Omówienie skonsolidowanego sprawozdania finansowego spółki za I półrocze, ze szczególnym uwzględnieniem II kwartału, bo I znany jest od jakiegoś czasu.
Wskaźniki korzystne, ale nie ma w nich całej prawdy z technicznego powodu - braku wykazania pełnej liczby akcji, z których wpływy zostały już wykazane w kapitale. Tak więc wszystko trochę zbyt optymistyczne.
www.stockwatch.pl/gpw/tfone,wy...Różnca nie jest wielka, chodzi o 459 640 szt, akcji, które zostały zarejestrowane 17 sierpnia. Ważniejsza jest cena, po której zostały objęte - wg raportu 18/2009 (błąd w numeracji) z 26.05.2010 r., poszły po 5 złotych. W tym okresie WK na akcję wynosiła 9,29 zł, tak więc emisja, choć mała, zniszczyła trochę wartości wewnętrznej. Po rejestracji spadnie ona do 9,21 zł. Na rynku akcje są po ponad 5 zł, na przełomie roku sięgały 7 zł. Okazja czy nie? Zaraz spróbuję odpowiedzieć, ale nie wprost.
Po co emisja? Tak jak pisze zarząd, pozyskane środki wsparły kapitał obrotowy, czyli poszły w obrót handlowy. Praktycznie w całości wylądowały w zapasach. Łącząc to z sytuacją spadku przychodów, otrzymujemy pogorszony obraz aktywności biznesowej spółki:
Cykl rotacji zapasów 153
Cykl rotacji należności 84
Cykl rotacji zobowiązań 68
Cykl operacyjny 237
Cykl konwersji gotówki 169
Zobowiązaniami można samemu regulować, należności chodzą tak jak pozwala moralność płatnicza odbiorców i płynność na rynku, natomiast towary to decyzja logistyczno-zakupowa firmy. I tu jest źle, bo ta wartość się pogorszyła, zresztą niezmiennie od dwóch lat wydłużała się ze 106 dni do aktualnych 153 dni. Rozwój asortymentu wiąże kapitał. To z kolei należy połączyć z analizą przepływów operacyjnych, która pokazuje, że w I półroczu mimo zysku netto niemal +2 mln zł, operacyjnie wydano prawie 200 tys. zł. Działalność nie generuje więc gotówki, tylko wciąga ją w obrót. Który z kolei słabnie. Jest to niekorzystna faza cyklu życia produktów firmy, czy też szerzej cyklu koniunkturalnego na rynku, na którym działa spółka. Widziałem kilka takich firm z bliska: zaklęta granica 100 mln zł rocznych przychodów, kupa roboty i wysiłku, zyski na papierze, a w kasie ciągle głód. Do tego co tylko uda się na chwilę odskoczyć konkurencji, ta za moment znów gryzie w łydki. I tak w kółko.
Co jest pozytywne: spółka złapała dość trwałą rentowność i poprawiła marżowość. Wygląda to niezgorzej jak na import i hurt:
Rentowność sprzedaży 38,29%
Rentowność działalności operacyjnej 9,42%
Rentowność brutto 3,73%
Rentowność netto 3,37%
Ale z taką rentownością netto można spać spokojnie mając miliard albo dwa przychodów. Stówka to trochę za mało.
Nie wolno przegapić, że przychody przestały rosnąć, a nawet się troszkę osunęły. Fluktuacja czy koniec życia? Na pewno w tej branży trzeba ciągle uciekać do przodu. Jak wiemy, mariaż Karkosika z Rydzykiem nie skończył się przy ołtarzu, co na pewno utrudni dalszy rozwój myPhone'ów. Zresztą konkurencja zauważyła już segment prostych aparatów dla dzieci i seniorów. Dalej będzie trudniej, jak to współcześnie handlu bywa. Dodatkowym kłopotem jest ryzyko kursowe, na które można patrzeć tak: gdy dolar tanieje, konkurencja ma wyższe marże i może obniżać ceny, a gdy drożeje, my tracimy marżę. Lider zawsze ma najgorzej, szczególnie dobrze widoczny.
Nie stawiałbym tu jeszcze krzyżyka. Spółka od dawna deklarowała, że jej ważnym blockerem jest brak kapitału obrotowego. Pozyskała go tylko 2,5 mln zł, czyli niewiele. Ale on rośnie i odkłada się w nim zysk. Szuka też nowych produktów, które na razie oznaczają inwestycje, ale są konieczne dla utrzymania trwałości biznesu. Dobre zarządzanie ofertą i stockiem w dłuższej perspektywie pomoże. Ale w krótkiej mamy niepewność, zaś ze spółki płynące takie wieści, jak sprzedaże akcji oraz emisje po 1 zł dla siebie. Rynek tego nie cierpi.
Powyższa treść przez 30 dni była zarezerwowana tylko dla osób posiadających abonament.