Cytat:A ta spółka, o której wspominasz to prawdopodobnie CEDC. O, to jest fantastyczna sprawa na poziomie regulacyjnym i ustawodawczym - spółka, która anulowała ludziom akcje i sobie zniknęła.
Z tego co pamiętam to właśnie jedną z potencjalnych spółek odrzuciłem, ponieważ miała jakieś znaczące problemy.
Cytat:Zastanawiam się jak napisałeś i zatwierdziłeś pracę, jeśli nie masz dość kluczowego porównania :) Ale o dydaktyce się nie będę wypowiadał. Może mam za wysokie oczekiwania po ludziach, którzy każą mówić do siebie Panie Doktorze albo Panie Profesorze.
Wyraziłem się trochę niejasno. Konspekt pracy i zdecydowaną jej większość mam zaakceptowaną. Brakuje tylko odniesienia do branży. Mi również wydaje się, że lepsze wnioski wyciągnie się z samego porównania tych trzech spółek aniżeli do tych wszystkich graczy z branży spożywczej, ale niestety to profesorka decyduje o ostatecznej wersji. Na jej obronę muszę powiedzieć, że jest jednym z wybitniejszych wykładowców na mojej uczelni i nie wnioskuję tego tylko i wyłącznie na podstawie jej działalności naukowej u nas na uczelni. Ponadto, specjalizuje się ona w sektorach publicznych, m.in. w funduszach, co oznacza, że temat mojej pracy nie zalicza się do jej mocnych stron. Wydaje mi się, że poniekąd dostosowała się do mnie, tzn. poznała moje możliwości i nie chce wymagać ode mnie cudów. Moja uczelnia (publiczna, wschód Polski) prezentuje bardzo niski poziom. Mam brata, który ukończył podobny profil na UW i nieraz widziałem jak pracował nad uczelnianymi projektami, więc z dużą dozą pewności mogę stwierdzić, że stołeczne uczelnie a nasze lokalne to niebo a ziemia pod względem poziomu kształcenia. Oczy wyszły by wam na wierzch, gdybyście mogli zobaczyć jak słabe prace ludzie bronią, a o tym jak wygląda sama obrona to nawet nie wspomnę. Od początku byłem jednak świadom swego wyboru. Przede wszystkim dużo czasu poświęcałem na pomoc rodzinie, a także pracuję od 19 roku życia. Wiedziałem, że niewiele wyniosę z uczelni, ale byłem również świadom, że warto mieć "papier". W ten oto sposób utknąłem na takich a nie innych studiach, do których nie przykładałem się ani trochę, a które nawet największy głąb zalicza. Już na samym końcu trafiłem na panią profesor, która nie przymyka oka na zachodzące na uczelni zjawiska i nie przepuści kogoś, kto nie umie napisać przynajmniej przyzwoitej pracy magisterskiej. Dojrzałem do tego, że moja praca (w każdej postaci-zarobkowa, naukowa itd.) jest dla mnie kwestią honoru, więc chciałbym zamknąć temat z klasą. Na początku denerwowało mnie to, że koledzy i koleżanki z grupy po dwóch tygodniach zabawy w kopiuj-wklej byli już obronieni a ja musiałem znajdować jakoś czas na pisanie pracy, która miała reprezentować przynajmniej przyzwoity poziom. Teraz jestem wdzięczny mojej promotorce, ponieważ chcąc nie chcąc nauczyła mnie w pewien sposób pokory i tego, że jak już coś robić to nie na "odwal się".
Trochę się rozpisałem a pewnie wielu z was mało to interesuje. Chciałem jednak rozwinąć myśl WatchDoga odnośnie poziomu kształcenia i niejako pokazać wam jak wygląda sprawa mniejszych uczelni w obecnych czasach.
Cytat:Trochę z tych wskaźników dam radę wyciągnąć z bazy, ale nie wszystkie. Generalnie jest to trochę upierdliwe, ale nie tak jak myślałem (bo nie ma kursu ani liczby akcji). Jak ustawisz sobie elegancki arkusz w Excelu z miejscami na dane źródłowe to Ci go oskryptuję żeby się powypełniał.
Dziękuję za oferowaną pomoc i bardzo chętnie z niej skorzystam. Postaram się zrobić
elegancki arkusz, choć do waszego poziomu brakuje mi lat świetlnych doświadczenia i wiedzy. Myślę, że najpóźniej jutro uda mi się stworzyć arkusz. Jak już się z tym uporam, w jaki sposób mogę Ci go przesłać, WatchDog? Jaki jest koszt takiego oskryptowania?