@ Szutnik,
Moje opisanie rzeczywistości bardziej odnosiło się do Polski niż świata, który niewątpliwie na nas wpływa. Jednak podwyższenie stóp przez FED, gdyby powtórzyło się w Polsce mogłoby okazać się zabójcze, bo uzyskanie kredytu w Polsce na godnych warunkach jest ciągle dużo trudniejsze niż w Stanach. Stąd lepszy standing "polskich" banków

. Z drugiej strony to właśnie niższe stopy procentowe w Polsce mogłyby napędzić wzrost. Czyli mamy sprzeczność. Ale to by była ta "ozdrowieńcza" inflacja. Tylko, że jak się raz lisa, znaczy inflację, do kurnika wpuści ...
Co do wzrostu PKB w Niemczech. O same Niemcy (rynek wewnętrzny) w obecnym otoczeniu można być spokojnym. Natomiast co się z nimi stanie jeśli nagle ich eksport się załamie z braku "amunicji" u części odbiorców ? Myślę, że w dużym stopniu przełoży się to na nas i naszą konsumpcję wewnętrzną. Tego się boję.
Skoro nikt nie daje 99% szans na przetrwanie eurolandu w dobrym stanie (tj. chociaż w stagnacji lub wzrost) to tak samo nie dawałbym aż tylu szans Niemcom. Tak naprawdę, wbrew Merkelowej, to im właśnie najbardziej posłuży luzowanie polityki monetarnej. Dlatego właśnie szanse Niemiec na wzrost oceniam na ponad 75%, bo wierzę, że polityka Merkelowej - zaciśnięcia pasa Włochom, Hiszpanii, nie mówiąc o Grecji, nie będzie zbyt rygorystyczna. Przynajmniej 2012 roku.
@ Taurus80,
O Chiny się zbytnio nie boję. Nawet jak mają bańkę na nieruchomościach to z niej wyjdą. Tam ciągle na rynek pracy codziennie wpływa ogromna rzesza ludzi ze wsi ( ok 50 000). Toteż ich eksport oparty na taniej sile roboczej nie jest zagrożony. Musi za to dojść do podwyższenia zarobków innych branż by zwiększyć konsumpcję wewnętrzną. Tak naprawdę to wzrost płac w Chinach, ich zamożności na poziomie przeciętnego Chińczyka jest ratunkiem dla świata. Chiny przestałyby być eksporterem netto, zaczęłyby kupować towary z całego świata napędzając PRODUKCJĘ w takich potęgach jak USA czy Europa, skąd póki co produkcja ucieka.
Wszystkim życzę Wesołych, Spokojnych i Zdrowych Świąt Bożego Narodzenia 2011.
Gloria, Gloria, Gloria.