0 Dołączył: 2008-09-19 Wpisów: 94
Wysłane:
23 stycznia 2009 12:16:02
Czy koniec kapitalizmu wieszczyła przyznana w 2006 r. Nagroda Nobla w ekonomii? Przypomnijmy, że dostał ją nieznany wcześniej nikomu mieszkaniec Bangladeszu, prof. ekonomii Mohammad Yunus. Yunus stworzył bank – nie na wzór zachodnich banków, które za oceanem padały jeden po drugim, ale według nowych zasad, znacznie odbiegających od reguł wolnego rynku, zgodnie z którymi podstawową rolą banku nie jest przynoszenie zysku akcjonariuszom, ale likwidacja ubóstwa i różnic między warstwami społecznymi.
Grameen Bank prof. Yunusa stanął w szranki z azjatyckim systemem bankowym świadcząc usługi wyłącznie dla najbiedniejszych mieszkańców Bangladeszu i udzielając im niskooprocentowanych kredytów, na które nie mieli dotychczas nawet najmniejszych szans w komercyjnych instytucjach. Yunus nie wymaga od swoich klientów zabezpieczeń dla udzielanych kredytów. Ale też nigdy nie udzielał pożyczek w taki sposób, jak robiły to amerykańskie banki komercyjne dając pieniądze każdemu na każdy możliwy cel. Wysokość oprocentowania kredytu w Grameen Banku – niezmienna i niższa niż oferowana w bankach komercyjnych – jest uzależniona od wysokości kredytu i terminu jego spłaty. Ale też bank skrupulatnie pilnuje, żeby środki zostały wydane na inwestycje – kształcenie bądź rozpoczęcie prowadzenia działalności gospodarczej. Tu kończą się jakiekolwiek podobieństwa do opartego na wolnym rynku systemu bankowego w rozwiniętych krajach świata. Bo kredyty Yunusa są minimalne – niższe od średniego wynagrodzenia w tym kraju. To gwarantuje ich zwrot, ale dla banku oznacza wyłącznie zysk na poziomie pozwalającym przetrwać. Żadnych zysków pozwalających na wysokie pensje dla kadry zarządzającej. Czy to jeszcze kapitalizm, czy już forma nowego sposobu prowadzenia organizacji gospodarczej?
Komitet Noblowski nie ukrywał, że Yunus otrzymał nagrodę za pomysł na walkę z nędzą, która jest efektem rozwarstwienia powstałego między regionami, krajami i społeczeństwami działającymi w oparciu o kapitalizm i zasady wolnego rynku. Zasady, które promują silnych i bogatych. Upadek systemu-świata
Edytowany: 29 stycznia 2009 00:01
|
|
0 Dołączył: 2009-01-15 Wpisów: 468
Wysłane:
23 stycznia 2009 12:36:18
cos w tym jest. mamy ograniczone zasoby a je zuzywamy w zastraszajacym tempie, tworzac zysk mierzony tylko papierowym pieniadzem. przeciez ludzkosc potrafi budowac samochody ktore smialoby jezdzily 20 lat palac 5l/100km. natomiast jezdzimy w pojedynke autami naszpikowanymi elektronika, z 200 konnymi silnikami. frajda moze i jest ale na dluzsza mete trzeba bedzie poniesc jej prawdziwy koszt. palimy papierosy, grube miliardy ida z dymem, nastepne na leczenie a przeciez na dobra sprawe nikomu to nie sluzy i nie jest potrzebne. przyklady mozna mnozyc. z drugiej strony jak malo srodkow wydaje sie na prawdziwe inwestycje typu rozwój alternatywnych zrodel energii, zagospodarowanie oceanow, badania kosmosu
|
|
0 Dołączył: 2008-09-09 Wpisów: 688
Wysłane:
23 stycznia 2009 13:21:13
Nie wieściło ta nagroda żadnego końca kapitalizmu, pomysł jego zaś wcale nie jest ani nowy ani odkrywczy. Idea jak zwykle jest prosta, podstawową działalnością człowieka nie jest zysk, ale praca, tworzenie, zmiany efektem zaś ubocznym tego procesu jest zysk. To nie jest żadna nowość, przypuszczam, że zaczerpnięto pomysł z informatyki. Polega to mniej więcej na tym, że piszemy kod w zasadnie dla samego pisania, dla samych jego obliczeń, a efektem ubocznym tego kodu jest to, że robi jednak jako całość coś sensownego, czyli efektem ubocznym kodu jest program, a celem podstawowym sam kod. Oczywiście w świadomości powszechnej i na zewnątrz celem podstawowym jest określony program który działa, natomiast dla piszącego kod celem jest samo napisanie kodu, którego efektem ubocznym jest działający program. Teraz w czym sęk, można napisać kod, który nic nie robi i efektem ubocznym jego będzie nic nie robienie, wówczas projekt zostanie zarzucony. Jeśli efekt uboczny jego banku, w postaci zysku by nie wypalił projekt w postaci jego banku, którego podstawowym celem jest działanie nie zaś zysk, został by zarzucony. Dostał więc, nobla za właściwą aplikację pomysłów zaczerpniętych z innych dziedzin na grunt społeczny, ale nigdy by nie dostał tego nobla, gdyby efekt uboczny nie wystąpił. Czyli miał trochę szczęścia, oczywiście szczęścia opartego o pewne życiowe doświadczenie i minimalizację ryzyka, w postaci małych kwot, które zawsze jakimś "cudem" udaje się spłacić. Nie wiem czy dostatecznie jasno napisałem o co mi chodzi, bo nie znam pojęć technicznych, ale przypuszczam, że to właśnie to zrobił ten noblista, choć zastosowanie tego na gruncie społecznym z jednak dobrym skutkiem ubocznym było pionierskie. Edit: To coś podobnego, do gry giełdowej, celem samym w sobie, przynajmniej dla niektórych jest gra na giełdzie, efektem ubocznym zaś tego jest zysk, zwykle zakładamy efekt uboczny w postaci zysku, jeśli jednak efekt uboczny dostatecznie długo nie wystąpi, projekt jest zarzucany, albo tak modyfikowany by jednak miał jakiś efekt uboczny oczywiście pożądany, choć samy celem i motywem tworzenia projektu jest sama gra, nie zaś zysk. Edit2. W tym sensie więc pomysł jego banku nie jest początkiem końca kapitalizmu, ponieważ gdyby nie wystąpił efekt uboczny w postaci zysku czy nawet pracy na granicy zero, projekt by został zarzucony jako nie efektywny. Kasy by zabrakło i bank by zdechł tak jak w kapitalizmie, póki przynosi profit to działa, jak przestaje przynosić profit to zdycha, więc póki ten indyjski bank przynosi efekt uboczny to działa, jeśli dodatkowo ten efekt uboczny przyszło by im do głowy wspomóc poprzez wpłatę środków depozytowych i z nich to znaczy z nowych środków rozdzielać starszym uczestnikom beneficjentom tego banku, to przybierze formę piramidy finansowej i też zdechnie. Póki jednak działa tak jak działa i daje efekt uboczny jakikolwiek ale daje to się trzyma na powierzchni. Nie widzę więc w tym projekcie zaprzeczenia kapitalizmu, raczej jego realizację z ograniczeniem pojęcia chciwości, poprzez techniczne formy działania. Czyli mówimy naszym celem jest wspomaganie i zawsze wspomaganie ludzi i robimy taką konstrukcję, która to zadanie realizuje byle by nie wpaść pod zero, a przez to ograniczamy pojęcie chciwości, bo konstrukcja uniemożliwia rozrost za nadto tego, przynajmniej do czas póki nie zostanie zmieniona. Edit3. Muszę przyznać, że temat jest ciekawy z tym hindusem, zwłaszcza jeśli byłby zaczerpnięty z historii ekonomi. Bo może się okazać, że korzenie ma nie tyle we współczesnych naukach technicznych, co nawet jakiejś technicznej dziedzinie wiedzy w historii, i dużo wcześniej został przeniesiony na grunt społeczny. Bo przykładowo czym były w Polsce różne towarzystwa finansowe w okresie zaborów wspierające różnych drobniejszych posiadaczy ziemi, czy też były tzw: kasy zapomogowo pożyczkowe. Czy idea działania tego typu przedsięwzięć nie była podobna do tego banku w Indiach, może więc się okazać, że jedyną zasługą owego noblisty było nazwanie tego typu działalności bankiem, a przyznanie nagrody nobla, modą na spoglądanie w biedniejsze regiony świata. Co jednak chyba potwierdza tezę, że jego pomysł nie był jakoś szczególnie odkrywczy, a funkcjonował w kapitalizmie w sposób mniej lub bardziej powszechny od dłuższego czasu. Nie mniej jednak jest to pewna myśl w rodzaju, działanie dla samego działania, a przy okazji jest jakiś produkt, co bardzo przypomina tezę, że praca sama w sobie jest wartością, a niejako przy okazji produkuje dobra. Patrząc z tej perspektywy z perspektywy takiej tez, też ciężko było by przypisać owemu nobliście jej autorstwo, ale mimo wszystko za śmiałą realizację takiej tezy w praktyce, w świecie gdzie ze wsząd słyszy się słowo zysk, zysk, zysk, nobel był by uznaniem pewnej odwagi, nie mniej jednak absolutnie nie przeczy to istocie kapitalizmu, jako że nigdy by owego nobla nie dostał, gdyby kasa na to przedsięwzięcie się skończyła z powodu bankructwa.
Edytowany: 23 stycznia 2009 16:26
|
|
|
|
0 Dołączył: 2008-09-19 Wpisów: 94
Wysłane:
23 stycznia 2009 18:51:25
Dla mnie jednak pokazuje to koniec kapitalizmu Ten bank pokazuje jak małe kwoty potrafią stowrzyc realne dobra,dobra czyli lepszych produktów ,lepszego życia. Z drugiej strony mam banki na Wall Street które zmarnowały biliony dolarów w celu osiągnięcia zysku za wszelką cenę.Nie wytworzyły żadnego dobra tylko wprowadziły w potworne zadłużenie miliony Amerykanów.Wszystko byłoby ok gdyby te banki stosowały minimalne oprocentowanie.
|
|
50 Grupa: Zespół StockWatch.pl
Dołączył: 2008-07-25 Wpisów: 8 588
Wysłane:
23 stycznia 2009 19:04:45
Światłe filozoficzne obserwacje. I kto wie, czy bardzo niedługo nie czeka nas rewolucja... socjalistyczna? A może to kolejny etap rozwoju kapitalizmu i demokracji. Nie wiem, za słaby jestem z historii.
Dodam jednak dwie rzeczy. Aktywność może być dobra i zła, budująca i niszcząca, potrzebna i szkodliwa. Można to ocenić tylko po efektach, owocach. Zysk był (jest) miernikiem uniwersalnym, szybkim, tanim i zrozumiałym.
Sam zysk jednak, jak zapewne wiedzą nawet początkujący fundamentaliści, to bardzo zwichnięty wskaźnik, przez niezwykle skomplikowany sposób jego wyliczania, bazujący na memoriale (przychody i koszty z dokumentów lub nawet prognoz, zamiast z faktycznych zapłat) i przez to mocno oderwany od rzeczywistej sytuacji firmy i jej efektów. Zysk został tak a nie inaczej zdefiniowany przez autorów ustaw podatkowych, żeby maksymalizować wpływy budżetu państwa - czyli żeby nakładać jak najwięcej podatków. A zarazem stworzono zachętę do rozmaitych "optymalizacji" i "zarządzania zyskiem". I mamy to co mamy: cukierek, który nazywa się cukierek, ale z daleka śmierdzi i nikt go nawet dotknąć nie chce, o zjedzeniu nie wspominając.
Cały czas jestem za zyskocentryczną kulturą gospodarczą. Ale żeby pozostała, musi być zmieniona definicja zysku.
|
|
0 Dołączył: 2008-09-09 Wpisów: 688
Wysłane:
23 stycznia 2009 19:20:19
Nie było by ok, bo zauważ, że zostały zmuszone częściowo do udzielania trefnych kredytów. Same nie wpadły na ten genialny pomysł, by bezrobotnemu "murzynowi na progu walącej się chatki w Alabamie dać kredyt". Zmusiła ich ustawa do tego, która miała w założeniach wyrównać szansę, by nie byli dyskryminowanie, bo przecież jak ktoś nie ma zdolności kredytowej i nie może spłacić kredytu to więc nie może go dostać, a skoro nie może go dostać to jest gorzej traktowany niż ci którzy mogli dostać, a więc dyskryminacja jak nic. Więc ową dyskryminację zniesiono, reszta zaś to już pochodna ładnego nazewnictwa i samo nakręcającej się spirali. Ci biedni, którzy dostają pieniądze w Indiach wg. normalnych standardów nie maja zdolności kredytowej, ale zdolność kredytowa pewnie zależeć może od kwoty kredytu którą się chce dostać. Jeśli dajesz komuś kredyt 10 zł, to są spore szanse, że nawet nie mając pracy jest w stanie go spłacić, natomiast jeśli dostaje 100 000 zł to już zupełnie inaczej. W Ameryce zdaje się idea była dać "murzynowi 100 000" zł kredytu. I to nie miało nic wspólnego z kapitalizmem tylko z socjalizmem. Żaden kapitalistyczny krwiopijca nie dał by takiemu "murzynowi" nawet złotówki i nie było by problemu, problem powstał gdy różni socjaliści, postanowili rozdać ustawą oczywiście nie swoje pieniądze. Swoje co to to nie, jakby autorzy ustawy sami musieli z własnej kieszeni udzielać tych kredytów na walące się chatki, to by nie było żadnego kredytu udzielonego, ale jak ktoś inny ma to zrobić, przykładowo magiczny bank, o to już tak........ niech bank da, da temu, da tamtemu i tak daje. Jest równość, jest braterstwo, tylko pieniędzy w kasie nie ma, a XIX wieczni właściciele banków się w grobach przewracają, co też z ich majątkiem zrobiono. Te banki z wall street wytważały takie same dobra jak ten z Indii tyle że ten z Indii mniejsze u mniej zasobnych, te z Wall Street większe u bardziej zasobnych, a problem się zaczął gdy zmuszono je do dawania kwot takich które się daje bardziej zasobnym ludziom mniej zasobnym. Zauważ, że ten bank z Indii nie daje 100 000 dolarów Inusowi tylko 5 alb 10, a banki w USA musiały dawać 100 000, bo jakby dawały 5 albo 10 oskarżone były by o dyskryminację to raz, a dwa o szykany. A potem historyjkę z nazwami i ratingiem to już znamy wszyscy. Usiłowałem zasugerować, że ów bank Indyjski choć ma inne cele działa w sposób stricte kapitalistyczny, bo jakby nie działał, to by go nie było i nikomu nie pomógł, a banki na Wall Street przynajmniej część, działały w sposób socjalistyczny, przy pomocy ustawowego rozdzielnictwa. Nie bardzo widzę gdzie tu koniec kapitalizmu, na pewno koniec jakiejś formy socjalizmu udającej kapitalizm, choć pojawia się ponowna obawa, że kolejna forma będzie to socjalizm już nie udający kapitalizmu, myśmy w Europie Wschodniej już to przerabiali, jeśli do nas miało by coś takiego powrócić, to zobaczymy kolejną falę imigracji i tym razem już nie zarobkowej. Tym ludziom w Indiach, nie pożycza pieniędzy św. Mikołaj czy dziadek mróz, ale Bank, z chwilą gdy przestaną spłacać, bank przestanie pożyczać albo zwróci się o pomoc do rządu, ale nobla już nie odda. Jego działalność nie jest działalnością charytatywną, funkcjonuje jak bank, ale z konstrukcji tak zbudowany by utrzymać siebie i móc prowadzić działalność, pożyczać dla samego pożyczania. Z jednym tylko należy się zgodzić, idea działania banków w USA też w pewnym momencie stała się taka, bo jak nazwać udzielenie 100 000 dolarów na drewniaka w Alabamie, błąd jedynie polegał na tym, że trzeba było udzielić 10 dolarów kredytu, ale ten przykładowy "murzyn" ze skeczu pewnie by 10 dolarów nie przyjął. Za dużo miał w d...... jak to mawiały nasze babcie.....i tak się to skończyło. Nie mniej jednak nie mam złudzeń, na świecie tyle jest chciwców zwłaszcza wśród różnej maści zawodowych polityków, że zbudują jeszcze bardziej doskonały sposób wydawania nie swoich pieniędzy, czasem więc człowiek może się zastanowić czy aby powiedzenie kradnij kradnij a oddadzą ci nie nabiera współcześnie swojego realnego kształtu. To nie wiele ma wspólnego z kapitalizmem, w tym sensie chyba cywilizacyjnie cofnęliśmy się gdzieś tak początek upadek imperium początek średniowiecza. Jeszcze trochę przyjdzie odcierpieć nim przyjdzie nowy porządek.
Edytowany: 23 stycznia 2009 19:32
|
|
0 Dołączył: 2008-09-19 Wpisów: 94
Wysłane:
23 stycznia 2009 19:27:06
A to wyliczenia przemawiające za gospodarka bezodsetkową: Gdyby zaniedbać nasze zadłużenie zagraniczne i podzielić równo 80 % polskiego budżetu, wypadłoby tego zasiłku po ok. 5 tys. zł rocznie na obywatela. To sporo. Do dodania na konta bardziej operatywnych jednostek pozostawałaby jeszcze lwia część produktu krajowego, czyli załóżmy, że średnio po 20 tys. zł. na statystyczną osobę, czyli średnio po 40 tys zł rocznie dla każdego aktywnego zawodowo obywatela, o ile połowę obywateli uzna się za aktywnych zawodowo. Z założeń tych wynika, że średnie dochody 4-osobowej rodziny wynosiłyby od 1.670 zł miesięcznie (wszyscy bezrobotni), poprzez 4580 zł (jedna osoba w rodzinie pracuje), do 7.500 zł (dwie osoby w rodzinie pracują). Wizja dość optymistyczna, oparta na danych statystycznych.
Rządowi pozostawałoby 50 mld zł rocznie na wszystkie wydatki, co dawałoby mu 1.250.000 państwowych etatów, każdy po 40 tys zł rocznie. Przy 50-procentowym poziomie zatrudnienia, pracownikiem budżetowym byłby zatem co 15-ty zatrudniony. Innymi słowy, budżet dysponowałby ponad 6-cioma procentami krajowych etatów – w sam raz na sprawny rząd, wojsko, straż, policję, szkoły publiczne i służbę zdrowia. Resztę opłacaliby sami obywatele.
|
|
0 Dołączył: 2008-09-09 Wpisów: 688
Wysłane:
23 stycznia 2009 19:39:59
Fajnie pomyślane, poza tym stwierdzeniem "gdyby zaniedbać zadłużenie zagraniczne". Moralnie i prawnie nie oddanie długu, który ma się u kogoś nazywa się kradzież. Jeśli standardem staje się kradzież, nie ma szans na wytworzenie trwalszej więzi społecznej, nawet piraci mieli swój kodeks honorowy.
|
|
0 Dołączył: 2008-09-19 Wpisów: 94
Wysłane:
23 stycznia 2009 19:40:02
A teraz pytanie skąd bank ma pieniądze aby dac murzynowi kredyt ? Bank wypracował tyle produktów ? Banki zostały zmuszone ?A do udzielania opcji walutowych też zostały zmuszone ? Głupie tłumaczenia pracowników banków"że,oni nie wiedzieli co jest w umowie napisane" A sterowanie kursami walut na rynku Forex ? A słyszałeś ,że NBP nie ma takich rezerw aby obronic kurs złotego a J.P Morgan robi cudofixy na GPW i Forex/ Pieniądz służy do monetyzacji dóbr,a nie do tworzenia wirtualnego kredytu,aby odebrac ludziom ich realne dobra. Gospodarka kapitalistyczna to KASYNO
Ciekawa jest też bankowośc islamska oparta na braku lichwy ale to temat na innego posta.
|
|
50 Grupa: Zespół StockWatch.pl
Dołączył: 2008-07-25 Wpisów: 8 588
Wysłane:
23 stycznia 2009 19:40:23
W pierwszej chwili chciałem złośliwie dodać, że nie doliczyłeś kosztów łapówek. To oczywiście też, ale trzeba by oszacować i doliczyć koszty kontroli, szczególnie styku polityki z biznesem.
|
|
|
|
0 Dołączył: 2008-09-19 Wpisów: 94
Wysłane:
23 stycznia 2009 19:42:42
Częśc KLUBU PARYSKIEGO na początku lat 90 umorzyła Polsce częśc długu,jak widac można.
|
|
0 Dołączył: 2008-09-19 Wpisów: 94
Wysłane:
23 stycznia 2009 19:51:00
Ciekawa prawdziwa historia:
W tym samym roku Beniamin Franklin, jako przedstawiciel tej kolonii, zwanej wówczas Nową Anglią, przebywał z wizytą w Anglii. Przedstawiciele angielskich władz zapytali gościa o sytuację gospodarczą w kolonii, a w szczególności o to, w jaki sposób ściąga się tam wystarczającą kwotę podatków na budowę domów dla biedoty i ich utrzymanie.
Beniamin Franklin odpowiedział: "Nie mamy domów dla biednych w koloniach i choć byśmy je mieli, to nie miałby kto w nich zamieszkać, ponieważ w koloniach nowej Anglii nie ma nawet jednego niezatrudnionego obywatela, nie ma biednych i nie ma żebraków i włóczęgów".
Zapytany co jest powodem takiej niezwykle odmiennej od angielskiej sytuacji odpowiedział: " To proste, w koloniach drukujemy własne banknoty. Nazywamy je Kwitami Kolonialnymi (Colonial Script) i drukujemy ich tylko taką ilość, żeby wszystkie towary od producentów do konsumentów były sprzedawane sprawnie. Drukując banknoty mamy pod kontrolą siłę nabywczą pieniądza i nikomu nie płacimy procentu od pieniędzy..."
Słuchacze Franklina oniemieli z oburzenia na zuchwałość wprowadzenia przez kolonistów w obieg własnych pieniędzy w celu finansowania dobrobytu, bez żadnych kosztów. W tym samym czasie w Anglii szalało bezrobocie, bieda i zadłużenie społeczeństwa. Ulice były wypełnione żebrakami i włóczęgami. Domy dla biedoty i więzienia były przepełnione. Anglia tę biedotę wywoziła od siebie statkami i na molach kolonii wysadzała tych, którzy przeżyli nieludzkie warunki podróży.
Wśród tych, którzy słuchali relacji Franklina znajdowali się urzędnicy Banku Angielskiego. W następnym dniu parlament angielski uchwalił rezolucję delegalizującą "Colonial Script". Kolonistom pozwolono wymienić Kolonialne Kwity na bony wydane przez Bank Anglii. Bony mogły być wymienione na banknoty emitowane przez Bank Anglii za 30 proc.roczną opłatą.
Franklin w latach wojny o niepodległość wytłumaczył prawdziwy powód delegalizacji kwitów kolonialnych: "Odrzucenie przez Króla Grzegorza zgody na stosowanie uczciwego kolonialnego systemu monetarnego, który uwolnił przeciętnego obywatela ze szponów manipulatorów - było główną przyczyną rewolucji. Chętnie zapłacilibyśmy podatek od herbaty i uzgodnili inne sprawy gdyby Anglicy nie zabrali nam naszych pieniędzy, co spowodowało olbrzymie bezrobocie i społeczne niezadowolenie. W ciągu roku wypełniły się domy dla biednych. Głodni i bezdomni zapełnili ulice miast kolonialnych".
|
|
0 Dołączył: 2008-09-09 Wpisów: 688
Wysłane:
23 stycznia 2009 21:29:25
Dobrze, że bank nie ma takiej ilości waluty by bronić kurs złotego, bo nie będzie go bronił i żaden cwaniak typu S.. nie zarobi na kursie złotego tak jak na funcie w latach 90. Nie dostrzegam głębszego sensu w sztucznym utrzymywaniu wartości złotego. Gdy idzie o opcje nie można winić za nie banków, jak to się mówi, o starych małżeństwach, wiedziały gały co brały. A jak nie wiedziały to dobrze im tak. Tu pełną odpowiedzialność ponoszą zarządy poszczególnych firm i jeśli ktokolwiek może mieć uzasadnione pretensje, pracownicy, kontrahenci czy akcjonariusze to jedynie do zarządów firm umaczanych w opcje, nie właściwi ludzie na nie właściwym miejscu. Pracownicy banków tłumaczą się głupio bo się boją różnej maści wariatów, wchodzących do banku z siekierami, a powinni w prost powiedzieć, doskonale wiedzieliśmy jaka jest konstrukcja, przedstawiliśmy to profesjonalistą z tych firm, oni uznali, że wszystko jest w porządku, jeśli ktoś ma pretensje to proszę tu i tu jest podpis takiego członka zarządu tej a tej firmy, nikt nikogo do niczego nie zmuszał. Na świecie jest sporo giełd opcji, wystarczy otworzyć rachunek i zakupić stosowną ilość, nie trzeba do tego żadnych konstrukcji strukturalnych, chyba, że się chciało po spekulować, jeśli tak to dobrze im tak. Gram na giełdzie w ciężkich czasach, z różnym skutkiem, raz wygrywam, raz przegrywam, czasem przegrane bywają bolesne gdy w porę nie zareaguję, ale nie biegam do banków, gazet czy kogoś tam jeszcze i nie płaczę, że coś tam mi nie wyszło i straciłem czasem. Akceptuje to ryzyko i jeśli popełniam błędy to nie mam prawa winić nikogo innego prócz siebie, ale pewnie nie zaznałem tej szkoły ekonomii której uczyły się zarządy firm umaczanych w opcje. Istotnie cudo fixing mógł być, ale powtarzam tylko mógł być manipulacją kursem, za manipulację kursem jeśli wina zostanie udowodniona sprawcę powinna spotkać zasłużona kara, z tym że granica jest bardzo cienka, bo może się okazać, że bank kiedy była silna przecena inwestował uznając, że to dobra okazja. Wiele osób pewnie się przejechało na tym, ale nie znali ryzyka jakie się wiąże z grą na giełdzie w takich czasach ? Więc jeśli płaczą to dobrze im tak. Istotnie gospodarka ta oparta na braku lichwy jest ciekawa islamska, ale tam ich pan Bóg każe ( zresztą u nas chyba podobnie ukarał), a jak nie ukaże to przyjdzie jakiś terrorysta z mieczem i im łeb odetnie. Wiem, że są kraje gdzie taka gospodarka dobrze funkcjonuje, dlatego nazywamy je krajami trzeciego świata. A spróbował byś tam nie oddać długu.... o mieczu już wspominałem. Tak przynajmniej wynikało z opisów polskich pracowników budowlanych, którzy tłumaczyli czemu w krajach arabskich są drogi które nie topią się gdy temperatura w dzień dochodzi do 80 stopni a w nocy spada do -20. Jeden z inżynierów obrazowo tłumaczył, że miecz wiszący w biurze u jego arabskiego szefa był bardzo dobrym argumentem. Na świat arabski patrzę z dystansem czasem negatywnie czasem pozytywnie, znajomy, pracujący jako marynarz ma nieco odmienne zdanie o krajach arabskich, którego tu nie przytoczę, bo uszy by zwiędły. Tam kapitalizm też jest obecny tylko efektem ubocznym jest co innego i nie w każdym kraju, to duży kontynent. Gdy idzie o klub paryski to nie znam szczegółów, przypuszczam, że umorzono tę część długu którą w odsetkach oddaliśmy z nawiązką. Generalnie koszty obsługi zadłużenia zagranicznego są dość wysokie i stanowią znaczny procent budżetu naszego państwa, każdy sam może sobie sprawdzić ile, ale pewnie mało kto wie, że koszt obsługi zadłużenia to same odsetki nie zaś rata podstawowa kredytu. Kosztu oczywiście by nie było, gdybyśmy nie brali tego kredytu. To stwierdzenie, że przyczyną rewolucji w koloniach były pieniądze wydaje się prawdziwe, zawsze tak jest, że jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Ale w idealny świat jaki istniał w koloniach oczywiście nie uwierzę, zresztą znaczną część późniejszego pkb wypracowywali niewolnicy, a bezrobocia pewnie nie było, bo jak nic w lesie nie upolował to zdechł człowiek, więc zajęcie miał, teraz niestety nie można polować chyba bez różnych zgód i licencji, zresztą może lepiej, bo wytłuklibyśmy do ostatniego każde zwierzątko w lesie. Nie mniej jednak, odrywając się nie co od żartów, zważ co napisałeś. Napisałeś właśnie, że idealnym światem, kolonii, mlekiem i miodem płynącym był świat który był stricte kapitalistyczny i liberalny. Z tego punktu widzenia to historia jest ciekawa, bo gdyby nie zepsucie tego świata kapitalistyczno liberalnego nie doszło by do tego co mamy lub mieć będziemy. Czy więc kapitalizm się skończył skoro to był system takiej szczęśliwości? Oczywiście to uproszczenie, ale wolę taki świat niż świat w którym niby wolny człowiek z nazwy czasem ma mniej praw niż niejeden niewolnik w imperium rzymskim. Gospodarka kapitalistyczna to nie kasyno, to system naczyń połączonych, w dużej mierze opartych na zaufaniu, czasem giełdę nazywamy kasynem, bo czasem tak się zachowują kursy, ale to też tak naprawdę nie jest kasyno. Ona też działa według pewnych reguł, jest pewien rytm zmian, który na początku jest trudny do uchwycenia, z czasem dopiero się rozjaśnia. Najprościej zrzucić winę, za różne porażki gospodarcze na KASYNO, bo przecież w kasynie się ryzykuje i czasem coś się wygrywa, ale jak kiedyś powiedziała mi pewna pani, była więzień Oświęcimia "życie jest jednym wielkim ryzykiem" ale z tego powodu jakoś nikt nie narzeka. Tym optymistycznym akcentem zakończę.
|
|
0 Dołączył: 2008-09-19 Wpisów: 94
Wysłane:
23 stycznia 2009 22:50:58
-był stricte kapitalistyczny i liberalny Z monopolem drukowania pieniądza przez kolonie i wpływania na koniunkturę-to interwencjonizm- -Kosztu oczywiście by nie było, gdybyśmy nie brali tego kredytuSugerujesz zaciskanie pasa ?A ja na to odpowiem tylko jednym zdaniem jednego pana,autora terapii szokowych na świecie:Głównym zaleceniem funduszu było zaciskanie pasa w polityce budżetowej, a pacjenci byli tak biedni, że nie mieli nawet własnych pasów” – wylicza Sachs.Szkoda ,że Balcerowicz nie czytał swojego promotora
|
|
0 Dołączył: 2008-09-09 Wpisów: 688
Wysłane:
23 stycznia 2009 23:54:55
Nie wiem skąd wziąłeś pojęcie, że monopol drukowania pieniądza przeczy kapitalizmowi. Trochę to dziwne, każdym prawie porządku na świecie, niezależnie od ustroju ekonomicznego istniał monopol drukowania pieniądza należący do jakiejś władzy, czy to król czy lokalny watażka, czy jakieś stany. Skoro zaś istniał prawie zawsze jakiś monopol bicia pieniądza i to niezależnie od ustroju ekonomicznego stąd wniosek, że taki ustrój ekonomiczny nie zależy od tego w czyim ręku znajduje się monopol bicia pieniądza. Tak więc był kapitalistyczny, bo od samego człowieka zależało jak się potoczą jego ekonomiczne sprawy, a jedynie by ułatwić wymianę monopoli bił czy drukował jakiś pieniądz. Jak by nie robiły tego kolonie to ludzie sami by zaczęli to robić. Tam się rodził właściwie kapitalizm w czystej postaci bez balastu historycznych zaszłości. Można było od zera zacząć i tylko od ciebie, no może trochę idealistycznie, ale tak nie rzadko była, że tak się rodziły fortuny, nie z dziedzictwa lecz z własnej pomysłowości i pracy. Naprawdę nie wiem, skąd u ciebie takie pojęcie, że monopol bicia monety przeczy kapitalizmowi, mogli nie bić i używać tylko kruszcu, ale przecież nie każdy będzie miał ochotę grzebać w kopalni złota za nim, a kobiety to już na pewno nie. To ułatwienie. Sam zresztą sam pan Frankiln mówił, że drukują tylko tyle ile trzeba, więc nic po nad to, jak więc wpływali na siłę nabywczą. Ułatwili sobie życie, gdyż uznali, że nie każdy lubi grzebać za złotem w kopalni. Monopol bicia monety nie przeczy gospodarce kapitalistyczne. Liberalny był również, bo jak to by powiedział jeden z moich ulubieńców "to wolność ustalona maczetami". Granicą wolności była wolność drugiego człowieka, nie koniecznie zaś jakaś władza od górna, a tę wolność zaznaczało się rewolwerem u pasa. A do interwencjonizmu w sensie XX wiecznym to hoho, uuu, dużo brakowało, zresztą do interwencjonizmu monarchii to jeszcze więcej niż hoho brakowało. Dziwny wniosek, ale nie wnikam skąd się wziął. Natomiast gdy idzie o zaciskanie pasa, nie wiem co to znaczy, nic takiego nie sugerowałem. Natomiast taka jest prawda kosztu by nie było gdybyśmy go nie brali, skoro jednak braliśmy wiedząc jaki będzie koszt, to nie można potem się żalić, że trzeba oddać to co się wzięło. Samemu zgodziliśmy się na zapłatę tego to a tego wiec po co potem żale, że koszt obsługi zadłużenia duży. Tu nie ma żadnej filozofii, pożyczyłeś to oddaj i już. Wiedziały gały co brały. Natomiast jeśli myśleć o zaciskaniu pasa w sensie zmniejszaniu deficytu budżetowego, to tak, bo nie bardzo mnie obchodzą inni, ale obchodzi mnie to by moje dzieci i wnuki nie musiały płacić za rozpasanie tych innych obecnie teraz. Ale co tam nawet moje wnuki wirtualne których nigdy może nie być, ważne żeby ja złamanego grosza za to rozpasanie nie musiał zapłacić  Nie jestem pewien, ale coś mi się wydaje, że w tym roku dzień wolności podatkowej chyba wypadnie później niż w zeszłym. Nie chcę być przesądny, ale ostatnimi miesiącami to tak było, że jak prezesi kilku banków tupnęli to tak rząd zatańczył, więc trochę się boję by nie zaczął tańczyć na model amerykański czy brytyjski, a za to moje dzieci i jeszcze ich dzieci będą musiały to spłacić. Liczę tu na jakiś miarkowanie premiera Pawlaka, który wydaje się dość rozsądny, ale z politykami to nigdy do końca nic nie wiadomo. W każdym razie jak długo świadomie mniej więcej sięgam pamięcią, to gdy najważniejszym resortem w sensie ekonomi w rządzie był resort finansów, nie zaś gospodarki czy o innej nazwie ale mający mniej więcej podobne zadania, to nigdy nic dobrego dla obywateli z tego nie wyszło, i tak od kilku lat coś mi po głowie chodziło, że ten przechył na stronę rachunkowości podatkowej się może czkawką odbić. Niestety nie mam pojęcia bladego o pracach pana Sachsa czy Balcerowicza, nie jestem ekonomistą, ale jakoś mnie tak nie korci by się w tym względzie dokształcić. Dużo tego było w tym wątku, połowa pół żartem pół serio. Generalnie, ten cały kryzys to taka histeria, jeśli teraz mamy kryzys to jak nazwać sytuację zniszczenia Europy po pożodze wojennej. Ludzie mają krótką pamięć. Wystarczy jedno pokolenie by zapomnieli co to jest kryzys. Edit. Politykę poszerzania pasa łatwo zobrazować. Najlepiej posłużyć się przykładem i wykorzystać do tego najsłabsze ogniwo czyli bezbronne, niewinne dzieci.  Wiele osób jakieś dzieci ma, część z nich jest w wieku szkolnym i rodzice co dzień może robią im na śniadanie jakieś kanapki. Jasiu czy Małgosia dostają dwie kanapeczki na śniadanko czy coś tam jeszcze. To teraz, niech każdy kto ma takiego Jasia czy Małgosię z samego rana powie: Jasiu, Małgosiu, dziś dostaniesz tylko jedną kanapkę i pół obiadku, bo trzeba deficyt budżetowy zwiększyć na różne wydatki państwowe i tatuś mamusia musi to dać państwu. Ale nie martw się wszystkim nam dzięki temu będzie się żyło lepiej. Z pewnością Jasiu czy Małgosia to zrozumie.
Edytowany: 24 stycznia 2009 00:09
|
|
0 Dołączył: 2009-01-29 Wpisów: 2
Wysłane:
29 stycznia 2009 16:19:57
opennetpr napisał(a):przypuszczam, że zaczerpnięto pomysł z informatyki. Polega to mniej więcej na tym, że piszemy kod w zasadnie dla samego pisania, dla samych jego obliczeń, a efektem ubocznym tego kodu jest to, że robi jednak jako całość coś sensownego, czyli efektem ubocznym kodu jest program, a celem podstawowym sam kod. Oczywiście w świadomości powszechnej i na zewnątrz celem podstawowym jest określony program który działa, natomiast dla piszącego kod celem jest samo napisanie kodu, którego efektem ubocznym jest działający program. Pisanie kodu nie jest celem samym w sobie. Celem jest dostarczenie oprogramowania które zaspakaja potrzeby użytkownika. Gdyby celem było samo pisanie kodu to leniwi informatycy napisali by program, który by generował mnóstwo zupełnie bezużytecznego kodu. Nikt nie ponosi ryzyka związanego z grą na giełdzie dla samej gry. Ryzyko to jest cena płacona za szansę na zysk. Grafoman fantasta z Ciebie.
|
|
0 Dołączył: 2009-01-29 Wpisów: 2
Wysłane:
29 stycznia 2009 16:26:00
konik napisał(a): przeciez ludzkosc potrafi budowac samochody ktore smialoby jezdzily 20 lat palac 5l/100km. natomiast jezdzimy w pojedynke autami naszpikowanymi elektronika, z 200 konnymi silnikami.
Wątpię czy przemysł potrafi dostarczyć samochodu jeżdżącego przez 20lat. Nawet gdyby przemysł potrafił je dostarczyć to i tak nikt nie chciałby kupować takich samochodów.
|
|
50 Grupa: Zespół StockWatch.pl
Dołączył: 2008-07-25 Wpisów: 8 588
Wysłane:
29 stycznia 2009 17:08:49
pawelstockwatch napisał(a):Wątpię czy przemysł potrafi dostarczyć samochodu jeżdżącego przez 20lat. Nawet gdyby przemysł potrafił je dostarczyć to i tak nikt nie chciałby kupować takich samochodów. Przemysł już je dostarcza, a konkretnie Mercedesy beczki - na taksówkach spokojnie robią milion z hakiem kilometrów. na otomoto znalazłem parę sztuk pojazdów sprzed 1960 roku :) Drogie cholerstwo, te w dobrym stanie dochodzą nawet do 15 kafli. A terenówka 30. Szaleństwo. Dobra, to były żarty. Cytat:Pisanie kodu nie jest celem samym w sobie. Celem jest dostarczenie oprogramowania które zaspakaja potrzeby użytkownika. Gdyby celem było samo pisanie kodu to leniwi informatycy napisali by program, który by generował mnóstwo zupełnie bezużytecznego kodu.
Nikt nie ponosi ryzyka związanego z grą na giełdzie dla samej gry. Ryzyko to jest cena płacona za szansę na zysk. Wiesz co, obaj macie trochę racji, trochę się też mylicie, i ja też z pewnością troszkę błądzę. Celem jest rozmowa, dyskusja, i to postarajmy się ocalić. Celem gry na giełdzie jest zysk, to oczywiste. Ale co robisz jak zarobisz? Wyciągasz i idziesz skonsumować, czy grasz dalej? A co robisz jak stracisz? Nie wyciągasz bo nie ma co, więc grasz dalej. Więc okazuje się, że przyszedłeś zarobić, a zostałeś pograć. Z kodem podobnie, bo wiesz co, ci którzy identyfikują potrzeby użytkownika to zwykle o kodowaniu nie mają pojęcia, bo nie tym się zajmują. Przekazują potem zadania programistom, którzy często ni diabła nie rozumieją z produktu, tylko robią swoje odcinki jak najlepiej. Nie da się być jednocześnie twórcą i tworzywem, nawet gdy się robi coś w pojedynkę. Celnie to spuentował Ciechowski: "Ta piosenka jest... pisana dla pieniędzy".
|
|
0 Dołączył: 2008-07-27 Wpisów: 2 112
Wysłane:
29 stycznia 2009 19:58:36
WatchDog napisał(a):Celem gry na giełdzie jest zysk, to oczywiste. Ale co robisz jak zarobisz? Wyciągasz i idziesz skonsumować, czy grasz dalej? A co robisz jak stracisz? Nie wyciągasz bo nie ma co, więc grasz dalej.Więc okazuje się, że przyszedłeś zarobić, a zostałeś pograć. Celne,WatchDog.Do szpiku.:binky: "Fortuna favet fortibus"
Edytowany: 29 stycznia 2009 20:49
|
|
0 Dołączył: 2009-01-15 Wpisów: 468
Wysłane:
29 stycznia 2009 22:18:26
WatchDog napisał(a):Przemysł już je dostarcza, a konkretnie Mercedesy beczki - na taksówkach spokojnie robią milion z hakiem kilometrów. na otomoto znalazłem parę sztuk pojazdów sprzed 1960 roku :) Drogie cholerstwo, te w dobrym stanie dochodzą nawet do 15 kafli. A terenówka 30. Szaleństwo. Dobra, to były żarty. cudowne auta. oblednie wygodne. tyle miejsca na nogi z tylu. pozniej wszyscy zaczeli sie scigac we wpychaniu eletkroniki choc wiadomo ze sie bedze psula i 10 letnie auto bedzie wymagalo tak drogich napraw ze nie bedzie sie oplacalo ich robic. skonczylo sie na tym ze nawet mercedes stracil na wizerunku.
|
|