50 Grupa: Zespół StockWatch.pl
Dołączył: 2008-07-25 Wpisów: 8 588
Wysłane:
27 stycznia 2009 11:42:41
Wywiad opublikowany 18 grudnia 2008 r.
Z Maciejem Janiec, ekspertem paliwowym z firmy REAKKT, rozmawia Marcin Kaczmarczyk
StockWatch.pl: Czy przy 40 dolarach za baryłkę można na ropie jeszcze zarabiać?
Maciej Janiec: Na wszystkim prawie zawsze można zarabiać, choć niewątpliwie koncerny paliwowe mają teraz trudniej niż powiedzmy jeszcze latem tego roku. Popyt na ropę spada, cena surowca również a koszty przerobu są w średnim okresie niezależne od wymienionych zjawisk.
Co teraz, w czasie kryzysu i niskich cen ropy, jest najważniejsze dla koncernów paliwowych, który z filarów ich działalności? Na pewno sama rafinacja ropy przynosi teraz straty. Jesienią szacowano, że przy cenie ropy w okolicach 50 dolarów w zachodnioeuropejskich rafineriach do przerobienia jednej baryłki ropy trzeba dopłacać około 6 dolarów. Ważne są więc przychody z wydobycia i sprzedaży - detalu. Ale i tutaj spadek popytu i cen ropy jest silnie odczuwalny.
Wydobycie może być niedochodowe?
Jak najbardziej. Koszt wydobycia jednej baryłki ropy naftowej na Bliskim Wschodzie, gdzie cały proces nie jest trudny technologicznie, wynosi poniżej 10 dolarów. Ale niektóre koncerny są zaangażowane w projekty, gdzie koszt wydobycia jest dwu, trzykrotnie wyższy - w inwestycjach tych zakładano na przykład, że cena ropy będzie oscylowała w okolicach 60 dolarów. Opłacalność pozyskiwania ropy na przykład z roponośnego piasku w Kanadzie staje się problematyczna. Podobnie z ekonomicznego punktu widzenia wygląda sytuacja z niektórymi nowymi projektami wydobycia ropy naftowej w Zatoce Meksykańskiej, wzdłuż wybrzeży Brazylii czy z szelfu Morza Bałtyckiego w pobliżu Norwegii, gdy ropę trzeba wydobywać na dużych głębokościach, w trudnych warunkach.
A detal? Może to jest ta noga, która zawsze przyniesie jakiś zysk?
Jakiś może, ale i tu przychody spadają. Wraz ze spadkiem popytu na ropę spadają obroty na stacjach. Do tego marża procentowa od sprzedanej benzyny liczona procentowo jest mniejsza bo tańsze jest sprzedawane paliwo.
Długo jeszcze ropa będzie tanieć?
Spekulacja na cenie ropy na jakiś czas się skończyła. Są analitycy - jak na przykład Merrill Lynch - którzy uważają, że cena baryłki może spaść nawet do 25 dolarów za baryłkę. Historia oraz przesłanki fundamentalne wskazują, że ropa raczej się długo, to jest przez kilka najbliższych lat, z obecnych niskich poziomów (30-60 dolarów) za szybko nie podniesie. Azja, a szczególnie Chiny, podawana do niedawna za główny czynnik stojący za wzrostem cen ropy spowalnia wraz z całą światową gospodarką. Dodatkowo Chiny zamierzają od stycznia urynkowić ceny paliw, co w praktyce spowoduje wzrost ich cen w Państwie Środka oraz spadek popytu. W Stanach Zjednoczonych, największy konsument ropy na świecie, popyt na paliwo spada wraz z pogłębiającym się kryzysem gospodarczym. Prawdopodobnie już nigdy nie zostanie przekroczony rekordowy poziom konsumpcji w Stanach, osiągnięty w zeszłym roku.
No i minęła tam moda na ogromne paliwożerne samochody.
Więcej - amerykańskie koncerny motoryzacyjne zostaną zmuszone do produkcji bardziej oszczędnych pojazdów w ramach umowy dotyczącej rządowego pakietu ratunkowego. W rezultacie na amerykańskich drogach przybędzie więcej mniejszych i mniej paliwożernych samochodów, co dodatkowo zmniejszy popyt na ropę. Technologie hybrydowe a następnie elektryczne będą również coraz częściej wykorzystywane w samochodach produkowanych na rynki rozwijające się - takie jak Chiny, Indie - a to również zmniejszy popyt na paliwa. To ciągle nie koniec czynników zmniejszających zapotrzebowanie na ropę. Nie jest wykluczone, że nowy amerykański prezydent, w celu sfinansowania kosztów ratowania gospodarki, zapowiadanej rozbudowy infrastruktury, wprowadzi dodatkowe podatki na paliwa, które będą zniechęcały do korzystania z paliwożernych samochodów. Pionierskie rozwiązania podatkowe w tym zakresie - choć bardziej nastawione na nagradzanie oszczędności niż karanie marnotrawstwa - są już od kilku lat stosowane w Kalifornii. W długim horyzoncie czasowym samochodów elektrycznych i technologii energooszczędnych będzie przybywać, co dalej będzie powodować ograniczanie konsumpcji paliw naftowych do napędzania samochodów, do potencjalnie ich całkowitego wyeliminowania za 20-30 lat.
Jest jakiś ratunek dla koncernów paliwowych?
Dywersyfikacja. Oczywiście to nie znaczy, że nagle firmy paliwowe przestaną wydobywać, przerabiać i sprzedawać ropę i paliwo. Dalej to będą czynić, ale aby przetrwać i rozwijać się muszą sprzedawać energię niekoniecznie wyłącznie pod postacią płynu wlewanego do baków samochodów. Będą więc zmieniały swój profil i łączyły się lub przejmowały koncerny elektroenergetyczne - pierwsze objawy takiego kierunku można także dostrzec choćby w ostatnio opublikowanej strategii polskiego Orlenu.
Czyli w akcje Orlenu warto inwestować - firma realizuje niegłupią strategię?
Trzeba pamiętać o tym, że Orlen jest silnie skorelowany z całym rynkiem paliwowym i całym rynkiem giełdowym. Kiedy cała branża przeżywa ciężkie chwile, Orlen również. Mimo to, ceny akcji spółki wydają się atrakcyjne, a niektóre punkty nowej strategii bardzo sensowne.
Jakie na przykład?
Choćby nieco więcej konkretów dotyczących pozyskiwania dostępu do złóż. A na takie działania właśnie teraz jest najlepszy czas - gdy ropa jest tania, tańsze są i złoża. Innym interesującym kierunkiem rozwoju jest zwiększanie obecności na rynkach Ukrainy i Białorusi. Ekspansja na Ukrainę teraz to bardzo dobry pomysł. Być może Skarb Państwa powinien pomóc Orlenowi w realizacji powyższych planów poprzez jego dofinansowanie, co rozważane jest w przypadku PKO BP.
Albo zachęcić go do fuzji choćby z PGNiG.
Tak, o tym się coraz więcej mówi. Podobnie, jak o fuzji Lotosu z Orlenem i PGNiG. Niewykluczona wydaje się też współpraca koncernów paliwowych z firmami elektroenergetycznymi - np. PGE. Utrzymywanie dwóch koncernów naftowych, które nie są w stanie ze sobą skutecznie konkurować, wydaje się rozwiązaniem wątpliwym, zwłaszcza, że polski rynek staje się coraz bardziej otwarty, a infrastruktura logistyczna należy do kontrolowanego przez państwo, niezależnego od Orlenu i Lotosu, operatora. Natomiast zwiększenie masy polskich koncernów paliwowych przez fuzję lub dokapitalizowanie teraz wydaje się bardzo słuszne.
Lotos przetrwa?
Firma realizuje bardzo kosztowny program rozwoju, musi starać się pozyskiwać środki na jego sfinansowanie, co teraz jest trudniejsze niż jeszcze kilka miesięcy temu. Do tego, mimo rozbudowy swojej sieci stacji paliw, ciągle postrzegana jest bardziej jako koncern regionalny niż ogólnopolski.
Zatem fuzja z Orlenem jest przesądzona?
Niekoniecznie. Zarząd Lotosu boi się tej fuzji, nie chce być w całości połknięty przez firmę z Płocka. Chce zachować jakąś samodzielność, dlatego wysyła sygnały, że chce nawiązać współpracę z PGNiG.
A czy teraz inwestycja w Petrolinvest może się opłacić?
Dla mnie ten papier na GPW to bardziej opcja na ropę niż akcja spółki. Aby Petrolinvest się opłacił musi być spełnionych kilka warunków - po pierwsze firma musi znaleźć ropę, tej ropy musi się jeszcze znaleźć dość dużo i do tego sam surowiec musi podrożeć, bo przy tym poziomie cen co teraz, rentowność całej inwestycji nie będzie zbyt wysoka. Trochę dużo tych warunków.
A co z takimi spółkami paliwowymi z naszej giełdy, jak Skotan i Elstar Oils? Może w końcu nadszedł czas na biopaliwa?
Obydwie spółki produkują biopaliwa pierwszej generacji - pozyskiwane z roślin, które mogą normalnie służyć jako pokarm dla zwierząt lub ludzi. Już wiadomo, że tego typu działalność prowadzi do ogromnych zaburzeń na światowym rynku żywnościowym - proceder jest powszechnie krytykowany. Obecnie wdraża się technologię produkcji biopaliw drugiej generacji, gdzie źródłem surowca są odpadki organiczne. Jeżeli Skotan i Elstar Oils pójda w tę stronę, to wkomponują się w pewien ciekawy światowy trend. Ale na razie biopaliwa to dość ryzykowna branża, biorąc pod uwagę, że cena ropy spadła - biopaliwa są od niej droższe. Mogą tutaj opłacalność całej branży poprawić nowe regulacje prawne, ale one są już w Polsce całkowicie nieprzewidywalne.
|
9 Dołączył: 2009-01-18 Wpisów: 1 151
Wysłane:
27 stycznia 2009 12:28:49
Wygląda na to że duży Rysiek potrafił tylko robić "interesy" za skarbem państwa. Kompletnie się wyniszczył tym Petrolinvestem. Osobiście od początku byłem sceptyczny, bo od dawna uważam że ropa wkrótce przestanie być niezbędna do napędzania pojazdów (a to ponad połowa zużycia). Nawet jestem zaskoczony że wciąż jest taka ważna. Widocznie zadecydowały interesy teksańskich nafciarzy reprezentowane przez Busha. Ja raczej obstawiałem że dokopią Arabusom i Ruskim przyspieszając przestawienie się na samochody elektryczne lub chociaż hybrydy. Chwilowo lobby naftowe okazało się silniejsze, ale teraz to już szybko pójdzie. Rośnie zasięg i moc silników elektrycznych, skraca się czas tankowania i obniżają ceny. Do przełomu jeszcze nie doszło, ale są na to spore szanse w najbliższej przyszłości. A wtedy mnóstwo nafciarzy zbankrutuje bo ropa zejdzie na kilka lub kilkanaście dolarów za baryłkę i będzie się ją opłacało wydobywać tylko na bliskim wschodzie gdzie jest niezwykle tanie wydobycie i krótkie rury prowadzą do tankowców.
|
0 Dołączył: 2008-07-27 Wpisów: 2 112
Wysłane:
27 stycznia 2009 22:06:03
Gdyby tylko jeszcze Karku wiedział,jak skorzystać na tych biopaliwach  .Póki nie spowszechnieją hybrydy i silniki elektryczne.A może czysta energia słoneczna  .No tak,tylko jak to się ma do rentowności Skotana?! "Fortuna favet fortibus"
|