

Wygląda na to, że Wall Street oraz FED, poprzez swoje bezmyślne działania (zrzucanie forsy z helikoptera, kupowanie aktywów, zerowe stopy procentowe) w końcu obudzili smoka. Teraz będzie trawić świat przez jakiś czas. Nowy kryzys, miał nastąpić w końcu za jakieś tam lata, nagle pojawił się u wrót zamków z piasku, jakby czarny łabędź żądający swojego okupu. Nie wystarczą mu okruchy chleba i drobne rybki. Zaatakował znienacka i i niełatwo będzie się go pozbyć.

Mamy szczęście, że nasz drobny ryneczek jest z boku tej całej zawieruchy i dzięki temu co nieco jeszcze ocaleje na przyszłość.

Tu FED nie zaradzi, nie pomogą dekrety nowego prezydenta. Tym razem klęska nieoczekiwanie przychodzi z samego dołu.

A tak bez poezji - okazuje się, że nie można dopuszczać transakcji z lewarem, i odsuwać od siebie myśli, że egzotyczne transakcje są niewielką i nieznaczącą niszą, że nic się nie stanie, że prawa inflacji nagle przestały działać, że "tym razem jest inaczej".

"Nadchodzi dzień sądu". Możni tego świata jeszcze raz spróbują to to bagno uratować, ale za miesiąc lub dwa okaże się, że nie ma już narzędzi

Czasami powracam do lektury znakomitej książki Carmen M. Reinhart i Kenneth S. Rogoff pod tytułem "This time is different" z 2009 r. Wniosek z tej lektury jest jeden - zawsze jest tak samo.



@voytek777

Ktoś uznał, że podbicie notowań powyżej (ok. 320 zł) to doskonała okazja by pozbyć się akcji. Nie rzucał wszystkimi na raz, ale dopasował się do panującej atmosfery. Nie ustawił zapory (np. 100 tys. np. po 350) co odstraszyłoby kupujących ale stopniowo wyrzucał akcje. Nawet jeżeli był to jakiś duży inwestor to musiał korzystać z usług profesjonalisty, który wiedział jak należy rzucać akcje na rynek by nie przestraszyć kupujących, a jednocześnie osiągnąć jakąś tam ustaloną cenę średnią dla całego pakietu. Jeżeli by nie było oferty sprzedaży, optymizm kupujących mógł sięgnąć wyższych poziomów, ale (to tylko domysł) być może wywindowanie obrotów na poziom 400 zł mogło nie umożliwić spokojnego zbycia całego pakietu po jakiejś tam uzgodnionej cenie a co więcej, groziło zablokowaniem przez GPW dalszego handlu na walorze. Powtarzam, to są tylko domysły i zapewne są jeszcze inne możliwe scenariusze. Dobry inwestor nie chce być na ustach wszystkich, woli dyskrecję i anonimowość dotąd, dopóki ujawnienia nie wymagają przepisy.

Jeżeli masz <5% to zachowujesz anonimowość. Fundusze inwestycyjne ogłaszające sprawozdania finansowe, na ogół na koniec roku podają wysokość zaangażowania w konkretne walory (wiele takich komunikatów ukazało się na początku stycznia) ale dopóki nie ma poziomu 5%, 10% ... (w obie strony) nie muszą niczego ogłaszać.

Teraz może podsumowanie dnia. Cena jednak zmierza do przedziału 320-250. Te 320 zł to w pobliżu luki cenowej, jaka pojawiła się na wykresie (patrz znakomite próby edukacyjne @krewy). Wybicie do 370 to była tylko pułapka dla optymistów. Mogę się mylić, ale ci, którzy jej nie wykorzystali by wyjść ze stratą maksymalnie ok. 20% mogą długo czekać na kolejną okazję.

Nie będę przytaczał kolejnego wykresu, ale dzisiejsza świeca spadkowa z zamknięciem poniżej korpusu świecy wczorajszej i jednoczesnym zasłonięciem luki w okolicach 300 zł nie może dobrze wróżyć. Próby gry przeciwko szortom w polskim wykonaniu okazały się jakimś żartem (chyba zwyczajnie nie mieli kapitału koniecznego do tej gry). Zresztą, w zasadzie nie ma graczy na krótko, poza tymi, którzy się ostatnio ujawnili - czyli weszli na obecnej lokalnej górce i będą obecni do spadku notowań do powstałego ostatnie wsparcia ok. 250-240 zł. Dzisiejsze obroty też wskazują na uspokojenie (1 Mld zł).Może już teraz zaczną odgrywać rolę czynniki fundamentalne (sprzedaż, zwroty, patche).

Niektórzy z dyskutantów piszą o chaosie i bagnie na tym walorze. Szczerze - to właśnie optymizm tych dyskutantów, niekiedy nierealne oceny, a przede wszystkim niestrudzone dowodzenie jakiś tam wspaniałości gry, wskaźników spowodowały powstanie nierealnych wyobrażeń i nadziei. Jeszcze dzisiaj jeden z postów wskazywał, że dojście do 400 zł jest nieuchronne.

Po naszemu to oskarżenie dotyczy zmowy cenowej. Jak to w USA, będzie się ciągnęło długo, ale nie lekceważyłbym tej kwestii. Władze USA mogą średnio traktować skargę na jakość produktu, ale wszelkie kwestie dotyczące zakłócania konkurencji i wolnego rynku wywołują niezwykłą wrażliwość władz.

@voytek777

Tak jest w przypadku wychodzenia przez giełdę a nie w transakcji pakietowej. Gdyby nie było dużej oferty chętnych do sprzedaży, kurs odleciałby w nieskończoność. Jeżeli obróciło się > 10 Mln akcji, to ktoś je sprzedawał wykorzystując podbitkę grających na krótko. Możliwości rozwiązań jest wiele, a kupujący może nie chcieć by jego nazwa pojawiła się w rozliczeniu dnia, szczególnie gdy poziom jego zaangażowania nie przekroczy 5%

Przy tym wpisie podkreślam, że nie posiadam żadnej tajemnej wiedzy, nie naganiam na kupno lub sprzedaż oraz, że nigdy nie kontaktowałem się z nikim z CDR.

Otóż, przy tak wielkim obrocie w okresie ostatnich kilku dni, który nie może odzwierciedlać ani pozycji krótkich, akcjonariuszy detalicznych czy tez może funduszy, których kilkuprocentowe pozycje (poniżej limitu wymagającego zawiadomienia) mogły już dawno zostać sprzedane, może obrót generuje któryś z głównych akcjonariuszy. To ich portfel (12, 10 i 6 procent akcji) może być źródłem takiego obrotu. Kupcy się znajdą. To tylko teoria. Ale: czy może ktoś analizował wypowiedzi właścicieli CDR, czy na pewno stanowią oni monolit i, czy może zawirowania wokół CP77 nie stały się źródłem jakiś nieporozumień? Czy może któryś z nich w wypowiedziach był bardziej wstrzemięźliwy lub po prostu siedział cicho?

To co dzieje się wokół CP77 może być źródłem konfliktów wewnętrznych w firmie, a jeżeli sięgają one samych właścicieli to może to oznaczać przede wszystkim kłopoty firmy. Czasami jednak wyjście takiego akcjonariusza wychodzi firmie na dobre.

Moje przemyślenia są na pewno kontrowersyjne i stanowią naprawdę tylko luźne wnioski. W obecnej sytuacji CDR może warto się nad nimi zastanowić – tym bardziej, że jakoś ostatnio nie słyszałem wypowiedzi samych właścicieli.

NB: Jeżeli jedno zdanie Muska wywołało taki szał, to po drugiej stronie oceanu mają nadmiar idiotów. Ja w siłę tej wiadomości nie wierzę. Poza tym dziennikarz zawsze szuka jakiegoś uzasadnienia – byleby nagłówek brzmiał sensacyjnie.

Informuję, że jestem zaangażowany w akcje, dla których oferowane są kontrakty, oraz w kontrakty na takie akcje. Pomimo zachowania staranności, moje wypowiedzi dotyczące tych walorów mogą nie być neutralne.

To mogłaby być długa opowieść.

Przede wszystkim, ten rynek był trzymany niskimi stopami procentowymi (jaki krzyk się podniósł, kiedy zwiększono je w USA o 0,25% do - jeżeli dobrze pamiętam - 1,75%). Przed 2009 r. 5% to była norma I na tym kwitł sektor finansowy bez potrzeby uciekania się do jakiś tam egzotycznych instrumentów. Po 2009 r wzrosty były napędzane przede wszystkim tanim pieniądzem. To była ucieczka do przodu. Jest taki gość, który nazywa się van Tharp; troczę odjechany, ale według jego obliczeń, USA od 2000 r. poza jednym kwartałem znajdowały się netto w bessie !!! To nie są głupie obliczenia. Po 2009 r. ograniczono lewarowanie. Wydaje mi się, że znowu wraca. Po 2009 w celu kontynuowania wzrostów wycofano szereg ustaw w USA ograniczających inwestycje bankowe.

Zmieniło się wiele rzeczy. Teraz też tak będzie: może nie lepiej ani gorzej, ale inaczej.

W trakcie dnia jest wielu graczy za pożyczone akcje grających na krótko. Pożyczający akcje nalicza oprocentowanie od pożyczki, a gracze nie bardzo chcą to płacić, dlatego często zamykają pozycje na fixingu tego samego dnia. Między innymi dlatego nasze fixingi są takie głupie. To jakaś straszliwa zaszłość z epoki dinozaurów, która na rozwiniętym rynku powinna była się dawno skończyć. Zamykamy o 17:00 i tyle. Bez ustawiania w okresie ostatnich 10 minut i bez jakiejś tam dogrywki. To wymusza lepszą grę na giełdzie.

Ja obserwuję fixingi na kontraktach na akcje. To mnie bardziej interesuje.

Na walorach W20 wiele firm gra (przypuszczalnie z minimalnymi prowizjami niedostępnymi dla tzw. "ulicy") kupując i sprzedając akcje z minimalnymi przebiciami np. w handlu brokerów na własny rachunek (zyski np. rzędu 0,2 zł). Część tego generują animatorzy. Bez takich firm, nasza giełda byłaby w zasadzie martwa. W trakcie dnia gracze zwani "inwestorami" nie liczą się w tym festiwalu transakcji obliczonych na chwilowy zysk. To nawet nie jest HFT, bo w takim przypadku obroty na naszej giełdzie byłyby znacznie wyższe (oczywiście, gdyby ktoś grający w systemie HFT dostrzegł naszą giełdę, bo skala obrotów (poza chwilowymi ekscesami CDR i takimi Allegro na debiucie) nie pozwala na jakiekolwiek znaczące ruchy na HFT (chyba, ze grasz sam ze sobą). Na koniec dnia wszystko zamykają, czasami strasząc innych rzekomymi podbitkami. Stąd te wielki ilości na fixingu, które mają ważność do 16:59:59. To jeszcze jeden powód by ten fixing zlikwidować.

Jeszcze sobie trochę poczytałem. Witryna Robinhood oferuje handel akcjami i opcjami bez prowizji. Reddit nagania. Koncentrują się na tych walorach, które są popularne w grze na krótko. Zmasowany zakup tych akcji przy jednoczesnym otwarciu pozycji na opcjach wyrzuca grających na krótko (pożyczone akcje) z rynku a walor potrafi rosnąć w nieskończoność przy ucieczce krótkich pozycji. i to zanim takie Melwiny, Stanley i inni się zorientują co jest grane. To pandemia i pobyt w domu zachęca do takich ruchów rynkowych.

Może to nieco ostudzić chęć do gry na krótko, przynajmniej na jakiś czas. Jeżeli ktoś obserwuje rynek S&P to wie, że ok 21:30 naszego czasu zaczynają się dziwne ruchy i często notowania rosną w ciągu kilku minut o cały procent (niekiedy spadają). To krótkoterminowi gracze zamykają pozycje na koniec dnia. Szczególnie wyraziste ruchy mają miejsce przy zamykaniu krótkich pozycji. Ostatnio ma to miejsce jakoś częściej, co oznacza, że gracze w trakcie dnia koncentrują się na grze na spadki, a jeżeli nie wychodzi, to zamykają się na koniec dnia panicznie kupując kontrakty. Raczej na tym nie tracą, bo prowadzą grę z trendem do końca i stratni są tylko na ostatnio (najniżej) otwieranych pozycjach). Jeżeli dzień im wyjdzie, to mamy taką sytuacją jak w środę, gdy rynek traciła nawet 3%.

Oczywiście, to nie jest przepis na grę ani na próbę gry. Czasami rynek robi coś zgoła odwrotnego. Nie mniej, z mojej obserwacji - a mogę się mylić - wynika, że graczy liczących w spadki na indeksach jest coraz więcej.

Przepraszam CDR to 100 Mln akcji a nie 10 Mln.

Nikt tak naprawdę nie wie wszystkiego ani o wirusie, ani o szczepionce. Za krótki okres opracowywania leku, zbyt nowy wirus i mało znane skutki społeczne tej pandemii.

Na pewno nie powróci ten sam dynamiczny poziom równowagi rynków, jaki istniał przed pandemią. Po prostu będzie inaczej, co nie oznacza od razu, że będzie gorzej lub lepiej.

Optymizm każe nam myśleć, o powrocie to tego co było, ale - czy naprawdę w to wierzymy. Że zapomnimy i będziemy istnieć tak, jakby cała ta pandemia się nie wydarzyła?

Wystarczy popatrzeć, co dzieje się dzisiaj na rynku: wczoraj spadki o 2%, dzisiaj wzrosty takie same. VIX szaleje. Pojawił się poważny problem związany z dość nowym zjawiskiem niszczącym marne spółki (Gamestop ...). U nas na pewno CDR, a co powiecie na Serinus. Wzrosty sięgają już 400% w ciągu kilku dni. Spółka właśnie rozwodniła akcje po raz kolejny, nadal marnie przędzie (pamiętamy o odkryciu olbrzymich złóż wody sodowej na Borneo ...). W przeliczeniu na pierwotnie wyemitowane akcje jest notowana po cenie odpowiadającej ułamkowi grosza. Nie wystąpiło żadne zdarzenie fundamentalne.

Proponuję szukać dalej, a okaże się, że nasz rynek ma olbrzymie doświadczenie w tego rodzaju ustawkach.


Już wczoraj (ok. 6 Mln akcji) pisałem, że poza niewielkimi ruchami funduszy grających na krótko mamy do czynienia z poważnym przegrupowaniem portfela inwestycyjnego. Nie jest oczywiście wykluczone, że jakaś tam grupa postępuje z CDR podobnie jak z GameStop, ale zaprzecza temu poziom zaangażowanych środków. CDR nie jest spółką bezpośrednio notowaną w USA, 10 Mln akcji to nie ta klasa inwestycyjna, a 2 Mld zł obrotu raczej nie świadczy o poważnym zaangażowaniu inwestorów detalicznych. Istotne jest również to, że szał rozpoczął się po ok. 13, co by świadczyło o działaniu jakiś inwestorów z za oceanu?

Za kilka dni może okaże się jakie przegrupowania nastąpiły.

Dzisiaj mnie to trochę zaskoczyło, bo nie sądziłem, że mocno przekroczymy maksymalne wartości z wczorajszego dnia - ale cóż - to przecież nic straconego. Poziom zaskoczenia (ok. 10%) to nic w porównaniu do tego, co dzieje się na innych walorach z tego segmentu.

Dla mnie nadal najważniejszy jest przedział 250-320 ale widać, że stabilizacja może jeszcze potrwać jakiś czas.

Co do dzisiejszego fixingu, to uważam, że ktoś bał się zostać z krótkimi pozycjami na kontraktach na jutro. Obrót wynosił ok. 65 kontraktów. Ktoś inny chętnie wychodził na tym poziomie (zostało 90 kontraktów niezaspokojonych po stronie sprzedaży i umieszczonych w arkuszu już po 17) i stąd tak wysoki fixing.

Dla mnie na CDR ważniejsze jest to, że przy 364 zł na FCDR było tylu chętnych do sprzedaży.

Jutro piątek, a więc może będzie to dzień przełomu?

Informuję, że jestem zaangażowany w akcje, dla których oferowane są kontrakty, oraz w kontrakty na takie akcje. Pomimo zachowania staranności, moje wypowiedzi dotyczące tych walorów mogą nie być neutralne.


Trochę na ten temat napisałem na wątku CDR, i nie powtórzę tego.

Nie mniej, hossa jest naprawdę baaardzo stara. Pomijając czkawkę w Marcu 2020 r. doszliśmy do poziomów dość ekstremalnych. Rynek jest silnie wykupiony, a lokomotywy takie jak AAPL, AMZN, Facebook, Google, Microsoft to szczyt tej piramidy. To wcale nie znaczy, że nie będzie dalej rosnąć, ale dalsze wzrosty wymagają korekty. Ta najskromniejsza 5% od szczytu to spadki S&P500 do poziomu ok. 3670, czyli 200 pkt. To wystarczy by nie jeden inwestor został wyrzucony z rynku i kasy. Tak to jest, jeżeli rynki są bardzo wysoko.

W USA rynek jest wszystkim i wszelkie nadwyżki (w tym darmowe czeki i bonusy) idą w giełdę. Dlatego nie ma inflacji.

Na pewno nie jestem taki mądry jak FED, ale licznie w USA inflacji bez uwzględnienia giełdy jest chowaniem głowy w piasek i twierdzeniem, ze stare zasady i teorie już nie stosują się do sytuacji z dnia dzisiejszego. Za każdym razem, gdy tak twierdzono, rynek USA nagle budził się z ręką w nocniku. Tak będzie i teraz. Tylko - nie wiadomo kiedy.

Rynki są odporne na wszelkie zmiany - to wnioski niejednego specjalisty od AT i zarządzających funduszami. "The trend is your friend to the very end" itp. W świecie realnym istnieje reguła przekory (jest to prawo fizyki Le Chateliera-Brauna - jedna z podstawowych reguł dotyczących równowag dynamicznych, mówiąca, że układ, na który działa jakiś bodziec, odpowiada w taki sposób aby przeciwdziałać bodźcowi). Żarówka w chwili wyłączenia stawia opór i rozjaśnia się w ostatniej chwili (często wtedy ulega zniszczeniu) ale - w końcu gaśnie. Reguła ta działa do czasu - dlatego to, co następuje później nazywamy krachem. Jest gwałtowny i krótkotrwały.

Tylko, nie wiemy kiedy nastąpi. Ja bym uważał na rynek w USA. Jeżeli korekta na S&P się pogłębi do ok. 10% (400 pkt.!!!) ulegnie zachwianiu dynamika rynku i przyszłość stanie się mocno niepewna.

Inaczej niż wyżej wymienieni dyskutanci, uważam poziomy 1300-1400 za bardzo realne; może nawet za 3-4 miesiące.

W dniu dzisiejszym obróciło się 6 Mln akcji. W ciągu ostatnich 3 dni >10 Mln. Oczywiście, pozycje krótkie i akcje pożyczone odgrywają tu pewną rolę, ale przede wszystkim widać poważne przegrupowanie portfeli.

Nie wiemy, kto sprzedaje i kto kupuje. Ale, dojście do poziomu 320-350 zł z takimi obrotami może wskazywać, że w tych okolicach może nastąpić stabilizacja ceny. Alternatywą może być ogólny szał na spółkach gamingowych, ale to by wskazywało na łabędzi śpiew hossy w tym segmencie i w jakimś stopniu także na całym rynku (dla mnie ostatnią fazą hossy jest wzrost cen akcji walorów najbardziej spekulacyjnych - a spółki z segmentu gier do nich należą - kiedyś była to biotechnologia, a wcześniej spółki internetowe). To by oznaczało też nabieranie akcjonariuszy na fałszywy ruch wzrostowy.. Oczywiście nie uwzględniam w tym naturalnych ruchów całego rynku. To nie zmienia faktu, że CDR jest mocno przewartościowana - patrz chociażby wszystkie wskaźniki analityczne na Stockwatch.

Generalnie proszę zauważyć jak zmienia się sytuacja u nas. W ostatnim okresie miały miejsce dwa silne - nieuzasadnione fundamentalnie - jednodniowe wzrosty po których natychmiast pojawiły się spadki. Przełamane zostało na razie pierwsze wsparcie (ok. 1930 na W20). Dzisiejszy odwrót może być fałszywym wybiciem, a to jest jeden z najlepszych wskaźników do gry na AT. Rośnie zmienność w USA, a chwilowy spadek dwa dni temu na SP500 (wyjście dużego gracza ze spadkiem 50 pkt odrabianym przez resztę dnia) został dzisiaj potwierdzony 3% spadkiem rynku. To jeszcze nie oznacza bessy (pierwsze ważne wsparcia na S&P są znacznie niżej), ale może skłaniać inwestorów z zagranicy do redukcji pozycji na mniej płynnych rynkach takich jak GPW.

To może rzutować na kurs CDR niezależnie od tego, jakie opinie są na temat samej gry. Obrót 6 Mln akcji wartości ok. $80-90, każda to jednak co najwyżej dolna granica płynności waloru dla dużych graczy międzynarodowych.

Nie prognozuję, ale przebicie poziomu 350 zł może być trudne, a zakres 320-250 nagle zaczął mi się podobać jako średnio-terminowa konsolidacja. Nawet AT nie może wskazać co będzie po tym średnim terminie (czyi za np. miesiąc). Tu mogą decydować dane o sprzedaży CP77 i kosztach patchów i innych działań.

Informuję, że jestem zaangażowany w akcje, dla których oferowane są kontrakty, oraz w kontrakty na takie akcje. Pomimo zachowania staranności, moje wypowiedzi dotyczące tych walorów mogą nie być neutralne.

Jak wiadomo, prawdy są różne (zdaje się, że trzy). Każdy, w tym i sami twórcy gry, wybiera z tego to, co mu najbardziej pasuje. Tak tez robią krytycy. Czym innym jest ocena gry, a czym innym inwestycja w jej producenta.

Problem chyba polega na tym, że wielu dyskutantów swoje decyzje inwestycyjne oparło na doświadczeniach z grami komputerowymi, a nie na doświadczeniach w świecie finansów. Gra na giełdzie nie należy do świata gier komputerowych, lecz do świata finansów i w końcu trzeba zdać sobie z tego sprawę. Nawet najwspanialsza gra jest niczym wobec realiów świata rzeczywistego.

Ceny CDR rosły jak na drożdżach przed premierą, bo gracze w gry komputerowe uważali grę za coś niezrównanego. Wystarczy sięgnąć do wątków dyskusji z lat 2019-2020 by się samemu przekonać. Wtedy też dominowały opnie, że dzięki wspaniałości tej gry jedynie kwestią czasu jest osiągnięcie przez CDR pułapu 500-600 zł. Nieważne, że w ten sposób dzięki tej jednej grze CDR stałoby się najbardziej wartościowym kapitałowo walorem na GPW, o wycenie wyższej niż takie PEO, PKO, KGH, PKN … To był optymizm graczy komputerowych, a nie świata finansowego.

Teraz nie wystarczy, że gra przyniesie zyski (bo przyniesie) i, że w przyszłości z tego tytułu będą dywidendy. Gracze komputerowi się rozczarowali i jako inwestorzy chcą jeszcze odczarować rzeczywistość – tak jak to można zrobić w grze komputerowej. Świat finansów jest inny. Czekał na tą chwilę i oblicza obecnie jaki kurs będzie realny w świetle zysków, jakie gra przyniesie w dłuższym terminie. Dopóki trwa gra na krótko, dopóty ta wycena jest za wysoka. Jak zniknie ta forma spekulacji, cena osiągnie pewną równowagę i jej dalsze zmiany będą antycypować potencjał rentowności inwestycji.

Tu sytuacja jest o wiele trudniejsza. Gra ma wiele błędów i nawet ich usunięcie może nie przywrócić wiary dotychczasowych nabywców tak, by chcieli dalej inwestować w jakieś dodatki, gadżety, nowe wersje. itp. Jak też wcześniej pisałem, jej scenariusz nie stanowi dzieła tak oryginalnego i urzekającego jak Wiedźmin. Adresowany jest też do dość specyficznej społeczności graczy, dla której dostępnych jest wiele podobnych produktów. Sądząc po wyżej cytowanym filmie, elementy scenariusza wręcz przypominają inne gry (np. Grant Theft, …). Oryginalnością więc CP77 świata nie zawojuje. Widać, że jakością także nie. Dlatego jestem skłonny przypuszczać, że gra w dłuższym terminie przyniesie ŚREDNIE zyski, i będzie ŚREDNIO popularna. Jej pozycja na rynku będzie ŚREDNIA i trwałość jej popularności nie przekroczy PRZECIĘTNEJ. Sytuację będzie pogarszać powstałe negatywne nastawienie rynku i grożące pozwy (nie przeceniałbym tego zbytnio). Może się okazać, że grożące pozwy przyniosą więcej szkody naganiaczowi, jakim był Morgan Stanley chyba, że miał jakieś specjalne układy z CDR.

AT będzie jak zwykle wspomagać decyzje inwestycyjne i wskaże możliwe graniczne punkty przesilenia kursu, ale notowania w średnim terminie będą bardziej zdeterminowane wyżej wskazanymi czynnikami. Wszelkie łaty i wersje będą tylko na chwilę poodbijać kurs – tu wcale nie chodzi o grę – tu chodzi o jej aspekty finansowe.

Jeżeli dane są chwilowe, dlaczego wybrano do pokazania właśnie taką chwilę? Jak chwila byłaby najbardziej charakterystyczna i nie powodowała uprzedzeń odbiorcy? Inaczej takie dane nie mają żadnej wartości. Proszę o uzasadnienie albo rezygnację z podawania takich informacji.

Co oznaczają te liczby? Czy są to dane chwilowe, z przedziału czasu, historyczne?

Dla mnie, hossa trwa dotąd, dopóki znajdują się kupcy na walory. Nieważne są C/Z, C/WK i inne charakterystyczne wskaźniki. Koniec nastąpi dopiero jak zabraknie chętnych do kupna. Na rynek, przede wszystkim w związku z pandemią, napłynął olbrzymi świeży kapitał. To właśnie ten kapitał wspiera obecne, trwające rekordowo długo wzrosty. To wynik niepojętego osłabiania walut i obniżania stóp procentowych. Psychologicznie - to także potrzeba zajęcia się czymś w warunkach braku pracy, i pomysłów na zyski.

Dla mnie oznacza to także, że hossa skończy się, gdy zmienią się warunki otoczenia. Gdy zakończą się restrykcje, a forsa przestanie być zrzucana, wystąpi potrzeba odzyskania zainwestowanych pieniędzy i przeznaczenia ich na inne cele, w tym także na przeżycie. Dla mnie to wariant podstawowy rozwoju wypadków, ale to zapewne to tylko jeden z możliwych wariantów, bo nie wątpię, że różne FEDy i temu podobne już o tym myślą będą chciały temu zapobiec.

Wtedy nagle np. akcje Amazon po $3500 staną się za drogie, ta sieczka oszołomów na CDR nagle zniknie, i ktoś nagle zauważy, że źle zarządzana KGH, kupująca wszystko PKN, molochy państwowe z W20 to beznadziejne rokowania na przyszłość. Itp.

Zniknie też wielu "profesorów" AT, koniecznie naginających analizę do własnych potrzeb i dążących do usprawiedliwienia własnych strat lub marzeń o cudownych zwrotach w notowaniach.

@sasky

Sprawa jest więc bardzo prosta. Jeżeli chcesz pozyskać pieniądze pośrednio z ADR w USA to wchodzisz w poziom 3, a jeżeli ADR służą tylko do spekulacji przez pakujących, to w emisji akcji należy zastrzec, że nie wolno je pakować w ADR poziomu 1. Nie wiem, co zrobiła Toshiba, ale pytanie brzmi, jak zabezpieczyło się CDR. Należy sięgnąć do prospektu emisyjnego - a może były inne dokumenty zastrzegające ograniczenia dotyczące akcji? Tego nie wiemy a tłumaczenia typu, że nie było wtedy takich instrumentów mogą nie być skuteczne. Można by pomyśleć o regresie do emitenta ADR poziomu 1, ale emisje tego rodzaju są zabezpieczane na wszystkie strony przez bardzo dobrych prawników i dochodzenie swojego może trwać latami. Cokolwiek z tego wyjdzie - to się będzie ciągnąć bardzo długo. A może, akcje były sprzedawane np. dużym bankom inwestycyjnym, które je kupowały z zastrzeżeniem, za na ich podstawie nastąpi emisja ADR?

Należy pamiętać też, że w USA prawnicy sami tworzą potencjalną sytuację i szukają chętnych by im ktoś zapłacił za prowadzenie sprawy; wtedy sami mogą przejmować nawet do 50% ew. wypłaty z odszkodowania, a jeżeli sprawa padnie, to niewiele na tym tracą.

Nadal uznaję, że najbardziej interesujące będą wyniki sprzedaży tak ok. końca stycznia. Wtedy kurz opadnie i będzie można dokonać oceny sytuacji CDR. Nie sądzę, by awantury prawnicze w USA miały wpływ cenotwórczy w krótkim terminie. W obecnej sytuacji na CDR prognozowanie na okres dłuższy niż 1-2 miesiące w ogóle mija się z celem.


Próbuję się przebić przez tą dyskusję nie wiadomo o czym. Bo tak naprawdę to nic nie wiadomo o jakimkolwiek postępowaniu, lub działaniach. To wszystko są przypuszczenia a konkretów nadal jest bardzo mało.

Postępowanie w USA nie będzie się toczyć w sprawie gry słabej lub, która zawiodła oczekiwania. Nie wątpię, że w opakowaniu lub na stronach internetowych są odpowiednie zastrzeżenia – inaczej oferowanie gry przez CDR zagranicą byłoby głupotą.

Zanim ktokolwiek wypłaci jakiekolwiek pieniądze, konieczne będzie w USA ustalenie stanu faktycznego.

Po pierwsze, nastąpi ustalenie, czy na podstawie prospektu CDR, lub dokumentów emisji innych papierów wartościowych firmy sądy w USA posiadają jurysdykcję. To wcale nie jest przesądzone, bo inwestowanie zagranicą przez tak zwane „Osoby USA” polega przepisom podatkowym i nie każdy się zgłosi; często prospekty lub dokumenty emisyjne zawierają zastrzeżenia o braku oferty na rynek USA – co może spowodować, że ewentualni inwestorzy prywatni nie będą chcieli się ujawnić. Z kolei, CDR to jednak jest maluch i ma niską płynność jak dla funduszy inwestycyjnych w USA (tak z brzegu, to Blizzard ma ponad 700 mln akcji a dzienny obrót to 6+ Mln akcji). Może jakieś fundusze niszowe, ale to gratka przede wszystkim dla grających na krótko – co zresztą widać – tu płynność CDR już jest odpowiednia.

Dopiero po tym, sąd musi określić, czy wypowiedzi osób z CDR miały charakter cenotwórczy i, w jakim zakresie. Poza tym sąd uwzględni także elementy ryzyka inwestycyjnego.

Dopiero jednoznaczne decyzje w powyższych sprawach (a to może trwać bardzo długo) dadzą podstawę do roszczeń finansowych.

Cokolwiek by się działo w tym zakresie, będzie miało wpływ na CDR dopiero po upływie bardzo długiego czasu.

Inną kwestią mogą być roszczenia dystrybutorów, ale nie znamy tych umów i nie wiemy jakiego rodzaju zabezpieczenia prawne zawierają. Nie sadzę, by kwoty tych roszczeń były wysokie chyba, że CDR nie zabezpieczył się odpowiednio (pamięta ktoś Mostostal Export?).

Dlatego, te elementy tylko sieją panikę. W końcu zadecyduje sprzedaż i powodzenie gry. Sądzę, że wszystkiego dowiemy się najwcześniej pod koniec stycznia. Wtedy kurz opadnie i liczyć się będą fakty.

W międzyczasie, dzienna zmienność rzędu + lub - 10% jest mile widziana.

@WD
W chwili przełomu nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że ten przełom właśnie następuje. Taki dla nas przykład to niejaki Leonard z Pizy, którego nauki poszły w zapomnienie na ponad 200 lat, a dzisiaj po 800 latach są uważane za niektórych za objawienie.

Nie wiemy, czy CP77 będzie przełomowy. To będzie zupełnie niezależne do ilości błędów w grze, czy też opinii użytkowników. Możemy jedynie przypuszczać i szukać elementów innowacyjnych. Co więcej, ten (ewentualny) przełom raczej nie będzie miał wpływu na notowania CDR. Taka ocena stanie się widoczna dopiero za kilka lat.

Na razie emocje zdają się opadać i kurs CDR nareszcie zaczyna dyskontować zyski, jakie ta gra przyniesie nawet przy słabych ocenach. Gra będzie popularna, bo tak jak @WD wskazał jest bezpieczna i wpisuje się ogólny trend rynku gier. Na pewno nie jest wybitna, bo scenariusz na to nie pozwala. Pisałem wcześniej, że okres poświąteczny będzie kluczowy dla oceny inwestycyjnej tej gry i nadal to podtrzymuję. Opadanie emocji widać także po nieco zmniejszonym ruchu na tym forum.

(@Joker) Czy naprawdę musimy oglądać na tym forum całkowicie chybione elementy scenariusza pokazujące współczesne samochody jako pojazdy przyszłości w 2077 r. Już Lem pisał o tym , jak trudno jest sobie wyobrazić przyszłość. Po prostu nawet producent gry nie ma o tym zielonego pojęcia i nasze współczesne obrazy ekstrapoluje beznamiętnie w przyszłość, a w rzeczywistości może wtedy będziemy poruszać się niewyobrażalnymi pojazdami (albo też furmankami) . Czy to, co przypomina zwyczajne Lamborghini może naprawdę zachwiać notowaniami CDR?

Coś mi w tym wszystkim nie gra.

Nie potrafię sobie wyobrazić, że nikt w CDR nie usiadł przed konsolą, PC, i na czym tam jeszcze można w to grać. Że nie wypróbowali - i to szczególnie w miejscach gry, gdzie wymagania sprzętowe są największe.

Dlatego, uważam, że CDR wszystko doskonale wiedział. Uważam, że wystąpiło zjawisko "zmęczenia materiału" połączone z naciskiem właścicieli, wydawców, marketingu, firm przyjmujących przedpłaty. To musiała być świadoma decyzja. To może z kolei świadczyć o wypaleniu zespołu i zwykłą chęcią pozostawienia tego już za sobą. To nie najlepiej wróży na przyszłość, bo usuwanie błędów może przebiegać topornie.

Może i sięgał zbyt daleko, ale czyżby cały "hype" spowodował, że sami twórcy uwierzyli w swoją nieomylność, albo nieuchronność sukcesu, niezależnie od tego jaka będzie jakość produktu.

W sumie, zaczyna się rysować jakiś "case study" ze świata zarządzania projektami.

Oby nagle tylko nie pojawiły się informacje o sprzedaży akcji przez insiderów tuż przed premierą.


Z tego co widzę, dyskusja toczy się przez cały czas na temat zdarzeń przeszłych, pewnych i nie podlegających odwróceniu.

Premiera się odbyła. Fakty leża na stole i są widoczne dla każdego.

Dla mnie są one następujące:

1) Gra się zwróci i przyniesie zysk.
2) Nie mamy do czynienia z oszałamiającym sukcesem.
3) Już nie mówimy o poziomach notowań 600 zł, jak to mocno przewijało się w dyskusjach, ale ratowaniu poziomu 300 zł.
4) CDR ma roboty na całe miesiące w poprawianiu błędów i usprawnianiu (prostsze wersje?) gry na starsze platformy. To żmudna i trudna, a jednocześnie kosztowna robota. Kłopotem może być wzajemne nakładanie się i współzależności programowe błędów.
5) W najbliższych miesiącach nastąpi znaczny wzrost koszów dodatkowych gry.
6) Ktoś pisał o zyskach rzędu 2 Mld (chyba brutto), to 20 zł na akcję. Po uwzględnieniu kosztów własnych i dodatkowych może nie być tak różowo.
7) Raczej nie grozi rozwodnienie spowodowane programem motywacyjnym (chyba ok. 4 Mln akcji). W związku z tym może wystąpić zagrożenie odejściem kluczowych osób
8) Cały wysiłek w najbliższych miesiącach musi zmierzać do utrzymania zainteresowania grą, bo jak opadną emocje i zauroczenie nowością, nagle może wystąpić załamanie.

Inwestorów czeka chyba kilka trudnych miesięcy - szczególnie po zakończeniu okresu świątecznego.

Jak to piszę, widzę, że CDR stanął na dolnych widełkach.


@sasky

Nikt nigdy nie miał jakichkolwiek wątpliwości, że gra się przyjmie. Tu chodzi o co innego - o trwałe umiejscowienie się gry w branży, co daje paliwo do dalszego rozwoju i zysków z dodatkowych produkcji, gadżetów, itp.

Tu mam wątpliwości, bo recenzje nie do końca są jasne w tej materii. Pisze się, że gra jest raczej szczytowym osiągnięciem tej formy gry, jaką znamy, że stworzony świat jest zupełny, obszerny, zróżnicowany. To oczywiście dobrze, ale dla mnie brak jest tego jednego, ostatniego szlifu - oryginalności, która przyciągnie graczy i pozwoli im zostać w świecie gry na dłużej.

Zyski będą, nawet spore. Gra szybko się zwróci. Recenzje jednak nie przekonały mnie o jej trwałym miejscu w branży, takim na jakie niewątpliwie zasłużył sobie Wiedźmin. Dlatego też uważam, że obecne poziomy cenowe CDR może i wystrzelą do góry, jak jakaś szczepionka na COVID, ale w miarę szybko wrócą do poziomu wyjściowego.

To co mógłby zmienić nastawienie do CDR to w końcu określenie polityki podziału zysków z gry dla akcjonariuszy. Przy obecnych stopach procentowych nawet 2-3 procent dywidendy oraz program jej regularnego wypłacania mogłyby coś zmienić. W przeciwnym przypadku mówimy tylko o spekulacji - vide np. Amazon.


Z tym, że okręgi wiejskie, w których Trump ma przewagę są już w zasadzie policzone (Nevada i Pennsylvania), pozostały do policzenia duże okręgi miejskie (odpowiednio Reno i Philadelphia/Pittsburg). Oczywiście, jest wiele czynników wpływających na wynik końcowy, ale przewaga Bidena w okręgach miejskich i podmiejskich może przechylić szalę na korzyść Bidena.

Pytanie jest chyba inne - czy wybór któregokolwiek kandydata w dłuższym terminie może wiele zmienić w gospodarce USA? Jak już emocja opadną to wróci stara rzeczywistość i okaże się, że (oczywiście tu według mojego własnego zdania) cykl gospodarczy nieuchronnie zmierza do spadków. Zasypanie tego dolarami z dodruku może niewiele pomóc, ale niejednego wyrzuci z rynku na chwilowych eksplozjach emocji.

Nie będą tak okrutny jak powiedział jeden z naszych polityków, że "wybór jest między dżumą i cholerą". Jednak obaj kandydaci stoją przed bardzo trudnymi zadaniami gospodarczymi. Trumpa już znamy, ale Biden nie wydaje mi się być takim charyzmatycznym przywódcą, który zmieni losy gospodarcze USA (i w sumie także świata).

Może relacja EUR/USD będzie tu dobrym prognostykiem - kurs przy wyborach się nie zmienił wiele, co może oznaczać - przynajmniej w jakimś stopniu - neutralność wyborów na rynki w krótkim terminie.

Niezmiernie cieszy mnie wybuch entuzjazmu politycznego na naszej GPW dniu 3 listopada. Proszę zauważyć, że w ostatnim okresie znacznie wzrosła liczba otwartych pozycji na FW20 (z ok. 34 tys. do ok. 45 tys. - zaangażowania od dawna u nas nie widzianego). Czyżby jakiś dopływ świeżej krwi armatniej? A może i inwestorów? Entuzjazm oszałamiający, ale jeżeli kontynuacja w ciągu kilku dni nie nastąpi, to możemy mieć do czynienia ze załamanym odbiciem, a to wiadomo, że jest jednym z najlepszych sygnałów do krótkich pozycji.

Interesujący jest gwałtowny wzrost notowań spółek państwowych notowanych w W20 - dość często traktowałem to jako sygnał do spadków w horyzoncie 1-2 tygodni . Proszę na tym nie opierać swoich decyzji inwestycyjnych bo to bardzo "miękka" wskazówka, ale ...

Podsumowując - czy ktoś zauważył jakiś czynnik zmieniający trendy panujące na giełdach światowych? Jeśli tak, to podzielcie się swoją opinią. Może jestem zbytnim pesymistą.

@Szutnik.

Dawno ciebie nie słyszałem na tym forum, a zawsze mi się z tobą dobrze dyskutowało. Cieszę się, że wróciłeś.









Analiza p. Białka jest oczywiście bardzo dobra, ale...

Wolałbym wiedzieć, dlaczego minimum 40- sesyjnego a nie np. 60 sesyjnego. Dlaczego ten indeks ma wzrosnąć o 3 procent w ostatnich 2 sesjach a nie np. o 3 procent w trakcie 3 sesji lub 2,5 procent w trakcie 2 sesji.

Bez uzasadnienia tych założeń można wymyślać cuda.

Np. zwykle do celów tzw. Złotego Krzyża (chyba) przyjmuje się przecięcie średniej z 50 i 200 sesji. Dlaczego nie przyjąć do analizy tej częściej spotykanej 50-sesyjnej średniej, a może 55 bo to liczba Fibo, itp.

Na pewno też indeks S&P nigdy nie spadł w ciągu kilku tygodni o ponad 30% by od razu wrócić na nowe szczyty. Czy to coś oznacza, czy może coś więcej niż tamte trzy założenia?

Może w zasobach p. Białka (którego cenię) jest jakieś uzasadnienie przyjętego założenia - i chciałbym o nim wiedzieć przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej na podstawie tych wniosków.


Masz rację @Vladinho. Ja patrzę na to tylko od strony inwestycyjnej. To, co piszę o grze jest wyłącznie moim wyobrażeniem o losach inwestycji. Jednocześnie, ze względu na sposób inwestowania przeze mnie, przyjmę i uznam każdą decyzję rynku.

Jeżeli sukces będzie miał taki wymiar, o którym piszesz to też świetnie, i może nawet lepiej. Ja myślę o szansach i losach inwestycji, ale muszę w jakiś sposób uwzględnić w niej rzeczywistość i to skłania mnie do ostrożności.

Informuję, że jestem zaangażowany w akcje, dla których oferowane są kontrakty, oraz w kontrakty na takie akcje. Pomimo zachowania staranności, moje wypowiedzi dotyczące tych walorów mogą nie być neutralne.

Informacje
Stopień: Krasomówca
Dołączył: 19 lipca 2012
Ostatnia wizyta: 27 września 2022 16:01:44
Liczba wpisów: 907
[0,21% wszystkich postów / 0,19 postów dziennie]
Punkty respektu: 38

Na silniku Yet Another Forum.net wer. 1.9.1.8 (NET v2.0) - 2008-03-29
Copyright © 2003-2008 Yet Another Forum.net. All rights reserved.
Czas generowania strony: 0,695 sek.

rleaqzng
dxjvzqrg
reubwjtz
Portfel StockWatch
Data startu Różnica Wartość
Portfel 4 fazy rynku
01-01-2017 +76 751,90 zł +383,76% 96 751,90 zł
Portfel Dywidendowy
03-04-2020 +60 637,62 zł 254,44% 125 556,00 zł
Portfel ETF
01-12-2023 +4 212,35 zł 20,98% 24 333,09 zł
eleyooqd
grcpdewq
cookie-monstah

Serwis wykorzystuje ciasteczka w celu ułatwienia korzystania i realizacji niektórych funkcjonalności takich jak automatyczne logowanie powracającego użytkownika czy odbieranie statystycznych o oglądalności. Użytkownik może wyłączyć w swojej przeglądarce internetowej opcję przyjmowania ciasteczek, lub dostosować ich ustawienia.

Dostosuj   Ukryj komunikat