0 Dołączył: 2008-10-04 Wpisów: 572
Wysłane:
20 sierpnia 2011 12:11:10
Siekoo, nie wiem o co Ci tam znowu chodzi, piszesz jakieś pierdoły i bzdury, przecież wszystko od A do Z wyjaśniłem. Za mało dokładnie? Bardziej szczegółowo? Proszę bardzo. Ścisłe wyjaśnienie: wzrost podaży pieniądza => spadek ceny pieniądza, tj. stopy proc. => wzrost inwestycji i konsumpcji => wzrost produkcji i dochodów, czyli wzrost PKB (nadprodukcja) => gdy producenci nie mają wystarczających mocy produkcyjnych na popyt, podnoszą ceny => jeśli popyt ma być zachowany, to ludzie potrzebują teraz więcej pieniędzy na transakcje, tj. rośnie popyt na pieniądz => rośnie cena pieniądza, tj. stopa proc. => spadek inwestycji, konsumpcji, czyli spadek popytu => spadek PKB => powrót do punktu wyjścia do momentu, aż PKB spadnie do poziomu potencjalnego (usunięcie nadprodukcji) Ponieważ nigdzie nie jest napisane, że cena spadnie, to znaczy, że nie spadnie. I jest inflacja. Niczego więcej specjalnego nie potrzeba do tego modelu. Co cię nie zabije, to cię udziwni
[**usunięto zakazaną treść**]
Edytowany: 20 sierpnia 2011 12:12
|
|
0 Dołączył: 2009-07-16 Wpisów: 1 746
Wysłane:
20 sierpnia 2011 12:14:37
tak jak piszesz, nic wiecej nie potrzeba do tego modelu. ja zostaje przy swoim zdaniu, Ty przy swoim. milego weekendu Zawżdy znajdzie przyczynę, kto zdobyczy pragnie...
|
|
0 Dołączył: 2008-10-04 Wpisów: 572
Wysłane:
20 sierpnia 2011 12:20:58
buldi napisał(a):mankomaniak napisał(a):buldi napisał(a):Manko - ciekawy scenariusz, ale zauważ że to własnie on był relizowany do tej pory, nie od QE1 czy QE2 ale od blisko czterdziestu lat i to własnie w jego konsekwencji mamy to co mamy.
To mamy: Jest dobrze i będzie lepiejReal i Nominal GDP Bardzo ładnie w ujęciu cenowym pokazałeś wzrost usiowego PKB, który na dzisiaj jest prawie równy zadłużeniu. Nie w tym jednak problem. Byś mógł zrozumiec o co mi chodzi, musiał byś nanieść na wykres drugą krzywą dotyczączą zadłużenia USA. Wtedy w czytelny sposób zauwazył byś skąd sie to PKB bierze. Niestety nie znalazłem w sieci wykresu, który by to zobrazował, ale wystarczy sobie zdać sprawę z tego że zadłużenie tylko w ostatnim dziesięcioleciu wzrosło z ok 2 do 14 bln a już wiemy że w przyszłym roku musi wzrosnąć o kolejne ok 2,5 bln! Niech i będzie trylion, a i decylion (1 i 60 zer) też okej. Czemu nie? To tylko liczby. Jeszcze parędzisiąt lat temu dzisiejsze wydawałyby się jakimś kosmosem. Więc co za różnica? Dopóki sa w stanie spłacać i dopóki realny PKB na razie rośnie mniej więcej eksponencjalnie bez szczególnych wahań, to nie widzę problemu. Inflacja jako efekt uboczny spłaty zadłużenia może być jakimś problemem. Ale ona jest małym pikusiem przy ewentualnej niewypłacalności kraju. Czy więc naprawdę tao takie dziwne, gdy mówię, że inflacja to fajna sprawa? Da się spojrzeć relatywnie. Co cię nie zabije, to cię udziwni
[**usunięto zakazaną treść**]
|
|
|
|
0 Dołączył: 2008-10-04 Wpisów: 572
Wysłane:
20 sierpnia 2011 12:25:05
siekoo napisał(a):tak jak piszesz, nic wiecej nie potrzeba do tego modelu. ja zostaje przy swoim zdaniu, Ty przy swoim. milego weekendu Raczej przy swoim mylnym przekonaniu. To nie jest moje zdanie, tylko czysta ekonomia. Jak się nie podoba, to napisz nowy podręcznik i wydrukuj. Co cię nie zabije, to cię udziwni
[**usunięto zakazaną treść**]
|
|
1 Dołączył: 2010-05-12 Wpisów: 212
Wysłane:
20 sierpnia 2011 12:26:58
manko, ludzie są chciwi. Masz efekt pompowania pieniędzy w banki: wzrost cen surowców, niemal zabójcza cena ropy dla amerykańskiej gospodarki. Jeśli wpompują w gospodarkę 4000 mld $, część pójdzie na inwestycję, ale do tego wzrost cen surowców i koszty dla konsumentów. Grabienie ludzi w biały dzień. Bo nikt nie sprzeda produktu po takiej samej cenie jak przed wpompowaniem pieniędzy w surowce.
A teraz inwestycję. Opowiem historyjkę. pompowanie $ w banki, im więcej kredytów tym więksi nieudacznicy je dostają, banki czują się bezkarne, przecież po raz n-ty dostają $$$ od rzadu, bo są "za duże by upaść. Udzielają złych kredytów. I mamy bańkę. Kolejne boom, prezydent Mankomaniak powtarza "ratunek" gospodarki poprzez dodruk (nikt FED pieniędzy nie oddał) deficyt USA 355 % PKB. Atak na obligacje USA, koszt obsługi rośnie kolejne dodruki, ucieczka od dolara, emisja USA obligacji w innych walutach, odsetki rosną. KONIEC
Twoję pomysły to utopia.
|
|
0 Dołączył: 2008-11-28 Wpisów: 1 308
Wysłane:
20 sierpnia 2011 12:29:31
mankomaniak napisał(a):Widzę dzieciaki, że muszę Was trochę poedukować. Nigdzie na świecie nie ma czegoś takiego jak drukowanie pieniędzy przez bank centralny i rozdawanie tych pieniędzy innym bankom czy nawet - jak niektórzy "sprytni" sądzą - zwykłym ludziom. Fed odzyskuje każdy wydrukowany pieniądz, tak jak zwykły bank. Pieniędzy jest więcej. I co z tego, skoro wróci do Feda? A może nie wróci? Hę? To jak z tą inflacją jest? Skąd się bierze skoro pieniądz wraca do Feda, a ten może pieniążki do niszczarki włożyć i wrócić do punktu wyjścia. Tu jest nieścisłość w twoim rozumowaniu. Dziś faktycznie kreacją pieniądza zajmują się banki. Nie te centralne, tylko te zwykłe. Pieniądz stał się w dużej mierze wirtualny czyli zapisem w księgach. Wpuszczając mld USD do systemu bankowego, jako pożyczka do zwrotu, czasem przejmując część ich akcji, które później sprzedawał z zyskiem, FED kreował dodatkowe środki, które jak słusznie zauważyłeś pracowały w bankach. Tam wykreowały kolejną górę kasy. Kasa ta w pierwszej odsłonie QE1 posłużyła do pokrycia strat z kryzysu 2008 (upadek LB, pęknięcie bańki na nieruchomościach i surowcach). Strat było tak wiele, że nie starczyło na zwrot do FEDu. Dlatego było QE2, bo generalnie efekt QE1 był zadawalający. Dziś okazało się, że wykorzystanie obu programów przyniosło efekt uratowania części banków i, przede wszystkim, generalnie systemu, natomiast nie przyniosło nakręcenia koniunktury w gospodarce. System alokuje środki tam, gdzie zyski są największe czyli np. na giełdy. (@buldi - nie ma się co na to oburzać; tym nie można sterować; taka jest naturalna kolej rzeczy. Choćbyś dał bezpośrednio kasę rolnikowi na nawozy to z każdego ogniwa łańcuszka zakupów, które dzięki temu powstanie, tak po stronie producenta nawozów, jak i rolnika, nadwyżka trafi na giełdę, jeśli tak akurat daje największe zwroty) Wracając do Manko: Okazało się, że środki zaangażowane w giełdy są tak poważne, że ich zwrot do FEDu powoduje głębokie spadki. Ale nawet po tych spadkach jesteśmy dużo wyżej niż gdyby QE1 i QE2 nie było. Kasa w FED się zgadza ( można spalić co nadrukowane  ), a na rynku i tak jest dużo więcej pieniędzy niż było wcześniej. Czyli suma pieniądza z twojej teorii nie jest zerowa. Mogło się przecież też tak zdarzyć, że po zwrocie kasy z QE2 rynki będą niżej i ich suma w gospodarce będzie mniejsza. Czyli interwencja FED ani w krótkim, ani w długim okresie nie jest dla rynku neutralna. Jest jeszcze jedna sprawa. Skąd FED wziął pieniądze, którymi zapłacił za obligacje banków. Miał i dał ? Jak pisze Siekoo, gdyby to było złoto i za każdą transakcją kryłoby się fizyczne przesunięcie kilku grudek to możliwości FED ograniczone by były do zapasów Fortu Knox. Jednak pieniądz jest już nieoparty na złocie, a za FEDem stoi rząd USA, tak jak za bankami centralnymi w Europie ich rządy. Dlatego rząd USA mając wiarygodność AAA mógł zapożyczyć się np w Chinach i pozyskaną kasę przekazać do FED, by ten działał dalej. Albo włączyć drukarkę  . Skoro drukarki nie włączył (nie licząc faktu, że dla każdej masy pieniądza są pewne proporcja jaka ilość gotówki ma być w obrocie,a ta się zwiększyła) to sam się zapożycza na potęgę. To jest ta druga strona medalu, o której nie wspominasz, a która też przyczynia się do wzrostu inflacji. @ Manko, jeszcze jedno zdanie, które chyba napisałeś w ferworze, bo nie zgadza się z twoimi innymi przemyśleniami: "Jedynie ta równość wieksza produkcja = mniejsze bezrobocie ma sens logiczny i jest ogólnie prawdą" Tak było kiedyś. I to bardzo dawno. W przemyśle do rewolucji przemysłowej w Anglii, w rolnictwie jeszcze krócej, choć w niektórych działach czy czynnościach do dziś jest prawdą. Najważniejszą rzeczą dla postępu jest WYDAJNOŚĆ PRACY. Kiedyś np. spodnie szyło się kilkadziesiąt minut, dziś długość cyklu zeszła do kilku minut. Czyli, gdyby nie wzrost płac, koszty osobowe zmalały kilkakrotnie. To samo z materiałami do ich wytworzenia. Są tańsze, jeśli chodzi o wkład pracy. Wzrosła za to amortyzacja nowszych, wydajniejszych maszyn i urządzeń. Ale państwo takie jak Chiny ma jedno i drugie - tanie, nowoczesne maszyny i tanią siłę roboczą. Dlatego, o ile surowce nie wzrastają, wyroby chińskie są stale tanie. Konkurencyjne ze wszystkim wokół. W warunkach punktu równowagi w zasadzie nie ma powodu ani do wzrostu cen, ani do wzrostu wynagrodzeń. Co jest pierwsze zależy jaki lokalny lub globalny bodziec pojawi się pierwszy. Bodziec pierwszy: Chęć ludzi do lepszego życia=wyższych zarobków, bo brak rezerwowej armii pracy w postaci bezrobotnych czy migrujących ze wsi rolników, jak w przypadku Chin Bodziec drugi: Wzrost zapotrzebowania na dany produkt nie skompensowany konkurencyjnymi cenowo/jakościow dostawami z innych źródeł. Jak jest w rzeczywistości wiele razy już się przekonaliśmy. Wszystko zależy, w którym momencie będzie ustalony punkt równowagi  . Często bodźce te występują łącznie Reasumując w Chinach mamy inflację. Inflację pod kontrolą, bo utrzymując sztuczny zawyżony kurs waluty, rząd chiński choć częściowo kontroluje ceny importu. Gdyby nie to to inflacja amerykańska już dawno przelałaby się do Chin. Byłby to powód do kolejnej dyskusji.
|
|
0 Dołączył: 2009-02-21 Wpisów: 5 068
Wysłane:
20 sierpnia 2011 12:35:52
No to jeszcze inaczej. W ostatnich 10 latach PKB wzrosło o ok. 4 bln natomiast zadłuzenie o ok 10 bln. Podczas gdy PKB odnotowuje w ostatnich dwóch latach spadek dynamiki, wzrost zadłużenia zachowuje się dokładnie odwrotnie. To musi spowodować problemy by ten proces mógł sobie nadal tkwić w takiej beztroskiej nirwanie, gdyz by można było się nadal zadłużać trzeba mieć argumenty w postaci wypłacalności w przyszłości. Te sie jednak powoli wyczerpują.
|
|
0 Dołączył: 2008-11-28 Wpisów: 1 308
Wysłane:
20 sierpnia 2011 12:38:15
mankomaniak napisał(a):
wzrost podaży pieniądza => spadek ceny pieniądza, tj. stopy proc. => wzrost inwestycji i konsumpcji => wzrost produkcji i dochodów, czyli wzrost PKB (nadprodukcja) => gdy producenci nie mają wystarczających mocy produkcyjnych na popyt, podnoszą ceny => jeśli popyt ma być zachowany, to ludzie potrzebują teraz więcej pieniędzy na transakcje, tj. rośnie popyt na pieniądz => rośnie cena pieniądza, tj. stopa proc. => spadek inwestycji, konsumpcji, czyli spadek popytu => spadek PKB => powrót do punktu wyjścia do momentu, aż PKB spadnie do poziomu potencjalnego (usunięcie nadprodukcji)
Ponieważ nigdzie nie jest napisane, że cena spadnie, to znaczy, że nie spadnie. I jest inflacja. Niczego więcej specjalnego nie potrzeba do tego modelu.
Manko, to jest idealny model cyklu koninkturalnego. Zgoda. Tylko dlaczego piszesz, że cena nie spadnie ??? Wprowadzane są nowe modele - stare wyprzedaje się taniej Mieszkanie w mieście za drogie, wyprowadzamy się poza miasto, cena mieszkań w mieście spada. Itd itd. Twój model rozpoczyna się od wzrostu podaży pieniądza. Kto ten wzrost "sponsoruje" ? Dlaczego w ogóle następuje ? Czy nie przypadkiem z powodu deflacji, a więc spadku cen ? Negujesz w ogóle zjawisko deflacji. Starasz się nam przyswoić model izraelski, który był konkurentem, gdy wprowadzano plan Balcerowicza Sachsa w Polsce. Stały rozwój przy kontrolowanej, stałej dość wysokiej inflacji. W swoim modelu w ogóle nie zakładasz oczekiwań inflacyjnych ludzi, któzy żyją w takim systemie i żądają więcej niż spodziewana inflacja. Na końcu prowadzi to do hiperinfalcji.
|
|
0 Dołączył: 2008-10-04 Wpisów: 572
Wysłane:
20 sierpnia 2011 12:38:56
Arkuos napisał(a):Twoję pomysły to utopia. Nie rozumiesz moich pomysłów, więc jak możesz nazywać je utopią? Druk pieniądza jest obecnie konieczny aby powstrzymać recesję. Jeśli cokolwiek zrozumiałeś z moich wywodów, winieneś wiedzieć, że inflacja powstaje tylko gdy jest nadprodukcja. Obecnie jest ujemna luka PKB, więc wieksza podaż pieniądza zwiększy PKB bez inflacji. Ludzie mogą więcej produkować niż to robią, czyli za mało inwestują. Do tego zwiększyć wydatki państwa koniecznie. Co cię nie zabije, to cię udziwni
[**usunięto zakazaną treść**]
|
|
0 Dołączył: 2009-08-06 Wpisów: 745
Wysłane:
20 sierpnia 2011 12:55:32
buldi napisał(a):Dobrze Manko wyjasniłeś mechanizm, tyle że problem polega na tym, że te pieniądze tylko w niewielkiej części trafiły do realnej gospodarki. W większości trafiły w ręcę spekulantów którzy windując ceny surowców udupili niedorozwinietą jeszcze po poprzednim kryzysie gospodarkę. Pewnie, że było by idealnie, gdyby trafiły w gospodarkę nakręcając popyt. Popyt nakręcił by koniunkturę. Koniunktura zlikwidowała by bezrobocie, a wtedy przedsiębiorstwa były by zmuszone do poszukiwania pracowników oferując im lepsze płace, co z kolei w pozytywnym znaczeniu mogło by podkręcić inflację. Inflacja była by więc efektem dostatku i koniunktury. To jednak fikcja literacka. Prawda jest taka, że kasa trafiła do banków, a banki mają w d... to czemu pierwotnie te wspomaganie miało słuzyć, bo nie widzą niczego poza swoją końcówkę nosa, a raczej poza końcówki nosów swoich menadźerów. Ale był też program cash for clunkers, ktory jednak wpompował w przemysł motoryzacyjny 3 biliony usd. en.wikipedia.org/wiki/Car_Allo... Co oczywiście, nie zmienia faktu, że obecnie realne bezrobocie w stanach wynosi ok. 16% i nie zanosi się żeby miało spadac. Stąd i odczyty nastrojów takie jakie są.
|
|
|
|
0 Dołączył: 2009-08-06 Wpisów: 745
Wysłane:
20 sierpnia 2011 13:06:09
buldi napisał(a):Manko - ciekawy scenariusz, ale zauważ że to własnie on był relizowany do tej pory, nie od QE1 czy QE2 ale od blisko czterdziestu lat i to własnie w jego konsekwencji mamy to co mamy. To sie rozrosło do takich rozmiarów że nikt juz nie jest w stanie kontrolować rzeczywistych przepływów i dalszych konsekwencji. QE 3 byłoby tylko kontynuacją polityki która się nie sprawdziła. Nie wiem jak to się wszystko skończy, ale zakładam że coś musi się zmienić im szybciej tym lepiej, póki wpompowana kasa ma jeszcze jakąś wartość. Jakieś nowe stadardy musszą zacząć obowiązywać i lepiej dla nas by je jak najszybciej wymyślono bo stoimy na krawędzi. Wiem, gadam jak Kuczyński - tyle że Kuczyński zaczął o tym gadać dopiero po gigantycznych jak na hossę  spadkach. edit: V3 - Trystero dosyć przekornie podszedł do tych odczytów i wydaje się to całkiem logiczne. Za Krewą - giełdy zaliczyły ostre spadki to i ne dziwota że nastroje spadły. Kolejność nie przypadkowa. To może być dobry podkład pod kolejne - bardziej udane odbicie. Buldi wczoraj w CNBC pokazywali kolejkę ludzi na targi pracy w Michigan, to była taka kolejka mniej więcej jak w PRL jak rzucili mięso ;-) Więc te nastroje to myslę, nie tylko wynik giełdowej paniki.
|
|
0 Dołączył: 2009-02-21 Wpisów: 5 068
Wysłane:
20 sierpnia 2011 13:06:43
fidelio77 napisał(a):Ale był też program cash for clunkers, ktory jednak wpompował w przemysł motoryzacyjny 3 biliony usd. en.wikipedia.org/wiki/Car_Allo... Co oczywiście, nie zmienia faktu, że obecnie realne bezrobocie w stanach wynosi ok. 16% i nie zanosi się żeby miało spadac. Stąd i odczyty nastrojów takie jakie są. @ Fidelio - nie zmienia - bo to były ledwie 3 mld a nie 3 bln.
Edytowany: 20 sierpnia 2011 13:08
|
|
193 Dołączył: 2011-02-28 Wpisów: 4 958
Wysłane:
20 sierpnia 2011 13:59:03
Wracając do tematu fundamentalnych impulsów, które moga nam zmienić sentyment inwestorów albo go jeszcze pogłębić, radzę przejrzeć najbliższy tydzień: W poniedziałek nie ma kompletnie nic ciekawego, we wtorek mamy kompleksowo mnóstwo danych ze strefy Euro, i tu wiele rzeczy się wyjaśni, w środę dane o bezrobociu z USA, w piątek najwazniejsza (prawdopodobnie) rzecz dla nastrojów inwestorów - wystąpienie szefa FED Bena Bernanke, z dyskutowaną szeroko potencjalną obietnicą trzeciej wielkiej transzy pomocy dla rynków. W sobotę mamy z kolei wystąpienie szefa ECB, Jean-a Claude Tichet, choć prawdopodobnie jego znaczenie jest mniejsze niż potencjalne decyzje szefa FED. ciężki tydzień przed nami* "Diversification is protection against ignorance, it makes little sense for those who know what they’re doing." W. Buffet. * "The market can remain irrational longer than you can remain solvent" * "scared money don’t make money" aktualny portfel szacunkowo: 75% CRJ, 20% PDG, 5% THD
Edytowany: 20 sierpnia 2011 14:11
|
|
0 Dołączył: 2008-10-04 Wpisów: 572
Wysłane:
20 sierpnia 2011 14:12:51
lajkonik napisał(a): Tu jest nieścisłość w twoim rozumowaniu. Dziś faktycznie kreacją pieniądza zajmują się banki. Nie te centralne, tylko te zwykłe. Pieniądz stał się w dużej mierze wirtualny czyli zapisem w księgach. Wpuszczając mld USD do systemu bankowego, jako pożyczka do zwrotu, czasem przejmując część ich akcji, które później sprzedawał z zyskiem, FED kreował dodatkowe środki, które jak słusznie zauważyłeś pracowały w bankach. Tam wykreowały kolejną górę kasy.
Poruszasz na pewno ważną kwestię kreacji pieniądza bankowego. Mnie chodziło o fizyczny pieniądz oraz fakt, iż wydrukowany pieniądz to pożyczka. Bo prawie wszyscy stawiają równość: druk pieniądza = rozdawanie pieniędzy = inflacja lajkonik napisał(a): Kasa ta w pierwszej odsłonie QE1 posłużyła do pokrycia strat z kryzysu 2008 (upadek LB, pęknięcie bańki na nieruchomościach i surowcach). Strat było tak wiele, że nie starczyło na zwrot do FEDu. Dlatego było QE2, bo generalnie efekt QE1 był zadawalający. Dziś okazało się, że wykorzystanie obu programów przyniosło efekt uratowania części banków i, przede wszystkim, generalnie systemu, natomiast nie przyniosło nakręcenia koniunktury w gospodarce. System alokuje środki tam, gdzie zyski są największe czyli np. na giełdy. Nigdzie nie napisałem, że drukowanie pieniędzy powinno służyć ratowaniu zdychających banków i innych instytucji finansowych. Oczywiście, że powinny brać odpowiedzialność za swe czyny, czyli zbankrutować. Ale co innego ratowanie gości, którzy i tak co zrobili później z tą kasą? Wypłacili sobie wielomilionowe premie, za co później społeczeństwo ich skarciło. Obama wówczas też ich potępił, ale nic nie zrobił. DLaczego poparcie Obamy jest dziś tak niskie? (dziś poniżej 30%). Bo właśnie ludzie utożsamili jego działanie z tymi premiami i wynagrodzeniami dla grubasów. Nic z tym nie zrobił. Ludzie byli i są wkurzeni: bezrobocie rosło do 10%, Obama ze swoimi kolegami wrzucają miliardy by swoich kolegów na stołkach utrzymać. Żałosne. Jednak nie można wrzucać wszystkiego do jednego worka. Te biliony dol. pownny iść w gospodarkę realną, zmniejszac bezrobocie (infrastruktura, roboty publiczne), zwiekszac do maxa nakłady na edukację i badania naukowe. A o czym ja ciągle mówię? lajkonik napisał(a): "Jedynie ta równość wieksza produkcja = mniejsze bezrobocie ma sens logiczny i jest ogólnie prawdą"
Tak było kiedyś. I to bardzo dawno. W przemyśle do rewolucji przemysłowej w Anglii, w rolnictwie jeszcze krócej, choć w niektórych działach czy czynnościach do dziś jest prawdą.
Nie wiedziałem, że teoria zależy od historii i do tego zmienia się. Nigdzie nie jest napisane, że wzrost produkcji = wzrost bezrobocia -> Czyli, że o tyle samo jest wiekszy. Jedynie mamy prostą logikę, że przy wiekszej produkcji (realnej) potrzeba większej siły roboczej. Jeśli to fałsz, proszę wskazać źródła z linkami, bo takie pisanie, że nie mam racji, bo teraz to świat jest inny nie świadczy poważnie o dyskutancie. lajkonik napisał(a):Najważniejszą rzeczą dla postępu jest WYDAJNOŚĆ PRACY. To wszyscy wiedzą, ale cóż z tego. Nie należy mieszać tematów. Co cię nie zabije, to cię udziwni
[**usunięto zakazaną treść**]
|
|
0 Dołączył: 2008-10-04 Wpisów: 572
Wysłane:
20 sierpnia 2011 14:29:11
lajkonik napisał(a):mankomaniak napisał(a):
wzrost podaży pieniądza => spadek ceny pieniądza, tj. stopy proc. => wzrost inwestycji i konsumpcji => wzrost produkcji i dochodów, czyli wzrost PKB (nadprodukcja) => gdy producenci nie mają wystarczających mocy produkcyjnych na popyt, podnoszą ceny => jeśli popyt ma być zachowany, to ludzie potrzebują teraz więcej pieniędzy na transakcje, tj. rośnie popyt na pieniądz => rośnie cena pieniądza, tj. stopa proc. => spadek inwestycji, konsumpcji, czyli spadek popytu => spadek PKB => powrót do punktu wyjścia do momentu, aż PKB spadnie do poziomu potencjalnego (usunięcie nadprodukcji)
Ponieważ nigdzie nie jest napisane, że cena spadnie, to znaczy, że nie spadnie. I jest inflacja. Niczego więcej specjalnego nie potrzeba do tego modelu.
Manko, to jest idealny model cyklu koninkturalnego. To nie jest żaden model cyklu koniunkturalnego, tylko mechanizm wpływania państwa na gosp. za pomocą polityki monetarnej. lajkonik napisał(a):Tylko dlaczego piszesz, że cena nie spadnie ??? Skoro popyt jest zrównany z podażą i nie ma wstrząsów z zewnątrz, to cena nie zmienia się. W tym przypadku nie może więc spaść. lajkonik napisał(a):Wprowadzane są nowe modele - stare wyprzedaje się taniej Mieszkanie w mieście za drogie, wyprowadzamy się poza miasto, cena mieszkań w mieście spada. Itd itd. Brak związku z tematem, rozmawiamy o efekcie inflacji (średnie ceny rosną, czyli pojedyncze mogą spaść) w wyniku wzrostu podaży pieniądza. lajkonik napisał(a):Twój model rozpoczyna się od wzrostu podaży pieniądza. Kto ten wzrost "sponsoruje" ? Dlaczego w ogóle następuje ? Czy nie przypadkiem z powodu deflacji, a więc spadku cen ? Negujesz w ogóle zjawisko deflacji. A od czego ma się zacząć, skoro temat brzmi: drukują pieniądze, co wywołuje inflację. Niczego nie neguję, bo nie należy mieszać tego modelu z modelem cyklu koniunkturalnego. lajkonik napisał(a): W swoim modelu w ogóle nie zakładasz oczekiwań inflacyjnych ludzi, któzy żyją w takim systemie i żądają więcej niż spodziewana inflacja. Na końcu prowadzi to do hiperinfalcji. Po pierwsze jeśli ludzie mają oczekiwania inflacyjne i są prawidłowe, to model w ogóle się nie zmieni. Ludzie wiedzą bowiem, że FED zwiększa ilość pieniądza, a więc przewidują inflację, a więc ceny natychmiast rosną. Cały proces zostaje po prostu przyspieszony. W rzeczywistym świecie ludzie nie mają doskonałych informacji i cały proces dostosowawczy trwa dłużej. Pierwszy raz słyszę, żeby ludzie mający oczekiwania inflacyjne żądali więcej niż spodziewana inflacja, co wywołuje hiperinflację. To już stek bzdur. Co cię nie zabije, to cię udziwni
[**usunięto zakazaną treść**]
|
|
0 Dołączył: 2008-11-28 Wpisów: 1 308
Wysłane:
20 sierpnia 2011 15:22:40
mankomaniak napisał(a):lajkonik napisał(a): Tu jest nieścisłość w twoim rozumowaniu. Dziś faktycznie kreacją pieniądza zajmują się banki. Nie te centralne, tylko te zwykłe. Pieniądz stał się w dużej mierze wirtualny czyli zapisem w księgach. Wpuszczając mld USD do systemu bankowego, jako pożyczka do zwrotu, czasem przejmując część ich akcji, które później sprzedawał z zyskiem, FED kreował dodatkowe środki, które jak słusznie zauważyłeś pracowały w bankach. Tam wykreowały kolejną górę kasy.
Poruszasz na pewno ważną kwestię kreacji pieniądza bankowego. Mnie chodziło o fizyczny pieniądz oraz fakt, iż wydrukowany pieniądz to pożyczka. Bo prawie wszyscy stawiają równość: druk pieniądza = rozdawanie pieniędzy = inflacja No tak. Ale to nie fizyczny pieniądz,a w zasadzie jego ilość wywołuje inflację tylko ten, który w wyniku zasilenia wykreowały banki. I chwała im za to.lajkonik napisał(a): Kasa ta w pierwszej odsłonie QE1 posłużyła do pokrycia strat z kryzysu 2008 (upadek LB, pęknięcie bańki na nieruchomościach i surowcach). Strat było tak wiele, że nie starczyło na zwrot do FEDu. Dlatego było QE2, bo generalnie efekt QE1 był zadawalający. Dziś okazało się, że wykorzystanie obu programów przyniosło efekt uratowania części banków i, przede wszystkim, generalnie systemu, natomiast nie przyniosło nakręcenia koniunktury w gospodarce. System alokuje środki tam, gdzie zyski są największe czyli np. na giełdy. Nigdzie nie napisałem, że drukowanie pieniędzy powinno służyć ratowaniu zdychających banków i innych instytucji finansowych. Oczywiście, że powinny brać odpowiedzialność za swe czyny, czyli zbankrutować. Napisałem to by bliżej opisać mechanizm, nie by się z Tobą nie zgodzić.Ale co innego ratowanie gości, którzy i tak co zrobili później z tą kasą? Wypłacili sobie wielomilionowe premie, za co później społeczeństwo ich skarciło. Obama wówczas też ich potępił, ale nic nie zrobił. DLaczego poparcie Obamy jest dziś tak niskie? (dziś poniżej 30%). Bo właśnie ludzie utożsamili jego działanie z tymi premiami i wynagrodzeniami dla grubasów. Nic z tym nie zrobił. Ludzie byli i są wkurzeni: bezrobocie rosło do 10%, Obama ze swoimi kolegami wrzucają miliardy by swoich kolegów na stołkach utrzymać. Żałosne. Jednak nie można wrzucać wszystkiego do jednego worka. Te biliony dol. pownny iść w gospodarkę realną, zmniejszac bezrobocie (infrastruktura, roboty publiczne), zwiekszac do maxa nakłady na edukację i badania naukowe. A o czym ja ciągle mówię? lajkonik napisał(a): "Jedynie ta równość wieksza produkcja = mniejsze bezrobocie ma sens logiczny i jest ogólnie prawdą"
Tak było kiedyś. I to bardzo dawno. W przemyśle do rewolucji przemysłowej w Anglii, w rolnictwie jeszcze krócej, choć w niektórych działach czy czynnościach do dziś jest prawdą.
Nie wiedziałem, że teoria zależy od historii i do tego zmienia się. Nigdzie nie jest napisane, że wzrost produkcji = wzrost bezrobocia -> Czyli, że o tyle samo jest wiekszy. Jedynie mamy prostą logikę, że przy wiekszej produkcji (realnej) potrzeba większej siły roboczej. Jeśli to fałsz, proszę wskazać źródła z linkami, bo takie pisanie, że nie mam racji, bo teraz to świat jest inny nie świadczy poważnie o dyskutancie.
Wracam do historii, bo to robotnicy angielscy niszczyli maszyny bojąc się zwolnień. Nie bezpodstawnie. Wiele teorii zmieniało się z biegiem historii. Nie tylko w tak trudno ujmowanej w matematyczne ramy ekonomii. Każdy zakład dąży do zwiększenia wydajności, bo to zmniejsza koszty, a zatem albo zwiększy swoją marżę, albo może obniżyć cenę. Czyli zwiększenie wydajności może prowadzić do zmniejszenia zatrudnienia. Przykładów redukcji zatrudnienia w czasach kryzysu aż nadto było w prasie by linkować. Zresztą to Ty powinieneś linkami udowodnić swoją tezę. Przecież właśnie obecnie problemem gospodarki całego świata jest brak tego prostego przełożenia większa produkcja - większe zatrudnienie. Produkcja w Stanach wróciła na dobre tory, a bezrobocie to samo lub większe. To samo w Europie. Także jak dyskutujesz to dawaj swoje źródła, bo to Ty postawiłeś tezy, bez dowodów. Bądź poważnym dyskutantem, a nie krzykaczem lajkonik napisał(a):Najważniejszą rzeczą dla postępu jest WYDAJNOŚĆ PRACY. To wszyscy wiedzą, ale cóż z tego. Nie należy mieszać tematów. Wbrew pozorom wydajność pracy ma bardzo wiele do inflacji. To nie mieszanie tematów. Sam o tym piszesz, że chesz by państwo wspomagało inwestycje. Inwestycje to wzrost wydajności
|
|
0 Dołączył: 2009-08-06 Wpisów: 745
Wysłane:
20 sierpnia 2011 15:32:23
Edytowany: 20 sierpnia 2011 15:38
|
|
0 Dołączył: 2008-11-28 Wpisów: 1 308
Wysłane:
20 sierpnia 2011 15:42:44
mankomaniak napisał(a):lajkonik napisał(a):mankomaniak napisał(a):
wzrost podaży pieniądza => spadek ceny pieniądza, tj. stopy proc. => wzrost inwestycji i konsumpcji => wzrost produkcji i dochodów, czyli wzrost PKB (nadprodukcja) => gdy producenci nie mają wystarczających mocy produkcyjnych na popyt, podnoszą ceny => jeśli popyt ma być zachowany, to ludzie potrzebują teraz więcej pieniędzy na transakcje, tj. rośnie popyt na pieniądz => rośnie cena pieniądza, tj. stopa proc. => spadek inwestycji, konsumpcji, czyli spadek popytu => spadek PKB => powrót do punktu wyjścia do momentu, aż PKB spadnie do poziomu potencjalnego (usunięcie nadprodukcji)
Ponieważ nigdzie nie jest napisane, że cena spadnie, to znaczy, że nie spadnie. I jest inflacja. Niczego więcej specjalnego nie potrzeba do tego modelu.
Manko, to jest idealny model cyklu koninkturalnego. To nie jest żaden model cyklu koniunkturalnego, tylko mechanizm wpływania państwa na gosp. za pomocą polityki monetarnej. No właśnie w modelu Keynesa lajkonik napisał(a):Tylko dlaczego piszesz, że cena nie spadnie ??? Skoro popyt jest zrównany z podażą i nie ma wstrząsów z zewnątrz, to cena nie zmienia się. W tym przypadku nie może więc spaść. Pełna zgoda, ale zaburzenia występują co chwila lajkonik napisał(a):Wprowadzane są nowe modele - stare wyprzedaje się taniej Mieszkanie w mieście za drogie, wyprowadzamy się poza miasto, cena mieszkań w mieście spada. Itd itd. Brak związku z tematem, rozmawiamy o efekcie inflacji (średnie ceny rosną, czyli pojedyncze mogą spaść) w wyniku wzrostu podaży pieniądza. Efekt inflacji średniej to był jak obniżono ceny lokomotyw, a podniesiono ceny żywności. W systemie, w którego teorii inflacji najpierw w ogóle nie było, a potem twierdzono, że jest stała i wynosi 1%. Skończyło się Poznaniem '56. No, ale Ty nie lubisz historii i analogii. Zapomniałem. Generalnie jak wrzucisz więcej kasy to łatwiej się ją wydaje. Łatwiej zaakceptować wzrost cen. Deflacja na jednym segmencie rynku, jak po pęknięciu bańki nieruchomości, może przenieść się na cały rynek np w 2008 przeniosła się na surowce. Deflacja to nie jest wytwór wyobraźni. Sprawdź lata 30 XX wieku. Zresztą to wtedy narodził się interwencjonizm państwowy w gospodarkę kapitalistyczną. Wcześniej tej teorii nie znano lajkonik napisał(a):Twój model rozpoczyna się od wzrostu podaży pieniądza. Kto ten wzrost "sponsoruje" ? Dlaczego w ogóle następuje ? Czy nie przypadkiem z powodu deflacji, a więc spadku cen ? Negujesz w ogóle zjawisko deflacji. A od czego ma się zacząć, skoro temat brzmi: drukują pieniądze, co wywołuje inflację. Niczego nie neguję, bo nie należy mieszać tego modelu z modelem cyklu koniunkturalnego. Zmieniamy powoli temat. OK. Jeśli drukują pieniądze co niewątpliwie wywoła to inflację. Ale przecież ustaliliśmy wcześniej, że pieniędzy nie drukują tylko pożyczonymi od innych zasilają swoją gospodarkę. No i teraz trzeba by zacząć łączyć modele.lajkonik napisał(a): W swoim modelu w ogóle nie zakładasz oczekiwań inflacyjnych ludzi, któzy żyją w takim systemie i żądają więcej niż spodziewana inflacja. Na końcu prowadzi to do hiperinfalcji. Po pierwsze jeśli ludzie mają oczekiwania inflacyjne i są prawidłowe, to model w ogóle się nie zmieni. Ludzie wiedzą bowiem, że FED zwiększa ilość pieniądza, a więc przewidują inflację, a więc ceny natychmiast rosną. Cały proces zostaje po prostu przyspieszony. W rzeczywistym świecie ludzie nie mają doskonałych informacji i cały proces dostosowawczy trwa dłużej. Pierwszy raz słyszę, żeby ludzie mający oczekiwania inflacyjne żądali więcej niż spodziewana inflacja, co wywołuje hiperinflację. To już stek bzdur. Z twoich wypowiedzi wynika, że chyba jesteś młody. Ja przeżyłem hiperinflację w Polsce i musiałem dyskutować z swoimi pracownikami na ten temat. Tak w końcówce lat 80, jak i na początku 90 tych. Naprawdę nie jest łatwo. Nasze regulaminy wynagradzania i jakieś premie za inflacje zmieniały się co miesiąc, a czasem częściej  Co nie znaczy, że im się nie należały. Po prostu gdybyś ustalał to na dłuższy termin nic by nie grało. Nie życzę Ci przeżycia czegoś takiego. Skąd był popiwek, a i teraz w Niemczech masz co roku negocjacje płacowe. We Włoszech miałeś całe mechanizmy indeksacji płac. Ze znajomością realnej gospodarki u Ciebie słabo, oj słabo.
|
|
193 Dołączył: 2011-02-28 Wpisów: 4 958
Wysłane:
20 sierpnia 2011 15:45:10
Goldman Sachs obniżył przewidywane perspektywy rozwoju USA w Q3 i w Q4:  kliknij, aby powiększyća kto jak kto GS jest chyba tak blisko FEDu jak się da, i ich analitycy najprawdopodobniej wiedzą co może Ben nam powiedzieć. btw: .. 1% PKB ... nie jest to imponujące * "Diversification is protection against ignorance, it makes little sense for those who know what they’re doing." W. Buffet. * "The market can remain irrational longer than you can remain solvent" * "scared money don’t make money" aktualny portfel szacunkowo: 75% CRJ, 20% PDG, 5% THD
Edytowany: 20 sierpnia 2011 15:49
|
|
0 Dołączył: 2008-10-04 Wpisów: 572
Wysłane:
20 sierpnia 2011 16:45:52
lajkonik napisał(a):Zresztą to Ty powinieneś linkami udowodnić swoją tezę. Przecież właśnie obecnie problemem gospodarki całego świata jest brak tego prostego przełożenia większa produkcja - większe zatrudnienie. Produkcja w Stanach wróciła na dobre tory, a bezrobocie to samo lub większe. To samo w Europie. Także jak dyskutujesz to dawaj swoje źródła, bo to Ty postawiłeś tezy, bez dowodów. Bądź poważnym dyskutantem, a nie krzykaczem  [/color] Realna gosp. zarówno USA, jak i wielu innych krajów uległa sporemu pogorszeniu, a bezrobocie jest tego konsekwencją i mnożnikowo wywołuje kolejne słabnięcie gosp. Każde dziecko to wie, bardzo łatwo znaleźć informacje, bo o kryzysie nie da się nie słyszeć, dodatkowo tutaj ciągle się tym podniecacie. Krótko mówiąc, to już nawet nie stek bzdur, ale i hipokryzja. (Ja nie twierdziłem nigdzie, że mamy super ożywienie, tylko że nie ma tragegii i że nastąpi poprawa, gdyż wiele wskaźników uległo od 2009 r. poprawie - to różnica). Co cię nie zabije, to cię udziwni
[**usunięto zakazaną treść**]
|
|