@ serpico
w skali macro rządy mają się bardziej ku zaciskaniu pasa, niż dodrukuW deklaracjach jak najbardziej. W rzeczywistości - niekoniecznie. "Ktoś musi się lewarować, by delewarować mógł się ktoś" - Shakespeare (no, prawie

).Gdy delewaruje się konsument, a firmy przestraszone słabym popytem nie są zbyt skłonne do brania nowych kredytów, lewarować może się tylko sektor finansowy i szeroko rozumiany publiczny (gminy, powiaty, hrabstwa, stany i ogólnie państwo).
Sektor finansowy teraz lewaruje się przede wszystkim w celach spekulacyjnych (transakcje spekulacyjne na pożyczonym kapitale, głównie przez hedge funds), poza tym sam ma swoje problemy z długiem i nie jest w stanie zrównoważyć samodzielnie delewarowania się konsumenta. Pozostaje więc sektor publiczny, który wbrew pozorom ma jeszcze sporo rezerw, przynajmniej w państwach o wysokim poziomie wiarygodności (USA, Niemcy, Finlandia itd)
Przecież tak naprawdę banki centralne emitują nowy kredyt a nie nowy pieniądz. A nowy kredyt to nowy dług, który ktoś musi zaciągnąć - jedno nie może istnieć bez drugiego. Jeśli nie konsument i nie firmy, a finansówka w ograniczonym zakresie, to pozostaje Państwo.
Nie wierzę w to, że obligacje USA już teraz klękną - to państwo może dojść nawet do zadłużenia publicznego rzędu 200% PKB, nim rynki w nie zwątpią - przykład Japonii jest tu wymowny.
Zaciskanie pasa jako jedyny zastosowany środek nie jest w warunkach presji deflacyjnej rozwiązaniem problemów, gdyż już teraz zwiększa presję deflacyjną (co rodzi ryzyko wejścia w spiralę deflacyjną, co za chwilę powinna zdaje się pokazywać Grecja), a konkurencyjność poprawia dopiero w długim terminie. Pojawia się więc kwestia, jak wytrzymać te kilka naprawdę ciężkich lat(duże bezrobocie, często strukturalne, spadająca ostro wytwórczość i dochody itp)do momentu pokazania się pozytywnych efektów poprawy konkurencyjności.
Poza tym wszyscy równocześnie nie mogą zacząć oszczędzać - moja nadwyżka handlowa jest twoim deficytem prawda?
Rządy (i banki centralne też) liczą na to, ze nim skończą się możliwości lewarowania się państwa, albo konsument się zdelewaruje w wystarczającym stopniu, by zacząć od nowa się lewarować (mniej prawdopodobne), albo zaczną się lewarować przedsiębiorcy, bądź ze względu na zestarzenie się parku maszynowego, bądź ze względu na nową rewolucję technologiczną.
Ta ostatnia możliwość (kolejna rewolucja technologiczna) to byłaby najlepsza rzecz z możliwych - świat wyszedłby w miarę bezboleśne z obecnych problemów, a nowo emitowany kredyt poszedłby w coś produktywnego,więc nie byłby dodatkowym garbem dla zaciągających go producentów.
W ten sposób "wyroślibyśmy" z długu.
Lewarowanie ze względu na starzenie się parku maszynowego, prawie nie odnawianego od kryzysu 2008 (po co inwestować gdy popyt słabiutki?) nie da takiego efektu i bedzie tylko "pieredyszką", ktora jednak pozwoliłaby sie trochę zdelewarować się państwu.
To co robią rządy, to po prostu próba kupienia czasu z nadzieją, że "coś" zaskoczy, nim skończą się rezerwy państwa. Jeśli państwo nie będzie się lewarować dalej, to ryzyko pojawienia się spirali deflacyjnej , a z czasem i zapaści deflacyjnej (co prowadziłoby do powtórki z lat 1929-33)będzie rosło.
Pozostaje nam więc mieć tylko nadzieję, że ten manewr się uda i nie oczekiwać specjalnie od państwa, że skończy się zadłużać. Nie skończy, bo nie może. No chyba, że wcześniej skończą się rezerwy państwa na zaciąganie nowego kredytu. Wtedy Boże miej nas w swojej opiece.
Niektórym te rezerwy już się skończyły (np. Hiszpania), teraz, kiedy akurat są naprawdę potrzebne.
Tym możemy juz tylko współczuć...
"Kupuj akcje, ilekroć zobaczysz na wykresie Wiewiórkę, siedzącą na ramieniu Clowna. To się nazywa Analiza Techniczna" - Dilbert (Scott Adams) :-)