- Lekarstwem na kryzys spowodowany nadmiernym zadłużeniem nie są kolejne długi. Nie będziemy zadłużać Polaków - mówił w swoim wystąpieniu sejmowym minister finansów Jan Vincent Rostowski. Trwa debata na temat działań i planów rządu w czasie kryzysu finansowego na światowych rynkach."Minister finansów Jan Vincent (na co dzień posługuje się imieniem Jacek) Rostowski podkreślił, że kryzys gospodarczy to dla Polski druga - po transformacji z przełomu lat 80. i 90. - wielka próba.
- Szukamy polskich rozwiązań na polskie problemy. Polska ma zdrowy system bankowy i to jest nasza siła. Nie musieliśmy ratować żadnego banku - powiedział Rostowski.
Przywołał w swoim wystąpieniu wielki kryzys początku lat 30. w USA. - Podczas wielkiego prezydent Roosewelt powiedział, ze jedyne czego Amerykanie powinni się bać to własny strach. Dzięki temu, że uniknęliśmy rozlewu strachu w październiku i listopadzie ubiegłego roku udało nam się uniknąć przeniesienia światowego kryzysu finansowego na polskie banki. Były wtedy takie dni, ze ludzie masowo wyciągali pieniądze z banków. Jeśli w wypełnionym po brzegi kinie ktoś krzyknie pożar, to paniczna reakcja tłumu zawsze doprowadzi do stratowania ludzi. W naszym przypadku panika mogłaby doprowadzić do upadku zdrowych banków w Polsce - mówił Rostowski.
Dodał jednak, że rząd przygotował ustawy na wypadek kryzysu bankowego w Polsce.
- Ale mamy drogi dług państwowy i to jest nasza słabość - mówił.
Jednocześnie Rostowski podkreślał, że Polska musi ostrożnie planować swoje nadmierne wydatki i związane z tym potrzeby pożyczkowe, by nie wpaść w spirale długów.
- Tylko w 2009 roku, żeby zrealizować nasz budżet, musimy pożyczyć 155 mld zł. Nasze potrzeby pożyczkowe są 8 razy większe niż nasz deficyt. Te pieniądze musimy zdobyć, sprzedając obligacje Skarbu Państwa - informował minister.
Podkreślał, że im dany kraj ma większy deficyt, tym pożyczki dla niego są droższe. Dlatego nie możemy zwiększać naszego deficytu, bo wtedy spłata naszego - i tak dużego zadłużenia - będzie coraz droższa.
- Istnieje niebezpieczeństwo, że idąc drogą większego deficytu, doszlibyśmy do sytuacji, w której są Węgry. Wpadlibyśmy wtedy w pułapkę zagrożenia, zmuszeni bylibyśmy zaciągać coraz większe długi, żeby spłacić wcześniejsze zobowiązania. Nigdy nie dopuścimy do takiej sytuacji - powiedział Rostowski.
- Polska nie stanie się drugą Argentyną, a rząd Donalda Tuska nie zadłuży Polaków, tak jak czyniono to w przeszłości - podkreślił.
Rostowski powiedział, że został przygotowany wariant awaryjny do budżetu na 2009 r. - Dostosowaliśmy w nim wydatki do prognozy niskiego wzrostu na poziomie 1,7 proc. (...). Jeśli będzie lepiej, to będziemy mogli wrócić do zapisów ustawy budżetowej - poinformował minister.
Przekonywał, że sytuacja Polski i innych krajów wschodzących jest inna niż bogatych regionów, ale wcale nie ma pewności, że rozwiązanie kryzysowe bogatych krajów są słuszne. Była to prawdopodobnie krytyka ogromnych wydatków administracji USA i rządów zachodniej Europy.
Rząd przygotowany jest na niepowodzenie planu pesymistycznego i w takim wypadku przewiduje dalsze oszczędności. Ministerstwo Finansów nie chce zwiększać podatków ani deficytu, równocześnie zastrzega jednak, że może dojść do sytuacji kiedy będzie trzeba wybrać "mniejsze zło".
- Przyjęcie euro to najlepszy środek na walkę z kryzysem - podkreślał wielokrotnie Rostowski, przypominając, że osłabiony złoty to wzrost kosztów obsługi długu. - W tym roku, jeśli kurs pozostanie na poziomie 4,8 zł za euro, to będzie to kosztowało budżet państwa 1 mld 400 mln zł dodatkowych odsetek - ocenił minister.
Powiedział, że gdyby w Polsce obowiązywała europejska waluta, to nie istniałby problem tzw. opcji walutowych. "Takich opcji by nie było, gdybyśmy byli w strefie euro czy nawet w ERM2" - zaznaczył.
Rostowski zaprzeczył też opiniom, że są "wypłukiwane pieniądze" z polskich banków. - Żadne dane tego nie potwierdzają. Bezpodstawnie oskarżając banki działamy przeciwko własnym interesom - powiedział.
Podczas swego przemówienia minister powiedział, że działania rządu w sferze akcji kredytowych powinno ograniczać się do działań pomocniczych i zachowawczych. - Państwo polskie nie musi pożyczać pieniędzy by rozruszać gospodarkę. Mamy zdrowy system bankowy i to on jest od tego. Tradycyjne działania NBP powinny wystarczyć - dodał."
Chciałbym zebrać krótko te wszystkie informacje. Według mnie zwiększanie deficytu finansowego nie ma zbyt większego uzasadnienia. Sytuacja w Polsce zależy głównie od tego co się dzieje teraz na całym świecie, oraz od tego co mówią "Agencje ratingowe". Powiedzą, że jest w tym regionie niebezpiecznie, to wszyscy uciekają. Powiedzą że jest ok. to wszyscy lecą jak muchy do g.... Jeśli w USA nie zacznie się poprawiać, to żadne plany ratunkowe w Polsce nie mają większego sensu, a jedynie efekt będzie taki, że zostanie kupa kasy do spłacenia. Wystarczy popatrzeć co się dzieje na GPW. Nie jest ona samodzielna ani racjonalna. Wszyscy patrzą co się dzieje w USA. Jeśli tam zacznie się poprawiać, to o Polskę bym się nie martwił.
Jeśli chodzi o polityków, ekonomistów i ekspertów różnych. Mam wrażenie, że dla nich najważniejszy jest tylko i wyłącznie wzrost gospodarczy. Trzeba dbać o to aby poddtrzymać wzrost, Należy zrobić wszystko aby wzrost... wzrost to, wzrost tamto. Cholera.
Tylko czy jest sens robić to w sytuacji, która jest opisana wyżej? Być może jest, bo pomoże w krótkim terminie. Tylko czy jak się zacznie poprawiać i nasz kraj przewegetuje do tego okresu, a przyjdzie czas, że będzie mógł ten wzrost wkońcu nastąpić, to wtedy gospodarka siądzie na dłuższy okres? Mój charakter pcha mnie w stronę kwesji fundamentalnych a nie technicznych, więc może dlatego wolałbym aby gospodarka rozwijała się stabliniej i długofalowo na zdrowych fundamentach, a nie zrywami i krótko.
To co wyżej chciałbym skonfrontować z tym
gospodarka.gazeta.pl/gospodark...I jak już wyżej pisałem jest takie dziwne parcie na utrzymanie wzrostu za wszelko cenę, a lekiem na to wszystko jest zwiększenie deficytu budżetowego. Polska nie może rozwijać się wolniej bo będzie katastrofa. I tak teraz nic nie zrobimy. Wzrost gospodarczy nie przyspieszy. Możemy, a raczej politycy, przygotować kraj do czasu gdy ogólny klimat gospodarczy na świecie się poprawi.A kryzysy były i będą. W czasie kryzysu gospodarka się oczyszcza, budując grunt pod przyszły rozwój.
Podam jeszcze jeden przykład. Zapytano się kiedyś w USA gościa z banku o tą pomoc co bank otrzymał. A on bez żadnego skrępowania odpowiedział, że nawet tego nie księgowali...
gospodarka.gazeta.pl/Gielda/1,...
Powoli do celu