Mi by pasowały wzrosty, bo praktycznie od sierpnia drepcze w miejscu i nic nie powiększyłem stanu rachunku. Ale rozsądek mi mówi że albo niezdecydowane bujanie w miejscu albo wrecz spadek. Co składa sie na te oceny - dzisiejsza rzeczywistość Polski:
- inwestycje zawieszone, czekające nie wiadomo do kiedy, bo brak pieniędzy (z otoczenia zawodowego)
- złoto przełamało kolejną barierę. 1200 dolarów za uncję
- protesty społeczne, dzisiaj policja rząda zaległych wypłat
- sezonowy wysyp upadłości u nas i na świecie, u nas jakies zakłady meblowe, w paryżu jakis duży dom mody
- Firmy: Polacy wydadzą na Święta mniej niż przed rokiem
- Tanieje budowanie, ale brak pieniedzy na nowe mieszkania
- Tusek ogłasza nadchodzące Dolce Vita (to akurat żaden argument ale dałem jako powód do śmiechu w zestawieniu z faktami)
Trzeba sobie zadać pytanie: Jakbysmy byli duzym bankiem inwestycyjnym z zachodu to bralibyśmy akcje w tym klimacie? jak będzie trzeba uciekac z dolara to może i tak.
To że rok temu nie bylo rajdu świetego mikołaja to nie znaczy że musi teraz być, byloby miło, ale chyba za dużo ludzi na to liczy i będzie tylko jakis kilkudniowy wyskok, co zaraz wróci do punktu wyjścia i niejeden zostanie po tym z ujemnym bilansem.
Na moje odczucia to na wyskok hossy czekamy do wiosny, obecny klimat jest jakiś niezachęcający. Jak n aświecie padnie coś grubszego, to scenariusz Alfredzia może sie zrealizowac, poza tym to nie widze uzasadnienia do raptownych spadków, raczej przeczuwam stagnację.
edit: przy tych przewidywaniach zamierzam poczytać o analizie technicznej, bo od jakiegos czasu tylko technicy zarabiaja chyba dobrze odpowiednio krótko grając.
To jest gra. Zabawa na pieniądze.