mihumor napisał(a): Nowy Ład to redystrybucję dochodu i budowa archaicznego państwa opiekuńczego. Odebrania pieniędzy lepiej zarabiającym i rozdania ich tym, którzy zarabiają mniej. To działanie pod określoną grupę wyborców, których nie interesują inwestycje, PKB, innowacje czy konkurencyjność gospodarki. To program etatystyczny, oparty o wzrost roli państwa i wymuszoną redystrybucję dochodu, antywolnościowy i antyrynkowy. To wmawianie ludziom, że tylko państwo (czyli urzędnicy i politycy) są w stanie poprawić ich los. To kolejny krok w zwiększenie udziału Państwa w redystrybucje środków finansowych. Państwa, które w ostatnich latach stworzyło sieć funduszy, agend i fundacji będących poza kontrolą społeczną i dysponujących coraz większymi pieniędzmi przyznawanymi na niejasnych i całkowicie uznaniowych zasadach. W ten kanał trafiają także pieniądze ze spółek skarbu państwa. Ten program oczywiście ma rozbudować tą sieć niejasnego przypływu środków z budżetu do kontrolowanych tylko przez władzę funduszy celowych.
Beneficjentami tego programu będą tylko dwie grupy, osoby zarabiające około najniższej krajowej i emeryci. Reszta zyska prawie nic, nic, dołoży lub zostanie sponsorem tego populistycznego programu wyborczego.
Wprowadzając ten program efektywna najniższa stawka podatkowa w Polsce wzrośnie z 17% do 24,75% i będzie to jedno z najwyższych obciążeń minimalnych w Europie.
Czyli wzmacniamy Państwo z Dykty, a że cena płyty OSB przez ostatnie pół roku wzrosła o prawie 100% to ta rozbudowa będzie bardzo kosztowna dla tych, którzy za tą dyktę będą płacić.
Daleko mi od PISu, ale kierunek zmian podatkowych które proponuje to ostatnia rzecz, którą powinno się krytykować patrząc na ich rządy w okresie 6 ostatnich lat.
Jesteśmy jednym z trzech krajów OECD (obok Malty i Portugalii), które mają... degresywny system podatkowy. Zamożniejsza połowa społeczeństwa płaci w ujęciu procentowym wyższe podatki niż biedniejsza połowa. Zdecydowana większość osób, które lepiej zarabiają jest na działalności i płaci liniowy PIT 19%, zryczałtowaną składkę zdrowotną oraz zryczałtowany ZUS. Łączne obciążenie takich osób to ile? 21%? 22%? W praktyce wrzuca się w koszta prowadzonej działalności samochody marek premium, telefony dla rodziny, sprzęt elektroniczny i wszystko co mieści się w zakresie ich branży (np. gastronomia żywi się na faktury VAT, bo czemu nie) - i praktycznie podatek jest jeszcze niższy bo nieuczciwe maksymalizuje się koszty.
B2B zarabiający na rękę 6000 zł wciąż się kwalifikuje na skalę podatkową tj. 17%, płaci dwukrotnie niższe ubezpieczenie zdrowotne i może sobie wrzucać w "koszty" wiele rzeczy.
Tymczasem klin podatkowy dla pracownika zarabiającego 3000 zł obejmujący PIT, ZUS, zdrowotne to 40%.
To jest patologiczny system. Osobiscie na tym stracę i jeśli miałbym wybierać to wolałbym aby zostało tak jak jest. Jednak te jęki Lisów, Giertychów czy Budek o niszczeniu klasy średniej są żałosne. PIS robi tylko coś co powinno zostać zrobione 20 lat temu. Można byłoby to zrobić lepiej, ale kierunek jest słuszny.
Uważam, że najrozsądniejszym rozwiązaniem jest progresja podatkowa, ale gdybyśmy chociaż osiągnęli w miarę liniowe obciążenie wszystkich dochodów to już byłby plus.
Zresztą patologie polskiego systemu podatkowego nie kończą się na tym. Na przykład w dziedzinie opodatkowania spadków jesteśmy rajem podatkowym (wspaniałe "osiągniecie" PIS). Innymi słowy potomkowie miliarderów i milionerów nie płacą podatków od spadków tj. czegoś co dostali przez łut szczęścia, ale ludzi którzy pracują za 3000-4000 zł na rękę państwo gnębi 40% podatkami, a ciułaczy którzy próbują zbudować swój majątek na lokatach, obligacjach i rynku akcji gnębi się 19% podatkiem od wzrostu wartości aktywów oraz dodatkowo 19% podatkiem od dywidend oraz odsetek oraz dowala im 4-5% inflację, przed którą większość społeczeństwa nie potrafi się bronić.
Z nieruchomości tj. rzeczy, która jest we współczesnym Świecie niezbędna do życia w niemal równym stopniu co pożywienie politycy uczynili aktywo spekulacyjne, gdzie 30-40% popytu jest generowane przez inwestorów, którzy windują ich ceny prowadząc do sytuacji, w których młodych ludzi stać co najwyżej na klitki całkowicie nieprzydatne do założenia rodziny. I właściwie ten typ inwestowania jest nie wiadomo dlaczego (w sumie to wiadomo, ale mniejsza) preferencyjnie opodatkowany. Bo niby podatek od wzrostu wartości jest, ale łatwo go ominąć jeśli inwestuje się długoterminowo w dłuższym terminie niż 5 lat. Poza tym wiele osób jest skłonnych do wałków i brania części ceny pod stołem, co jest na rynku nieruchomości łatwe. Można na papierze kupić po cenie zakupu, a zysk wziąć pod stołem. Z kolei zyski z najmu to ryczałt 8,5%. Nie rozumiem dlaczego aktywa przeznaczone do inwestowania (akcje) są opodatkowanie 19%/19%, a nieruchomości mieszkaniowe które raczej nie powinny być aktywem inwestycyjnym w praktyce 0%/8,5%.
Polski system podatkowy jest nastawiony na dymanie biedaków, którzy zarabiają mniej niż średnia krajowa i nie stać ich na to aby inwestować w nieruchomości. Premiuje natomiast klasę średnią-wyższą oraz elity, bo pozwala im na płacenie niskich podatków dochodowych, zwalnia ich od płacenia podatku spadkowego oraz nakłada mały podatek na ulubione aktywo inwestycyjne - nieruchomości.
Klasa ludowa i klasa średnia-niższa (większość populacji) płaci natomiast wysokie podatki dochodowe, wywala masę w napompowane spekulacją nieruchomości mieszkalne, a jeśli chce sobie poinwestować to musi 19% wzrostu wartości i 19% dywidend oddać fiskusowi....
Zmiany podatkowe PIS to jest mały ułamek tego co powinno zostać zrobione (jeśli chodzi o ich kierunek). Chociaż trudno sobie wtedy wyobrazić ten kwik Lisów i Giertychów. Jeśli mam zapłacić 300 zł więcej podatków i składek miesięcznie to jest to cena, którą warto zapłacić za ból dupy Lisów, Gierychów i im podobnych.