0 Dołączył: 2009-01-20 Wpisów: 222
Wysłane:
11 lipca 2009 19:52:04
tadekmazur napisał(a):@ Vandee
Nieładnie zarzucac kłamstwo bo od kwietnia ceny amerykańskich domów już nie nurkują. Nadal jest to dwucyfrowy spadek r/r, ale m/m już jest OK. Twój komentarz do mojego streszczenia kryzysu bankowego świadczy o tym że nie wiesz o co chodzi. Gdyby nie CDO to kryzys byłby nieporównanie łagodniejszy. Bo zmienia się baza ale ceny cały czas spadają www.washingtonpost.com/wp-dyn/...Sama sprzedaż w sztukach jest mniejsza o 38% niż rok wcześniej.
|
|
0 Dołączył: 2009-01-20 Wpisów: 222
Wysłane:
11 lipca 2009 19:52:50
anty_teresa napisał(a):vandee napisał(a):Kanoniers napisał(a):vandee napisał(a): na stooqu jest cały WIG ja pisałem o polskich akcjach tj. WIG PL wg. statystyk na gpw.com.pl. W tej chwili jest 24,6.
na gpw widze 9,1 chyba ze cos zle patrze ??? www.gpw.pl/zrodla/gpw/spws/spw...Akcje polskie 24,6 Akcje zagraniczne 8,4 Ciekawe jak to liczą... Dla zagranicznych jest 8.4 ale to nie jest średnia ze wszystkich spółek posaiadających cz, ani z sumy wskaźników gdy dla x przyjmie się wartość 0. Z resztą dodawanie x jako element średniej arytmetycznej byłoby nie rozsądne... bo to zaniża wskaźnik, a powinno zawyżać... Nie jest to też medina. Ważona? Suma kapitalizacji przez sumę zysków/strat? Wliczane są w to starty jednorazowe? Pytań jest mnóstwo a sprawa jak zwykle rozbija się o szczegóły... Średnia ważona chyba. Wg udziału w indeksie. Ale niech ktoś naprostuje jeśli sie mylę.
|
|
0 Dołączył: 2009-01-20 Wpisów: 222
Wysłane:
11 lipca 2009 20:01:10
tadekmazur napisał(a):Trochę Vandee nas postraszył, ale patrzę sobie na amerykańską konsumpcję i ..... jednak rośnie. Wprawdzie tylko o 0.5% m/m ale jednak rośnie.
Natomiast w temacie prognoz ekonomicznych to każdy (także ja) powołuje się na takie które mu pasują. A brutalna prawda jest taka że nawet stado profesorów ekonomii jest bezradne w przewidywaniu przyszłej koniunktury gospodarczej. Teraz najpopularniejszym poglądem jest to że recesja dobiega końca, ale ożywienie będzie słabe. Czy daje to jakąś wskazówkę na przysze dni? Raczej wątpię. Równie dobrze ożywienie może byc silnym lub nawet może go jeszcze długo nie byc. Myślę, że stado wiedziało, podobnie jak wielu anali i bankierów ale do samego końca ubierało leszczy hipotecznych, kartokredytowych i giełdowych. Już w 2006 roku wyraźnie były widoczne problemy na amerykańskim rynku mieszkaniowym. Poza tym każdy, kto ma chociaż podstawowe pojęcie o gospodarce, wie, że nie ma lepszego barometru nad giełdę, a ta skończyła rosnąć w połowie 2007. Gdyby to był zwykły cykliczny kryzys koniunkturalny, to spokojnie bym wszystkich namawiał na kupno akcji. Ale skoro problemu nie usunięto a jedynie zrolowano na później, to obawiam się, że ożywienie może być krótkotrwałe. Oczywiście, że widać jaskółki ożywienia, produkcja wolniej hamuje, maleją zapasy, żaden wielki bank raczej nie upadnie w najbliższym czasie itd. ale czy to automatycznie oznacza trwały powrót na ścieżkę rozwoju gospodarczego? W USA robią praktycznie to samo co w Japonii w latach 90tych. Efekty widać na NIKKEI.
|
|
|
|
0 Dołączył: 2009-01-20 Wpisów: 222
Wysłane:
11 lipca 2009 20:08:36
buldi napisał(a):Ja po cichu liczę, że obecna korekta powoli dobiega końca. Dane macro nadal są kiepskie, ale nie wykazują dalszej tendencji spadkowej, natomiast wskaźniki wyprzedzające w większości sukcesywnie, choć powoli pną się do góry. Podejrzana wydaję się też zbiorowa wizja formacji RGR. Ponoć na giełdzie większość nie ma racji. Jednocześnie nadal brakuje mi odwagi by zwiększyć zaangazowanie akcji w moim portfelu powyżej 30%. Myślę, że do końca lipca zobaczymy jaki kierunek obiorą giełdy. Ostrożnie stawiam na koniec korekty - trochę bokiem, dalej - do góry. Większość nie ma racji ale z kolei wiemy jak prawdziwe są samospełniające się przepowiednie - w końcu na nich bazuje cała AT - na wierze, że to działa. Całkiem możliwe jest, że bo lekkim zejściu poniżej linii szyi, znów odbijemy w górę. Brakuje silnego sygnału do zdecydowanych wzrostów lub spadków. Zapał kupujących się wyczerpał, większość posiadaczy akcji czeka więc indeksy powoli idą w dół.
|
|
9 Dołączył: 2009-01-18 Wpisów: 1 151
Wysłane:
11 lipca 2009 21:22:07
@ Vandee
Wszystko Ci się plącze. O te 38% to spadła sprzedaż nowych domów r/r. Prawdę mówiąc dziwne że aż tyle się wciąż w Ameryce buduje. Zmniejszona podaż nowych domów sprzyja cenom starych. Od trzech miesięcy ceny nieruchomości w USA nie spadają!! Nie dyskutujmy z faktami.
Będziesz bardzo zawiedziony kompletnym brakiem analogii z Japonią z 1990 roku. Skośnoocy rozegrali to beznadziejnie. Zero szans na replay. Po pierwsze nie dopuścili do bankructwa czegokolwiek istotnego. Po drugie pozostawili totalny socjalizm na swoim rynku wewnętrznym. Oni zawsze mieli konkurencyjny i sprawny sektor eksportowy, ale na rynek wewnętrzy idzie drogi badziew. Nawet nazywa się ich gospodarkę dualną. Rodzinne sklepiki zamiast galerii handlowych i superdrodzy miejscowi producenci rolni chronieni trzycyfrowymi cłami to także japońska gospodarka. Po trzecie nie byli dysponentami waluty światowej. Po czwarte byli nieelastyczni. Nawet bezrobocie im nie urosło. Po piąte źle prowadzili politykę stóp procentowych. Najpierw kilka lat deflacji, a potem zduszenie ożywienia.
Amerykanie nie zrobią tego idealnie, ale zrobią (już robią) to sto razy lepiej od skośnych.
And last but not least - c/z dla rynku japońskiego na szczycie zysków w 1990r wynosił ponad 200!!! W USA było w 2007r niecałe 20.
|
|
0 Dołączył: 2009-01-20 Wpisów: 222
Wysłane:
11 lipca 2009 22:30:02
tadekmazur napisał(a):@ Vandee
Wszystko Ci się plącze. O te 38% to spadła sprzedaż nowych domów r/r. Prawdę mówiąc dziwne że aż tyle się wciąż w Ameryce buduje. Zmniejszona podaż nowych domów sprzyja cenom starych. Od trzech miesięcy ceny nieruchomości w USA nie spadają!! Nie dyskutujmy z faktami.
Będziesz bardzo zawiedziony kompletnym brakiem analogii z Japonią z 1990 roku. Skośnoocy rozegrali to beznadziejnie. Zero szans na replay. Po pierwsze nie dopuścili do bankructwa czegokolwiek istotnego. Po drugie pozostawili totalny socjalizm na swoim rynku wewnętrznym. Oni zawsze mieli konkurencyjny i sprawny sektor eksportowy, ale na rynek wewnętrzy idzie drogi badziew. Nawet nazywa się ich gospodarkę dualną. Rodzinne sklepiki zamiast galerii handlowych i superdrodzy miejscowi producenci rolni chronieni trzycyfrowymi cłami to także japońska gospodarka. Po trzecie nie byli dysponentami waluty światowej. Po czwarte byli nieelastyczni. Nawet bezrobocie im nie urosło. Po piąte źle prowadzili politykę stóp procentowych. Najpierw kilka lat deflacji, a potem zduszenie ożywienia.
Amerykanie nie zrobią tego idealnie, ale zrobią (już robią) to sto razy lepiej od skośnych.
And last but not least - c/z dla rynku japońskiego na szczycie zysków w 1990r wynosił ponad 200!!! W USA było w 2007r niecałe 20. Zastanów się co piszesz. Oczywiste jest że o koniunkturze na rynku nieruchomości świadczy sprzedaż NOWYCH mieszkań i domów. Rynek wtórny nie ma dużego znaczenia, podobnie jak rynek wtórny samochodów itd. Dlaczego? Ponieważ nie tworzy wartości dodanych. Co z tego że na rynku wtórnym kupiono np. 100tys domów więcej? Tylko tyle że kolejne 100tys osób sprzedało dom. Ceny w długoterminowym ujęciu szybko spadają i nie podniosą się przy rosnącym bezrobociu i rosnącej liczbie przejmowanych domów: www.businessinsider.com/near-r...a będzie gorzej bo raty kredytów rosną : "Rates for a 30-year, fixed-rate loan have jumped to about 5.5% from about 4.8% five weeks ago. That adds about 12% to monthly mortgage payments" 300tys utraconych kredytów o wartości ok 200tys każdy daje co miesiąc kolejne 60mld straty dla banków. Co do analogii Japończyków i Amerykanów. W kwestii banków i firm postąpiono podobnie jak w USA - nie pozwlono upaść nierentownym firmom. W Japonii chodziło o chronienie tamtejszego feudalizmu a w USA o chronienie grup interesów. c/z w 2007 dla USA wynosił wprawdzie 27, dla ciebie to mało ale szczyty: 1903 -24 1929 - 30, 1938 - 22, 1968 - 24.
Edytowany: 11 lipca 2009 22:31
|
|
50 Grupa: Zespół StockWatch.pl
Dołączył: 2008-07-25 Wpisów: 8 588
Wysłane:
11 lipca 2009 22:45:18
Z mojej kanapy: obrót wtórny nie tworzy takiej wartości dodanej jak pierwotny, gdyż nie jest konsumpcją. Ale jakąś jednak tworzy, na przykład prowizje dla pośredników. Jest jednak coś jeszcze: sprzedany dom czy samochód trzeba przecież czymś zastąpić, więc ta sprzedaż w dużej części wypadków pociąga za sobą kolejne kupno.
Dlaczego w USA się buduje? Bo ludność nieustannie rośnie, o małe kilka milionów rocznie, to jest jakieś 1% przyrostu - naprawdę sporo. Zaciekawiło mnie jeszcze, choć związek przyczynowo-skutkowy nie jest może bezpośredni, ale między 2005 a 2007 rokiem oficjalna liczba bezdomnych (nie licząc mieszkańców przyczep) spadła ze 176 tys. do 124 tys. Spodziewałem się większej liczby.
ps Panowie, w ogóle, po co te przytyki, ten taki, owaki.
|
|
0 Dołączył: 2009-01-20 Wpisów: 222
Wysłane:
11 lipca 2009 22:54:12
WatchDog napisał(a):Z mojej kanapy: obrót wtórny nie tworzy takiej wartości dodanej jak pierwotny, gdyż nie jest konsumpcją. Ale jakąś jednak tworzy, na przykład prowizje dla pośredników. Jest jednak coś jeszcze: sprzedany dom czy samochód trzeba przecież czymś zastąpić, więc ta sprzedaż w dużej części wypadków pociąga za sobą kolejne kupno.
Dlaczego w USA się buduje? Bo ludność nieustannie rośnie, o małe kilka milionów rocznie, to jest jakieś 1% przyrostu - naprawdę sporo. Zaciekawiło mnie jeszcze, choć związek przyczynowo-skutkowy nie jest może bezpośredni, ale między 2005 a 2007 rokiem oficjalna liczba bezdomnych (nie licząc mieszkańców przyczep) spadła ze 176 tys. do 124 tys. Spodziewałem się większej liczby.
ps Panowie, w ogóle, po co te przytyki, ten taki, owaki. Prowizje zgoda ale to margines. Sprzedany dom niekoniecznie trzeba zastąpić czymś o podobnej wartości: moża kupić tańszy dom, wrócić do rodziców, wynająć, trafić pod most lub do kartonu (szczególnie w USA). Mnie zastanawia inny fakt - skoro kryzys wybuchł przy foreclosures rzędu 150-200tys miesięcznie i trzeba było wywalić prawie 800mld, to co będzie dalej, skoro teraz liczba ta wynosi 300-350tys, raty poszły w górę o 12% i szybko przybywa bezrobotnych. No i sprawa kart kredytowych. Czy ma ktoś zestawienie zadłużenia Amerykanów na kartach, danych na temat spłacalności itp? Liczba bezdomnych spadła pewnie dlatego, że jak to mają Amerykanie w zwyczaju, zmieniono metodę liczenia :-)
|
|
0 Dołączył: 2008-09-23 Wpisów: 166
Wysłane:
11 lipca 2009 23:41:01
WatchDog napisał(a):Dlaczego w USA się buduje? Buduje się też dlatego, że domy na przedmieściach, budowane z drewna, po parudziesięciu latach użytkowania nadają się już tylko do rozbiórki. Z tego powodu każde kolejne pokolenie musi harować na spłatę kolejnego domu.
|
|
0 Dołączył: 2009-02-20 Wpisów: 364
Wysłane:
12 lipca 2009 10:54:57
Budowanie domów obecnie, kiedy domy się nie sprzedają, pogorszy sytuację na tym rynku w USA, bo będzie więcej domów na rynku, a chętnych na kupno mniej w związku z bezrobociem. Obecnie buduje się nowe domy w oparciu o pobożne życzenia, że gospodarka ruszy w drugiej połowie tego roku, ale jeśli nie ruszy, co jest b. prawdopodobne, to kryzys się pogłębi także na rynku nieruchomości. Wartość domów może nie będzie już spadać w USA, ale tylko dlatego, że inflacja będzie coraz wyższa, a nie dlatego, że nieruchomości będą rosnąć w cenę.
Ps. Kolega przesadził z tym, że drewniane domy w USA nadają się do rozbiórki po kilkudziesięciu latach, albo może źle zinterpretował fakt, że w USA dorosłe dzieci nie mieszkają z rodzicami, ale budują lub kupują swój dom i go spłacają. Tak dzieje się tam od pokoleń. To jest powód, dla którego każde niemal młode małżeństwo buduje lub kupuje dom dla siebie. Tylko jednak jakaś losowa katastrofa może sprawić, że dom użytkowany jest zaledwie przez jedno pokolenie. Co 20 lat wymienia się co najwyżej shingle, ale poza tym nie bardzo ma się tam co zestarzeć w samej konstrukcji. Drewno przecież nie próchnieje samo od siebie w konstrukcji wewnętrznej i może przetrwać setki lat, o czym możemy się przekonać także w Polsce, gdzie więźbę dachową wykonuje się na ogół z drewna, a jednak takie domy stoją grubo ponad 100 lat. A siding, o ile nawet jest w USA drewniany, to z cedru, który jest bardzo trwałym drewnem, stosowanym z tego względu nawet jako dachówka (jeśli kogoś na to stać). Tak jak w Polsce domy z drewnianą więźbą stoją ponad 100 lat, tak też domy z drewnianym szkieletem w USA, no chyba że ktoś coś spartaczył. Owszem, ludzie tam częściej burzą stare i budują nowe niż u nas, ale to jest spowodowane tym, że w USA budowa domu jest dużo tańsza i bez porównania mniej stresująca i czasochłonna niż u nas, a młodych ludzi tam na to stać prędzej niż u nas, a nie tym, że domy nadają się do rozbiórki po kilkudziesięciu latach, bo mają drewniany szkielet. Tak może stwierdzić jedynie ktoś nie zorientowany.
Edytowany: 12 lipca 2009 11:49
|
|
|
|
0 Dołączył: 2008-09-23 Wpisów: 166
Wysłane:
12 lipca 2009 12:04:31
Alfredzio napisał(a): Ps. Ktoś przesadził z tym, że drewniane domy w USA nadają się do rozbiórki po kilkudziesięciu latach...
Mam akurat informacje z pierwszej ręki, gdyż mój wujek zajmował się przez lata spędzone w USA właśnie rozbiórką drewnianych domów. Oczywiście sposób budowania to także kwestia mentalności. W Polsce budujący dom niejako zakłada ewentualność, że jego rodzina przez 50 lat może nie mieć pieniędzy na jakiekolwiek inwestycje, i dom musi taki zły okres przetrwać. W USA zakłada się że środki na inwestycje będą zawsze. Inna sprawa to podatek od nieruchomości, którego w Polsce właściwie nie ma, a w Stanach jest poważnym obciążeniem. Wszystko to sprawia, że przeciętne gospodarstwo domowe ma wysokie koszty stałe co przy braku oszczędności sprawia że okresowy brak dochodów jest katastrofą.
|
|
9 Dołączył: 2009-01-18 Wpisów: 1 151
Wysłane:
12 lipca 2009 12:19:54
@ Vandee
Gdybyśmy rozmawiali o koniunkturze w budownictwie to rzeczywiście głównie NOWE domy są ważne, ale przecież mówimy o spadku cen nieruchomości w kontekście zagrożenia dla systemu bankowego w USA. A z tego punktu widzenia im mniej się buduje nowych domów tym lepiej.
Jaki był c/z dla USA w 2007? Nie ma jednej odpowiedzi!!! Liczą to według rozmaitych pomysłów (nawet teraz różne serwisy podają zupełnie inne wartości). Można bardzo rozmaicie uwzględniać straty niektórych firm. W każdym razie pamiętam filozoficzne motto z "Parkietu" pod koniec 2007r "czy bessa może startowac w USA z c/z=18.5". To bardzo ważne dla naszej dyskusji że w 2007 roku ceny amerykańskich akcji wcale nie były w kosmosie, a 17 lat wcześniej w Japonii sięgnęły poziomów mega-absurdalnych. Podobnie na rynku nieruchomości. W 1990r ceny samych nieruchomości tokijskich były więcej warte niż wszystkie nieruchomości USA łącznie. Tymczasem w 2007r domy amerykańskie były stosunkowo drogie czyli odrobinę droższe niż w Polsce, ale żadnych odlotów cenowych tam nie było. Teraz przyzwoity dom w dobrej dzielnicy jest sporo tańszy niż mieszkanie w Wawie. Zatem potencjał spadkowy amerykańskich domów jest już niewielki.
Edytowany: 12 lipca 2009 15:58
|
|
9 Dołączył: 2009-01-18 Wpisów: 1 151
Wysłane:
12 lipca 2009 12:26:47
@ Vandee
Mam dane ze stress-testów: straty z kredytów na kartach kredytowych mają zamknąc się sumą 85mld. Dotyczy to tych głównych banków czyli 2/3 całości rynku. W każdym razie nie są to sumy zmieniające bieg historii.
|
|
9 Dołączył: 2009-01-18 Wpisów: 1 151
Wysłane:
12 lipca 2009 12:47:22
Sprzeczając się z Vandee'm w sprawie koniunktury giełdowej w najbliższych miesiącach mogę miec rację lub mogę się mylic. Ale gdy Vandee widzi analogię Japonia 1990 = USA 2007 to się śmieję w głos. NIKKEI225 w 1990r wynosił 38957, a obecnie to 9287. Zatem skoro w 2007r SP500 było 1576 to przy pełnej analogii w 2026r będziemy mieli SP500=376. Jestem jakoś dziwnie spokojny że za te siedemnaście lat będzie przynajmniej o zero więcej (tzn raczej 3760 a nie 376). A o to że w 2026r SP500 będzie powyżej 1000 (o 376 nawet nie wspominając) to jestem się gotów założyc. Stawiam przysłowiowe dolary do orzechów. A nawet żonę mogę dorzucic (dobry rocznik, pierwszy właściciel, nie bita).
Edytowany: 12 lipca 2009 15:57
|
|
297 Dołączył: 2008-11-23 Wpisów: 7 675
Wysłane:
12 lipca 2009 18:42:46
Cytat:będziemy mieli SP500=376. to by pasowało do zasięgu spadków z podwójnego szczytu na S&P500. stooq.pl/q/?s=s%26p500&c=3...
|
|
0 Dołączył: 2009-02-20 Wpisów: 364
Wysłane:
12 lipca 2009 18:57:20
Cytat:Cytat:Alfredzio napisał(a):
Ps. Ktoś przesadził z tym, że drewniane domy w USA nadają się do rozbiórki po kilkudziesięciu latach... Mam akurat informacje z pierwszej ręki, gdyż mój wujek zajmował się przez lata spędzone w USA właśnie rozbiórką drewnianych domów. Oczywiście sposób budowania to także kwestia mentalności. W Polsce budujący dom niejako zakłada ewentualność, że jego rodzina przez 50 lat może nie mieć pieniędzy na jakiekolwiek inwestycje, i dom musi taki zły okres przetrwać. W USA zakłada się że środki na inwestycje będą zawsze. Moje informacje tez są z pierwszej ręki. Zajmowałem się tą branżą w USA i w Polsce, ponadto mam kolegę, który jest właścicielem dużej firmy budowlanej (domki jednorodzinne). Najpierw budował domy w Polsce tradycyjną technologią, potem przez wiele lat w Kanadzie, a obecnie znów w Polsce, tyle że technologią drewnianą (tzw. kanadyjską, bo to nie tylko w USA tak się buduje, ale i w Kanadzie), a także kilku kolegów, którzy od lat zajmują się budową domów lub ich remontem w USA. Na podstawie tych doświadczeń stwierdzam, że albo Twój wujek mocno przesadził, albo go źle zrozumiałeś. Co do podatków od nieruchomości, to masz rację, że są one wysokie w USA, zwykle przynajmniej kilka tysięcy dolarów rocznie. Z czasem i u nas może być podobnie, bo w USA też nie zawsze tak było, ale rośnie rząd, rosną wydatki, rosną i podatki. Z tym, że w USA pieniądze z tych podatków w dużej mierze są przeznaczone na utrzymanie danej okolicy w czystości, a także na wyposażenie i prowadzenie lokalnych szkół na odpowiednim poziomie. Dzięki temu szkoły w USA są nieporównanie lepiej wyposażone niż nasze szkoły, a klasy nie są tak liczne, no a biblioteka we wsi czy miasteczku poniżej 5000 mieszkańców jest tam zasobniejsza w zbiory niż w Polsce biblioteka wojewódzka.
Edytowany: 12 lipca 2009 19:02
|
|
0 Dołączył: 2009-01-20 Wpisów: 222
Wysłane:
12 lipca 2009 19:10:50
tadekmazur napisał(a):@ Vandee
Gdybyśmy rozmawiali o koniunkturze w budownictwie to rzeczywiście głównie NOWE domy są ważne, ale przecież mówimy o spadku cen nieruchomości w kontekście zagrożenia dla systemu bankowego w USA. A z tego punktu widzenia im mniej się buduje nowych domów tym lepiej.
Jaki był c/z dla USA w 2007? Nie ma jednej odpowiedzi!!! Liczą to według rozmaitych pomysłów (nawet teraz różne serwisy podają zupełnie inne wartości). Można bardzo rozmaicie uwzględniać straty niektórych firm. W każdym razie pamiętam filozoficzne motto z "Parkietu" pod koniec 2007r "czy bessa może startowac w USA z c/z=18.5". To bardzo ważne dla naszej dyskusji że w 2007 roku ceny amerykańskich akcji wcale nie były w kosmosie, a 17 lat wcześniej w Japonii sięgnęły poziomów mega-absurdalnych. Podobnie na rynku nieruchomości. W 1990r ceny samych nieruchomości tokijskich były więcej warte niż wszystkie nieruchomości USA łącznie. Tymczasem w 2007r domy amerykańskie były stosunkowo drogie czyli odrobinę droższe niż w Polsce, ale żadnych odlotów cenowych tam nie było. Teraz przyzwoity dom w dobrej dzielnicy jest sporo tańszy niż mieszkanie w Wawie. Zatem potencjał spadkowy amerykańskich domów jest już niewielki. Mniej się buduje bo drastycznie spadł popyt. Oznacza to takie same kłopoty dla banków, ponieważ będą miały problem z upłynnieniem zabieranych za długi domów. Oczywiście w długiej perspektywie wszystko kiedyś się wyrówna, spadająca sprzedaż skrzyżuje się z popytem i rynek odzyska równowagę. Ale to może potrwać jeszcze wiele lat. Historia uczy że cykle na rynkach nieruchomości są znacznie dłuższe niż cykle giełdowe. C/z - opieram się na tym zestawieniu: http://www.multpl.com/. Nie ważne jaką przyjęto metodę liczenia - chodzi o porównywanie różnych okresów tą samą metodą. Jaki jest potencjał spadków cen nieruchomości czas pokaże. Statystyczny dom w USA kosztuje chyba 170tys USD to znacznie taniej niż w Polsce a do tego zarobki dużo wyższe. To by sugerowało, że koniec spadków blisko ale popyt jest słaby, bezrobocie rośnie a kredyty drożeją.
|
|
0 Dołączył: 2009-01-20 Wpisów: 222
Wysłane:
12 lipca 2009 19:12:35
tadekmazur napisał(a):@ Vandee
Mam dane ze stress-testów: straty z kredytów na kartach kredytowych mają zamknąc się sumą 85mld. Dotyczy to tych głównych banków czyli 2/3 całości rynku. W każdym razie nie są to sumy zmieniające bieg historii. Mają ale czy się zamkną?
|
|
0 Dołączył: 2009-01-20 Wpisów: 222
Wysłane:
12 lipca 2009 19:15:56
tadekmazur napisał(a):Sprzeczając się z Vandee'm w sprawie koniunktury giełdowej w najbliższych miesiącach mogę miec rację lub mogę się mylic. Ale gdy Vandee widzi analogię Japonia 1990 = USA 2007 to się śmieję w głos. NIKKEI225 w 1990r wynosił 38957, a obecnie to 9287. Zatem skoro w 2007r SP500 było 1576 to przy pełnej analogii w 2026r będziemy mieli SP500=376. Jestem jakoś dziwnie spokojny że za te siedemnaście lat będzie przynajmniej o zero więcej (tzn raczej 3760 a nie 376). A o to że w 2026r SP500 będzie powyżej 1000 (o 376 nawet nie wspominając) to jestem się gotów założyc. Stawiam przysłowiowe dolary do orzechów. A nawet żonę mogę dorzucic (dobry rocznik, pierwszy właściciel, nie bita). Nie musi być żadnej analogii - proporcje już i tak zostały zachwiane bo SP500 spadł znacznie niżej niż wynikałoby to z porównania P/E Japonii i USA. Inne jest też przyczyna pęknięcia bańki. W 2026 Twoja żona już nie będzie dobrym rocznikiem :D
|
|
0 Dołączył: 2009-01-20 Wpisów: 222
Wysłane:
12 lipca 2009 19:16:42
|
|