Jaki to jest świetny biznes. Nie wymaga żadnych aktywów oprócz telefonu, segregatora i pistol...eeeee.... co ja chciałem, no tak, łatwo się go uruchamia, łatwo przeobraża i równie łatwo jest zwinąć działalność.
Nie potrzeba żadnego lewara, działalność na zlecenie można zacząć z marszu. Trochę trudniej jest skupić trudne aktywa, ale nie ma zwykle kłopotu z odroczeniem płatności o 90 dni, szczególnie gdy bierze się te uznane za nie ściągalne. Płaci się za nie też okruch ich pierwotnej wartości, w najlepszym razie jakieś 20%.
Problem w tym, że takich firm jest dużo. Oprócz tych notowanych na GPW, prężnie działają firmy takie jak Kruk, Grabowski, Ultimo, Kaczmarski i kilkadziesiąt innych. Ich wspólnym problemem są polskie przepisy prawa, które chronią dłużnika bardzo starannie i ten nawet po krótkim szkoleniu co robić a czego nie robić, będzie potrafił latami skutecznie odwlekać płatność. A straszyć nie wolno, wariant smutnych panów ew. braci ze Wschodu odpada, bo gdy się dłużnik poskarży prokuratorowi to się może skończyć np. tak jak w styczniu, kiedy UOKiK nałożył bodaj 600 tys. zł kary na dwie firmy, które przegięły w swoich czynnościach operacyjnych.
Spółki notowane na GPW mają spory rozstrzał wskaźników:

kliknij, aby powiększyćWykazują bez wyjątku wysoki rating i zarazem są notowane nieco poniżej wartości księgowej. Wskaźnik zyskowy jest już dużo bardziej rozchwiany, podobnie przychodowy. Uważam jednak, że takie proste porównanie to za mało. Trzeba przyjrzeć się każdej z osobna, po pierwsze jakie są ich źródła przychodów (tj. jakie co, z kogo i za co windykują) oraz po drugie, jak je księgują - bo może się okazać, że wskaźniki są do skorygowania.