Naszło mnie dzisiaj, aby napisać coś o piractwie (w kontekście jednego wątku na forum, w którym wywiązała się dyskusja na ten temat):
www.stockwatch.pl/forum/defaul...Wydaje mi się, że z szeroko pojętym naruszaniem praw autorskich, zwanym potocznie piractwem, jest jak z szarą strefą w gospodarce. Wszyscy wiedzą że istnieje, że jest niezgodne z obowiązującym prawem, ale jednocześnie zdają sobie sprawę że nie da się tego całkowicie wyeliminować.
Co więcej, wiele osób dostrzega, że są jakieś pozytywne strony istnienia obu tych zjawisk, a co mądrzejsi powinni zastanowić się w jaki sposób wykorzystać te zjawiska, zamiast z nimi walczyć (co jest z góry skazane na porażkę).
W szarej strefie, wytwarzane są dobra i usługi, które służą podniesieniu standardu życia ludności – pan Heniu wyremontuje łazienkę, pan Zdzisiu naprawi samochód. Żaden nie płaci podatków, ale gdyby musiał płacić, często nie świadczyłby tych usług.
„Dzięki” piractwu, osoby mniej zamożne (np. studenci), są w stanie uczyć się obsługi komputera i programów komputerowych, która to znajomość później przyda im się w pracy zawodowej (już na licencjonowanym oprogramowaniu w jakiejś firmie). Ich praca przyniesie korzyści firmie, im samym oraz klientom tej firmy.
Uczeń, który chce posłuchać pojedynczej piosenki jakiegoś wykonawcy, nie musi płacić 100 zł za cały album. Ściąga ją z Internetu nie płacąc. Gdyby nie było takiej możliwości, nie słuchałby jej w ogóle, ani nie zostałby fanem danego artysty. Z kolei jako fan na pewno kupi oryginalny album czy pójdzie na koncert (oczywiście są wyjątki, ale to już niereformowalne jednostki).
Myślę, że warto sobie powiedzieć, że piractwa, podobnie jak szarej strefy, zwalczyć się po prostu nie da. W dobie Internetu jest to niemożliwe. Można je tylko ograniczyć – poprzez restrykcje i kontrole, oraz obniżkę podatków (szara strefa) lub obniżkę cen wyrobów oryginalnych (piractwo).
„Zmieńmy więc to, co zmienić możemy, pogódźmy się z tym, czego zmienić się nie da”.
Zamiast walczyć, „ucywilizujmy” piractwo. Wykorzystajmy do maksimum fakt, że dany program czy gra będzie się pojawiała w milionach domów na całym świecie bez licencji. Pomysłów jak to zrobić mam sporo.
Przykład gier komputerowych (vide debiut spółki „11 bit studios” na rynku New Connect). Oczywistym jest, że zabezpieczenia gier zostaną złamane. Skoro nie da się zarobić na samej sprzedaży, a przynajmniej wpływy z tego tytułu będą ograniczone przez piractwo – wykorzystajmy popularność danej gry (skoro jest „łamana”, pewnie jest dobra) do zarobienia w inny sposób.
W przerwach między „turami” czy „poziomami” często widzimy napis „loading”. A gdyby pod tym napisem pokazać logo Hoop Coli, Plus GSM albo innego produktu który targetuje się na tych samych odbiorców co dana gra? Sądzę, że koncerny byłyby zainteresowane pokazywaniem swoich sloganów reklamowych i logo na ekranach komputerów setek tysięcy młodych ludzi, w ich domach, w chwilach odprężenia.
Może jest to pomysł ekscentryczny i niewykonalny - nie wiem, nie sprawdzałem - ale przynajmniej pozwolił mi na poparcie przydługiego wywodu jakimś konkretnym przykładem…
PS. Nie zamierzam kontynuować dyskusji nt. piractwa na tym wątku. Przedstawiłem swój pogląd, gdyż czułem potrzebę podzielenia się przemyśleniami. Przepraszam za offtop, już więcej nie będę…