Kakarotto napisał(a):Pojawiają się głosy, że Ukraina robi pivot z Polski na Niemcy. Co o tym sądzicie? Wszak my nie mamy już za wiele do zaoferowania?
Ukraina tańczy na ostrzu brzytwy i możemy się spodziewać z ich strony dosłownie wszystkiego. Prowadzą wojnę na wyniszczenie z silniejszym przeciwnikiem, a równocześnie próbują wprzęgać się w europejską politykę.
Jeździłem na przemysłowe targi do Kijowa od 2017 roku do pandemii i peem tak - to jest kraj rolniczy.
Mieli (mają) jakiś tam przemysł, który pracował na rzecz rynku wewnętrznego (+moskowia, białoruś i inne takie), ale to jest naprawdę mikrus. Jeśli chodzi o ich przewagi wobec Polski, to może to dotyczyć przemysłu lotniczego i rakietowego, ale to jest wszystko ukierunkowane na przemysł moskali. Z drugiej strony patrząc: jak Chiny chciały przejąć Motor-Sicz, to ambasada USA nie wyraziła zgody.
Zapóźnienie gospodarcze Ukrainy ciężko mi porównać z czymkolwiek, co widzieliśmy w Polsce po 89 roku.
Do tego dochodzi potencjał społeczny. Ile lat upłynęło w Polsce zanim po 89 pojawił się tu kapitał średni z zachodu?
Żeby było jasne: bardzo duży zachodni kapitał już jest na ukraińskim rynku (i o to jest ta wojna). Ale dla wejścia tam firm "dużych i średnich", to trzeba stworzyć warunki rynkowe. A żeby stworzyć warunki rynkowe, to trzeba osłabić układy wewnętrzne i wykreować społeczeństwo, które nie będzie kradło w firmach żarówek z kibli, czy papieru z kserokopiarek. To nie jest łatwe wyzwanie.
Znajoma firma zainwestowała w Ukrainie po tzw. pomarańczowej rewolucji i przejechała się właśnie na takich błahostkach.
To było blisko 20 lat temu, ale homo sovieticus jest tam wciąż żywy: "Co wezmę, to moje", "Jak mnie nie złapią, to można", "Nikomu niczego nie zawdzięczam".
Wracając do moich wyjazdów do Kijowa, to rozmawiałem o nich z moimi senior-partnerami z Niemiec, a oni przez lata wzruszali ramionami i mówili: OK. To twój biznes. Ale teraz mówią już, że po wojnie będą tam inwestować.
Ale odpowiedzmy sobie szczerze na pytanie: jakie inwestycje ukraińsko-niemieckie mogą się powieść? Tylko duże. Takie, na które Polski nie stać.
Tylko te, które będą nadzorowane przez antykorupcyjne służby sprzymierzonej koalicji. Wszyscy widzieliśmy, jak oddelegowany z Polski do Ukrainy, krystalicznie czysty Sławomir N. został haniebnie oczerniony i aresztowany. Takie numery już nie przejdą. W skali makro.
Ale w skali średniej i dużej, to jeszcze 10-15 lat po wojnie będziemy tam mieli do czynienia z pożądaniem złoconych kibli na stanowiskach kierowniczych, więc obecny spór o zboże traktuję w takim tylko wymiarze. I Polska ma duże szanse w ukraińskiej transformacji, ale trzeba rozsądku.
Niemcy nie będą tam wchodzić bez żyrantów.