Jestem oświecony. Szkolenie wybitnie otwierające oczy. Prowadzone przez praktyka, który ma swoje silne zdanie na każdy temat (choć daje czasem dojść do głosu), a jest w elicie wyjadaczy w temacie elektrowni wiatrowych. Padało bardzo dużo pytań, wyszedłem bardzo zadowolony, bo zrozumiałem, o co chodzi w tym biznesie. Firma (szkoląca) oczywiście świadczy usługi analityczne i doradcze, raczej nie zarabia na szkoleniach po 600 zł (brutto) tylko na wychwytywaniu w ten sposób klientów na swoje usługi. Najprostsze opracowanie 12 tys. zł, pełne studium wiatrowości 200 tys. zł, a jeśli dodać projekt i warunki zabudowy, to full service jest za 400 tys. zł. I usługa wygląda odpowiedzialnie, tzn. dla oszołomów nie pracują - przynajmniej tak twierdzą.
Tak się złożyło, że większość osób na niedużej sali chciała sobie chyba postawić wiatraczek na dachu i oszczędzić parę stów rocznie na rachunkach, zaś szkolenie dotyczyło gigant elektrowni przemysłowych, ale dogadaliśmy się.
Na początek coś co robi wrażenie. Z daleka wiatraczki wyglądają tak... zwiewnie, wręcz niepozornie. Tymczasem w tej chwili standard to maszty 100-metrowe, a coraz więcej jest instalacji 160-metrowych. To wysokość Pałacu Kultury. Długość łopaty dużej turbiny to 50 m (a mamy trzy). Przewozi się to z dużym trudem, kłopot z zakrętami na drogach. Konieczna jest zgoda GDDKiA, pilotaż i asysta policji. I z transportem jedzie ekipa budowlana, bo nie raz nie dwa trzeba przerobić łuk drogi, połatać nawierzchnię, albo - bagatela - rozebrać rondo, a potem je z powrotem zbudować.

kliknij, aby powiększyćŁatwiej uchwycić ogrom sytuacji gdy się wypatrzy na zdjęciach małe figurki ludzi.

kliknij, aby powiększyćSam montowany na górze generator, równie niepozorny z dołu, ma rozmiar przerośniętego campera i waży ponad 50 ton. Załadowany na platformę nie mieści się pod większością wiaduktów kolejowych, przekracza też masą dopuszczalne obciążenie wielu mostów. Dlatego czasem dociera na miejsce baaardzo okrężną drogą. DOść powiedzieć, że transport (i montaż, ale to już drobiazg - klocki lego) to jakieś 1/4 łącznych kosztów turbiny, które wynoszą dla 2 MW około 2 mln euro.
Wirnik takiego większego wiatraka obejmuje powierzchnię poważnego stadionu piłkarskiego. A oto jak wygląda sama gondola z góry.

kliknij, aby powiększyćW tekst wstawiam różne zdjęcia znalezione w necie googlem. Nie jest to nic, co otrzymałem na szkoleniu. Podobnie zawarte wyżej i niżej informacje nie mają charakteru poufnego, ani nie są przepisaniem żadnych materiałów. To opis ogólnie znanych faktów własnymi słowami. Jednak ich zestawienie i uporządkowanie uważam za cenne, szczególnie pod kątem analizy projektów spółek, które za pieniądze z giełdy finansują elektrownie wiatrowe.

kliknij, aby powiększyćIstotne dla powodzenia biznesu jest więc odpowiednie poprowadzenie projektowania i realizacji przedsięwzięcia. Bo jak już stanie farma, to zarządza się sama. No, prawie. Relacje z zakładem energetycznym, w tym prognozowanie dostaw i bieżące rozliczenia można oddać specjalistom za jakieś 3% przychodów. Dla jednych to dużo, dla innych mało, ale problem można mieć z głowy i tylko liczyć wpływy z produkcji. Jeżeli wieje wiatr. No właśnie, ale czy będzie wiał, jak silny i jak często? Otóż to nie jest i nie może być dziełem przypadku. Od analizy wiatrowości trzeba zacząć całą zabawę z inwestowaniem w elektrownię wiatrową. Inaczej projekt nie będzie rentowny. Na szczęście w większości przypadków da się to określić z góry.
Uwaga! Treść tego wpisu jest dostępna tylko dla posiadaczy abonamentu do Strefy Premium.
Zamów abonament aby uzyskać natychmiastowy dostęp do wszystkich treści i narzędzi serwisu.
(Liczba znaków: 5289)
Dodajmy do tego, że papierkowa robota trwa około 2 lat, na turbinę czeka się rok do dwóch, więc średnio projekt daje się uruchomić po około trzech latach od rozpoczęcia działań, czyli pozyskania gruntu. Dobrze skalkulowana inwestycja zwraca się po 8 latach. Zwykle po tym czasie przechodzi w inne ręce, albo jest modernizowana. Żywotność farmy to około 20 lat. Ale jest to inwestycja na wieki. Na raz wybranym terenie można co te 20-25 lat burzyć słupy, oddawać wiatraki na złom, a w ich miejsce budować nowe. Z prawie stuprocentową gwarancją powodzenia, o ile oczywiście nie zmienią się przez ten czas opisane wyżej regulacje, które w końcu mogą uczynić ten biznes nieopłacalnym.