Te bzdury to jest ciekawy artykuł?!
Autor może przeczytał kilkadziesiąt tekstów, ale niewiele z nich zrozumiał. Nie dziwię się. Polskie nic nie wnoszą, a bariera językowa robi swoje.
Cytat:A może w rzeczywistości jest /VW/ pokrzywdzonym? Pierwszą ofiarą idiotycznych regulacji
Pierwszą?
www.bloomberg.com/news/article...Cytat:Almost as soon as governments began testing vehicle emissions, automakers found ways to cheat.
In 1970s some cars were found to be rigged with “defeat devices” that turned off the emission systems when the air conditioning was turned on. Others had sensors that activated pollution controls only at the temperature regulators used during the tests.
Chyba, że chodziło o to:
Cytat:On July 23, 1973, the U.S. Environmental Protection Agency accused the automaker of installing defeat devices in cars it wanted to sell in the 1974 model year.
Bo to też akurat był Volkswagen ;) Ale ok, to mógł być chwyt stylistyczny na potrzeby artykułu.
Dalej są już nieścisłości w samej materii sprawy, a raczej kompletny brak jej zrozumienia.
Cytat:Jak Niemcom udało się to ukryć? Ponoć opracowali wyrafinowany system fałszowania wyników – samochody z silnikami TDI wykrywały, kiedy przechodzą badanie diagnostyczne, i automatycznie przełączały się w tryb oszczędny: komputer ograniczał moc silnika, a wówczas spaliny spełniały normy. Po wyjechaniu z warsztatu auto odzyskiwało moc i zaczynało bardziej brudzić środowisko.
"Ponoć" sugeruje, że autor powątpiewa w możliwość skonstruowania takiego rozwiązania, które obchodziłoby testy. A wygląda na to, że to jest proste, jak konstrukcja cepa. Co można obejrzeć na rysunku w poniższym artykule:
www.irishexaminer.com/ireland/...Cytat:Podczas takiego testu samochód nie opuszcza nawet na chwilę laboratorium, jedzie w wirtualnej rzeczywistości, niewymagającej nagłych hamowań, przyspieszeń, bez wiatru, innych uczestników ruchu, świateł etc.
Wiedza zdobyta "u cioci na imieninach" niekoniecznie powinna być powielana w mediach. W kontekście testów samochodów funkcjonuje pojęcie
driving cycle. Wypadało sprawdzić, że "driving cycle" nie znaczy "kierownica", bo to jest angielski w rodzaju "zespół szkół ogrodniczych = garden school band". A wtedy wyszłoby, że to schemat testowania. I można by dowiedzieć się o tym czegoś więcej.
www.washingtonpost.com/news/th...Cytat:To understand more about how Volkswagen cheated, we have to know a bit about the EPA’s testing process. When carmakers test their vehicles against EPA standards, they place a car on rollers and then perform a series of specific maneuvers prescribed by federal regulations. Among the most common tests for passenger cars is the Urban Dynamometer Driving Schedule (UDDS), which simulates 7.5 miles of urban driving.
Ładnie powiedziane: "to understand (...) we need to know a bit".
Cytat:In the first 505 seconds of the test, the driver pushes the car to highway-level speeds. The second phase of the test looks more like what you’d see in stop-and-go city traffic.
Do kompletu wykresik:
www3.epa.gov/otaq/standards/li......bez hamowań, przyspieszeń, świateł...
Last but not least.
To, że powierzchownie jest o Państwie Środka (vide: "Chiny (skąd w Pekinie nagle taka troska o środowisko?") to jeszcze rozumiem, ale tego, że artykuł jest w zasadniczej kwestii nie na temat to już zrozumieć nie mogę.
Nie na temat, bo autor rozwodzi się o efekcie cieplarnianym i CO2, a przecież tu nie o to chodzi. O czym pisałem wcześniej na tym wątku:
www.vox.com/2015/9/21/9365667/...Cytat:In the United States, by contrast, we've imposed far stricter rules around smog and other conventional pollutants since the 1970s, which is why diesel cars haven't caught on widely here: until recently, few could pass America's stringent NOx standards.
W całej tej sprawie - poczynając od amerykańskich restrykcji dla silników diesla - nie chodzi o efekt cieplarniany. Chodzi o NOx i cząstki stałe. Czynniki prowokujące smog. Notabene: w tym kontekście nie dziwi reakcja Chińczyków. Wszyscy wiedzą, ile mają już syfu w powietrzu, więc pod płaszczykiem ekologii mogą teraz w majestacie prawa osłaniać swój przemysł. Amerykanie czterdzieści lat temu postawili na ograniczenie smogu i o to ta cała wojna. Zatem naśmiewanie się z wiary innych ludzi w szkodliwość efektu cieplarnianego jest tu kompletnie bez sensu, a stanowi pokaźną część tekstu.
To jest bezrefleksyjne, mechaniczne powielanie stereotypu: ekologia = CO2, bo akurat w Europie ten temat jest chodliwy. Coś tam się skojarzyło jedno z drugim i pomieszało... ekologia?... wiem! Greenpeace!
...Ale co ma piernik do wiatraka?
Nie lubię teorii spiskowych, ale jak czytam takie rzeczy, to naprawdę zaczynam wierzyć, że rolą mediów w tym kraju jest ogłupianie narodu. O ile w prasie niemieckiej, brytyjskiej i amerykańskiej są artykuły złe, średnie, ale i dobre; o tyle w PL większość to kompletny chłam, a od czasu do czasu trafi się coś średniego. Nie ma przeciwwagi dla
rubbish'u.
Jeśli autor wziął za ten tekst od redakcji jakiekolwiek pieniądze, to podsumowania dostarczył sam:
Cytat:Biznes napędzany ekobzdurami