|
O.K.
Trzy wyraźne przykłady:
str. 70
Niewłaściwy tytuł ramki, brzmiący "Przykład wystawiania zlecenia obronnego", podczas gdy treść opisuje błąd polegający na pochopnej zmianie raz obranej strategii.
str. 23 - ramka u góry po lewej.
"Transakcje nigdy nie odbywają się po kursie, tylko po cenach z arkuszy ofert. Inwestor chcący kupić akcje, akceptuje cenę sprzedaży. (...) Nie ma żadnej gwarancji, że transakcja będzie mogła się odbyć po tym samym a nawet zbliżonym kursie, bo zrealizowana oferta zdejmowana jest z arkusza."
To trochę przypomina mowę nauczycielki strofującej uczniów "Nie ma większej i mniejszej połowy - połówki są zawsze sobie równe. Ale co ja tam będę tłumaczyć - i tak pewnie większa połowa z was nie zrozumie".
str. 38-39
Niektórzy czytelnicy najpierw czytają główny wywód, a następnie przechodzą do umieszczonych tu i ówdzie ramek (zwłaszcza, że nie ma przy nich żadnych strzałek czy linii, które wskazywałyby, do którego fragmentu wywodu się odnoszą - jak to ładnie zrobiono np. na stronie 66).
Czytam zatem główną narrację na stronie 38, ostatnie zdanie zostaje przeniesione na następną stronę. Czytam dalej i dochodzę do zdania "Nowicki może sprzedać także akcje producenta tulejek... (...) Ukraina może mieć klęskę urodzaju słonecznika...".
I myślę sobie: jaki Nowicki? Jaka klęska na Ukrainie? Czy coś przeoczyłem, o czymś zapomniałem? Ten fragment zdaje się być jakby wzięty z Księżyca. Wracam do poprzedniej strony i nic. Dopiero w ramce zatytułowanej "Przykłady" znajduję odpowiedź.
Trzy powyższe przykłady podaję po szybkim zajrzeniu do lektury. Poza tym w gdzieniegdzie natknąłem się na słowa, które są poprawnie zapisane, ale nie pasują do kontekstu (w takich przypadkach automatyczny wyłapywacz błędu w programie tekstowym nie stosuje podkreślenia). Musiałbym teraz jeszcze raz ją przeczytać, by wskazać dokładnie numery stron.
Wybaczcie, ale czytałem dla przyjemności, nie zaś tak skrupulatnie jak zwykle to robię pracując nad tekstem. Nie podkreślałem też miejsc w których coś mi zazgrzytało.
Powiecie, że się czepiam, ale każdy ma inny poziom tolerancji (dla jednego woda jest gorąca, dla innego letnia).
Jak już napisałem książka mi się podoba i trzymam kciuki za kontynuację.
|
|
Kupiłem i jestem w połowie lektury. Książka jest znakomita pod względem sposobu ujęcia tematu a ponadto napisana przystępnym i potoczystym językiem. Jej wartość merytoryczna jest nie do przecenienia dla nieopierzonych adeptów inwestowania. Jest jednak poważna rysa na tej gładkiej tafli ideału - fatalny poziom edytorski. Wiem, wiem... z tym ostatnim jest coraz gorzej we większości współczesnych wydawnictw (czytelnicy "starej daty" od lat gromko złorzeczą na upadek kultury słowa pisanego).
Nie wiem, czy jest to wynik pośpiechu, zaniedbania, czy może nadmiernych oszczędności. Fakt pozostaje faktem, że kiedyś książkę taką z pewnością opatrzono by erratą (albo przeceniono i sprzedawano w księgarni "taniej książki").
Oczywiście średnio inteligentny odbiorca w lot odgadnie tok rozumowania autorów, zaś większość czytelników nawet nie zauważy niedociągnięć. Z drugiej strony czytając poradnik traktujący o sprawach tak poważnych jak inwestowanie pieniędzy, oczekiwalibyśmy od autora oraz wydawcy maksymalnej wiarygodności i profesjonalizmu. Tymczasem mało staranne opracowanie redaktorskie, psuje nieco świetne wrażenie jakie wywiera ta świetna skądinąd książeczka. Szkoda.
|