Z moich, subiektywnych, obserwacji wynika, że spirala płacowo-inflacyjna jest faktem. Obserwacje z punktu widzenia dużego miasta:
1.Rosnące ceny usług w mojej branży ( sorry , nie napiszę jaka to branża

, ogólnie:”usługi”.). Wzrosty cen wyprzedzające i przekraczające oficjalne wskaźniki inflacji. Konsument przyzwyczaja się do tego , że poziomy cenowe rosną i je w pełni akceptuje. Niekiedy pojawiają się komentarze jak to
niektórzy, inni mają ciężko, bo im raty kredytowe rosną. „Ale ja to Panie daję radę”.
2.Znów subiektywnie. Chcąc dojechać do domu przejeżdżam codziennie w okolicach stosunkowo nowych Galerii Handlowych. Bardzo duży, narastająco duży ruch, korki. Ruch samochodowy nie jest mniejszy, subiektywnie jest większy. Podobnie ruch w Galeriach.
3.Zbliża się „długi weekend”. Zbliżają się wakacje. Podobno jest bardzo drogo, drogi dojazd z powodu podwyżek cen paliw. Zarówno na weekend jak i na wakacje jadą WSZYSCY. Jak pisałem nie widzę zastoju w swojej branży. Nie wyjeżdżam, ale praca w piątek nie ma sensu bo brak klientów. Podobnie w środę - bo większość już wyjeżdża.
Wygląda na to, że przychody, zarobki konsumentów nadążają za wzrostami cen i nie ma zmiany zachowań.
Podsumowując: by inflacja zaczęła się zmniejszać konieczne jest poskromienie zapędów konsumenckich. Przez działania rządzących (do RPP nie mam
obecnie zastrzeżeń). Tymczasem jest „dolewanie oliwy (tu kasy

) do ognia”. Ze względu na zbliżające się wybory nie widzę tu szans na wstrzemięźliwość.
Efekt:inflacja rośnie i będzie się utrzymywać na wysokim poziomie dłużej niż można by oczekiwać