Proponuję patrzeć na rating jak na mierzenie temperatury. Pozwala na szybkie określenie ogólnego stanu pacjenta. Jeżeli człowiek ma 42 stopnie gorączki to nie trzeba dociekać czy boli go głowa, noga czy coś w brzuchu, tylko dzwonić po pogotowie. Termometr nie diagnozuje choroby. Podobnie rating, nie mówi dlaczego jest taki jaki jest. Interpretacja należy do fachowca; niektórzy ludzie mają genetycznie stan podgorączkowy albo wychłodzenia, co nie jest groźne o ile się o tym wie. Dla niektórych sektorów, jak lotnictwo pasażerskie, również rating na poziomie Default potrafił utrzymywać się wiele lat. Spółki detaliczne też mają z zasady niższy odczyt niż produkcyjne.
Ja oczywiście podglądam sposób wyliczenia na piechotę, dlatego potrafię powiedzieć, jakie jest źródło takiego a nie innego poziomu. I chętnie o tym porozmawiam. Rating (dla naszego regionu) składa się z czterech czynników:
- kapitał obrotowy netto -> tzn. czy moje pieniądze są u odbiorców, czy ja jestem zadłużony u dostawców, innymi słowy, jeśli handel stanie to czy mam net cash, czy net debt,
- zyski z lat ubiegłych -> nic nie mówią o przyszłości, ale czy naprawdę? Jeśli firma nigdy dotąd nie przyniosła zysków właścicielom, to jaka jest pewność, że nagle stanie się rentowna, czy coś się w niej zmieniło? Altman nie docieka tego tylko stwierdza, że firmy z "tłuszczykiem" w kapitale są historycznie stabilne od tych "wychudłych",
- zysk operacyjny -> jak najbardziej jest to uchwycenie bieżącej zyskowności operacyjnej, od której zależy, czy firma ma w ogóle szansę generować zysk czyli wartość, czy wręcz przeciwnie,
- udział kapitału własnego w aktywach -> im mniejszy tym większe sumy jest spółka winna bankom, które po nie mogą przyjść w sumie w każdej chwili, jak pokazują aktualne wydarzenia.
Oczywiście te wielkości nie są bezwzględne, tylko w proporcji to sumy bilansowej. Potem są ważone przez wagi, przesuwane na skali o parę punktów (kalibracja na poziomie 6,35) i już mamy model, który od ponad 40 lat sprawdza się całkiem nieźle.
ps w Google Booksach jest cała książka Altmana: zachęcam do lektury
books.google.pl/books?id=c0sut...ps2 o gotówce mam tyle do powiedzenia, że nigdy nie jest jej za dużo ;) Jeśli naprawdę jest nadmiar to się płaci dywidendę lub skupuje akcje. Ale nie może jej być za mało, z prostego powodu: co miesiąc płaci się pensje, VAT, czynsz, rachunek za komórki. Jak zabraknie gotówki to firma nagle staje. Czy jest jakiś poziom minimalny, i w szczególności czy go pokazuje akurat bilans na 31 grudnia? Trudno powiedzieć, dlatego z gotówki nic nie wywodzę; stwierdzam tylko, że na koniec roku było jej pod ręką niewiele.