Faktycznie, jeżeli przyjmiemy taki model przyczynowo-skutkowy, że potrzeby wzrostowe są tak duże, że nie starcza nie tylko zwykły cash flow generowany przez firmę, ale też nie pokrywa tego w całości finansowanie dłużne, to istotnie trzeba będzie się posiłkować nowym kapitałem.
Początkowo myślałem o podwyższeniu kapitału per se (tak patrząc od drugiej strony całkiem), stąd gdy ląduje to w formie gotówki, to nie ma bezpośredniego wpływu na FCFF/FCFE.
W przedstawionym przypadku jednak rzeczywiście będziemy borykali się z ujemnym FCFE. Ale jest to dosyć częste dla spółek wzrostowych i nie wiem, czy jest sposób, a także sens próbować to obchodzić. Bo taki jest obraz sytuacji.
Tak jak mówisz, można to traktować jako dokładanie do interesu z perspektywą przyszłych nadzwyczajnych zysków (odłożenie gratyfikacji w czasie). Tylko że kiedyś musi się to skończyć, bo ujemne FCFE ad infinitum (brak dywidend) znaczyłoby (modelowo), że nie ma sensu w taką spółkę inwestować. Zazwyczaj więc jednak pojawia się w wycenie założenie dodatnich przepływów (gdzieś tam na końcu) albo korzysta się z czegoś innego niż DCF.
Inna sprawa, że jak perspektywy na najbliższe 10 lat wskazują na taki rodzaj wzrostu, to trzeba być chyba bardzo "growth-oriented", żeby się pakować w tego typu inwestycje.