Chyba gdzieś już to pisałem, ale jeżeli założymy, że naprawdę masz inwestować tak długoterminowo to wydaje mi się, że wystarczy, że portfel będzie się składał z dwóch pozycji: etfu powiedzmy na wig20 i obligacji skarbu państwa.
W zależności od sytuacji na giełdzie zmieniasz tylko ile % trzymasz w danym elemencie portfela.
Obliczasz na podstawie danych historycznych iloczyn wskaźnika c/wk i c/z dla WIG20 z okresu powiedzmy 15 lat. Iloczyn ten będzie załóżmy w przedziale (7;70). Dzielisz ten przedział na decyle i obliczasz ile czasu WIG20 znajdował się w danym decylu. Jeżeli załóżmy, ze teraz iloczyn ten wynosi dla WIG20 8,09 i na podstawie obliczeń wiesz, w którym decylu (teraz to pewnie będzie pierwszy, max 2)znajduje się ten iloczyn i ile czasu WIG20 w nim przebywał. W zależności od tego w którym decylu on się znajduje zmieniasz strukturę portfela. 1 decyl to powiedzmy 90% etf i 10% obligacje, jak iloczyn wchodzi do 9, 10 decyla to minimalizujesz udział % etfu i maksymalizujesz udział obligacji. Proste, łatwe i logiczne, wystarczy raz na miesiąc obliczyć iloczyn. Nie trzeba czytać sprawozdań finansowych spółek itd.
Zaleta: jesteś w akcjach, kiedy zaczyna się hossa, jesteś w obligacjach kiedy zaczyna się bessa.
Minus: zarabia się na akcjach najwięcej w szczycie hossy, czyli trzeba na tyle elastycznie działać, żeby nie wyskoczyć z akcji (etfu) w momencie kiedy najwięcej się zarabia. Podobnie na na samym dole bessy jest nieuzasadniona panika.
Teoretycznie jednak obliczenia, które wykonałeś dla iloczynu z lat poprzednich uwzględniają i hurraoptymizm na szczycie hossy i panikę w szczytowych momentach bessy.
Problem z tym jest jednak jeden, trzeba mieć cierpliwość ze stali, oraz być prze konsekwentnym.
Takie działania w dłuuugim terminie powinny dać bardzo dobre rezultaty. W perspektywie 30 lat powinno się pobić rynek akcji, a to już nie lada wyczyn.
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia". W.E. Buffett