Przeczytałem wszystko co było na stronce i spróbuję to podsumować w postaci
uwag fudamentalnych do spółki.
To wcale nie przeszkadza w spekulacji
Zacznę od końca: emisja wyszła na zero, nie ma więc mowy o zrealizowaniu celów (zakup maszyn, gruntu).
Szczegóły tutaj:
www.anti.com.pl/pl/dlainwestor...Wpływy zjadły koszty emisji.
Czy w takim razie miało to sens? Mogło, o ile właścicielom chodziło o uzyskanie wyceny rynkowej, jakiejkolwiek. Bo dla podmiotu usługowego jest to bardzo trudne i w ogóle dyskusyjne, a tak na wejściu mają kapitalizację 20 mln zł przy wartości księgowej 2,5 mln zł, przychodach ~16 mln zł i zysku netto ~1 mln zł. Jest to "drobne" przewartościowanie, dlatego emisja nie poszła.
Jeżeli nie ma gotówki, tylko wszyscy się narobili, to nie będzie też zakładanego rozwoju.
Ale trzeba popatrzeć szerzej. Najpierw, co spółka pisze o sobie i gdzie widzi szansę.
Twierdzi, że dostrzegła potencjał w usługach małej architektury, głównie dla samorządów, które zwiększają wydatki na porządkowanie i utrzymanie miast, no i są wypłacalne.
Ogólnie wszystko się zgadza i setup jest prawidłowy, a teraz, gdzie widzę luki:
1. Sezonowość. Tego się nie robi cały rok. Od grudnia do marca, jak się tak zdarzy że śnieg spadnie, to można co najwyżej w domu siedzieć i patrzeć przez okno.
2. Przetargi. Wygrywa się albo znajomościami, albo najniższą ceną. Znajomości można mieć tam gdzie się mieszka i pracuje (Wrocław), ale już w Białymstoku czy Płocku jest się obcym. A najniższa cena wiemy co oznacza: wykonawstwo po kosztach, oszczędności na materiałach i robociźnie, co się potem może skończyć dokładaniem do interesu przy usuwaniu usterek w ramach gwarancji.
3. Łatwość naśladownictwa. Jest mnóstwo firm i firemek zajmujących się zielenią, porządkami i innymi lekkimi pracami na zewnątrz. Barier wejścia nie ma: łopata, polonez z przyczepką i już można świadczyć usługi.
4. Brak synergii kosztowych w skali ogólnopolskiej. Materiały takie jak ziemia ogrodnicza, kamienie czy rośliny trzeba kupować na miejscu, nie opłaca się ich wozić przez cały kraj od kluczowego dostawcy. Zarządzanie też polega na tym, że "na robocie" musi siedzieć kierownik i patrzeć czy nie piją i czy nie kradną, więc na wejściu do innych miast się nie oszczędzi, wszędzie musi być herr ober.
5. To samo dotyczy wymienionych w materiałach "podmiotów komercyjnych", takich jak deweloperzy, spółdzielnie i operatorzy nieruchomości komercyjnych. Chwilowo się nie buduje i przez jakiś czas nie zacznie, a istniejące obiekty są obstawione.
6. Fakt, że "usługi budowlane" są teraz największą pozycją w przychodach, i najbardziej rosnącą, ale rodzi to dwa pytania: czy ta dywersyfikacja nie odciąga firmy od obszaru kompetencji (czyli ogrodnictwa)? I czy ten wzrost na pewno jest trwały?
To wszystko widzę patrząc z boku, może coś jeszcze dałoby się dodać ze środka. Wg mnie największym pytaniem jest: dlaczego zleceniodawcy mieliby wybierać właśnie tę spółkę? A nie firmę szwagra, albo wręcz wynająć dwóch fizyków, którzy pod komendą administratora będą wszystko robić co trzeba. Robota jest łatwa, nawet w zakresie zieleni pałacowej i parkowej jest to wszystko znane i niezmienne od dziesięcioleci, poza tym wymagania odbiorców nie są tak wysublimowane, by tu był popyt na wysoką jakość usług.
Z jakichś jednak powodów spółka się dotąd fajnie rozwijała - ewidentnie umie robić dobrze swoją robotę, umie zdobyć zlecenia i zostawia po sobie dobre wrażenie. Gdyby jednak było tak świetnie, dlaczego państwo Rzepa mieliby ją sprzedawać? odpowiedź tkwi w przepływach. Mimo ładnego wzrostu (a może przez ten wzrost), firma pochłania pieniądze i trzeba do niej dopłacać. Stan gotówki na koniec czerwca w wysokości 10 tysięcy złotych to mało. Powód? Zbyt szybki wzrost i inwestycje jak na możliwości własnego finansowania. Dlatego przyszła na giełdę, prawda? Ale mało proponuje. Zyskowność netto na poziomie 8% jest za mała dla rynku akcji. A potencjał wzrostu jest tyle mglisty co dyskusyjny.
Dzisiaj firma jest w rozkroku. Majątek trwały ma w leasingu, jedzie na kredytach prawie 4 mln zł (drogich! Od 2% aż do 3% ponad Wibor), więc trudno byłoby jej pozyskać kapitał dłużny. Wbicie się od razu na giełdę nie było zbyt roztropne, jak to widzimy. Można by spróbować wyemitować obligacje zamienne na akcje, dla małych funduszy albo private equity, albo nawet inwestora branżowego jak Pol-Aqua czy Budimex (i stamtąd podbierać zlecenia na wykańczanie ich projektów). Albo rzeczywiście na własną rękę rozpocząć konsolidację branży tworząc grupę kapitałową i wymieniając się akcjami, w ten czy inny sposób, na przykład na wzór Ganta.