kajet napisał(a):
Tak, tyle że żaden rating nie uwzględni ryzyka okradzenia spółki przez osoby zarządzające, co w Polsce jest tolerowane (niebywała niekompetencja i tumiwisizm prokuratur).
Nie do końca się z tym zgodzę. Z tego co wiem, to analitycy agencji ratingowych odwiedzają oceniane firmy, rozmawiają z zarządami, oceniają ich dotychczasową karierę i osiągnięcia, a ocena jakości zarządu i zarządzania jest jednym z elementów oceny ryzyka emitenta.
Oczywiście nikt nie jest jasnowidzem i nie da się w każdym przypadku przewidzieć działań kryminalnych (celowe okradanie spółki), jakich mogą się dopuścić zarząd i/lub główni udziałowcy, ale sądzę, że jeśli analitycy agencji ratingowej zobaczą jakichś szemranych leśnych dziadków w zarządzie firmy, której mają nadawać rating, to na pewno znajdzie to swoje odzwierciedlenie w poziomie przyznanego ratingu i przynajmniej w niektórych przypadkach uświadomi inwestorom w porę skalę ryzyka związanego z daną firmą.
Poza tym nie rozumiem tego waszego defetyzmu jeśli chodzi o ratingi. Kiedy piszę, żeby wymagać ratingów od emitentów, to słyszę, że jest za drogi (co jest nieprawdą, bo jest też lokalna polska agencja ratingowa EuroRating =>
www.EuroRating.com, nadająca ratingi dużo taniej niż agencje amerykańskie), albo że ratingi nie wychwycą odpowiednio wcześnie wszystkich defaultów, albo że ratingi nie zapobiegną okradaniu spółek przez właścicieli, itd...
A może wystarczy jeśli szeroko rozumiana skuteczność ratingów będzie "tylko" 99-procentowa (a nie 100-procentowa)? I może lepiej jest mieć takie dodatkowe źródło informacji na temat ryzyka emitentów niż nie mieć nic?...