0 Dołączył: 2009-11-14 Wpisów: 228
Wysłane:
16 stycznia 2011 13:16:38
Uważasz że jak rośnie cena towaru to żeby ludzie mogli kupować ten towar w takiej samej ilości (jak dotychczas) to trzeba im dać pieniądze w postaci dodruku?Bo na to wygląda czytając Twoje poglądy.To tak jak z rodziną na swoim.Trzeba pomóc ludziom w kupieniu mieszkania dając im dotację.Piękna interwencja.Keynesizm dla dobra ogółu.Efekt jest jaki jest.Ani to nie pomaga ani nie pomoże w przyszłości.Za to szkodzi na pewno.Ludzie sami sobie daliby lepiej radę.
Edytowany: 16 stycznia 2011 13:18
|
|
0 Dołączył: 2010-12-15 Wpisów: 259
Wysłane:
16 stycznia 2011 14:22:56
Do Antyteresy:
Teraz już widzisz, że popyt nie będzie spadać, bo dochód narodowy rośnie. Podałem przykład, że sprzedawca obniża cenę odkurzacza poniżej wartości wewnętrznej, żeby jaskrawo zargumentować, że popyt na gotówkę będzie rósł. W końcu, jeśli generalnie dochód rośnie, ale sama gotówka fizycznie nie, to ludzie musieliby kupować produkt swoimi towarami i usługami. Powiedziałem więc dla uproszczenia, że cena zostaje obniżona. To powoduje, że teraz już ludzie będą chętniej szukać gotówki, żeby kupić produkt. Popyt na pieniądz silnie wzrośnie. Nie jest jednak konieczne samo obniżenie ceny. Przecież ludzie mogą płacić swoimi aktywami.
Nie wiem co miało by się dziać z popytem i podażą, cena nie będzie spadać do zera. Można rozpatrywac różne punkty widzenia, które gdzies tam się ze sobą silnie wiążą.
Z punktu widzenia przedsiębiorcy, cena nie spadnie poniżej krańcowego kosztu produkcji. Teoretycznie koszt krańcowy powinien zrównać sie z przychodem krańcowym i jednocześnie równać się cenie. Inaczej brak max opłacalności.
Z punktu widzenia inwestora cena wynika z potencjalnych przyszłych dochodów jakie wygeneruje dobro.
Z punktu widzenia konsumenta liczy się jak dobro użyteczne jest w stosunku do drugiego dobra (stosunek krańcowych użyteczności dobra A do B musi byc równy stosunkowi cen dobra A do B).
Edytowany: 16 stycznia 2011 14:26
|
|
0 Dołączył: 2010-12-15 Wpisów: 259
Wysłane:
16 stycznia 2011 14:40:56
DarthUnreal napisał(a):Uważasz że jak rośnie cena towaru to żeby ludzie mogli kupować ten towar w takiej samej ilości (jak dotychczas) to trzeba im dać pieniądze w postaci dodruku?Bo na to wygląda czytając Twoje poglądy.To tak jak z rodziną na swoim.Trzeba pomóc ludziom w kupieniu mieszkania dając im dotację.Piękna interwencja.Keynesizm dla dobra ogółu.Efekt jest jaki jest.Ani to nie pomaga ani nie pomoże w przyszłości.Za to szkodzi na pewno.Ludzie sami sobie daliby lepiej radę. Gdyby nie ta interwencja, pkb rósłby może max w tempie 2% rocznie. Pieniądz przyspiesza wszysssstko eksponencjalnie. Nie trzeba zastanawiać się z rana jak ide po chleb co oddam swojemu sprzedawcy w zamian.
Edytowany: 16 stycznia 2011 14:47
|
|
|
|
0 Dołączył: 2010-12-15 Wpisów: 259
Wysłane:
16 stycznia 2011 14:45:15
Jeszcze jedno. Jeśli nadal się nie zgadzacie, to jak to Frog napisał, każdy ma prawo. W końcu każdy ma prawo nie zgadzać się nie tylko z twierdzeniami ekonomicznymi, fizycznymi ale nawet matematycznymi. Niektórzy tak mają (dopiero jak się obudzą rano bez kasy zaczną pojmować).
|
|
0 Dołączył: 2010-11-27 Wpisów: 449
Wysłane:
16 stycznia 2011 16:13:11
Nie czuję się na silach na polemikę z mojej strony, ale tutaj po krótce jest pokazany wpływ dodruku pieniądza i jego wycofywanie z rynku (lata '30, USA): www.youtube.com/watch?v=sBHL86... I never think of the future - it comes soon enough. A. Einstein
Edytowany: 16 stycznia 2011 16:20
|
|
0 Dołączył: 2009-11-14 Wpisów: 228
Wysłane:
16 stycznia 2011 16:13:23
debet napisał(a):DarthUnreal napisał(a):Uważasz że jak rośnie cena towaru to żeby ludzie mogli kupować ten towar w takiej samej ilości (jak dotychczas) to trzeba im dać pieniądze w postaci dodruku?Bo na to wygląda czytając Twoje poglądy.To tak jak z rodziną na swoim.Trzeba pomóc ludziom w kupieniu mieszkania dając im dotację.Piękna interwencja.Keynesizm dla dobra ogółu.Efekt jest jaki jest.Ani to nie pomaga ani nie pomoże w przyszłości.Za to szkodzi na pewno.Ludzie sami sobie daliby lepiej radę. Gdyby nie ta interwencja, pkb rósłby może max w tempie 2% rocznie. Pieniądz przyspiesza wszysssstko eksponencjalnie. Nie trzeba zastanawiać się z rana jak ide po chleb co oddam swojemu sprzedawcy w zamian. Ale PKB to bardzo zły wskaźnik.Równie dobrze rząd na potęgę mógłby zasypać piachem część zatoki puckiej i też by gigantycznie PKB wzrosło i pożytki byłyby dwa : PKB by wzrosło i cypl Mierzei Helskiej zostałby uratowany na lata przed zalaniem.Takie interwencjonistyczne programy są złe.Ceny mieszkań przewartościowane znacznie w stosunku do siły nabywczej obywateli.Co z tego że im państwo pomoże dopłacając skoro bez tego programu ceny byłyby niższe i mieszkania bardziej dostępne.
Edytowany: 16 stycznia 2011 16:27
|
|
0 Dołączył: 2010-06-29 Wpisów: 716
Wysłane:
16 stycznia 2011 16:32:24
debet napisał(a): Widać, że ilość pieniądza w obiegu musi rosnąć w czasie. Przyczyną tego jest m.in. wzrost cen (wartości rynkowych). mila napisał(a):Z tego co widzę sugerujesz, że w przypadku gdy cena jakiegoś towaru rośnie to trzeba dodrukować pieniądze. Tylko powiedz mi po co ? :) debet napisał(a): Jeśli cena dobra rośnie, to ludzie potrzebują więcej gotówki na transakcje. Czyli rośnie popyt na pieniądz. Wzrost popytu na pieniądz musi sie zrównać z podażą pieniądza. Stąd podaż powinna wzorsnąć, aby stopa procentowa nie wzrosła (i nie spowodowała spadku PKB).
Debet, w swoich założeniach popełniasz już na początku błąd logiczny. To podaż pieniądza (a wiec dodruk) wymusza wzrost cen dóbr, a nie na odwrót. Jeśli będziesz szedł nadal swoim błędnym założeniem i dodatkowo drukował kolejne pieniądze (by jak to określasz nadążyć za wzrostem ceny) to ceny tych dóbr będą nadal rosły. I powiem Ci że w ten sposób nigdy nie nadążysz za wzrostem cen:-) A wiesz dlaczego? bo sam te wzrosty cen napędzasz:) Pojawia się więcej pieniędzy w obiegu, a więc ceny dóbr nadal wzrastają, dostosowując się do nowego poziomu zasobów pieniężnych i tak dalej,,, błędne koło:-) Pieniądz jest tylko po to aby ułatwić transakcję pomiędzy stronami. Bez pieniędzy transakcje również są jak najbardziej możliwe (np barter), ale trudniejsze do wykonania (po prostu są mniej wygodne, np. ja produkuję wędki i potrzebuję chleba, ale piekarz akurat nie potrzebuje wędki, ale ryby, Ja z kolei nie potrzebuję ryb dla siebie ale dzieki temu że u rybaka wymienię swoje wędki na ryby to potem pójdę z tymi rybami do piekarza i on da mi za nie chleb którego ja potrzebuję). Z resztą kupowanie jakiś dóbr za pieniądze jest też pewnego rodzaju barterem. Tak naprawdę jeśli na rynku jakieś dobro zostanie ustanowione jako pieniądz to tego dobra (pieniędzy) wcale nie potrzeba więcej. Pieniądz jak już pisałem powyżej służy do łatwej wymiany towarów pomiędzy stronami. Jeśli liczba towarów na rynku będzie rosła, a ilość zasobów pieniężnych będzie względnie stała to po prostu doprowadzi to do wzrostu siły nabywczej pieniądza, czyli za tę samą ilość pieniędzy będzie można kupić większą liczbę towarów. Tu należy zwrócić uwagę, że każde dobro służy zaspokojeniu różnorakich potrzeb konsumpcyjnych ludzi. Czyli dany produkt po zakupieniu jest najzwyczajniej konsumowany (znika z rynku): chleb jest zjadany, ubranie się niszczy, żarówka się wypala, kredka się wypisuje itd - natomiast pieniądz nie jest zużywany i na rynku pozostaje.debet i jeszcze jedna uwaga: Dobra produkuje się po to aby zaspokoić potrzeby konsumentów. Nie ma sensu produkowanie dóbr wyłącznie dla jakiejś idei produkowania. Musi być na nie zbyt, czyli zapotrzebowanie rynku. Nie ma sensu produkcja dóbr dla poprawienia jakichś wskaźników (co ma często miejsce w interwencjoniźmie), jescze raz powtórze dobra wytwarzane są w odpowiedzi na popyt zgłaszany przez konsumenta:) Wolny rynek sam się potrafi uregulować. Nie trzeba żadnych interwencji ani dodruków, które tylko mogą zaszkodzić. Urzędnik nigdy nie będzie wiedział gdzie, komu i w jakiej ilości dać pieniądze - pomijam już fakt że takie wpompowywanie pustych pieniędzy daje w efekcie wzrost cen. Ludzie którzy nie są beneficjentami dodruku stracą na tej operacji ponieważ siła nabywcza ich pieniędzy spadnie. Debet, ekonomia jest naprawdę prosta:) Wielki kryzys przełomu lat 20 i 30-tych ubiegłego wieku też został spowodowany nadmierną podażą pieniądza. pozdrawiam:)
Edytowany: 16 stycznia 2011 16:50
|
|
0 Dołączył: 2010-12-15 Wpisów: 259
Wysłane:
16 stycznia 2011 17:15:28
mila: Cytat:Tak naprawdę jeśli na rynku jakieś dobro zostanie ustanowione jako pieniądz to tego dobra (pieniędzy) wcale nie potrzeba więcej. Pieniądz jak już pisałem powyżej służy do łatwej wymiany towarów pomiędzy stronami. Jeśli liczba towarów na rynku będzie rosła, a ilość zasobów pieniężnych będzie względnie stała to po prostu doprowadzi to do wzrostu siły nabywczej pieniądza, czyli za tę samą ilość pieniędzy będzie można kupić większą liczbę towarów. Tu należy zwrócić uwagę, że każde dobro służy zaspokojeniu różnorakich potrzeb konsumpcyjnych ludzi. Mila wytłumacz mi taka rzecz. Mówisz, że liczba towarów będzie rosła. Co spowoduje, że liczba towarów i produktów będzie rosła? Bo jeśli mówisz: każde dobro służy zaspokojeniu różnorakich potrzeb konsumpcyjnych, to ja rozumiem, że uważasz, że popyt prowadzi do wzrostu tej liczby towarów, czyli potrzeby konsumentów prowadzą do tego. W takim razie wytłumacz mi, dlaczego ten popyt rośnie. Jak to się u licha dzieje, że ludzie mają coraz większe potrzeby? A jeżeli nie chodzi o potrzeby, to o co chodzi? Jak ten popyt rośnie?? Załóżmy, że ludność jest stała.
|
|
0 Dołączył: 2009-03-06 Wpisów: 3 042
Wysłane:
16 stycznia 2011 17:43:03
Sorry, że wtrącam się Wam w ten Off-topic, ale gdzie mogę znaleźć bieżące notowania CDSów? Moje skille wyszukiwania na google mnie dzisiaj zawodzą Klika się i sprzedaje ;-)
|
|
0 Dołączył: 2010-12-15 Wpisów: 259
Wysłane:
16 stycznia 2011 17:43:48
Widzę, że długo nie odpowiadasz, więc skubnę pytanie, które miałem zadać jako następne. Skoro mam rację, że uważasz,że podaż rosnie w wyniku wzrostu popytu, jakim cudem:
"Jeśli liczba towarów na rynku będzie rosła, a ilość zasobów pieniężnych będzie względnie stała to po prostu doprowadzi to do wzrostu siły nabywczej pieniądza"
co oznacza spadek cen,
Skoro właśnie doszliśmy do wniosku, że to popyt wywołał podaż, to jak ceny mają spadać? A dlaczego jest popyt? Czekam z niecierpliwoscią na odp.
|
|
|
|
0 Dołączył: 2010-06-29 Wpisów: 716
Wysłane:
16 stycznia 2011 18:09:10
debet napisał(a):mila napisał(a): Tak naprawdę jeśli na rynku jakieś dobro zostanie ustanowione jako pieniądz to tego dobra (pieniędzy) wcale nie potrzeba więcej. Pieniądz jak już pisałem powyżej służy do łatwej wymiany towarów pomiędzy stronami. Jeśli liczba towarów na rynku będzie rosła, a ilość zasobów pieniężnych będzie względnie stała to po prostu doprowadzi to do wzrostu siły nabywczej pieniądza, czyli za tę samą ilość pieniędzy będzie można kupić większą liczbę towarów. Tu należy zwrócić uwagę, że każde dobro służy zaspokojeniu różnorakich potrzeb konsumpcyjnych ludzi.
Mila wytłumacz mi taka rzecz. Mówisz, że liczba towarów będzie rosła. Co spowoduje, że liczba towarów i produktów będzie rosła? Bo jeśli mówisz: każde dobro służy zaspokojeniu różnorakich potrzeb konsumpcyjnych, to ja rozumiem, że uważasz, że popyt prowadzi do wzrostu tej liczby towarów, czyli potrzeby konsumentów prowadzą do tego. W takim razie wytłumacz mi, dlaczego ten popyt rośnie. Jak to się u licha dzieje, że ludzie mają coraz większe potrzeby? A jeżeli nie chodzi o potrzeby, to o co chodzi? Jak ten popyt rośnie?? Załóżmy, że ludność jest stała. Ależ ja nigdzie nie napisałem że liczba towarów będzie rosła. Błędnie zinterpretowałeś zdanie które z resztą było "warunkowe". Już wyjasniam: We fragmencie mojej wypowiedzi, który zacytowałeś napisałem po prostu co się dzieje na rynku kiedy liczba towarów rośnie przy w miarę stałej ilości pieniądza. Ano dzieje się to że wzrasta siła nabywcza pieniądza, mogę kupić więcej towarów za tę samą ilość pieniędzy. A więc wcale nie użyłem stwierdzenia że ilość towarów rośnie - a to już jest spora różnica. Ok, Gdyby rozwinąć tę zależność to w przypadku gdyby ilość towarów zmniejszała się (ilość pieniędzy jest dalej mniej więcej na tym samym poziomie) to reakcja rynku będzie taka że ceny dóbr wzrosną. Czyli siła nabywcza pieniądza spadnie - konsumenci muszą wydać więcej pieniędzy na dany produkt. I tylko o to mi chodziło w tym przykładzie. Bo dla wolnego rynku nie ma znaczenia ile będzie produkowanych towarów - konsumenci po prostu zgłaszają zapotrzebowanie na dane produkty, a rynek dostosuje się z cenami. A czy ludzie mają większe potrzeby, o których wspominasz - tego nie wiem. Jak im czegoś brakuje to kupują. Pytasz skąd się bierze popyt (czyli zapotrzebowanie) na towary? Odpowiedź jest banalna i w zasadzie już o tym pisałem: Dobra (w przeciwieństwie do pieniądza) zużywają się, są konsumowane: ołówek się wypisuje i trzeba kupić nowy, chleb jest zjadany i tez trzeba kupić nowy, ubranie się niszczy i trzeba kupić nowe. Konsument po skonsumowaniu dobra zgłasza na nie zapotrzebowanie, producent produkuje i dostarcza na rynek. I tak to się kręci. Debet, jakby ktoś wynalazł długopis, który nigdy się nie wypisze i nigdy się nie zepsuje to jak myslisz jak kształtowałby się wtedy popyt? Juz odpowiadam: Popyt na taki długopis byłby tylko do chwili nasycenia rynku, potem z uwagi na nieśmiertelność tych długopisów popyt wygasłby (albo byłby marginalny - ktoś np mógłby zgubić taki długopis, ale w przykładzie tym chodzi o zasadę, a nie o drobiazgi). Więc jak widzisz popyt na dany produkt bierze się z tego że produkt ten zużywa się. Ot cała filozofia. Tak jak mówię zasady ekonomii są banalnie proste i nie trzeba ich komplikować:)
|
|
0 Dołączył: 2010-12-15 Wpisów: 259
Wysłane:
16 stycznia 2011 18:23:23
Mila: Cytat:Ależ ja nigdzie nie napisałem że liczba towarów będzie rosła. Błędnie zinterpretowałeś zdanie które z resztą było "warunkowe". Już wyjasniam: We fragmencie mojej wypowiedzi, który zacytowałeś napisałem po prostu co się dzieje na rynku kiedy liczba towarów rośnie przy w miarę stałej ilości pieniądza. Ano dzieje się to że wzrasta siła nabywcza pieniądza, mogę kupić więcej towarów za tę samą ilość pieniędzy. Rozmawiamy o rzeczywistym rynku, pomimo modelu a nie oderwaniu jednego elementu od drugiego. Dlatego pytam się skąd się bierz to, skąd się bierze tamto i jakie to ma konsekwencje. Nie odpoweidziałes mi na pytanie skąd się bierze ta podaż. Cytat:Pytasz skąd się bierze popyt (czyli zapotrzebowanie) na towary? Odpowiedź jest banalna i w zasadzie już o tym pisałem: Dobra (w przeciwieństwie do pieniądza) zużywają się, są konsumowane: ołówek się wypisuje i trzeba kupić nowy, chleb jest zjadany i tez trzeba kupić nowy, ubranie się niszczy i trzeba kupić nowe. Konsument po skonsumowaniu dobra zgłasza na nie zapotrzebowanie, producent produkuje i dostarcza na rynek. I tak to się kręci. Aha, rozumiem, że znowu piszesz o jakimś abstrakcie. Bo w swoim zdaniu napisałeś: popyt na rynku jest stały. Przypominam, że popyt ciągle rośnie wraz z pkb realnym. Bo jeśli realny krajowy produkt rośnie w czasie, to ilość dóbr i usług rośnie w czasie. Żyłeś przez wiele lat w błędzie, z którego debet Cię uwolnił. Twój błąd polega na założeniu, że żyjesz w stałym otoczeniu rynkowym, gdzie dochód jest stały. Wyobraź sobie jednak, że w rzeczywistości on rośnie. I to właśnie jest przyczyną, dla której podaz pieniądza też musi rosnąć. Wróć do wzoru.
Edytowany: 16 stycznia 2011 18:31
|
|
0 Dołączył: 2010-06-29 Wpisów: 716
Wysłane:
16 stycznia 2011 18:28:48
debet napisał(a):Widzę, że długo nie odpowiadasz, więc skubnę pytanie, które miałem zadać jako następne. Skoro mam rację, że uważasz,że podaż rosnie w wyniku wzrostu popytu, jakim cudem:
"Jeśli liczba towarów na rynku będzie rosła, a ilość zasobów pieniężnych będzie względnie stała to po prostu doprowadzi to do wzrostu siły nabywczej pieniądza"
co oznacza spadek cen,
Skoro właśnie doszliśmy do wniosku, że to popyt wywołał podaż, to jak ceny mają spadać? A dlaczego jest popyt? Czekam z niecierpliwoscią na odp. Debet, posłużę się prostym przykładem: załóżmy że nasz cały rynek składa się z: po stronie towarów masz 100 szt ołówków. po stronie pieniędzy mamy 100 zł:) stan wyjściowy: 100 szt ołówków w cenie 1 zł każdy równoważy zasoby pieniężne wynoszące 100 zł. Stan po wyprodukowaniu dodatkowych 100 szt ołówków: Po wyprodukowaniu dodatkowych 100 szt ołówków ich ilość na rynku wzrośnie do 200 szt. Zasoby pieniężne są na stałym poziomie 100 zł. W takim układzie aby zrównoważyć rynek jeden ołówek będzie warty 0,5 zł ponieważ: 200 szt * 0,50 zł = 100 zł czyli jak widzisz przy wzroście ilości ołówków na rynku i zachowaniu stałej ilości pieniądza - cena ołówka spada, czyli siła nabywcza naszych pieniędzy wzrasta, wcześniej moglismy kupić 100 szt ołówków, a teraz za tą samą kwotę kupimy 200 szt. Ot, zwykła matematyka :)
|
|
0 Dołączył: 2010-12-15 Wpisów: 259
Wysłane:
16 stycznia 2011 18:39:16
Ja rozumiem, że to zwykła matematyka ale niezwykła ekonomia. Bo rozmawiamy o skali makro. I tu chyba jest problem. Większość z ludzi tutaj piszących myśli iintuicyjnie na skali mikro i automatycznie przekłada to na skalę makro. Po co produkować tych 100 nowych ołówków skoro było dobrze z początkową liczbą. Jeśli po to bo zaraz się zużyją stare, to sorki, ale cały ten wywód o cenie jest bezsensowny, bo cena wróci do poziomu wyjściowego. Nic się nie zmieni. Bo de facto popyt i podaz beda po prostu ciągle stałe, ilość produktów się nie zmieni. PKB stoi w miejscu. Przemyś to dobrze, bo masz braki i trochę bez sensu piszesz.
|
|
0 Dołączył: 2010-12-15 Wpisów: 259
Wysłane:
16 stycznia 2011 18:51:36
Mila przypominam, że jest coś takiego jak amortyzacja. gdy ołówki się zużyja, to zostana zamortyzowane. Zysk będzie ciągle stały. Ponieważ ogólna suma gotówki nie zmienia się, pozostanie całkowia równość pkb (dochód) = gotówka.
Ja mówię o rosnącym PKB. Co analogicznie musi odpowiadać rosnącej masie pieniędzy.
|
|
0 Dołączył: 2009-07-16 Wpisów: 1 746
Wysłane:
16 stycznia 2011 18:59:00
debet napisał(a):Ponieważ jeden obraz lub jeden wzór mówi więcej niż 1000 słów powtarzam wzór na popyt na pieniądz:
M = (k*Y - h*R)*P
Y = PKB = dochód R - stopa procentowa P - ceny
Jednym z problemów jest określenie k, czyli jak rośnie popyt na pieniądz gdy rośnie dochód, oraz h, czyli jak rośnie popyt na pieniądz gdy maleje stopa procentowa. Trzeba wykorzystać statystykę i dane empiryczne.
Lewa strona M - to podaż pieniądza. Prawa strona to popyt na pieniądz. Musza być sobie równe, co wynika z prawa popytu i podaży.
1. Jeśli cena rośnie, to aby M nie zmieniło się, coś po prawej stronie musi się zmienić. Czyli albo dochód musi spaść albo stopa procentowa musi wzrosnąć. W przypadku gdy ceny rosną, popyt na pieniądz będzie rósł, wtedy stopa procentowa wrośnie. wzorst stopy procentowej spowoduje, że pogorszenie koniunktury i spadek PKB. M będzie stałe.
2. To samo można przećwiczyć z innymi zmiennymi. Ci się stanie, gdy stopa procentowa się zmieni lub sam dochód.
3. Dochód Y będzie rósł w czasie niezależnie od tego czy dobra zostały sprzedane czy są zapasami. Zgodnie z zasadami rachunkokowści zapasy uznane są za sprzedane i włączone do zysku.Zyski więc rosną i tak, i tak, pomimo że gotówki więcej nie ma - ale ceną tego bedzie wzrost stopy procentowej (w konsekwencji załamanie systemu).
4. Moje dywagacje odnosiły sie do skali makro. Postęp techniczny powoduje, że wszyscy na tym korzystają, więc nie ma czegoś takiego jak spadek popytu kosztem innego dobra. interesuje mnie tutaj kilka rzeczy: - jak sie okresla P (cena)? czy to jest procentowy wzrost ceny od czasu poprzedniego dodruku pieniedzy? - czy przypadkiem R (stopa procentowa) nie ma wplywu na P (cena)? - dlaczego nie moznaby zachowywac stalego popytu na pieniadz sterujac stopami procentowymi? - punkt 3 jest dla mnie totalnie niezrozumialy - przeciez wyprodukowac, nie oznacza automatycznie sprzedac, gdyby tak bylo, to kazdy by produkowal i wg zasad rachunkowosci zarabialby. a przeciez rolnikowi moga zgnic ziemniaki, wyprodukwane silniki moga miec wade technologiczna, na wyprodukowane ubrania moze po prostu minac moda itp. i wszystko to bedzie zalegac na magazynie. nie dosc, ze nie przynioslo zyskow, to jeszcze generuje dodatkowe, poza produkcja, koszty. nie ma tu jakiegos bledu? co z malinvestment? overinvestment - teoria dopuszcza do zalozen takie zjawiska? poza tym, jak mila pisal, jedne towary wchodza na rynek, inne z niego wychodza. produkty konstruowane sa z mysla o okreslonej zywotnosci, bo jest cos takiego jak starzenie moralne produktow. a tutaj cos do poczytania: gwiazdowski.biznes.net/blogpos...Zawżdy znajdzie przyczynę, kto zdobyczy pragnie...
Edytowany: 16 stycznia 2011 19:00
|
|
0 Dołączył: 2008-07-27 Wpisów: 2 112
Wysłane:
16 stycznia 2011 19:00:33
DarthUnreal napisał(a):To jak będzie za drogo i ludzie nie będą mieli gotówki to cena sama zacznie spadać bo przecież nie będą kupować w nieskończoność.To jest proste i nie trzeba drukować z tego powodu.Problemem jest pieniądz dłużny którego trzeba spłacać z odsetkami a że niemal każdy jest zadłużony to te odsetki skądś trzeba wziąć.Dlatego się drukuje i wali pieniądze w rynek żeby można było zarobić i oddać odsetki.Żeby po prostu system nie padł na zawał.A Keynesizm - psu na budę teoria jak zauważyli koledzy.Przecież to idiotyzm w czystej postaci prowadzący do krachu. No i proszę,kolega sam podsuwa kolejny argument przeciwko deflacji-deflacja długu.Rzeź dla kredytobiorców,raj dla wierzycieli. Weźmy realny przykład.W czasach Wielkiego Kryzysu roczna stopa deflacji w apogeum kryzysu(1931-1933) wynosi 10%,co znaczy,że nominalne stopy procentowe są zerowe(bardziej już ich nie obniżą),lub bliskie zera,a realne +10%.Innymi słowy mając 10 tys dolarów długu,po roku mam do oddania 10 tys + 10%,deflacja to wzrost wartości pieniądza,którego nie mam,ja,John Smith mam dług. Kto ma gotówkę jest królem. "Fortuna favet fortibus"
Edytowany: 16 stycznia 2011 19:02
|
|
0 Dołączył: 2010-06-29 Wpisów: 716
Wysłane:
16 stycznia 2011 19:13:22
debet napisał(a):mila napisał(a):Ależ ja nigdzie nie napisałem że liczba towarów będzie rosła. Błędnie zinterpretowałeś zdanie które z resztą było "warunkowe". Już wyjasniam: We fragmencie mojej wypowiedzi, który zacytowałeś napisałem po prostu co się dzieje na rynku kiedy liczba towarów rośnie przy w miarę stałej ilości pieniądza. Ano dzieje się to że wzrasta siła nabywcza pieniądza, mogę kupić więcej towarów za tę samą ilość pieniędzy. Rozmawiamy o rzeczywistym rynku, pomimo modelu a nie oderwaniu jednego elementu od drugiego. Dlatego pytam się skąd się bierz to, skąd się bierze tamto i jakie to ma konsekwencje. Nie odpoweidziałes mi na pytanie skąd się bierze ta podaż. Piszesz mało precyzyjnie. Chodzi Ci o podaż pieniądza czy podaż towarów? Bo jeśli podaż towarów to na wolnym rynku wynika ona w głównej mierze ze zgłaszania zapotrzebowania przez konsumentów. Natomiast na rynku z interwencjami państwa podaż dóbr może wynikać np z wpompowania jakiejś dotacji rządowej do fabryki ołówków. Fabryka tym samym zobowiązuje się do produkowania jakiejś tam ilości ołówków miesięcznie (w przeciwnym przypadku państwo odbierze dotacje). No i produkuje bez względu na to czy jest zgłaszany popyt na ołówki. Jak widzisz dzięki interwencjom państwa masz wzmożoną podaż dóbr (ołówków) na rynku - oczywiście często kompletnie zbędną. debet napisał(a):mila napisał(a):Pytasz skąd się bierze popyt (czyli zapotrzebowanie) na towary? Odpowiedź jest banalna i w zasadzie już o tym pisałem: Dobra (w przeciwieństwie do pieniądza) zużywają się, są konsumowane: ołówek się wypisuje i trzeba kupić nowy, chleb jest zjadany i tez trzeba kupić nowy, ubranie się niszczy i trzeba kupić nowe. Konsument po skonsumowaniu dobra zgłasza na nie zapotrzebowanie, producent produkuje i dostarcza na rynek. I tak to się kręci. Aha, rozumiem, że znowu piszesz o jakimś abstrakcie. Bo w swoim zdaniu napisałeś: popyt na rynku jest stały. Przypominam, że popyt ciągle rośnie wraz z pkb realnym. Bo jeśli realny krajowy produkt rośnie w czasie, to ilość dóbr i usług rośnie w czasie. Żyłeś przez wiele lat w błędzie, z którego debet Cię uwolnił. Twój błąd polega na założeniu, że żyjesz w stałym otoczeniu rynkowym, gdzie dochód jest stały. Wyobraź sobie jednak, że w rzeczywistości on rośnie. I to właśnie jest przyczyną, dla której podaz pieniądza też musi rosnąć. Wróć do wzoru. Nie napisałem, że popyt jest stały - pisałem że popyt uzależniony jest od zapotrzebowania konsumentów - czyli raz może rosnąć, raz maleć - nie przekręcaj moich słów. To ja tak może trochę żartem (bez urazy oczywiście): debet twierdzisz że popyt cały czas rośnie,,, Czyli idąc tym tokiem rozumowania rozumiem, że Ty codziennie w ramach zwiększania popytu zjadasz coraz większe ilości chleba? To powiedz mi debecie ile Ty już ważysz?  100 ton ? :-) Rozumiem też że w domu masz już 1000 odkurzaczy i 500 żelazek? a wszystko tylko po to aby wzór się zgadzał:) Powiem Ci że ja chyba jestem jakimś rebeliantem i realnie zacząłem zagrażać wzrostowi PKB:) niestety ostatnio zacząłem jeść jedną kromkę chleba mniej na sniadanie, więc zgłaszane przeze mnie zapotrzebowanie na chleb niestety spadło. Czyli jak PKB spadnie to rozumiem, że to będzie moja wina ? :-) Debet, nie wiem jak mam Ci wytłumaczyć to prościej:) Wydaje mi się że problem tkwi w tym, że zacząłeś czytać niewłaściwe książki, które mają za zadanie usprawiedliwienie coraz większej podaży pieniądza. i stąd problem. Ja tu chyba nie pomogę, nie jestem przecież żadnym autorytetem, ale mogę polecić kilku autorów książek ekonomicznych.
Edytowany: 16 stycznia 2011 19:26
|
|
0 Dołączył: 2010-12-15 Wpisów: 259
Wysłane:
16 stycznia 2011 19:25:23
siekoo napisał(a):debet napisał(a):Ponieważ jeden obraz lub jeden wzór mówi więcej niż 1000 słów powtarzam wzór na popyt na pieniądz:
M = (k*Y - h*R)*P
Y = PKB = dochód R - stopa procentowa P - ceny
Jednym z problemów jest określenie k, czyli jak rośnie popyt na pieniądz gdy rośnie dochód, oraz h, czyli jak rośnie popyt na pieniądz gdy maleje stopa procentowa. Trzeba wykorzystać statystykę i dane empiryczne.
Lewa strona M - to podaż pieniądza. Prawa strona to popyt na pieniądz. Musza być sobie równe, co wynika z prawa popytu i podaży.
1. Jeśli cena rośnie, to aby M nie zmieniło się, coś po prawej stronie musi się zmienić. Czyli albo dochód musi spaść albo stopa procentowa musi wzrosnąć. W przypadku gdy ceny rosną, popyt na pieniądz będzie rósł, wtedy stopa procentowa wrośnie. wzorst stopy procentowej spowoduje, że pogorszenie koniunktury i spadek PKB. M będzie stałe.
2. To samo można przećwiczyć z innymi zmiennymi. Ci się stanie, gdy stopa procentowa się zmieni lub sam dochód.
3. Dochód Y będzie rósł w czasie niezależnie od tego czy dobra zostały sprzedane czy są zapasami. Zgodnie z zasadami rachunkokowści zapasy uznane są za sprzedane i włączone do zysku.Zyski więc rosną i tak, i tak, pomimo że gotówki więcej nie ma - ale ceną tego bedzie wzrost stopy procentowej (w konsekwencji załamanie systemu).
4. Moje dywagacje odnosiły sie do skali makro. Postęp techniczny powoduje, że wszyscy na tym korzystają, więc nie ma czegoś takiego jak spadek popytu kosztem innego dobra. interesuje mnie tutaj kilka rzeczy: - jak sie okresla P (cena)? czy to jest procentowy wzrost ceny od czasu poprzedniego dodruku pieniedzy? - czy przypadkiem R (stopa procentowa) nie ma wplywu na P (cena)? - dlaczego nie moznaby zachowywac stalego popytu na pieniadz sterujac stopami procentowymi? - punkt 3 jest dla mnie totalnie niezrozumialy - przeciez wyprodukowac, nie oznacza automatycznie sprzedac, gdyby tak bylo, to kazdy by produkowal i wg zasad rachunkowosci zarabialby. a przeciez rolnikowi moga zgnic ziemniaki, wyprodukwane silniki moga miec wade technologiczna, na wyprodukowane ubrania moze po prostu minac moda itp. i wszystko to bedzie zalegac na magazynie. nie dosc, ze nie przynioslo zyskow, to jeszcze generuje dodatkowe, poza produkcja, koszty. nie ma tu jakiegos bledu? co z malinvestment? overinvestment - teoria dopuszcza do zalozen takie zjawiska? a) P może to byc indeks cen, np. P = 1 oznacza stałość cen. Jesli znamy pozstałe zmienne, to moża też obliczyć stad: P = M/(k*Y - h*R) b) ma wpływ. cena towarów jak pokazałem prowadzi do wzrostu stóp proc. Ale wzrost stóp proc. prowadzi do spadku cen lub inflacji. Efekty te jednak zawsze dzieją się wczasie i gdzie się co zatrzyma, zależy od wielu czynników. c) widzę, że nadal nie rozumiesz. Popyt na pieniądz rośnie przynajmniej dlatego że pkb rośnie. Jak jednym pomachasz, drugim dostaniesz w łeb d) A to jest najlepsze więc aż zacytuje powtórnie: Cytat:punkt 3 jest dla mnie totalnie niezrozumialy - przeciez wyprodukowac, nie oznacza automatycznie sprzedac, gdyby tak bylo, to kazdy by produkowal i wg zasad rachunkowosci zarabialby. a przeciez rolnikowi moga zgnic ziemniaki, wyprodukwane silniki moga miec wade technologiczna, na wyprodukowane ubrania moze po prostu minac moda itp. i wszystko to bedzie zalegac na magazynie. nie dosc, ze nie przynioslo zyskow, to jeszcze generuje dodatkowe, poza produkcja, koszty.
nie ma tu jakiegos bledu? co z malinvestment? overinvestment - teoria dopuszcza do zalozen takie zjawiska? A myślisz że co to jest zysk papierowy??? Wróć do księgowości, bo na poziomie makro rachunkowość działa tak samo. Wydatki musza byc równe dochodom i produkcji. Bilansuje się wszystko. Podstawy, podstawy... a to wszystko na giełdzie bardzo podobnie.
Edytowany: 16 stycznia 2011 19:28
|
|
0 Dołączył: 2008-07-27 Wpisów: 2 112
Wysłane:
16 stycznia 2011 19:32:21
Fantomas napisał(a): Ale zaprzeczasz występowaniu równocześnie deflacji i wzrostu gospodarczego ?
Nie zaprzeczam,można wyczytać na ten temat w wikipedia.pl. Stare dobre czasy,które niekoniecznie muszą wrócić,pamiętajmy,że Ameryka XIX-to wieczna i dzisiaj to dwie różne Ameryki- wtedy kraj był na etapie rozbudowy,więc nawet nie szkodził deflacjogenny parytet złota,zgoda.Można nawet mówić o produkcyjnym przesycie tamtych lat,stąd deflacje. Fantomas,tu był już przytaczany Keynes,Ty dajesz link do artykułu w którym schlebiają monetarystom typu Friedman(Bernanke też nim jest),proponuję poszerzyć horyzonty,co na temat inflacji/deflacji sądzi klasyczna szkoła austriacka,a więc zwolennicy (parytetu)złota.Kłania się Peter Schiff. deflacja,największe mityMi ten artykuł rozjaśnił pewne kwestie,deflacja nie musi być złem ale na dłuższą metę.A na krótką,nieskrępowana deflacja zawaliłaby obecny porządek ekonomiczny,a nikt przecież nie chce rewolucji. Paradoksalnie,jako posiadacze aktywów,stoimy po niewłaściwej stronie barykady  .Deflacja dewaluuje wszelkie aktywa(akcje,nieruchomości,towary,surowce) prócz gotówki.Więc nawet jeśli ten Bernanke nie ma racji,że tak z tą deflacją walczy,a przylepiają/przylepiamy mu(mea culpa) etykietkę złego,to jednak gość zaprasza nas na przyjęcie(inflacjogenne zwiększanie masy monetarnej w obiegu-sztuczna hossa) a my z niego korzystamy. p.s W ekonomii jest tyle szkół,a niektóre z nich wręcz są antagonistyczne,zwalczają się wzajemnie,że ...nie dajmy się zwieść cyferkom i równaniom,ekonomia niewiele ma wspólnego z naukami ścisłymi,bliżej jej do humanistyki. "Fortuna favet fortibus"
Edytowany: 16 stycznia 2011 19:33
|
|