Myślałam, że nigdy nie odważę się napisać jak zaczynałam. Jest mi trochę teraz wstyd, że miałam tak mało odwagi na początku.
Jestem dzieckiem bessy. Zaczynałam jakoś wtedy kiedy i tutaj się zarejestrowałam.
Motywem mojej decyzji założenia sobie rachunku maklerskiego było jedno zdarzenie.
Kilka lat wcześniej zwróciłam uwagę na ogromne kolejki przed bankiem i jednocześnie biurem maklerskim za akcjami Banku PKO BP. Ludzie stali kilka dni. Na końcu i tak nie kupili tyle akcji ile chcieli. A później z zazdrością obserwowałam jak cena tych akcji rosła, a ja ze względu na swój wiek nie mogłam ich jeszcze kupić.
Na początku roku 2009 przeczytałam w jakiejś gazecie artykuł o tym, że za niedługo akcje tego banku mogą osiągnąć cenę podobną do ceny z debiutu na giełdzie. Ponieważ chciałam już od dawna te akcje mieć postanowiłam założyć sobie konto i o dziwo kupiłam sobie te akcje siedząc w domu. A na dodatek kupiłam je w cenie niższej niż była na debiucie i w ilościach takich jakich chciałam.
Z tego zdarzenia wyciągnęłam następujący wniosek. Nie ma odjeżdżających pociągów, które nie można dogonić. Nie ma co gonić za pociągiem, on sam wróci. Tylko warto stać na peronie
i czekać.
A co było później. Później czytałam przeróżne fora i materiały dostarczane przez emitenta akcji. Otoczyłam się książkami o giełdzie, analizami finansowymi i do tej pory to studiuje zdając sobie jednocześnie sprawę coraz większą jak dużo jeszcze nie wiem i nie rozumiem.
A przede wszystkim czytałam was tutaj piszących. Najcieplej wspominam wpisy Tadkamazura, konika, huntera, lajkonika, opennetpr i wielu, wielu innych. Nie wymienię tutaj wszystkich z nika w obawie, żeby kogoś nie pominąć.
Każde ryzyko ograniczone jest brakiem odwagi i wyobraźni.