euotmpjy
Advertisement
PARTNER SERWISU
chpinzgd
vandee

vandee

Ostatnie 10 wpisów
Po dobrych wynikach Goldman Sachs giełdy poszły w górę. Wczoraj jednak już zapał został ostudzony kiepskimi danymi makro. Tak jak od lutego do czerwca spływały dobre dane, tak teraz jest co raz więcej niepokojących sygnałów. Najpierw się okazało, że nowych bezrobotnych jest więcej o 100tys (ok 20% przestrzelenie prognozy), potem drastycznie spadł wskaźnik optymizmu konsumentów, wczoraj podali że mocno skoczyła inflacja z 0,2 na 1,8 (prognoza 1,0). Do tego spadła sprzedaż detaliczna bez samochodów.

Wiecie co może być najgorsze dla inwestorów? Nie zjazd SP500 poniżej lutowych dołków tylko trend boczno-spadający trwający latami. Wiele wskazuje na to, że przed USA stracona dekada co by się pokrywało idealnie z 'zimą' wg. cyklu Kondratiewa.

Śmieszy mnie ta sprzeczność anali - gdy rośnie zadłużenie USA to piszą 'rząd amerykański robi słusznie bo napędza gospodarkę' ale gdy robi to każdy inny kraj, w tym Polska, to mówi się o drugiej Argentynie, zapaści finansów, samobójstwie gospodarczym itp.

Na szczęście udział USA w gospodarce światowej systematycznie maleje i jest szansa że za 20 lat giełdy będą podążały za notowaniami w Szanghaju a nie Nowym Jorku.

buldi napisał(a):
Na razie kurs idzie jak po sznurku wg Twojego rysunku. Zastanawiam się jednak czy nie można się tu dopatrzyć 3 fal wzrosrowych i 2 spadkowych? W takim wypadku dalszy scenariusz mógłby wyglądać trochę inaczej.happy8

Na moje oko jesteśmy teraz na 4 fali ale w przypadku trendów krótkoterminowych za bardzo nie upierałbym się przy stosowaniu Elliotta. Za parę dni się okaże czy przebijemy górne ogranicznie czy AT ma rację i cena zawróci. Mnie się wydaje najbardziej prawdopodobny scenariusz z zejściem na 800 a potem znów konsolidacja. Póki nie napłyną euforyczne albo tragiczne dane SP500 będzie wędrować pomiędzy 790 a 920

To że RGR zostanie zanegowane pisałem już 10.07 o 9.19. Wrzuciłem rysunek gdzie pokazuję jak widzę sytuację. Kurs się wręcz książkowo odbił od dolnego ograniczenia kanału spadkowego. Teraz pójdzie trochę w górę i mniej więcej przy 910-920 odbije się od góry i będzie zwała na jakieś 800-830.

Daję tej wersji 70% szansy na spełnienie.

Kanoniers napisał(a):
A ja mysle ze mimo wszystko pojedziemy teraz na polnoc a potem bedzie ta wlasciwa zwala cztaj. 5 fala Eliota
myslisz tadek ze zjedziemy do dzisiejszych poziomow ??? oj super by bylo bo ja mysle ze mozemy przebic spokojnie tegoroczne dolki

Trzymając się Elliotta 5 fala spadkowa powinna się zakończyć najniżej a zatem wyraźnie przebić lutowe dołki. W tej chwili nie ma jednak do tego klimatu. Entuzjazm wprawdzie dostał zadyszki ale nie ma żadnych tragicznych informacji. 5 fala by się przydała, dopełniłaby 'norm' historycznych i AT. Wtedy nawet zagorzałym misiom wyrosną bycze rogi.

Wszyscy wiedzą że Goldman poda dobre dane. W końcu ostro spekulował ostatnio na ropie i innych instrumentach. Bilanse banków po tych wszystkich operacjach księgowych są niezbyt precyzyjną wskazówką na temat ich kondycji, nie wspominając o gospodarce w całości.

tadekmazur napisał(a):
Nie opowiadajmy sobie że AIG upada. Przecież już dawno temu upadł tzn. został znacjonalizowany, a jego zobowiazania przejął rząd żeby nie ukatrupić niewypłacalnością ubezpieczyciela wielu firm finansowych.
Teraz to coraz mniejsza i coraz mniej znacząca firma. Może z czasem odżyje, może nie. Większego znaczenia to nie ma.
Ma ktoś ich akcje? Nie sądzę.

Skąd więc ta nagła wyprzedaż akcji AIG? W 2 miesiące straciły 3/4 wartości a przecież wcześniej już stracił prawie całą wartość sprzed 2007r. Coś jest ukrywane przed masami ale inni wiedzą i ostro grają na spadki.

tadekmazur napisał(a):
Zaskakują mnie opinie o grubszych spadkach już teraz.
Dla mnie jest to raczej temat czy korekta zatrzyma się na 1643 (50% zniesienie wzrostu) czy wyhamuje wyżej.
Moim zdaniem zaraz wyhamuje, ale na razie się mylę. Zatem 1643 nie wykluczone.
Czemu nie spadnie niżej?
Bo zaczną napływać sensowne dane z gospodarki USA. Wyniki spółek za II kw. to mogą być rozmaite, ale dane makro za czerwiec, lipiec itd będą relatywnie przyjemne. Będą zwiastowały koniec recesji w USA. Nie wiadomo czy to zwiastowanie będzie ostatecznym bo druga fala recesji nie jest wykluczona, ale na razie to nieistotne. Jeszcze będziemy mieli wzrosty giełdowe dyskontujące koniec recesji (słusznie lub nie). I to już niedługo. Najdalej w sierpniu.

Dane za II kwartał mogą być niezłe, są w cenach które wzrosły. Też raczej nie prognozuję w tej chwili głębokiego zjazdu. Max 1600 na WIG20 ale we wrześniu/październiku może być różnie.

I tu będę miał klina bo 1600 to bardzo atrakcyjnie ale prawdopodobieństwo zjazdu do lutowych dołków jest wysokie.

Vox napisał(a):
Cytat:
AT zwykle podaje błędne sygnały


moim zdaniem nie można sobie pozwolić na ignorowanie AT.
Chyba że gramy w dłuugim terminie blackeye

Całkiem ignorować to nie ale należy zachować duuuuży dystans. Bardziej chyba istotne jest obserwowanie samego kierunku ceny i obrotów niż fikuśnych formacji na wykresie.

adamos napisał(a):

Mysle podobnie,90% portfela mam zapakowane dlugoterminowymi pozycjami i jak spadniemy jeszcze w dol to mnie to nie obchodzi. Nie sadze,ze szybko nadejdzie hossa,ale kiedys ona nadejdzie. Po burzy zawsze wychodzi slonce,a watpie ze indeksy zjada ponizej dolkow w lutym. Panika na rynku sie skonczyla i nikt juz nie uwierzy w artykuly,ze obecny kryzys jest gorszy niz w latach 30-tych. Krotko mowiac-cierpliwi zostana nagrodzeni Boo hoo!

A co z zasadą obcinania strat? Czy inwestor długoterminowy to nie przypadkiem przymuszony okolicznościami średnioterminowy spekulant?

Ale mimo wszystko zgadzam się - kto kupił na wiosnę a nawet kupi teraz, na pewno wyjdzie dobrze na swoje. Ja wolę jednak wyjść bardzo dobrze ;-). Czuję, że najbliższa hossa pozwoli zarobić dużo więcej niż ostatnia. Może akcje będą rosły wolniej ale przez długi okres.

Vox napisał(a):
pytanie: jaki wpływ na trend miały pakiety stymulacyjne?
i co się stanie gdy się skończą? Think

Trend się skończył, gdy banki zaczęły zwracać pieniądze, by ich prezesi otrzymali premie. Buffett przebąkuje, że konieczna jest kolejna porcja zielonych. Podobnie chlapnął niedyskretny doradca Obamy. Ciekawe jak zareagują rynki, gdy Geithner powie 'Przykro nam ale trzeba jeszcze 500mld dorzucić'. Albo stąd przyjdzie iskra albo z AIG którego wykres śmierdzi trupem.

Kolejny misiowy argument: www.pb.pl/a/2009/07/11/Najwazn...

tadekmazur napisał(a):
Sprzeczając się z Vandee'm w sprawie koniunktury giełdowej w najbliższych miesiącach mogę miec rację lub mogę się mylic.
Ale gdy Vandee widzi analogię Japonia 1990 = USA 2007 to się śmieję w głos.
NIKKEI225 w 1990r wynosił 38957, a obecnie to 9287. Zatem skoro w 2007r SP500 było 1576 to przy pełnej analogii w 2026r będziemy mieli SP500=376.
Jestem jakoś dziwnie spokojny że za te siedemnaście lat będzie przynajmniej o zero więcej (tzn raczej 3760 a nie 376).
A o to że w 2026r SP500 będzie powyżej 1000 (o 376 nawet nie wspominając) to jestem się gotów założyc.
Stawiam przysłowiowe dolary do orzechów. A nawet żonę mogę dorzucic (dobry rocznik, pierwszy właściciel, nie bita).

Nie musi być żadnej analogii - proporcje już i tak zostały zachwiane bo SP500 spadł znacznie niżej niż wynikałoby to z porównania P/E Japonii i USA. Inne jest też przyczyna pęknięcia bańki.

W 2026 Twoja żona już nie będzie dobrym rocznikiem :D

tadekmazur napisał(a):
@ Vandee

Mam dane ze stress-testów: straty z kredytów na kartach kredytowych mają zamknąc się sumą 85mld.
Dotyczy to tych głównych banków czyli 2/3 całości rynku. W każdym razie nie są to sumy zmieniające bieg historii.

Mają ale czy się zamkną?

tadekmazur napisał(a):
@ Vandee

Gdybyśmy rozmawiali o koniunkturze w budownictwie to rzeczywiście głównie NOWE domy są ważne, ale przecież mówimy o spadku cen nieruchomości w kontekście zagrożenia dla systemu bankowego w USA.
A z tego punktu widzenia im mniej się buduje nowych domów tym lepiej.

Jaki był c/z dla USA w 2007? Nie ma jednej odpowiedzi!!! Liczą to według rozmaitych pomysłów (nawet teraz różne serwisy podają zupełnie inne wartości). Można bardzo rozmaicie uwzględniać straty niektórych firm. W każdym razie pamiętam filozoficzne motto z "Parkietu" pod koniec 2007r "czy bessa może startowac w USA z c/z=18.5".
To bardzo ważne dla naszej dyskusji że w 2007 roku ceny amerykańskich akcji wcale nie były w kosmosie, a 17 lat wcześniej w Japonii sięgnęły poziomów mega-absurdalnych.
Podobnie na rynku nieruchomości. W 1990r ceny samych nieruchomości tokijskich były więcej warte niż wszystkie nieruchomości USA łącznie. Tymczasem w 2007r domy amerykańskie były stosunkowo drogie czyli odrobinę droższe niż w Polsce, ale żadnych odlotów cenowych tam nie było. Teraz przyzwoity dom w dobrej dzielnicy jest sporo tańszy niż mieszkanie w Wawie. Zatem potencjał spadkowy amerykańskich domów jest już niewielki.


Mniej się buduje bo drastycznie spadł popyt. Oznacza to takie same kłopoty dla banków, ponieważ będą miały problem z upłynnieniem zabieranych za długi domów. Oczywiście w długiej perspektywie wszystko kiedyś się wyrówna, spadająca sprzedaż skrzyżuje się z popytem i rynek odzyska równowagę. Ale to może potrwać jeszcze wiele lat. Historia uczy że cykle na rynkach nieruchomości są znacznie dłuższe niż cykle giełdowe.

C/z - opieram się na tym zestawieniu: http://www.multpl.com/. Nie ważne jaką przyjęto metodę liczenia - chodzi o porównywanie różnych okresów tą samą metodą.

Jaki jest potencjał spadków cen nieruchomości czas pokaże. Statystyczny dom w USA kosztuje chyba 170tys USD to znacznie taniej niż w Polsce a do tego zarobki dużo wyższe. To by sugerowało, że koniec spadków blisko ale popyt jest słaby, bezrobocie rośnie a kredyty drożeją.

WatchDog napisał(a):
Z mojej kanapy: obrót wtórny nie tworzy takiej wartości dodanej jak pierwotny, gdyż nie jest konsumpcją. Ale jakąś jednak tworzy, na przykład prowizje dla pośredników. Jest jednak coś jeszcze: sprzedany dom czy samochód trzeba przecież czymś zastąpić, więc ta sprzedaż w dużej części wypadków pociąga za sobą kolejne kupno.

Dlaczego w USA się buduje? Bo ludność nieustannie rośnie, o małe kilka milionów rocznie, to jest jakieś 1% przyrostu - naprawdę sporo. Zaciekawiło mnie jeszcze, choć związek przyczynowo-skutkowy nie jest może bezpośredni, ale między 2005 a 2007 rokiem oficjalna liczba bezdomnych (nie licząc mieszkańców przyczep) spadła ze 176 tys. do 124 tys. Spodziewałem się większej liczby.

ps Panowie, w ogóle, po co te przytyki, ten taki, owaki.

Prowizje zgoda ale to margines. Sprzedany dom niekoniecznie trzeba zastąpić czymś o podobnej wartości: moża kupić tańszy dom, wrócić do rodziców, wynająć, trafić pod most lub do kartonu (szczególnie w USA).

Mnie zastanawia inny fakt - skoro kryzys wybuchł przy foreclosures rzędu 150-200tys miesięcznie i trzeba było wywalić prawie 800mld, to co będzie dalej, skoro teraz liczba ta wynosi 300-350tys, raty poszły w górę o 12% i szybko przybywa bezrobotnych. No i sprawa kart kredytowych. Czy ma ktoś zestawienie zadłużenia Amerykanów na kartach, danych na temat spłacalności itp?

Liczba bezdomnych spadła pewnie dlatego, że jak to mają Amerykanie w zwyczaju, zmieniono metodę liczenia :-)

tadekmazur napisał(a):
@ Vandee

Wszystko Ci się plącze.
O te 38% to spadła sprzedaż nowych domów r/r. Prawdę mówiąc dziwne że aż tyle się wciąż w Ameryce buduje.
Zmniejszona podaż nowych domów sprzyja cenom starych. Od trzech miesięcy ceny nieruchomości w USA nie spadają!!
Nie dyskutujmy z faktami.

Będziesz bardzo zawiedziony kompletnym brakiem analogii z Japonią z 1990 roku.
Skośnoocy rozegrali to beznadziejnie. Zero szans na replay.
Po pierwsze nie dopuścili do bankructwa czegokolwiek istotnego.
Po drugie pozostawili totalny socjalizm na swoim rynku wewnętrznym. Oni zawsze mieli konkurencyjny i sprawny sektor eksportowy, ale na rynek wewnętrzy idzie drogi badziew. Nawet nazywa się ich gospodarkę dualną. Rodzinne sklepiki zamiast galerii handlowych i superdrodzy miejscowi producenci rolni chronieni trzycyfrowymi cłami to także japońska gospodarka.
Po trzecie nie byli dysponentami waluty światowej.
Po czwarte byli nieelastyczni. Nawet bezrobocie im nie urosło.
Po piąte źle prowadzili politykę stóp procentowych. Najpierw kilka lat deflacji, a potem zduszenie ożywienia.

Amerykanie nie zrobią tego idealnie, ale zrobią (już robią) to sto razy lepiej od skośnych.

And last but not least - c/z dla rynku japońskiego na szczycie zysków w 1990r wynosił ponad 200!!!
W USA było w 2007r niecałe 20.

Zastanów się co piszesz. Oczywiste jest że o koniunkturze na rynku nieruchomości świadczy sprzedaż NOWYCH mieszkań i domów. Rynek wtórny nie ma dużego znaczenia, podobnie jak rynek wtórny samochodów itd. Dlaczego? Ponieważ nie tworzy wartości dodanych. Co z tego że na rynku wtórnym kupiono np. 100tys domów więcej? Tylko tyle że kolejne 100tys osób sprzedało dom. Ceny w długoterminowym ujęciu szybko spadają i nie podniosą się przy rosnącym bezrobociu i rosnącej liczbie przejmowanych domów:
www.businessinsider.com/near-r...

a będzie gorzej bo raty kredytów rosną : "Rates for a 30-year, fixed-rate loan have jumped to about 5.5% from about 4.8% five weeks ago. That adds about 12% to monthly mortgage payments"

300tys utraconych kredytów o wartości ok 200tys każdy daje co miesiąc kolejne 60mld straty dla banków.

Co do analogii Japończyków i Amerykanów. W kwestii banków i firm postąpiono podobnie jak w USA - nie pozwlono upaść nierentownym firmom. W Japonii chodziło o chronienie tamtejszego feudalizmu a w USA o chronienie grup interesów.

c/z w 2007 dla USA wynosił wprawdzie 27, dla ciebie to mało ale szczyty: 1903 -24 1929 - 30, 1938 - 22, 1968 - 24.

buldi napisał(a):
Ja po cichu liczę, że obecna korekta powoli dobiega końca. Dane macro nadal są kiepskie, ale nie wykazują dalszej tendencji spadkowej, natomiast wskaźniki wyprzedzające w większości sukcesywnie, choć powoli pną się do góry.
Podejrzana wydaję się też zbiorowa wizja formacji RGR. Ponoć na giełdzie większość nie ma racji.
Jednocześnie nadal brakuje mi odwagi by zwiększyć zaangazowanie akcji w moim portfelu powyżej 30%.
Myślę, że do końca lipca zobaczymy jaki kierunek obiorą giełdy. Ostrożnie stawiam na koniec korekty - trochę bokiem, dalej - do góry.

Większość nie ma racji ale z kolei wiemy jak prawdziwe są samospełniające się przepowiednie - w końcu na nich bazuje cała AT - na wierze, że to działa. Całkiem możliwe jest, że bo lekkim zejściu poniżej linii szyi, znów odbijemy w górę. Brakuje silnego sygnału do zdecydowanych wzrostów lub spadków. Zapał kupujących się wyczerpał, większość posiadaczy akcji czeka więc indeksy powoli idą w dół.

tadekmazur napisał(a):
Trochę Vandee nas postraszył, ale patrzę sobie na amerykańską konsumpcję i ..... jednak rośnie. Wprawdzie tylko o 0.5% m/m ale jednak rośnie.

Natomiast w temacie prognoz ekonomicznych to każdy (także ja) powołuje się na takie które mu pasują.
A brutalna prawda jest taka że nawet stado profesorów ekonomii jest bezradne w przewidywaniu przyszłej koniunktury gospodarczej.
Teraz najpopularniejszym poglądem jest to że recesja dobiega końca, ale ożywienie będzie słabe.
Czy daje to jakąś wskazówkę na przysze dni? Raczej wątpię. Równie dobrze ożywienie może byc silnym lub nawet może go jeszcze długo nie byc.

Myślę, że stado wiedziało, podobnie jak wielu anali i bankierów ale do samego końca ubierało leszczy hipotecznych, kartokredytowych i giełdowych. Już w 2006 roku wyraźnie były widoczne problemy na amerykańskim rynku mieszkaniowym. Poza tym każdy, kto ma chociaż podstawowe pojęcie o gospodarce, wie, że nie ma lepszego barometru nad giełdę, a ta skończyła rosnąć w połowie 2007.

Gdyby to był zwykły cykliczny kryzys koniunkturalny, to spokojnie bym wszystkich namawiał na kupno akcji. Ale skoro problemu nie usunięto a jedynie zrolowano na później, to obawiam się, że ożywienie może być krótkotrwałe. Oczywiście, że widać jaskółki ożywienia, produkcja wolniej hamuje, maleją zapasy, żaden wielki bank raczej nie upadnie w najbliższym czasie itd. ale czy to automatycznie oznacza trwały powrót na ścieżkę rozwoju gospodarczego? W USA robią praktycznie to samo co w Japonii w latach 90tych. Efekty widać na NIKKEI.

anty_teresa napisał(a):
vandee napisał(a):
Kanoniers napisał(a):
vandee napisał(a):

na stooqu jest cały WIG ja pisałem o polskich akcjach tj. WIG PL wg. statystyk na gpw.com.pl. W tej chwili jest 24,6.


na gpw widze 9,1 chyba ze cos zle patrze ???

www.gpw.pl/zrodla/gpw/spws/spw...

Akcje polskie 24,6
Akcje zagraniczne 8,4
Ciekawe jak to liczą...
Dla zagranicznych jest 8.4 ale to nie jest średnia ze wszystkich spółek posaiadających cz, ani z sumy wskaźników gdy dla x przyjmie się wartość 0. Z resztą dodawanie x jako element średniej arytmetycznej byłoby nie rozsądne... bo to zaniża wskaźnik, a powinno zawyżać... Nie jest to też medina. Ważona? Suma kapitalizacji przez sumę zysków/strat? Wliczane są w to starty jednorazowe? Pytań jest mnóstwo a sprawa jak zwykle rozbija się o szczegóły...

Średnia ważona chyba. Wg udziału w indeksie. Ale niech ktoś naprostuje jeśli sie mylę.

tadekmazur napisał(a):
@ Vandee

Nieładnie zarzucac kłamstwo bo od kwietnia ceny amerykańskich domów już nie nurkują. Nadal jest to dwucyfrowy spadek r/r, ale m/m już jest OK.
Twój komentarz do mojego streszczenia kryzysu bankowego świadczy o tym że nie wiesz o co chodzi.
Gdyby nie CDO to kryzys byłby nieporównanie łagodniejszy.

Bo zmienia się baza ale ceny cały czas spadają www.washingtonpost.com/wp-dyn/...

Sama sprzedaż w sztukach jest mniejsza o 38% niż rok wcześniej.

Kanoniers napisał(a):
vandee napisał(a):

na stooqu jest cały WIG ja pisałem o polskich akcjach tj. WIG PL wg. statystyk na gpw.com.pl. W tej chwili jest 24,6.


na gpw widze 9,1 chyba ze cos zle patrze ???

www.gpw.pl/zrodla/gpw/spws/spw...

Akcje polskie 24,6
Akcje zagraniczne 8,4

Pisałem niedawno że coś śmierdzi na AIG. Śmierdzi trupem gospodarka.gazeta.pl/Gielda/1,...

Wczoraj w dół o 30% dziś w gorę o 20. Od marca do maja kurs wzrósł z 7 nad 40 a teraz jest 11, wczoraj było 8. Upadek tej firmy albo konieczność wpakowania kolejnych miliardów potężnie zachwieje rynkami. To może być ta sama iskra do spadków jaką był upadek Lehman Brothers.

Vox napisał(a):
wskaźnik C/Z w dużym kryzysie może być bardzo duży.
Z jest w mianowniku, a dzielenie przez wartości bliskie 0, daje bardzo duże liczby blackeye

anyway, minimum C/Z = 6,87 było. W lutym
stooq.pl/q/?s=wig_pe&c=mx&...

Emisja obligacji rządowych w $

pb.pl/2/a/2009/07/10/Rzad_to_m...

290 pb powyżej obligacji USA

chociaż sam pomysł niezły, jeśli $ padnie.

na stooqu jest cały WIG ja pisałem o polskich akcjach tj. WIG PL wg. statystyk na gpw.com.pl. W tej chwili jest 24,6.

tadekmazur napisał(a):
@ Vandee

Nie dam rady ponownie odnieść się do wszystkiego. Z resztą niektóre Twoje argumenty przyjmuję. Po prostu uważam że przesłanek dla wzrostu jest więcej lub że są bardziej przekonujące.
Historyczne dane wskaźników c/z i c/wk dla całej gpw są na ich stronie w statystykach.

Ale o kryzysie bankowym piszesz w sposób wskazujący na niedogłębne przeanalizowanie tematu.
Proponuję streszczenie kryzysu:
Dzięki sprytnemu narzędziu inżynierii finansowej CDO ominięto konieczność przestrzegania współczynnika kapitałowego przez banki. Tym samym udzielono stanowczo zbyt wiele kredytów w stosunku do możliwości instytucji finansowych.
Gdy ceny nieruchomości zaczęły spadać to gwałtownie pogorszyła się jakość wielu kredytów bo w USA gdy kredytobiorca oddaje bankowi dom to reszty długu (przewyższającej wartość nieruchomości) oddawać nie musi (w Europie jest inaczej).
To oczywiście spowodowało dalszy spadek cen nieruchomości i tym samym zwielokrotnienie (wręcz spiralę) problemu.
Ze względu na skalę akcji kredytowej spowodowało to ogromne straty w bankach zarówno tradycyjnych jak i inwestycyjnych które skupowały struktury bazujące na tych pożyczkach.
Powstało podejrzenie że wiele z banków poniesie straty większe niż ich kapitały własne czyli że staną się niewypłacalne.
Póki upadajace banki były przejmowane przez konkurentów to paniki nie było, ale gdy Lehman Brothers upadło bez przejęcia przez kogokolwiek to wybuchła panika i ludzie zaczęli masowo wycofywać depozyty z banków, a rynek pożyczek międzybankowych całkowicie zamarł na skutek braku zaufania między bankami (wzajemnie podejrzewali się o niewypłacalność). Gdyby nie ingerencja rządu (TARP, gwarancje, pożyczki bezpośrednio z FED) to na pewno upadłyby "dziko" kolejne banki i prawdopodobnie na zasadzie domina pogrążyłyby kolejne (poprzez rynek nierozliczonych w wyniku upadłości derywatów).
Pomoc rządowa mimo że ogromna ledwo wystarczyła. Na szczęście wystarczyła bo gdyby upadły liczne (nawet wszystkie?) banki to zapaść gospodarcza byłaby ogromna, bez porównania większa niż ta z którą mamy do czynienia.
Najważniejszym parametrem przyjętym do stress-testów wcale nie są dane o bezrobociu, ani nawet wzrost PKB, lecz spadek cen nieruchomości. Przyjęto -22% w tym roku i -7% w przyszłym. Napływające dane i bardzo już niskie ceny domów w USA wskazują że przyjęto scenariusz bardzo czarny. Prawie na pewno będzie lepiej.
Jeśli ceny domów spadłyby bardziej to jeszcze większe rzesze Amerykanów przestałyby spłacać hipoteki niekoniecznie dlatego że nie mieliby kasy na następną ratę. Po prostu by im się takie spłacanie nie opłacało. Tym samym jeszcze obniżyliby ceny domów i ... spirala. Dlatego nawet 12% bezrobocia Ameryki nie rozwali, ale dalsze ostre spadki cen domów owszem mogłyby.

W skrócie jest to co napisałem wcześniej - banki dawały komu popadnie kredyty hipoteczne (Ninja - No Income, No Assets, No Job) po promocyjnym oprocentowaniu (w Polsce to samo zresztą zrobili ale w mniejszej skali). Zarabiał swoją prowizję agent, dyrektor oddziału i prezes. Dalej to już mało istotna inżynieria finansowa służąca puszczeniu niby zarobionych na kredycie pieniędzy w obieg w formie obligacji itp. Papierki te krążyły pomiędzy bankami fikcyjnie nadymając ich zyski. System się załamał nie dlatego, że banki przepakowywały kredyty w różnie zwane papierki tylko dlatego, że kredytobiorcy przestali spłacać a rynek nieruchomości się załamał.

Napisałeś wcześniej że spadki nieruchomości wyhamowały. Nie kłam: gospodarka.gazeta.pl/gospodark...

Istnieje kolejne potężne zagrożenie o którym się bardzo mało mówi - przeciętny amerykanin ma kilkanaście kart kredytowych z czego większość obciążona, a wielu już od dawna ich nie spłaca. Może się okazać że tam więcej miliardów utopione niż w hipotekach.

tadekmazur napisał(a):
@ Vandee

Nie dam rady ponownie odnieść się do wszystkiego. Z resztą niektóre Twoje argumenty przyjmuję. Po prostu uważam że przesłanek dla wzrostu jest więcej lub że są bardziej przekonujące.
Historyczne dane wskaźników c/z i c/wk dla całej gpw są na ich stronie w statystykach.

Ale o kryzysie bankowym piszesz w sposób wskazujący na niedogłębne przeanalizowanie tematu.
Proponuję streszczenie kryzysu:
Dzięki sprytnemu narzędziu inżynierii finansowej CDO ominięto konieczność przestrzegania współczynnika kapitałowego przez banki. Tym samym udzielono stanowczo zbyt wiele kredytów w stosunku do możliwości instytucji finansowych.
Gdy ceny nieruchomości zaczęły spadać to gwałtownie pogorszyła się jakość wielu kredytów bo w USA gdy kredytobiorca oddaje bankowi dom to reszty długu (przewyższającej wartość nieruchomości) oddawać nie musi (w Europie jest inaczej).
To oczywiście spowodowało dalszy spadek cen nieruchomości i tym samym zwielokrotnienie (wręcz spiralę) problemu.
Ze względu na skalę akcji kredytowej spowodowało to ogromne straty w bankach zarówno tradycyjnych jak i inwestycyjnych które skupowały struktury bazujące na tych pożyczkach.
Powstało podejrzenie że wiele z banków poniesie straty większe niż ich kapitały własne czyli że staną się niewypłacalne.
Póki upadajace banki były przejmowane przez konkurentów to paniki nie było, ale gdy Lehman Brothers upadło bez przejęcia przez kogokolwiek to wybuchła panika i ludzie zaczęli masowo wycofywać depozyty z banków, a rynek pożyczek międzybankowych całkowicie zamarł na skutek braku zaufania między bankami (wzajemnie podejrzewali się o niewypłacalność). Gdyby nie ingerencja rządu (TARP, gwarancje, pożyczki bezpośrednio z FED) to na pewno upadłyby "dziko" kolejne banki i prawdopodobnie na zasadzie domina pogrążyłyby kolejne (poprzez rynek nierozliczonych w wyniku upadłości derywatów).
Pomoc rządowa mimo że ogromna ledwo wystarczyła. Na szczęście wystarczyła bo gdyby upadły liczne (nawet wszystkie?) banki to zapaść gospodarcza byłaby ogromna, bez porównania większa niż ta z którą mamy do czynienia.
Najważniejszym parametrem przyjętym do stress-testów wcale nie są dane o bezrobociu, ani nawet wzrost PKB, lecz spadek cen nieruchomości. Przyjęto -22% w tym roku i -7% w przyszłym. Napływające dane i bardzo już niskie ceny domów w USA wskazują że przyjęto scenariusz bardzo czarny. Prawie na pewno będzie lepiej.
Jeśli ceny domów spadłyby bardziej to jeszcze większe rzesze Amerykanów przestałyby spłacać hipoteki niekoniecznie dlatego że nie mieliby kasy na następną ratę. Po prostu by im się takie spłacanie nie opłacało. Tym samym jeszcze obniżyliby ceny domów i ... spirala. Dlatego nawet 12% bezrobocia Ameryki nie rozwali, ale dalsze ostre spadki cen domów owszem mogłyby.

W skrócie jest to co napisałem wcześniej - banki dawały komu popadnie kredyty hipoteczne (Ninja - No Income, No Assets, No Job) po promocyjnym oprocentowaniu (w Polsce to samo zresztą zrobili ale w mniejszej skali). Zarabiał swoją prowizję agent, dyrektor oddziału i prezes.

--->tadekmazur

1a. Rok temu giełda leciała na pysk a firmy wciąż przynosiły zyski. Dopiero od IV kwartału recesja dotarła do Polski
2a. Nawet Białek, fanatyk historii giełdowej twierdzi że 2. Zresztą posługując się kiedyś danymi z bankiera porównałem PKB i WIG20 i wyszło coś takiego: www.stockwatch.pl/forum/defaul...

Run na banki jest wtedy gdy ludzie masowo wyciągają depozyty. Banki inwestycyjne (a głównie im ratowano tyłki) nie posiadają depozytów ludności. Właśnie przypomniałeś mi jeszcze jeden prospadkowy argument. Stress-testy robiono dla poziomu bezrobocia, które wg. wszelkich znaków zostanie znacznie przekroczone. TARP uwzględniał tylko aktywa już toksyczne a nie te które mogą się takie stać.

3a. Patrz pkt 2. W warunkach polskich inwestowanie zgodnie z PKB dawało za ostatnie 20 lat świetne rezultaty.


1. Wrzuć dane, wykres lub tabelę, link itp
2. Bessa internetowa była prawie równie głęboka a dłuższa. A chyba skala dużo mniejsza. Poza tym ratowano ją pompowaniem gotówki przez Greenspana.
3. Czasem działa, czasem nie ale akurat fale Eliotta lubią się sprawdzać i mówię to ja, sceptyk wobec AT w całości :-)
4. Trend został przełamany więc nie można mówić o korekcie.
5. Bez znaczenia? A przed chwilą napisałeś coś o konsensusie ekonomistów jako argumencie prowzrostowym. Samobója sobie strzelasz czy co? :-)
6. Nic nie wyhamowało. Podaj dane. Ceny cały czas spadają czy to w USA czy w Polsce ale argumentowałem tu Amerykę i przy tym zostańmy.
7. Póki co skupują amerykańskie firmy...
8. Przesadzam? www.bankier.pl/inwestowanie/no...
9. Banki nie upadną pod warunkiem że wciąż będą pieniądze na ich ratowanie i Obama nie zmieni metody działania. Jeśli nawet banki nie upadną to nie oznacza to że recesja nie potrwa 5 lat i nie będzie głęboka. Na giełdzie się to fatalnie odbije w takim przypadku.
10. Już prawie zostal zanegowany...
11. Nie, nie jest, sprawdź wykresy historyczne.
12. Znacznie tańsze byłoby bankructwo kilku banków z ich 700mld debetu i utworzenie za 300mld nowych w ich miejsce z czystmi saldami.
13. Wciąż są jeszcze pełne wigoru stadka :-). Miśki ich jeszcze nie przetrzebiły.
14. Ale jest i cały czas narasta. W tym temacie, w tym tygodniu wrzucałem wykres.
15. Zgodzę się że to argument czysto akademicki ale do tej pory świetnie pokazywał trendy. Przyznaję jednak że nie traktuję go bardzo poważnie.

Teresa napisał(a):
Vandee to podaj jeszcze poproszę argumenty za wzrostami :). Jak wspomniałeś masz ich kilka.

Będzie pełen przekrój.

hehe ok
1. Ceny akcji spadły o prawie 60%. To dużo, tyko w czasie Wielkiego Kryzysu było więcej.
2. Spadki zatrzymały się na kilkudziesięcioletniej linii trendu wzrostowego. To potężne wsparcie.
3. Ameryka z każdego kryzysu wychodziła obronną ręką, silniejsza i zdrowsza niż przed.
4. Rząd USA robi wszystko by nie popełnić tego samego błędu co administracja Hoovera - pilnuje by nie pojawiła się deflacja i wciąż w organiźmie gospodarki krążyła krew-pieniądze.
5. Buffett już w pod koniec zeszłego roku poczynił inwestycje. Wprawdzie teraz kręci nosem ale wycofał się z nielicznych zakupów.
6. Surowce tanieją bo urosły na fali spekulacji (zapotrzebowanie nie rośnie). Więc musiały spaść.
7. Ludzie chcą zarabiać i trzymają palec na cynglu z napisem KUPUJ
8. Rządy koordynują swoje działania, nie zamykają się w autarkii
9. 2 letni trend bessy został przełamany, wprawdzie trend odbicia również ale jeszcze nie wróciliśmy pod linię 2 letnich spadków.
10. Złote przecięcia MA 50 i 200.
11. Wyraźnie widać brak chętnych do masowej wyprzedaży, spadki są przy relatywnie niskich obrotach.
12. Sell in may and go away - dlatego teraz rynek jest trochę niemrawy i powoli się obsuwający ale od października/listopada wystrzeli znów w górę.

Zabik napisał(a):
vandee napisał(a):
Ok to teraz skondensowane argumenty prospadkowe.

Super Vandee za podanie argumentów - wreszcie dyskusja jest rzeczowa thumbright
Ja stoję w rozkroku pomiędzy byczym a niedźwiedzim nastrojem więc wasza dyskusja mi pomaga podjąc decyzję co z gotówką i akcjami których mam po połowie Think .

Jak nie wiesz co robić to czekaj. Niecierpliwość to jeden z największych grzechów inwestora. Kolejnym jest chciwość.

nocnygracz napisał(a):

A ile widziałeś zestawień, w których kierowanie się c/z dawało lepsze rezultaty niż c/wk?
Moim zdaniem c/z w czasie, gdy tak wiele firm z ledwością notuje jakikolwiek dodatni wynik nie może być dziś wskaźnikiem decydującym. Zbyt wiele firm okazałoby się nic lub bardzo niewiele wartymi.

Spójrzmy na Lotos i Orlen, jako przykład tego o czym piszę. Są to akurat firmy, które śledzę uważnie, ale które mogą być w tej dyskusji dobrym przykładem całego mnóstwa spółek o podobnych parametrach. Czy te firmy są tanie? Gdybyśmy za decydujący czynnik mieli przyjąć c/z, byłyby nic nie warte. To m.in. one (i im podobne firmy) sprawiają, że patrząc na GPW jako całość ktoś może pisać, że jesteśmy przewartościowani, bo c/z jest u nas wysoko.

Wskaźnik c/z ma to do siebie, że w porównaniu do c/wk jest dużo bardziej zmienny w czasie. Gdyby ceny akcji miały "latać" tak jak c/z wszyscy bylibyśmy w gronie najbogatszych ludzi w Polsce, a wyceny spółek szybowałyby i znów nurkowały z kwartału na kwartał (czy z roku na rok).
Ale tak się niestety nie da. Nikt mi nie sprzeda Lotosu za złotówkę, chociaż patrząc na c/z i tak bym przepłacił. Wiemy, że po złym kwartale/roku przyjdzie kiedyś dobry. Akurat w przypadku spółek paliwowych wiemy, że np. drugi kwartał 2009 był przeciwieństwem pierwszego, który był katastrofalnie zły. Czy w związku z tym po ukazaniu się wyników ceny akcji wzrosną nam wielokrotnie? Oczywiście nie, ale tylko dlatego, że już teraz rynek nie kieruje się ślepo wskaźnikiem c/z

Zestawień widziałem co najmniej 5. Dużo szperam bo necie i można znaleźć mnóstwo statystyk. Wkleję chociaż jedną wieczorem, mam w domu na kompie link.

Każdy wskaźnik działa z opóźnieniem ale c/z ma tę przewagę nad c/wk, że jest lepszy do porównywania firm z różnych branż. Firmy przemysłowe o sporym majątku zawsze będą miały niski c/wk np KGHM a z kolei firmy internetowe wysoki. Poza tym istnieje wyraźna, statystyczna zależność pomiędzy zyskiem a inwestowaniem w firmy o niskim c/z. Wkleję trochę tego wieczorem.

Nie patrzymy na c/z za kwartał tylko liczony za 4 kwartały dla wygładzenia wahań.

Pytanie: włożysz 1000zł w interes który daje 50zł rocznie zysku? tak to wygląda dla c/z = 20. A gdzie premia za ryzyko? Zwykle pod koniec hossy firmy są przeszacowane np w 2007 mieliśmy chyba 35 a z kolei pod koniec bessy firmy są przesadnie niedowartościowane - wskaźniki rzędu 5-10. W 89 dla Nikkei było chyba 100. Od 20 lat są w bessie i nie wrócą do góry nim nie sięgną dna. Można sobie gadać że to tylko jeden z wielu wskaźników, ułomny itp. ale historia pokazuje że daje dobre sygnały. http://www.multpl.com/

Ok to teraz skondensowane argumenty prospadkowe. Piszę o giełdzie i gospodarce USA bo to i tak się przełoży na GPW. Kolejność przypadkowa:
1. C/z nie zbliżył się nawet do typowych wartości dla dna bessy. Zwykle wynosił wówczas 5-10 a teraz najmniej było chyba 14.
2. Bessa trwa za krótko, dopiero ok 20 miesięcy. Z reguły rynki niedźwiedzia są trochę dłuższe.
3. Nie utworzyła się jeszcze spadkowa 5 wg fal Eliotta.
4. Szybko spadają ceny surowców - ropy, miedzi
5. Stale obniżane przez ekonomistów prognozy wzrostu gospodarczego.
6. Przyczyna kryzysu (załamanie rynku nieruchomości oraz zadłużenie Amerykanów) nie zostały rozwiązane. Wzięto kredyt by spłacić poprzedni. Ten poprzedni wciąż rośnie bo wcale nie poprawił się byt Amerykanów i nie zaczęli spłacać. Za chwilę może się okazać że potrzebny jest kolejny bailout
7. A z czego zrobią bailout jak Chiny przestaną kupować amerykańskie obligacje?
8. Rośnie bezrobocie i spada sprzedaż detaliczna - podstawa amerykańskiej prosperity. Do tego wkrótce rząd by spłacić długi będzie musiał albo podnieść podatki pogrążając konsumentów i firmy albo rozpętać inflację która uczyni Amerykanów pariasami na tle innych krajów.
9. Wielu ekonomistów zakłada że recesja w USA może mieć kształt W. Teraz możemy mieć po TARPowe odbicie ale szybko wspomniane w pkt 6,7,8 nierozwiązane problemy mogą zdusić płomyk ożywienia.
10. Sygnały techniczne - RGR, utworzony kanał spadkowy, powrót do spadkowej MA200 itd.
11. Odbicie było zbyt gwałtowne, nie można tego tłumaczyć skalą poprzedniej przeceny bo jak wykazałem w pkt 1 ceny nie spadły aż tak nisko. Zwykle ożywienie na giełdzie przychodzi nieśmiało, powoli.
12. Nie zarżnięto chciwych banków inwestycyjnych. Państwo powinno chronić depozyty obywateli, ich składki emerytalne itp ale nie ubezpieczać prywatnych firm. Upadek AIG (a propos, coś tu śmierdzi, popatrzcie na jego kurs...) czy jakiegoś JP Morgana nic by nie zmienił dla przeciętnego obywatela. Cały naród się musi zrzucać na jakiegoś bezrobotnego Latynosa, któremu się zachciało własnego domu i na który kredyt wcisnął mu chciwy bankier. Potęga USA została stworzona liberalizmem gospodarczym a teraz stosuje się socjalizm.
13. Bessa kończy się gdy zniknie ostatni optymista :-). Wciąż jest ich zbyt wielu.
14. Insiderzy sprzedają (w Polsce, nie wiem jak w USA)
15. Cykle Kondratiewa pokazują że najgorsze przed nami.

ehhh na początek wystarczy :-)

tadekmazur napisał(a):
Vandee trochę opryskliwy i trochę agresywny, ale nie damy się przecież sprowokować. Angel
Nasz wątek długi - zatem poszukiwanie moich argumentów na 90 stronach mogłoby być uciążliwe.
Zatem zbierzmy to teraz do kupy.
Jestem bykiem bo:
1.Akcje są tanie wg stabilnego kryterium c/wk. Słynne c/z liczone tylko z 4 ostatnich kwartałów uważam za mało użyteczne dla oceny ewentualnej taniości lub drożyzny.
2.Katastrofalna bessa IMHO dyskontowała nie tylko recesję (do której doszło) ale także ryzyko zagłady systemu finansowego (do którego nie doszło). Zatem indeksy zapuściły się zbyt daleko na południe.
3.Konsensus amerykańskich ekonomistów sytuuje dno recesji na sierpień. Znajduje to potwierdzenie w napływających danych z gospodarki tzn. są wciąż złe ale przestają się pogarszać. Wskaźniki wyprzedzające koniunktury prognozują całkiem przyzwoite ożywienie gospodarcze w końcówce roku (w USA, bo w Europie nieco później).
4.Relatywna siła polskiej gospodarki nie znalazła żadnego odzwierciedlenia w naszym indeksie ani w notowaniach złotówki.
Spadaliśmy jak niemal zbankrutowani Węgrzy. Więc rynek jest nam winien relatywną siłę w przyszłości.
5.Mocno korzystamy z członkowstwa w UE, prawdopodobnie przed nami czas szybkiego doganiania starej unii.
6.Jesteśmy w trendzie rosnącym podczas (pod koniec?) zdrowej korekty.

To ja teraz postaram się utrącić Twoje argumenty:
1. Kryterium c/wk jest mało skuteczną wskazówką na przyszłość. Jeszcze nie trafiłem na zestawienie, w którym kierowanie się c/wk dało lepsze rezultaty niż c/z. Wiadomo że każda analiza wskaźnikowa ma swoje wady ale logicznie patrząc, inwestorzy chcą kupić nie tylko firmę która jest tania (c/wk) tylko która daje dobre zyski do ceny (c/z). Osobiście stosuję kombinację c/z +ROE w ujęciu r/r. Teraz mamy drogo c/z dla akcji polskich wynosi ok 25 a dla amerykańskich 15. Jeszcze się nie zdarzyło w historii amerykańskiej giełdy by w czasie kryzysu wskaźnik ten nie spadł poniżej 10. 15 to wartość tylko nieco poniżej wieloletniej średniej. Wynika zresztą ze średniego tempa wzrostu gospodarczego. Wskaźnik 30 może być zdrowy przy tempie wzrostu PKB rzędu 10%.
2. Do recesji doszło ale czy się trwale skończyła? Zakładając że giełda wyprzedza gospodarkę o 1-2 kwartały, należałoby oczekiwać silnego odbicia w gosp. USA już w bieżącym kwartale. Nie widać tego, firmy dalej mocno zwalniają a sprzedaż detaliczna siada. Poza tym nie rozwiązano żadnego problemu poza uratowaniem banków i AIG. Czy dłużnik, który bierze kolejny kredyt by spłacić poprzedni, rozwiązuje problem czy tylko odsuwa go w czasie? Podobno pieniądze z TARP na napędzanie koniunktury skończyły się w maju...
3. Popatrz sobie na wykres PMI www.bankier.pl/inwestowanie/no... Wskaźniki tego typu są bardzo...zwariowane :-). Potrafią co kilka miesięcy zmieniać gwałtownie kierunek. To tylko badanie sondażowe a nie twarde dane. Wskaźniki wyprzedzające, np LEI składa się m.in z....kursów akcji i... money supply (35% udziału), rentowności obligacji (9%) a takie rzeczy jak nowe zamówienia, nowe budowy to tylko 10% w sumie. Co do konsensusu ekonomistów. MFW ostatnio ostudził gorące głowy. Jak już Buffett zaczyna wątpić to jest źle.
4. Tu się zgodzę ale wiesz jak jest - kopiujemy ruchy z USA.
5. j.w.
6. Trend rosnący został przełamany. Co więcej utworzył się ładny kanał spadkowy co pokazałem na fotce którą dziś wrzuciłem.


Widzę, że niektórym posiadaczom papierków nerwy puszczają. Za chwilę ktoś napisze, że tacy jak ja naganiają grubasów z USA na spadki :-). Więcej powagi, nie róbmy tu Onetu vide 'psychol od spadków', 'psychol od wzostów' itp. W przeciwieństwie do byków mogę zachować zdrowy obiektywizm bo:
a) z jednej strony gotówka mnie parzy :-)
b) z drugiej strony nie mam otwartych S-ek.
c) nie jestem analem i nikt mi nie płaci za naganianie

Może coś przeoczyłem ale prowzrostowe argumenty Tadka są w 90% takie:
- nie spadnie bo nie
- nie spadnie bo jest tanio (zastanawiam się tylko wg. którego kryterium)

tadekmazur napisał(a):
Jak zwykle nie zgadzam się z Vandee'm.
Lepiej kupic już teraz niż czekac z kasą rozgrzaną do czerwoności.
Indeksy już nie wrócą do zimowego dołka. Czarny scenariusz to 1600 dla WIG20.
Jednak równie dobrze możemy niebawem NA ZAWSZE przekroczyc 2000.
Kiszenie kasy w tych okolicznościach to kiepski pomysł.
Oczywiście mam tu na myśli długoterminowców, bo spekulanci to muszą kombinowac po swojemu.

Ci co posłuchają Vandee'go będą zapewne kupowali powyżej 2000, a przecież można teraz zatankowac przy 1800.
Może kiedyś będzie jeszcze nieco niżej, ale przecież nie rozmawiamy o trafieniu w dołek bo ten już był i to sporo niżej.

Oczywiście jak zwykle żadnych argumentów tylko 'musi', 'będzie', 'na pewno', 'na zawsze'. Chodzi o to by uzasadnić swoją tezę. Ja mogę wymienić co najmniej 5 poważnych argumentów za głębokimi spadkami a nawet pogłębieniem lutowego dna a ty?

PS By być obiektywnym mogę dodać również 5 argumentów za wzrostami :-). Ciekaw jestem tylko czy ty je masz czy to tylko tzw. wishful thinking.

Vox napisał(a):
w USA brak zdecydowania. stoimy w miejscu.
dzisiejsza sesja jest kopią wczorajszej, tylko że wtedy wyciągnęli w końcówce
a dzisiaj opuścili.

także jutro raczej kolejna sesja konsolidacji ~1800

tutaj ładny rysunek, znaleziony w sieci.
media.stockwatch.pl/data/2009/...

Cytat:

GM on cusp of exiting bankruptcy
Nation's No. 1 automaker could be out of court as soon as Friday after noon deadline to block its reorganization plan passes.


GM kończy bankructwo i wraca na giełdę. kto wie czy to nie będzie tak jak z naszą DUDĄ. thumbright

Pozwoliłem sobie narysować inną wersję wydarzeń. Chwilowo nie ma żadnych złych wieści by wyłamać się w dół ale za tydzień/dwa, kto wie?

media.stockwatch.pl/data/2009/...

nfs napisał(a):

Oby prawdą się stało. Ja już powolutku głupieję a pieniądze w banku rozgrzane do czerwoności. Jeszcze za słaby jestem. Poczekam.

Spokojnie, jak przyjdzie hossa to będzie trwała parę ładnych lat i każdy zarobi przynajmniej 200%. Lepiej się spóźnić o kwartał i mniej zarobić niż celować w dołek, łapać spadające noże i tracić pieniądze. W tej zabawie należy być cierpliwym i zachować zimną krew. Lepiej wskoczyc do ostatniego wagonu właściwego pociągu niż do pierwszego wagonu pociągu jadącego w nieznanym kierunku.

tadekmazur napisał(a):
Vandee wyzywam Cię na pojedynek. Kupiłem L-kę po 1792, Ty weź S-kę. Zobaczymy kto wygra. Proponuję 100 punktów wygrane potraktować jako rozstrzygnięcie.

Nie gadajmy po próżnicy, zagrajmy przeciwko sobie.
Jak byk z niedźwiedziem.

Jestem poważnym człowiekiem, nie bawię się w zakłady Shame on you

Kolejny ciekawy artykuł: www.globtrex.com/uploads/tinym...

Wczoraj nawet zwykle bardzo optymistyczny Buffett wyraził się w pesymistycznym tonie.

tadekmazur napisał(a):
@ Vandee

1.Amerykanie teraz liczą inflację prawidłowo czyli oczyszczając ją z cen energii itp.
Amerykańska inflacja nie jest z zasady większa niż ta w Europie lub innych częściach globu.
2.Waleczność militarna spadła nie tylko współczesnym Amerykanom. W Europie jest z tym znacznie gorzej.
Odrobinę armii posiadają tylko Brytyjczycy i Francuzi, a reszta UE jest niemal bezbronna.


Ceny energii są istotnym czynnikiem istotnie wpływającym na koszyk wydatków przeciętnego obywatela. Amerykanie lubują się w fałszowaniu statystyk. Podobnie zaniżają bezrobocie.

Wskaźnik o wnioskach o zasiłek jest małoistotny. Po pierwsze ważniejszy jest wskaźnik pokazujący poziom zatrudnienia (wyprzedza initial claims o ok 2mies a ostatni odczyt był znacznie gorszy od oczekiwań) a po drugie szeroko rozumiane wskaźniki bezrobocia są mocno opóźnione w stosunku do gospodarki nie mówiąc o giełdzie. To już bardziej wierzę ankietom telefonicznym wśród managerów szumnie zwanym Purchasing Managers' Index :D

Co powiesz na to:
finance.yahoo.com/news/Retaile...

Ropa i miedź tanieją, akcje tanieją, rośnie bezrobocie, spada Baltic Dry Index, spada sprzedaż detaliczna, rośnie liczba niespłaconych kredytów, co raz mniej się buduje a podobno środki z TARP na pobudzenie popytu konsumenckiego już się w maju skończyły...

Rynek nieruchomości faluje bardzo powoli. I jeśli w połowie 2007 był szczyt to dołek może być za wiele lat. Można na to patrzeć jak na kupujących:
1. Mógł i chciał - już kupił
2. Mógł i nie chciał - czeka na dalsze spadki
3. Chciał ale nie mógł - teraz tym bardziej nie może - droższy kredyt, niższe zarobki, niepewność pracy
4. Nie mógł i nie chciał - :-)

By popyt trwale wrócił na poziomy 2005-2006 musi:
1. Kredyt wrócić do poziomu poniżej 5% (wliczając w to spready, ubezpieczenie itp)
2. Ceny wrócić do poziomu sprzed 2005
3. Płace i zatrudnienie przynajmniej utrzymać się na tym samym poziomie
4. Pojawić się kolejny wyż demograficzny ;-)

Ceny będą dalej spadać, myślę że mniej więcej za 2-3 lata osiągną dno w wartościach nominalnych ale będą się na tym poziomie utrzymywać przez kolejne parę lat tracąc wartość realną. Każda przewaga popytu nad podażą jest w gospodarce wolnorynkowej krótkotrwała.

Niedaleko mojego mieszkania stoi oddany w listopadzie blok. Wieczorem widać max 3 zapalone światła. Deweloper obilboardował wszystkie strategiczne punkty w mieście ale chętnych nie ma. 350tys za stan surowy zamknięty za 60mkw brzmi jak obelga. Ostatnio dopisali 'miejsce garażowe gratis'. Jeszce 4 mies. temu chcieli dopłaty 30tys :-).

Kiedyś ludzie płacili 6000/mkw bo im mafia dewelopersko-bankowo-doradcza wmówiła że w razie problemów opchną za 8000/mkw. Ale to miała być super lokata kapitału. Dziwne tylko że deweloperzy nie trzymali mieszkań czekając na wzrost tylko upychali jak najszybciej :-).

tadekmazur napisał(a):
@ Vandee

Pisząc o deprecjacji dolara miałem na myśli obsuwkę wobec innych walut, a nie inflację.
Najwyraźniej administracja USA ma inne zdanie niż Ty tzn. wcale nie chce silnego dolara.
Po pierwsze dlatego że są zadłużeni za granicą, a po drugie dlatego że potrzebują wyrównania bilansu handlowego.
Wierzyciele USA są w gorszym położeniu niż dłużnik bo są uzależnieni od eksportu do USA.

Natomiast siła militarna Jankesów jest jednak większa niż piszesz i MA ZNACZENIE w rozgrywaniu światowej ekonomii.
Masturbacja i hamburgery niewiele tu zmieniają.

Inflacja wprost przekłada się na obsunięcie względem innych walut. Działa to również w drugą stronę - w kraju który tak dużo importuje, spadek wartości dolara spowoduje wzrost cen artykułów importowanych co oznacza inflację. Trudno określić jaka będzie skala inflacji. Napewno nie będzie to coś a'la Zimbabwe. Spokojnie może być jednak kilkanaście procent. Oczywiśćie wg. ich zaniżonej skali. W 2008 oficjalna inflacja wynosiła 4% ale gdyby stosować metody liczenia z lat 80tych wyszłoby prawie 12% www.signonsandiego.com/uniontr...

Amerykanie są mało waleczni, sukcesy osiągają dzięki przewadze technologicznej ale nie o to chodzi. Problemem jest słabość amerykańskiego społeczeństwa, któremu wystarczy przysłowiowy hamburger i masturbacja. To już nie te czasy, gdy młodzi tłumnie zgłaszali się na ochotnika do wojska, by 'walczyć za Amerykę' czytaj: mordować cywilów w wioskach Wietnamu. Izolacjonizm był zawsze silny ale przeciętny Hamburgeroid prędzej odda Alaskę bin Ladenowi niż zwlecze dupsko z fotela i chwyci sam za karabin. Myślisz że całe kolorowe południe Stanów ma w sobie chociaż iskierkę patriotyzmu?

SlawekW napisał(a):

Gubie sie w tej logice... Cyklotyk stwierdzil, ze sila dolara opiera sie na potedze militarnej, Ty temu przeczysz, ale Twoj wywod, chodz nieco pokretny, potwierdza stwierdzenie cyklotyka. To dlaczego zaczynasz od "nie"?

Sliny funt wzial sie z silnej gospodarki ktora wziela sie z kolonializmu ktory byl mozliwy dzieki silnej armii ale armia nie miala z tym nic wspolnego?

Swiadomie zapomnialem o interpunkcji, bo mi to przypomina węża trzymajacego w paszczy ogon.

Nie czepiam sie, tylko dociekam logiki, ktora cie sklania do takich stwierdzen.

EDIT. Jest jasne jak slonce, ze US uzywaja sily do obrony interesow gospodarczych. Normalka, wiekszosc wojen jest o gospodarke. Ale czy Anglicy (nie Brytyjczycy) kolonizowali, zeby nauczyc autochtonow grac w krykieta, a owczesna potega gospodarcza zostali przypadkiem i postanowili strzec tego za pomoca sily?

Wyjaśnie ci to łopatologicznie:
1. Cyklotyk stwierdził że siła waluty wynika z siły militarnej.
2. Ja napisałem że siła waluty wynika z siły ekonomicznej.
3. Dodałem że AKURAT W PRZYPADKU Imperium siła ekonomiczna była powiązana z siłą militarną. Od klęski Niezwyciężonej Armady w 1588 do IIwś Anglicy dzięki potężnej flocie mogli zdobywać i chronić kolonie oraz handel z nimi.

Od upadku kolonializmu siła militarna nie jest potrzebna do ochrony interesów gospodarczych. Śmiesz twierdzić że każda utworzona dywizja czy zwodowany okręt umacnia walutę? :D. Jaki jest przelicznik? 1% za okręt a 0,75% za dywizję? :D

Wątpię by głównym motorem działań wojenych USA były czynniki ekonomiczne. Amerykanie nie mieli znaczących interesów w Korei, Wietnamie czy Afganistanie. Ropy też im nie brakowało by napadać na Irak. Widzę tu więcej polityki niż ekonomii. Co innego operacja Pustynna Burza za Busha seniora - tutaj wyraźnie chodziło o zachowanie równowagi i porządku w newralgicznym, roponośnym zagłębiu. I nawet nie chodziło o interesy USA a całego świata, w końcu była rezolucja ONZ, którą poparły również Rosja i kraje arabskie.

SlawekW napisał(a):

Hę? Masz pod ręką wiecej takich skondensowanych definicji? Z nieukrywaną niecierpliwością czekałbym na obraz "typowego Polaka".

Zastanów się czy na pewno tego chcesz :D

cyklotyk napisał(a):

A przynajmniej tak długo, jak długo USA, jako jedyny kraj na świecie, może wysłać wszędzie lotniskowce i wytłumaczyć, że ma rację. Funt był ważny dla całego świata tak długo, jak długo Imperium Brytyjskie było siłą militarną.

Nie, siła funta wynikała z siły ekonomicznej Imperium a jego siła ekonomiczna z kolonializmu, tego z kolei strzegła siła militarna. Historia podaje wiele przykładów silnych militarnie państw o słabej walucie.

tadekmazur napisał(a):
@ Vandee

Strasznie dzisiaj mi dokuczasz. Umiarkowana deprecjacja dolara jest od dłuższego czasu świadomą polityką amerykańską.
Wydawało mi się, że zwiastujesz GRUBSZE problemy dolara w najbliższej przyszłości. Jeśli tylko mi się wydawało to nie ma sporu, a jeśli naprawdę tak uważasz to razem ze swoimi noblistami (pewnie te głupole Stiglitz i Krugman?) jesteś w grubym błędzie.

Kryzys kryzysem, a USA nadal pozostają jedynym superpower i spokojnie mogą mieć w dupie Chińczyków razem z Arabami.
O Ruskich to nawet z litości nie wspominam. Oni nie są nawet w dupie.

Dolar jest praktycznie jedyną walutą światową i jeszcze długo tak pozostanie.

Umiarkowana deprecjacja każdej waluty jest zjawiskiem naturalnym. Spada siła nabywcza dolara, funta, euro itd. Wynika to nie z polityki gospodarczej tylko inflacji. Amerykanie, którzy żyją z konsumpcji a nie z eksportu mają interes w tym, by dolar był silny. Za niego kupują arabską ropę i chińską elektronikę. Amerykańska gospodarka już nie wytwarza dolarów, są produkowane przez FED. Z twardej waluty przekształcają się w obiegowe, umowne pieniądze niczym z Monopoly. Rząd amerykański jest potężnie zadłużony w innych krajach i wystarczy że, te kraje zażądają spłacenia obligacji i mamy coś na kształt kryzysu argentyńskiego. Los dolara jest w rękach wierzycieli USA.

A co do amerykańskiej superpower. Silni i sprawni to oni są już tylko w filmach, od czasów IIwś przegrali wszystkie wojny - w Korei, Wietnamie, Iraku i Afganistanie. Nie wspomnę o mniejszych porażkach np. w Somalii. Zresztą to bez znaczenia w świecie gdzie rządzi ekonomia. Typowy Amerykanin to już nie twardy farmer czy traper z Dzikiego Zachodu tylko nalany, leniwy grubas o pochodzeniu murzyńsko-latynoskim, który miałby problem znaleźć na mapie Paryż :D. Oni są zbyt słabi i tchórzliwi na wojny, chcą jedynie w spokoju konsumować swoje hamburgery zawzięcie się przy tym masturbując pod pornole ogladane na chińskim TV a potem wytoczyć tłusty zad, zapakować do paliwożernego wozu i pojechać na stację i lepiej dla prezydenta żeby paliwo było tanie.


Vox napisał(a):
oczywiste jest, że żadnego upadku dolara nie będzie.
nie będzie też hiperinflacji.

za to może być upadek AIG. wysokie bezrobocie.
inflacja na poziomie 10% rocznie. niska konsumpcja.

tak ja to widzę.

Dolar upada systematycznie od Roosevelta. Ale chyba nigdy nie stracił 50% wartości w ciągu 10 lat.

Taurus80 napisał(a):
Tadek w krotkim czasie tez sie wzrostow spodziewam jezeli idzie o long term pisalem wczesniej.
A co do obligacji to taki do przodu bym nie byl o ile pamietam kiedys pisano ze FED ma kupowac papiery wiec tak naprawde nie wiadomo kto kupuje.
Co do dolca i reszty, na pewno checi niektorych krajow sa ogromne aby pozbyc sie dolarow zreszta te kraje od zawsze o tym marzyly i juz zaczely poczyniac co nieco w tym kierunku, mankamentem takiej operacji jest czas aby mogli sie pozbyc wszystkiego i sie zabezpieczyc potrzeba mnostwo czasu ale za 2-3 lata kto wie jaka waluta bedzie glowna.

Proces oczywiście potrwa ale gdy się rozpocznie i trafi do publicznej wiadomości zielony szybko stanie się niemile widzanym świstkiem papieru.

tadekmazur napisał(a):
@ Vandee

Nie mogę ani Tobie ani nikomu innemu obiecac, że lada chwilę rozpoczniemy wzrosty. Tego nigdy nikt nie wie.
Po prostu uważam taki scenariusz za najbardziej prawdopodobny, a Twoje sugestie za nieuprawnione (chociaż oczywiście mam akcje skoro spodziewam się wzrostów).

Za to mogę z całą odpowiedzialnością napisac że o dolarze piszesz duby smalone. Sprzedaż obligacji Wuja Sama idzie rewelacyjnie (z pewnością jej nie śledzisz). Nawet marudzący medialnie o potrzebie nowej waluty światowej dokupują aż miło. Kilka miesięcy były duże obawy o dolara, a teraz jeszcze nie wszyscy zauważyli że sytuacja się zmieniła.
Nie znaczy to że oczekuję wzrostu wartości amerykańskiej waluty. Wręcz przeciwnie spodziewam się spadku dolara w dłuższym terminie ale bez załamania i bez hiperinflacji.

W takim razie nie wiesz co piszesz. kurs EUR/USD w ciągu 10 lat zmienił się z 0,82 na 1,60. Potem nastąpiła korekta na 1,23 ale teraz mamy już 1,38. Myślisz że Chiny czy Arabowie będą spokojnie patrzeć jak ich rezerwy w amerykańskich obligacjach topnieją na wartości? Póki co grają na czas i kupują śmieciowe papiery bo wiedzą że jak powiedzą STOP SPRAWDZAM to dostaną po tyłku tak samo jak Amerykanie. Nikt nie zarżnie dłużnika jeśli liczy że ten spłaci swoje zobowiązania. Ale wierzyciele znajdą sposób, lokuja już pieniądze w złocie, surowcach i...kupując amerykanskie firmy.

To jest pewne dla czołowych ekonomistów świata w tym paru noblistów ale ty wiesz lepiej. Zielone tez kupiłeś? :-)

Taurus80 napisał(a):

Obecny kryzys jest porownywany do wielkiego kryzysu jezeli tak jest to sadze ze nie jestesmy nawet w polowie.

Mogę nawet zasugerować że Wielki Kryzys nigdy by nie wyrósł poza ramy zwykłego kryzysu koniunkturalnego gdyby nie fatalna polityka ówczesnego rządu USA oraz innych krajów, które próbowały się bronić protekcjonizmem. Dziś mamy coś zupełnie innego - USA nie przeżyły żadnego większego kryzysu od 30 lat a od ok 20 lat cała gospodarka napędzana jest narastającym i rolowanym długiem. Nie może się bogacić kraj, który ma taką nadwyżkę importu nad eksportem. Nie da się 20 lat życia na kredyt spłacić 2 latami recesji. Co więcej USA zachowują się jak bankrut który bierze kolejne kredyty na spłatę wcześniejszych zobowiązań.

Taurus80 napisał(a):
vandee napisał(a):
Taurus80 napisał(a):

Patrzac na wykres jeszcze jedna fale wzrostowa moglbym sobie wyobrazic a spadek w okolicy wrzesnia. Z psychologicznego punktu widzenia traktowalbym to jako klasyczna pulapke hossy, przy nastepnej fali wzrostowej ludzie lacznie z analami uwiezyliby w nowa hosse a tutaj wielka niespodzianka.
Niestety nie jestem jasnowidzem i ciezko jest zgadnac co bedzieThink

Mógłby być wrzesień gdyby nie to, że ostatnia fala wzrostowa była tak stroma.


Czy ta fala byla taka stroma moznaby polemizowac sprawdz wykres jak strome te fale na spadkach byly!

Spadki są zawsze bardzo strome. Dlatego bessy trwają średnio 2 lata a hossy 4-6 lat.

nocnygracz napisał(a):
vandee napisał(a):


Ten wykres opublikowano w dniu 03.04.2009 i od tamtego czasu nie był aktualizowany.
Chyba coś się na rynkach od początku kwietnia wydarzyło, nie sądzisz?

Tak, doskonale zdaję sobie sprawę z tego że wykres jest nieaktualny. Od tego czasu sytuacja na rynkach tylko się pogorszyła. Te wykresy miały zobrazować, że za wcześnie na hossę. W poprzednich bessach (a tylko Wielki Kryzys był gorszy) giełdy podobnie odbijały i też zawsze było to na fali nadziei że najgorsze za nami. A potem jazda bez trzymanki w dół. Rynek nie sięgnął jeszcze dna, akcje za mało staniały co wydatnie pokazuje ten wykres: barelkarsan.com/2008/06/s-500-...

Każda wielka bessa kończyła się gdy p/e spadł poniżej 10. Teraz najniżej był chyba na 14. Jeszcze możemy zobaczyć 550 na SP500

tadekmazur napisał(a):
@ Vandee

Najpierw wypisujesz o zagrożeniu upadkiem dolara, a potem sugerujesz że zapowiadam wzrosty z powodu poniesionych strat.
Masz dzisiaj kiepski dzień. Prześpij się, jutro będzie lepiej.

Nerwowo reagujesz, chyba faktycznie jesteś mocno ubrany w papiery.

Uważasz, że nie ma zagrożenia upadku dolara? :D

Taurus80 napisał(a):

Patrzac na wykres jeszcze jedna fale wzrostowa moglbym sobie wyobrazic a spadek w okolicy wrzesnia. Z psychologicznego punktu widzenia traktowalbym to jako klasyczna pulapke hossy, przy nastepnej fali wzrostowej ludzie lacznie z analami uwiezyliby w nowa hosse a tutaj wielka niespodzianka.
Niestety nie jestem jasnowidzem i ciezko jest zgadnac co bedzieThink

Mógłby być wrzesień gdyby nie to, że ostatnia fala wzrostowa była tak stroma.

Taurus80 napisał(a):
A ja tak wciaz sobie mysle ze przyjdzie jeszcze druga wielka fala spadkowa nie wiem tylko kiedy :(
Ostatnio mam wrazenie ze banki juz sie przygotowuja. U nas oprocentowanie na kontach oszczednosciowych rosnie walka o kase trwa w najlepsze ciekawe tylko po co im ta kasa skoro kredytow coraz mniej czyzby cos sie szykowalo ??
W USA na gwalt kase z TARPu oddawali ci co mogli glownie najwieksze banki spekulacyjne.
Bezrobocie u nich strasznie rosnie i pewnie jeszcze dlugo bedzie roslo bo gdzie ludzie maja pracowac w kraju w ktorym jedyne co sie robilo to kredyty udzielalo i rozne instrumenty finansowe wymyslalo.
Wiecej moich przemyslen pisal nie bede bo pisanie mi strasznie idzie i nie lubie sie rozpisywac :(

Chyba już niedługo www.trystero.pl/wp-content/upl...

AIG od maja spadło z 40 a 13. Coś tam zaraz pierd...lnie

I do tego jak obroty skoczyły - finance.yahoo.com/echarts?s=AI...:symbol=aig;range=6m;indicator=volume;charttype=line;crosshair=on;ohlcvalues=0;logscale=on;source=undefined

tadekmazur napisał(a):


Dolar i dług amerykański mają się nadspodziewanie dobrze. Zatem niepotrzebnie się obawiacie się spadków z tego powodu.
Wyniki spółek będą złe, ale to już wiadomo i jest w cenach.
Natomiast kolejne dane z amerykańskiej gospodarki podciągną indeksy do góry.
Przypominam że konsensus ekonomistów mówi o dnie amerykańskiej recesji w sierpniu.

Przed nami wzrosty. Czy silne? To będzie zależało od skali ożywienia w USA.

Straszonko bessą już nie ma sensu. Następna wielka zwała dopiero za parę lat.
Dwudziestoprocentowe korekty hossy mogą wystąpic w każdej chwili. Nawet teraz.

Pociąg wrócił po pasażerów co zostali na peronie. Długo nie będzie czekał.
Jeśli ktoś teraz boi się kupowania akcji to lepiej niech w ogóle nie zajmuje się giełdą.
To nie jest sport dla każdego.

Ile utopiłeś w papierach? :-)

Zastanówmy się co może dać impuls do gwałtownej fali wyprzedaży:
1. Kolejny pomysł drukowania dolarów?
2. Załamanie się amerykańskich obligacji i dolara?
3. Fatalne dane finansowe spółek?

buldi napisał(a):
Z drugiej strony można dzisiaj przeczytać
Cytat:
Mamy rozstrzygnięcia na rynkach 2009-07-08 12:11
W skali ostatnich tygodni wtorkowe notowania w Stanach Zjednoczonych były jednymi z najważniejszych. S&P 500 z impetem przełamał linię szyi 2-miesięcznej formacji głowy z ramionami, co jest sygnałem zmiany trendu na spadkowy. Tym samym od wczoraj najważniejszym pytaniem jest już nie to, jaki będzie dalszy kierunek notowań, ale jak głęboko sięgnie zniżka.


Think Pewnie teraz spadnimy do lini d...
Prawda jest taka, że ja przekornie im więcej takich informacji czytam, tym bardziej jestem nastawiony optymistycznie.


Pewnie grubasy jak zwykle wydymają wierzących w AT i będzie odbicie, pozamyka stopy i dopiero wtedy poleci w dół.

buldi napisał(a):
Cytat:
8 Lip 2009, 12:17


8.7.Berlin (PAP/Bloomberg) - Produkcja przemysłowa w Niemczech wzrosła w maju 2009 o 3,7 proc. miesiąc do miesiąca, po spadku miesiąc wcześniej o 2,6 proc., po korekcie - podało w środę niemieckie Ministerstwo Gospodarki i Pracy w komunikacie.
Analitycy spodziewali się wzrostu produkcji mdm o 0,5 proc.

Rok do roku produkcja spadła w maju o 17,9 proc., po spadku o 22,3 proc. w poprzednim miesiącu, po korekcie - wynika z danych ministerstwa.

Tu analitycy spodziewali się spadku o 20,0 proc. (PAP)



To byczy argument, i to tuż zza naszej granicy.

DAX nie zareagował pozytywnie. Więc albo jest to już w cenie albo jak to bywa w bessie, dobre wiadomości są zbywane.

O juz nawet wiem dlaczego:
"A member of the Obama administration's economic advisory panel said the United States should plan to possibly provide a second round of stimulus funds to prop up the economy, implying that recovery is still far off."

Kolejne miliardy chcą pompować.

USA w tej chwili prawie -1,7%. Jak Alcoa nie rozpocznie jutro sezonu danych kwartalnych dobrymi wieściami to indeksy mogą się zerwać z łańcucha i polecieć mocno w dół. Wydaje się to prawdopodobne bo ta firma spadła w ciągu miesiąca z 12$ na 9.

Z jednej strony formacja RGR oznacza spadki ale z drugiej strony AT zwykle podaje błędne sygnały, więc gdyby nie kiepskie fundamenty bardziej bym obstawiał wzrosty :-)

Vox napisał(a):
z tym że mieszkanie można wynająć,
i spłacać kredyt z wynajmu. Rzekłbym mieszkanie gratis Dancing

Pod warunkiem że znajdziesz chętnego. Ceny najmu również spadają, rzeka studentów powoli wysycha. Anale i dewelopy w zeszłym roku piali jak to ludzie będą niby płacić bajońskie sumy za wynajem bo ich nie będzie stać (lub go nie dostaną) na kredyt.

PS Nikt Ci nie zapłaci za wynajem tyle byś pokrył z tego cały kredyt.

buldi napisał(a):
Chyba się nie do końca rozumiemy.
Nie zgdzam się ze stwierdzeniem, że w temacie "nie ma żadnych zaleglości" oraz że popyt jest wydumaną bzdurą wymyśloną przez deweloperów. Dążenie do poprawy warunków bytowych jest zjawiskiem naturalnym i wcale nie trzeba mieszkać pod mostem by w tym kierunku zmierzać.
@ Vandee Popytu nie kreują chętni z gotówką, tylko chętni ze zdolnością kredytową.

Jak to łatwo zostać naganiaczem, czasami wystarczy wyrazić swoją nieco inną opinie.

Dążenie do poprawy bytu przy braku pieniędzy to tylko marzenia nie podnoszące popytu ani o procent. Popyt kreują chętni z gotówką z tym, że gotówka pochodzi od banku. Podobnie jest z rynkiem motoryzacyjnym. Ludzie ładują się w kredyt na 6 lat by za samochód warty 50tys zapłacić w sumie 100tys w myśl zasady: 'Nie stać mnie więc zapłacę drożej'. Po 6 latach ten samochód jest wart 20tys. Świetny interes - 80tys w plecy w 6 lat :D. Ale przecież trzeba dotrzymać kroku sąsiadom i znajomym - jak to mówią w USA 'to keep up with the Joneses'. Skończyły się nagle kredyty to i rynek zamarł.

Koszt budowy mkw mieszkania też szybko stanieje - ziemia już leci w dół, po jesieni przyjdzie fala bezrobocia i budowlańcom zmięknie rura. Materiały budowlane od dawna tanieją a składy budowlane i szeroko rozumiane hurtownie budowlane z utęsknieniem wyglądają klientów (mam dobry, zawodowy wgląd w tę branżę i widzę co się dzieje).

nocnygracz napisał(a):
Dzięki za docenienie.

A w kwestii mieszkań, ten Pan (Michał Macierzyński) mądrze w mej opinii prawi:
bankier.tv/video/Mieszkania-Ku...

Nieźle facet przetyrałał deweloperów i ich naganiaczy :-)

nocnygracz napisał(a):
W kwestii mieszkań mam bardzo stanowczą niedźwiedzią opinię.
Absurdem było, że ludzie uważali kupno mieszkań za doskonałą lokatę kapitału.
Mieszkania to nie samochody, nie da się ich przewieźć za granicę i ich ceny w porównaniu z cenami aut czy telewizorów MUSZĄ być dużo bardziej zróżnicowane regionalnie i dostosowane do miejscowej siły nabywczej.

W mojej opinii do sprzedających mieszkania niełatwo dociera fakt, że ceny mieszkań mogą, a nawet powinny też spadać. Więc spadki nie są (w porównaniu do tych, do jakich przyzwyczaiła nas giełda) zbyt strome. Przez to minie jednak dużo więcej czasu zanim popyt i podaż znajdą punkt równowagi. Niektórzy sprzedający nieruchomości potrafią się zawziąć i gdzieniegdzie da się usłyszeć głosy, że poniżej jakiejś ceny ktoś nie sprzeda ("najwyżej poczeka na lepsze czasy"). Jeśli ktoś będzie wystarczająco uparty, to być może rzeczywiście sprzeda po żądanej przez siebie cenie, fakt, że za 20 lat te pieniądze będą dwa razy mniej warte. Ale taka specyfika tego rynku, nie tylko osoby, które wiedzą jak działa inflacja są na nim obecne.

Demografia jest kolejnym, bardzo silnym przeciwnikiem sprzedających nieruchomości (przede wszystkim mieszkalne). Jak by nie zaklinać rzeczywistości jest nas coraz mniej. Z roku na rok. Mieszkań z kolei jest coraz więcej. Jak by nie patrzeć, nawet jeśli deweloperzy przytną swą działalność do minimum, mieszkań i tak rok w rok więcej nam przybywa niż ubywa. To nie jest proces, który da się dostrzec w krótkiej perspektywie. Ale za np. 20 lat nie ma takiej siły, która mogłaby sprawić, że metr kwadratowy mieszkania będzie REALNIE więcej wart niż obecnie.


Dobrze napisane. Mieszkanie jako lokata kapitału :D. Niektórzy naprawdę w to uwierzyli. Wraz ze starzeniem się drożeją wino i dzieła sztuki a nie mieszkania. Ci co kupili i czekają na lepsze czasy powinni wiedzieć że co rok ich mieszkanie traci na wartości kolejne 10% + inflacja. Nim doczekają lepszych czasów będą mocno w plecy. W Japonii już 20 lat czekają na lepsze czasy. To jak z tymi co kupili TFI w 2007 roku i nie sprzedawali bo 'przecież nie pozwolą sobie na stratę 20%'.

buldi napisał(a):
[quote=vandee][quote=buldi]
I niech się darzy.
Z Twojego postu wynika, że skoro przeciętny kredyt hipoteczny zaciągany jest na 25 lat, to po 12,5 roku otrzymasz mieszkanie za darmo.
"Prawda jest taka że brak popytu" - to bzdura na miarę kwadratury koła.
Nasze polskie zaległości w temacie mieszkań są znacznie starsze od obecnego kryzysu, a ostatni - przerwany kryzysem boom mieszkaniowy nie zaspokoiłł oczekiwań zainteresowanych. Temat zaiste powróci, być może ze z dwojoną siłą.
Moim zdaniem, okazje są teraz, ale jeżeli ktoś uważa inaczej może poczekać do przyszłego roku.
powodzeniawave


Liczę to w ten sposób:
Bierzesz kredyt na 100tys na 30 lat na 5%w skali roku. To daje do spłacenia 250tys (150 odsetek+100 kredytu) rata = 694zł. Odkładając tę ratę przez 144 miesiące (12lat) kupujesz za gotówkę. Nawet marne 3 lata oszczędzania sprawiają że baza zmniejsza się o 1/4. Wystarczy poczekać 1/10 okresu potencjalnego kredytowania by płacić o 1/4 mniej. Pomijam już inne kwestie typu spread czy ubezpieczenie. Ale oczywiście kto by czekał. Młodzi chcą już, teraz, zaraz bo chcą dotrzymać kroku znajomym i wyimaginowanym ludziom sukcesu z Twojego Stylu :D. Nasi rodzice i dziadkowie musieli wiele lat czekać na przydział M i jakoś żyli a teraz nikomu sie nie chce paru lat poczekać tylko od razu chętnie zostają niewolnikami banków na 30 i więcej lat i brali kredyty na 100 i więcej procent wartości przeszacowanego mieszkania.

Nie ma żadnych zaległości. Bzdurą powtarzaną przez deweloperów jest kretynizm o popycie na 3mln mieszkań. Liczba wyjęta prosto z tyłka :D. Skoro rzekomo brakuje 3mln mieszkań to gdzie teraz mieszka te 1-1,5mln ludzi? Pod mostem? :D. Liczba ludności się zmniejsza a liczba mieszkań cały czas rośnie. Nie ma masowych wyburzeń, nie szykuje się boom demograficzny itp.

Poza tym do znudzenia będę edukował że popyt to nie chętni w ogóle tylko chętni z gotówką. Popyt na Mercedesy nie wynosi 10mln sztuk rocznie (bo pewnie tylu Polaków by chciało sobie kupić) a jedynie parę tysięcy (bo tylko tylu stać). Skoro średnia pensja wynosi 2200netto (a to średnia arytmetyczna a nie pensja przeciętna która jest niższa) a ceny mieszkań zaczynają się od kwoty dwukrotnie wyższej i są droższe niż na Zachodzie to wyraźnie widać że ruchu w branży nie będzie.

buldi napisał(a):

A ja przeczytałem wczoraj coś takiego

[quote] Deweloperzy notowani na giełdzie sprzedają coraz więcej mieszkań. I to nie tylko w porównaniu miesiąc do miesiąca, ale także rok do roku. W ciągu ostatnich trzech miesięcy liderem okazał się Gant. Firma sprzedała aż 182 lokale. Jednak pozostali budowlańcy także nie mogą narzekać. Dom Development i J.W. Construction także przyciągnęły klientów - podaje "Parkiet".

A ile z tych mieszkań sprzedali po kosztach i to dzięki programowi 'Rodzina na swoim'? Prawda jest taka że brak popytu. Jedni już kupili (tzw. 50metrowe 'apartamenty' po 6000/mkw.), innych nie stać, kolejni nie dostaną kredytu a najmądrzejsi czekają i za każdy rok oszczędzania mają przyszły kredyt krótszy o 2 lata.


nocnygracz napisał(a):
Zdaniem Białka paniczna reakcja inwestorów na dane z rynku pracy w USA nie była uzasadniona:

www.parkiet.com/artykul/7,8274...

Silny i stanowczy byczy głos.

Białek pisze:

"Równocześnie z tymi danymi podano - jak w każdy czwartek - znacznie bardziej interesujące (bo średnio wyprzedzające roczną dynamikę PKB o dwa miesiące) dane o liczbie nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Tu nie nastąpiły większe zmiany: spadek z 630 tys. na 614 tys. Już taka stabilizacja sugeruje, że tempo wzrostu PKB w USA w skali roku powinno zbliżać się do około -0,9 proc. już w sierpniu (wobec -2,5 proc. w I kwartale)."

czy on nie wie że 'poziom zatrudnienia' jest wskaźnikiem wyprzedzającym do 'liczby nowych wniosków o zasilek'? W USA spada czas pracy, gdyby wyrównać etaty do stanu sprzed zatrudnienia to spadek wyniósłby 800tys. Tu artykuł dla Białka:

www.trystero.pl/archives/3669#...

Czytam regularnie jego felietony i widzę, że ten facet jest zafascynowany prawidłościami historycznymi. Szkoda tylko, że wybiórczo porównuje wykresy a ignoruje te które nie pasują do jego byczej filozofii. Ciekawe co powie na to:
www.trystero.pl/wp-content/upl...

buldi napisał(a):
vandee napisał(a):
Ciekawy artykuł www.pb.pl/2/a/2009/07/03/Dwa_l...

Insiderzy sprzedają od 3 miesięcy www.parkiet.com/galeria/7,2,82...
Czyżby najlepiej poinformowani nie wierzyli w swoje spółki?


Pytanie jaką grupę insiderów przebadano na potrzeby tego testu.
Chodzi mi o to, że jeżeli do grona testowanych zaliczono zwykłych pracowników spółek giełdowych, którzy z powodów czysto ekonomicznych są zmuszeni sprzedawać swoje udziały to wykres wydaje się wiarygodny.
Nie sądzę jednak, by w tym wypadku mogło by to świadczyć o jakichś dalekowzrocznych przewidywaniach, co do dalszych kieunków.
Zgadzam się jednak z Tobą całkowicie, że ostatnia mni hossa to czyste szaleństwo. Zbyt wielu uznało, że to łatwy zysk sądząc po tak krótkim czasie, że giełda to samonakręcające się perpetum mobile. Dzisiaj mamy doczynienia z korektą, która może ukierunkować ostatni optymizm w przeciwną stronę. Wiele portfeli zostanie zdrenowanych. Jako że na giełdzie podobnie jak w przyrodzie też występuje równowaga. Łątwo było zarobić, jaszcze łatwiej niestety stracić.

Długo nie pisałeś.
pozdrawiamwave

Wątpie by ktokolwiek miał dostęp do danych na temat insiderów-planktonu. Obrót byłby wtedy znacznie większy niż pokazany na słupkach. Raczej chodzi o osoby z zarządów. Pamiętam, że podobnie było dokładnie 2 lata temu co m.in. zaważyło na mojej ucieczce z kasą za pięć dwunasta. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wyrzuca złotego jaja...chyba że smród zaczyna przebijać ze środka.

Wczoraj przeczytałem, że załamały się inwestycje, przetargów jest znacznie mniej a to przełoży się na zyski spółek za kilka kwartałów. Jedynie duże projekty rządowe (drogi i stadiony na Euro2012) podtrzymują słabnącą koniunkturę. Deweloperzy średnio co miesiąc robią konferencje prasowe i oglaszają koniec kryzysu ale spadające ceny mieszkań pokazują bezlitośnie że pieprzą od rzeczy. Czytałem opracowanie z którego wynika że na rynku jest tyle wykończonych pustych mieszkań, że zaspokoi popyt na 2-3 lata (i to pod warunkiem że banki udzielą kredytów) a wykupionej pod mieszkania ziemii jest na ok. 8-10 lat.

Wkrótce załamie się popyt wewnętrzny jak po jesieni wystrzeli w górę bezrobocie. Do tego złotówka systematycznie sie umacnia co stłumi małe ożywienie w eksporcie. Pomyślmy jeszcze o deficycie i możemy mieć ciężką jesień. Jeszcze kilka miesięcy temu byłem lepszej myśli i wierzyłem w ożywienie już w III, najdalej w IV kwartale. Teraz przesuwam to na Ikw 2010 a start hossy na listopad/grudzień br. Ale jak na początku sierpnia WIG20 będzie poniżej 1600 to chyba się skuszę :-)

Pisać nie pisałem ale na bieżąco czytałem ten wątek i w ogóle Stockwatcha :-)

Ciekawy artykuł www.pb.pl/2/a/2009/07/03/Dwa_l...

Insiderzy sprzedają od 3 miesięcy www.parkiet.com/galeria/7,2,82...
Czyżby najlepiej poinformowani nie wierzyli w swoje spółki?

W którejś książce Van Tharpa zalecano dla obrony SL na poziomie 25%. Może się wydawać dużo ale max 5% depozytu na spółkę więc w jednej transakcji ryzykujemy tylko 1,25% kapitału. Na rynku forex dymanie spekulantów po SL jest powszechne. Warto na necie poczytać sobie o XTB albo pograć trochę na koncie real. Ileż to razy kurs dotarł dokładnie na ten pips co trzeba, ani dalej ani bliżej by zamknąć SL. Jest narzędzie do platformy Meta Trader dla brokera które pokazuje średnią SL itp i umożliwia wychylanie notować o parę, paręnaście pipsów.

tadekmazur napisał(a):
Taka myśl mi dzisiaj chodzi po łepetynie:

Klasyczne formacje techniczne już dawno nie działają. Sprawdzają się losowo w 50% przypadków. Zatem przestały byc wskaźnikiem, a nie zaczęły antywskaźnikiem.
Aż się dziwię że wciąż tyle osób modli się do RGR, podwójnych den itd. Pół biedy gdy tylko sobie opisują wykresy, gorzej gdy próbują to klasycznie zagrac. Nawet gdy formacja wypala to zazwyczaj nie zapomni postrącac wszystkich gości z jako tako ciasnym stopem.

AT ma to do siebie że ładnie wygląda w podręcznikach a w życiu to 50/50 albo i mniej bo skoro ją wszyscy znają to jest to idealna metoda odleszczania. By wejść dobrze i zarobić BEZPIECZNIE trzeba skoordynować:
1. Korzystne otoczenie makro
2. Wybrać dobrą i tanią spółkę
3. Poczekać na sygnał wejścia na AT.

tadekmazur napisał(a):
Po gigantycznym spadku wzrost o 50% jest całkiem normalny.
Nawet 100% nie powinno nikogo zdziwić. Zwłaszcza że trudno już mówić o nieustającym wzroście. Korekta z 2048 na 1794 to niemała korekta.

Wzrost był za szybki i za wcześnie. Można było zarobić ale długoterminowcy powinni takich rzeczy unikać.

nocnygracz napisał(a):
Jak na mój nos zbyt wiele osób (i zbyt natarczywie) wieszczy głęboka korektę. Forum bankier.pl jest ich pełne.

A Amerykanie w poniedziałek będą po długim weekendzie wypoczeci :)

Ja z kolei regularnie wdzię wypowiedzi anali o poprawie nastrojów i klimatu gospodarczego. Nie ma żadnej poprawy, jest jedynie spowolnienie pogarszania się. A korekta pojawiłaby się niezależnie od komentarzy. Wzrost o 50% w 3 miesiące bez większych przestojów nie jest normalny.

lajkonik napisał(a):
Niestety Stany spadły poniżej psychologicznych poziomów, choc jeszcze na 2 minuty przed były ciut powyżej 8300, 1800 i 900.
Jedna rzecz mnie dziwi od 14:30 i nie mogę jej zrozumieć :

Liczba bezrobotnych większa od przewidywań o ponad 100 000. OK. Ale jednocześnie łączna liczba bezrobotnych, choć wyższa od końca maja to niższa od przewidywań. Gdyby nowych przybyło tylu ilu przewidywano, to ogółem wskaznik byłby 9,4% czyli 0,2% lepiej od przewidywań ! Dla mnie jedyny logiczny wniosek to, że zrewidowano liczbę bezrobotnych w poprzednich okresach. Czy był to tylko zabieg "księgowy" czy rzeczywiście było lepiej ? Nowych wniosków nie jest więcej niż tydzień temu.

Dla mnie to były dobre dane (o zamówieniach w produkcji też) , bo liczy się liczba faktycznych bezrobotnych, a nie w którym miesiącu ująła ich statystyka i tym bardziej mnie to zaskakuje.

Proszę o jakieś wytłumaczenie na bazie fundamentów lub psychologii.

Tzw. prognozy są mocno zaniżone i inwestorzy o tym wiedzą. Każde więc wynik gorszy od prognoz wywołuje u nich odruch wywalania akcji. Ostatnio lepsze dane są ignorowane a gorsze są sygnałem spadków. Myślę, żę po prostu zbyt wielu uwierzyło w szybki koniec recesji. W Polsce może i tak będzie ale USA mają garb długu, z którym coś będą musieli zrobić i który będzie dusił gospodarkę przez kilka lat.

A ja cały czas utrzymuję, że przebijemy dołki z lutego lub wyrysujemy podwójne dno. Wiosenne ożywienie nie było napędzane żadnymi twardymi danymi ale przede wszystkim sondażami wśród amerykańskich konsumentów i managerów. Nieco poprawiła się koniunktura w przemyśle i budownictwie ale to było do przewidzenia - firmy miały prawie zerowe zapasy a na wiosnę zawsze się rozpoczyna ożywienie w budownictwie. Do tego na giełdę amerykańską trafiły miliardy z programu TARP. Ceny akcji ruszyły gwałtownie w górę. Wzrost GPW o 50% w ciągu 3 miesięcy przy ostro hamującej gospodarce był nienaturalny. Doszło do tego, że leszcze zaczęły kupować TFI (dodatnie saldo w maju) a c/z doszedł do 25 (przy perspektywie spadających przychodów firm). Dodajmy jeszcze ostrą spekulację na surowcach (np. drożejąca ropa przy rosnących zapasach i perspektywie wielu lat obniżonego zapotrzebowania) i mamy obraz tego co niektórzy nazwali nową hossą.

Teraz przyszło otrzeźwienie - Bank Światowy zrewidował mocno w doł prognozy wzrostu światowego. Groźba odebrania premii bankierom sprawiła, że ci szybko zaczęli wycofywać pieniądze z giełdy i zwracać pomoc rządową. Jedyne dobre dane które napływają to wciąż złe dane tyle że lepsze od zaniżonych prognoz. Wczoraj i dziś napłynęły kolejne kiepskie informacje:
- mocny wzrost bezrobocia w USA
- wnioski o kredyt hipoteczny - spadek o 18,9% przy poprzednim wzrośnie 6,6
- podpisane umowy kupna domów - analogicznie +0,1 / +6,7 (prognoza +2,4)
- wydatki na inwestycje budowlane - 0,9 / +0,8 (prognoza -0,5)

A wiadomo skąd się wziął kryzys - zaczął się nie w 2007 od Fannie Mae i Freddie Mac tylko od 2006 spadkiem cen domów. Póki tam nie będzie ożywienia, nic się trwale nie poprawi.

Technicznie też to dobrze nie wygląda. Mieliśmy szczyt na ok 2040, dołek 1820, szczyt 1910, teraz jest 1840, formacja RGR i jak przebijemy dołek 1820 (na co się zanosi) to wracamy pod linię trendu spadkowego (w tej chwili ok 1780).

W USA jest to jeszcze bardziej wyraźne - prawie dwutygodniowa walka z oporem 950 a potem zjazd na 890, odbicie na 930 i znów zjazd. Teraz jest 901.

Chyba pęka bańka surowcowa. Ropa zjechała z 73 z 66 (dziś ponad 3%), podobnie miedź.

Chiny kombinują jak tu się pozbyć bezwartościowych amerykańskich obligacji. Podobno systematycznie skupują złoto (nie widać tego jednak w cenach). Jak pęknie bańka na amerykańskich bondach (kwestia czasu) to dolar się załamie a USA bedą spłacać dług inflacją.

Poza tym chyba sie sprawdza 'Sell in may and go away' :-). Na początku roku założyłem że wchodzę w akcje na początku sierpnia (kończy się lokata) ale teraz skłaniam się ku myśli by poczekać jeszcze 3 miesiące aż się wszystko wyklaruje. Jak się już naprawdę skończy kryzys i zacznie hossa to każdy zarobi swoje kilkaset procent w ciągu paru lat a falstart może drogo kosztować.

Gratulacje dla średnioterminowców co zarobili swoje za ostatnie 3 miesiące :-)

Alfredzio napisał(a):

Teoria ewolucji Darwina jest tak samo prawdopodobna jak bajka o tym, ze żaba może się zamienić w księcia. Liar. Trzeba miec więcej wiary, aby w nią wierzyć, niż w inteligentnego Stwórcę, ale masy uwierzą w każdą bzdurę, jeśli ją powtórzyć kilka razy głośno i z autorytetem.

Co w takim razie powiedzieć o teorii zakladającej że znikąd pojawil się nagle inteligentny byt i stworzył wszystko? Ot tak z niczego :-). Nie widzę rożnicy między bajkami o żabach-księciach a bożkach-magikach.

Alfredzio napisał(a):
Ktos mnie tutaj posadzil o paranoje z powodu sugestii, ze swinska grypa to sztuczny twor, twierdzac, ze z pewnoscia ma naturalne pochodzenie, ale jak w takim razie wyjasnic to, ze zamiast atakowac jednostki najslabsze, a wiec chorych, staruszkow i niemowlaki, jak bywalo przy wszystkich epidemiach pochodzenia "naturalnego", swinska grypa atakuje przede wszystkim ludzi zdrowych w wieku 25-45 lat, a wiec wieku poborowym? Pachnie to bronia biologiczna, ktora, byc moze przypadkiem, wydostala sie z jakiegos laboratorium.

Co do testu bankow okazuje sie, ze U.S. Treasury - zapewniajac, ze wszystko jest w najwiekszym porzadeczku, kiedy Turner ujawnil, ze nie jest - sklamal lub mocno przesadzil, skoro zaraz potem okazalo sie, ze przynajmniej dwa giganty potrzebuja duzej pomocy finansowej. Kto chce niech im dalej wierzy, ale w moich oczach FED i Treasury sa zdyskredytowane niejednym klamstwem i sciemnianiem, a manipulacja jaka rzadowe PPT (Plunge Protection Team powolane przy rzadzie USA do manipulowania rynkami) uprawia na rynku zlota i srebra jest skandaliczna i m.in. przez to stala sie tajemnica Poliszynela w srodowisku, ktore zajmuje sie tym rynkiem.

Hiszpanka również zabijała przede wszystkim ludzi młodych i silnych a dokladniej mówiac zabijał ich własny system odpornościowy zbyt gwałtownie atakujący wirusa w płucach i ludzie dusili sie zalani własną krwią. A starcy i dzieci znosili chorobę relatywnie lekko.

Teorie spiskowe są dobre dla podjaranych gówniarzy tasujących się pod Zeitgeisty itp Tajemny Shit z youtuba a nie poważnych inwestorów ;-)

Jest dużo więcej chorób wybierających przede wszystkim silne osobniki i nie ma w tym nic zaskakującego.

Ciekawe co będzie impulsem do fali zjazdowej? Bankructwo GM? Kolejne trupy w Goldman Sachs albo JP Morgan? Mówi się, że to najpoważniejszy kryzys od lat 30tych a trwa raptem z rok a pierwszy smród pojawił się dopiero 2 lata temu. Albo więc ktoś przesadza albo czekają nas kolejne ostre zjazdy na parkietach. Nie wierzę, że da się uratować gospodarkę zmianą cyferek w bilansach (tych dolców nawet się nie drukuje co mogłoby ciut wpłynąć na gospodarkę - kupno farb drukarskich i szybsze zużycie maszyn ;-) ). To nawet nie jest keynesizm bo za Roosevelta dolary z budżetu (a raczej z deficytu) szły prosto do gospodarki - autostrady, tama Hoovera itd. a dziś idą na tzw. uzdrowienie bilansów chciwych bankierów. Lepiej by dali pracę tym wszystkim, których nie stać na spłacanie kredytów - bilanse uzdrowiłyby się drogą naturalną.

Jakie dane podali w południe że indeksy runęły w przepaść?

tadekmazur napisał(a):
Nigdzie nie polecimy. Koniec bessy już był.
Ameryka jest zalewana pieniędzmi i nie jest w stanie wygenerować pogłębienia bessy.
A w następnych latach dla akcji amerykańskich nadal mogą być złe czasy, lecz produkowana obecnie inflacja już wtedy się ujawni i też nie pozwoli zejść NOMINALNYM wartościom indeksów niżej niż 666.

Nie Ameryka tylko bankierzy z pejsami i pieniądzem którego nie ma - istnieje tylko wirtualnie jako pozycja w bilansie.

lajkonik napisał(a):
Mefi dzięki. To też przyczynek do tego, że to psychologia rządzi.

-Laukas.

Nasze C/WK czy C/Z sprowadzone dużo niżej niż w USA. Załóżmy, że ceny akcji w Stanach lecą do naszego poziomu. A co u nas wtedy ? Też polecimy do dołu. Nie tylko dlatego, że grubasy będą potrzebowały kasy, by pokryć poniesione u siebie straty. Polecimy, bo psychologia nam to podpowie, a nie fundamenty.
Im więcej instrumentów pochodnych stworzymy tym bardziej wpływ na akcje będzie miała psychologia. Bo nie wiemy czy fakt spadków zawdzięczamy zmniejszeniu sprzedaży firmy, w którą inwestujemy czy może ktoś gra na spadki, bo takie kontrakty wykupił i to tam zarobi. A może gra na jakieś instrumenty notowane na innej giełdzie, a nasza to tylko element w wyliczeniu.
A ja tak pragnę fundamentów. I to najlepiej zdrowych i przejrzystych.

Taki już urok rynków wschodzących - mocniej rosną i mocniej spadają. Nikt się nie burzył w Polsce gdy GPW zrobiła 300% a amerykańska giełda tylko 100%.

Mefi100 napisał(a):
lajkonik napisał(a):
-
jutro hossa, bo pogoda będzie sloneczna i dobry nastrój. Ciekawe czy ktoś sprawdził wpływ pogody na decyzje inwestorskie.
Akceptujemy straty bez problemu, ale jak nie zarobiliśmy to boli. Bardziej niż papierowe straty.


Jak świeci słonce to stopy zwrotu z inwestycji są średnio o 24.6% wyższe niż gdy pada deszcz. scratch

Dwóch ekonomistów (D. Hirshleifer, H Shumway) przeprowadziło takie badania w 2003. Przebadali dzienne stopy zwrotu na 26 rożnych giełdach i sprawdzili jaka była pogoda. Wyszło im, że stopy zwrotu w dni całkowicie słoneczne były średnio o 24.6% wyższe niż w dni całkowicie deszczowe (więcej w książce „Psychologia inwestowania” John R. Nofsinger).


A czy udowodniono że giełdy rosną bardziej w miesiącach letnich i w krajach tropikalnych? A co z rajdem św Mikołaja i efektem stycznia? :-)

Jarbas napisał(a):
Panowie...
Poddajecie się widzę nastrojom - ech stare wygi! A gdzie własne zdanie? Poczytajcie na spokonie...
Rośnie to widzicie koniec bessy spada obliczacie na jakim poziomie bedzie kolejny dołek :)
W każdym razie...
fundusze tym razem złapały górkę


kliknij, aby powiększyć


Co będzie dalej nikt nie wie, na pewno będzie bujało

Nie fundusze tylko posiadacze udziałów w tych funduszach. To jest wykres TFI a nie OFE.

Hossa? No way:

www.pb.pl/Default2.aspx?Articl...

Prognozy są ciągle obniżane a dno makro przesuwane na późniejszy okres.

owner napisał(a):
vandee zwróć uwage pod jakim kątem przebija wskaźnik średnią...

Każdy indykator laguje. Kąt większy bo spadek na konkretnej świeczce był większy. Gdyby ten sam spadek rozłożyć na 3-4 świeczki kąt byłby mniejszy a czy oznacza to że sygnał błędny? Wskaźniki pokazują wykres od innej strony ale niestety nie przewidują przyszłości.

Przebieg notowań w Azji, na GPW, futuresy na USA oraz kolejne złe wieści pokazują że kryzys wciąż trwa i jeszcze za wcześnie na kupno akcji. Mocno znów tracą PKB, KGHM, PEKAO oraz złotówka. Będzie jeszcze jedna duża fala wyprzedaży a potem trend boczny i dopiero w górę. Cały czas utrzymuję, że dołki zostaną pogłębione ale raczej do Chrztu Polski nie dojdziemy. Myślę że ostateczne dno pomiędzy 980-1100pkt na WIG20 a za 4-5lat może być 6000.

owner napisał(a):
ciekawostka ku pokrzepieniu serc. miesięczny wykres wigu. na moim macd ostatni sygnał sprzedaży był w lipcu 2007... pierwszy sygnał zakupu to luty 2009. czyli po 19 miesiącach pierwszy sygnał zakupu dla długoterminowców hello1


kliknij, aby powiększyć

A w lewej części wykresu mamy 4 fałszywe sygnały - tyle są warte indykatory...

Były główny ekonomista MFW, spec od kryzysów finansowych twierdzi że USA są na skraju przepaści i robią wszystko by w nią wpaść. Biliony dolarów zamiast iść na ratowanie gospodarki idą do kieszeni pejsatych bankierów a na dodatek okazało się że być może Obama jest nielegalnym prezydentem. Gdyby go odwołano i całą tą bandę demokratów z jego ekipy, na Wall Street będzie rzeź ale per saldo będzie to zbawienne dla Ameryki.

A na rodzimym podwórku wczoraj spadająca gwiazda a dziś -3%. Po raz 7 w tej bessie cena szybko wróciła po wybiciu nad EMA55. Mamy linię łączącą szczyty i dołki z lipca, września i stycznia. Teraz zobaczymy co się stanie. Technicznie wygląda to marnie. Fundamentalnie również. Złotówka znów szybko traci na wartości. Zaskakujący jest nagły spadek KGHM, w końcu miedź wciąż drożeje.

Ten wielki wzrost WIG20 przedwczoraj był mocnym ostrzeżeniem.

GUS podał dane o spadku w lutym spadek sprzedaży detalicznej. Takie coś w polskiej gospodarce zdarza się niezmiernie rzadko. Słabnie popyt wewnętrzny, eksport wkrótce całkiem zdechnie skoro Niemcy (1/4 polskiego eksportu) hamują co raz szybciej. A dziś ANALe z ING obniżyli rekomendacje banków.

tadekmazur napisał(a):
M.Mobius z Templetona też głosuje za końcem bessy.

To debil albo oszust (bardziej prawdopodobne). Rok temu w kwietniu gadał to samo. Kto go posłuchał, stracił 50% kasy.

tadekmazur napisał(a):
To może być trudna hossa. Niemrawa i przerywana spadkami ale jednak hossa. Czasem na dłużej zamieni się w horyzont ale to już to miłe słowo h o s s a.

Za jakiś czas będziemy dużo silniejsi od Janków, bo na razie zapominamy zdyskontować to że jak u nich PKB -0.5% to u nas +4.9%, a jak u nich -6.3% to my +3.1%. Giełda lubi zapominać o gospodarczych fundamentach, ale po czasie pamięć wraca.

Nie można mówić o hossie przy nędznych fundamentach i cenie która nie przebiła lini trendu spadkowego. Nawet MA55 nie została przebita :D. Oj dostaną po kopytkach byczki :-)

Rabbi mówi: dajcie więcej dolarów

www.hotmoney.pl/artykul/7041/1...

Ciekawe co zrobią Amerykanie i zwykli inwestorzy-goje gdy w końcu do nich dotrze, że bilion dolarów nie trafi do gospodarki, tylko niemal wyłącznie do banków na urealnienie fikcyjnych, nadmuchanych bilansów starozakonnych bankierów... Murzyni, Latynosi i tłuste Hamburgery (w skrócie NINJA - no income, no job, no assets) nabrały sobie kredytów, pejsy zgarnęły prowizje i odsetki, NINJAs przestali płacić a pejsy zamiast zapłacić za ryzykowne operacje dostaną świeżą gotówkę na pokrycie 100% strat prosto od uczciwego, amerykańskiego podatnika i jeszcze sobie premie wypłacą za świetne wyniki sprzedażowe (bo w końcu wyrobili normę ilości udzielonych kredytów). To się nazywa sprawiedliwość społeczna.

Wg mnie te dane są raczej kiepskie. Produkcja przemysłowa w przeciwieństwie do PKB podlega silniejszym wahaniom. W porównaniu z poprzednimi okresami mamy minimalne odbicie. Zobacz sam:
www.bankier.pl/inwestowanie/no...

WIG20 bez walki odbił się od oporu. Zresztą ten cały WIG to w większości 5 spółek - PKO, PEKAO, TPSA, PKN, KGHM. Obstaję dalej przy prognozie że dno będzie między czerwcem a sierpniem. Jak nie napłyną wkrótce naprawdę pozytywne informacje to może nas czekać kolejna fala wyprzedaży zniecierpliwionych inwestorów.


tadekmazur napisał(a):
Ta obsuwa produkcji przemysłowej (nie tylko w USA) wygląda dosyć dramatycznie, ale w cywilizowanych krajach przemysł to raptem 20% gospodarki. Reszta to usługi, a w tym segmencie takiej obsuwy nie ma.
To nie koniec wzrostów, ale przerywniki muszą być.

Raczej ostatnie wzrosty były przerywnikiem spadków. Jutro może być mocno czerwono na polskiej giełdzie. GPW podała w piątkowym komunikacie że 65-75% otwartch pozycji na kontrakty WIG20 jest w rękach zaledwie 2 inwestorów. Nie nastraja to optymizmem.

W 2 godziny amerykański SP500 spadł o 2,5%. Podali kolejne dane - produkcja przemysłowa r/r minus 11%. To największy spadek od 1975.

opennetpr napisał(a):
Dla mnie faza bańki to ma miejsce teraz, trzeba było kupować dwa lata temu. Ale poważnie, to zdaje się, że zakładają mocne załamanie w usa. Ładnie, że podają cenę w dolarach jak to załamanie wystąpi inflacyjne to te 1400 dolców może być nic nie warte, szkoda, że nie podają w innej walucie. Obawiam się tylko jednego, żeby się nie powtórzyła sytuacja taka jak z ropą. Fundusze mogą trzymać i gromadzić, nie czytałem tego dokładnie raportu, ale gdzie tam jest popyt fundamentalny ? On zdaje się spadł, a właściwie jego procent zmalał wobec panicznego napływu kapitału spekulacyjnego w postaci funduszy. Chwilowo też nie słychać poważnych głosów o powrocie standardu złota. Jeśli ktoś rzeczywiście chce się wepchnąć w złoto a jak mniemam większym kapitałem, licząc na mocną zwyżkę złota, ergo licząc na niezłe załamanie jeszcze w USA, to tak jak z rolnikiem trzeba. Niby jest powiedzenie rolnikowi samo rośnie, ale to nie prawda, nic mu nie rośnie jeśli nie dogląda, więc dopiero po wygenerowaniu sygnału kupna. A rozsądnie jeśli ktoś chce zabezpieczyć kapitał, to czemu nie złoto może kupić tylko część chyba powinien zabezpieczyć kupnem opcji put na złoto równocześnie, tak na wszelki wypadek.

Wracając jednak do dyskusji o standardzie złota pewnie najmocniej się go domagają ci którzy mają złota najwięcej obecnie, ale prawda jest taka, że chroniąc przed niektórymi zjawiskami, standard złota nie chroni przed kryzysem jako takim. Głównie zwolennikami standardu złota są przedstawiciele szkoły austriackiej, gdzie pewnie sporo wywodów na ten temat jest. Czasem jednak mam wrażenie, że zbyt daleko idą niektórzy w cytowaniu mistrza. Chodzi głównie o to, że Ameryka to nie jest cały świat, a odnoszę wrażenie, że tak to traktują. Gdyby Ameryka była całym światem to po co by się taki Rogers pchał w przerób rolny w Brazylii, skoro lepszym było by zapakować wsio we złoto. Są spore szanse na dokończenie tąpnięcia w USA, ale to nie jest cały świat. Jeśli USA się nie naprawią, świat w pewnym momencie pójdzie sobie dalej bez USA.
.
No właśnie - popyt na złoto podany w tym opracowaniu jest nieprawdziwy. Złoto ma to do siebie, że jego użyteczność jest właściwie niemal wyłącznie jubilerska i to raczej cena złota wpływa na popyt niż na odwrót. Ludzie bez złota mogą żyć w przeciwieństwie do ropy, miedzi czy towarów rolnych. Nikt nie będzie wydawał dorobku życia na kawałek blaszki.

Podwójny szczyt?
stooq.com/q/?s=xauusd&c=5y...

Czyżby znów ANALe wydymali leszczy?

pirx napisał(a):
Investors właśnie przysłał mi raport naganiający do zakupu ich funduszu:
www.investorsdm.pl/aktualnosci...

A wciagu miesiąca posiadacze złota stracili 15%... Ciekawe skąd wzięli te liczby 1400 i 2000. No i lepiej jakby podali cenę w złotówkach bo w dolarach to faktycznie tyle może złoto kosztować

przemek_f napisał(a):
Oczywiście miało być 'ceny rosną' a nie 'ceny spadają'.
Co do reszty - ekonomiści którzy przewidzieli obecną zapaść finansową są w większości zwolennkami standardu złota. Więc może skoro mieli rację w jednym to może mają i w drugim?
Przekonywał nie będę, kwestia czy istnieje powrót do standardu złota sama się wyjaśni w ciągu paru lat.

Nie wiem czy w większości. Skąd masz te dane? Racja że polityka FEDu była i jest zła ale parytet złota jest lekarstwem które raczej zaszkodzi. Przypomnę że w czasie Wielkiego Kryzysu obowiązywał system złotego pieniądza.

Informacje
Stopień: Elokwentny
Dołączył: 20 stycznia 2009
Ostatnia wizyta: 20 kwietnia 2025 20:30:16
Liczba wpisów: 222
[0,05% wszystkich postów / 0,04 postów dziennie]
Punkty respektu: 0

Na silniku Yet Another Forum.net wer. 1.9.1.8 (NET v2.0) - 2008-03-29
Copyright © 2003-2008 Yet Another Forum.net. All rights reserved.
Czas generowania strony: 1,673 sek.

chocubzt
xnidwmjj
gdssyshj
Portfel StockWatch
Data startu Różnica Wartość
Portfel 4 fazy rynku
01-01-2017 +77 405,22 zł +387,03% 97 405,22 zł
Portfel Dywidendowy
03-04-2020 +60 637,62 zł 254,44% 125 556,00 zł
Portfel ETF
01-12-2023 +4 212,35 zł 20,98% 24 333,09 zł
fqshztyz
axxndkor
cookie-monstah

Serwis wykorzystuje ciasteczka w celu ułatwienia korzystania i realizacji niektórych funkcjonalności takich jak automatyczne logowanie powracającego użytkownika czy odbieranie statystycznych o oglądalności. Użytkownik może wyłączyć w swojej przeglądarce internetowej opcję przyjmowania ciasteczek, lub dostosować ich ustawienia.

Dostosuj   Ukryj komunikat