PARTNER SERWISU
wmzjlcpl
71 72 73 74 75

Kiedy dno bessy?

buldi
0
Dołączył: 2009-02-21
Wpisów: 5 068
Wysłane: 6 czerwca 2009 11:52:54
Nie będzie żadnej wojny. Zdrowy rozsądek zwycięży.
Ropa prawdopodobnie zdrożeje, bo to surowiec nie tylko strategiczny ale i spekulacyjny. Jak słyszę , że JP Morda (pijawka przebrzydła) wynajął supertankowiec - to wszystko robi się jasne. Tu będą jazdy spekulacyjne.
Nie cierpie pływających banków.

lajkonik
0
Dołączył: 2008-11-28
Wpisów: 1 308
Wysłane: 6 czerwca 2009 14:40:58
Pray [quote=Taurus80
Ropa moze byc po 150 i wiecej niestey sadze ze ameryka aby wyjsc z tego syfu musi wywolac jakas wojne a wtedy ropa idzie do nieba ciezko sobie wyobrazic po ile bedzie. Dzieki wojnie zmniejsza bezrobocie ludzie z motoryzacji pojda do zbrojeniowki itp dolar przestanie tracic na wartosci itp a oni beda mogli utrzymac mit o mocarstwie.[/quote]

Z pewnością każda cena jest możliwa. Tyle, że ile warte są będą te dolary Pray

Przy dzisiejszej wartości dolara (1,4 zamiast 1,6 do Euro przed rokiem) 70 USD za baryłkę odpowiada 85. Cena powyżej 100 wywoływała szok. W pewnym sensie wysokie ceny surowców wywołały ten kryzys. Nie ma co się dziwić, każdy chciał korzystać na hossie.
Przy sensownej wartości dolara (takiej między dziś, a zeszłym rokiem) - bez hiperinflacji, mało bez inflacji wyższej niż 10%, cena ropy powyżej 100 USD błyskawicznie uwali nasz delikatny wzrost na giełdach i doprowadzi do zupełnej zapaści w realnej gospodarce.
Przyszło mi na myśl, że właśnie ta wysoka cena ropy może być zapalnikiem, który spowoduje spadki jak upadek LB w zeszłym roku.

Vox
Vox
297
Dołączył: 2008-11-23
Wpisów: 7 675
Wysłane: 6 czerwca 2009 14:41:55
jak kupują tankowce na ropę,
to 150$ za baryłkę gwarantowane d'oh!


Becket
0
Dołączył: 2009-05-11
Wpisów: 52
Wysłane: 6 czerwca 2009 16:25:56
czytam ten wątek i zauważyłem, że zdania są bardzo podzielone, ale to dobrze, bo jest dyskusja dzieki temu love4

znalazłem jeden artykuł, który, wg mnie, jest bardzo ciekawy i który przemawia, że jednak bassa pomału sie kończy hello1
www.parkiet.com/artykul/7,8184...

pozdrawiam i przyjemnego czytania :)

lajkonik
0
Dołączył: 2008-11-28
Wpisów: 1 308
Wysłane: 6 czerwca 2009 16:47:10
Vox napisał(a):
jak kupują tankowce na ropę,
to 150$ za baryłkę gwarantowane d'oh!


Tankowiec to działanie psychologiczne. Ciekawe ile kontraktów futures i opcji na zakup zawarli w ostatnich miesiącach ? Teraz tankowiec ma tylko ułatwić zrealizowanie zysków. Sam w sobie ze swoim ładunkiem może być nieopłacalny.
Kasyno, kasyno i jeszcze raz kasyno.

Vox
Vox
297
Dołączył: 2008-11-23
Wpisów: 7 675
Wysłane: 6 czerwca 2009 18:45:33
dokładnie becket, drożeją i drożeć będą. ISM poprawia się już od marca,
a ten wskaźnik wyprzedzający koniunkturę jeszcze nigdy nie zawiódł. king

TomAl
0
Dołączył: 2009-02-15
Wpisów: 143
Wysłane: 6 czerwca 2009 22:32:29
tadekmazur napisał(a):
Albo inflacja albo wariant japoński. Nie mogą jednocześnie oba zjawiska wystąpić, bo istotą kryzysu japońskiego była niezdolność do przezwyciężenia deflacji.

Na inflację to akcje są niezłym pomysłem. Na deflację fatalnym.

Absurdalność głębokości spadku gpw podczas bessy jest dyskusyjna. Sam się za głowę łapałem że aż tak bardzo, ale teraz na spokojnie widzę to inaczej.


Pozwolisz Tadku że się nie zgodzę.

Sam może zbyt ogólnie i niejasno piszę, więc trochę sprecyzuję co mam na myśli. Legendarny "scenariusz japoński" to dla mnie przede wszystkim nie deflacja, bo zjawiska monetarne uważam za wtórne wobec realnych ruchów pieniądza (typu realokacja od jednych do drugich w podatkach) czy w ogóle realnej gospodarki. Problem Japonii według mnie nie była deflacja (pół XIX wieku była a był boom gospodarczy i technologiczny) tylko olbrzymie zaangażowanie państwa w gospodarkę. Podtrzymywano nierentowne firmy i banki które nie miały racji istnienia, pompowano olbrzymie pieniądze w "zombie-banks" i "zombie-companies" które nie tworzyły wartości dodanej, nie służyły rozwojowi i nie były w stanie funkcjonowac bez tych dotacji. Wszystko za cenę ogromnego wzrostu zadłużenia wewnętrznego i przejadania zysków z fukncjonowania nowoczesnej, wydajnej, opartej o eksport gospodarki. Klasyczny efekt wypierania inwestycji prywatnych przez państwowe i marnotrawstwo na masową skalę. To czy działo się to przy lekkiej inflacji czy deflacji to sprawa drugorzędna. Ważne że ogromny kapitał który mógł byc użyty do produktywnych celów został wypompowany w błoto.

Podobnie teraz dzieje się w stanach. To nie jest kwestia ceny surowców, koniunktury na giełdach, takich czy innych pojedynczych zdarzeń. One nie zmienią jednego podstawowego faktu - USA przestały byc efektywną, wydajną gospodarką, mają rozdęty sektor finansowy który jest nieproduktywny i marnotrawi środki na ogromną skalę. Na powierzchni utrzymuje się tylko dzięki bailoutom i taniemu pieniądzowi fundowanemu przez FED. W innym przypadku grozi mu bankructwo. Gigantyczne, niewidziane przez nas jeszcze bankructwo nie poszczególnych instytucji ale całego sektora. Przykład. Gdyby stopy procentowe w stanach wzrosły o 1% to samo AIG ponosi roczne straty na odsetkach od pożyczonego kapitału 500mld dolarów rocznie. Gdyby stopy wzrosły do kilkunastu procent (realny poziom konieczny do odtworzenia oszczędności w USA) niemal żadna instytucja nie jest w stanie utrzymac się na powierzchni. Z drugiej strony pompowanie tych pieniędzy powoduje ciągły spadek wartości majątku przeciętnego amerykanina poprzez inflację, coraz większe trudności w sytuacji finansowej normalnych rodzin, więc i coraz większe trudności z np. spłatą kart kredytowych czy w ogóle zobowiązań wobec banków. I koło się zamyka. Co dobre dla AIG i GP Morgan w krótkim terminie, niszczy od podstaw gospodarkę i powoduje powiększanie krysysu. Więc drukuje się więcej, żeby jakoś przetrwac, ale sytuacja robi się jeszcze gorsza (rosną długi rządu i biednieje społeczeństwo), sektor finansowy dalej potrzebuje kapitału więc drukuje się dalej i dalej i dalej. Ten system ma po prostu wbudowaną autodestrukcję, aż dojdzie do ściany i zrzuci z siebie garb rozdętego sektora finansowego który przeżera ogromne środki, wymusza błędną alokację kapitału, zaniża stopy i skłonnośc do oszczędzania, zachęca społeczeństwo do zadłużania się ponad miarę i rujnuje produktywnośc całego kraju.

Jest jeszcze jeden problem. Japonia miała olbrzymie przychody z eksportu, Ameryka ma ogromny deficyt handlowy. FED utrzymuje tani pieniądz, pozwalający jakoś przetrwac Wall Street, ale to poziomy sztuczne. USA nie mają tyle kapitału żeby był on tak tani. Oni go pożyczają i pożyczają go coraz więcej. Ostatnie dni na rynku obligacji to właśnie walka FEDu z sektorem prywatnym - inwestorzy nie chcą już pożyczac rządowi za bezcen (bo kto normalny pożyczy na pół czy 2 procent rocznie w warunkach inflacji??) a FED musi utrzymac stopy procentowe na bardzo niskim poziomie żeby ratowac Wall Street.
Żeby kapitał był tani, trzeba ciągle go dostarczac, ale całego świata nie starczy żeby dostarczyc takie ilości (potrzeby pożyczkowe USA na najbliższe 10 lat mają sęgnąc bodaj kilkudziesięciu bilionów dolarów - sic!). Pozostaje tylko dodruk, stopniowe osuwanie się w przepaśc. zanim dojdziemy do ściany z napisem "hiperinflacja" minie pewnie jeszcze parę lat, ale to raczej nieuniknione. Jedyną inną perspektywą jest a) przyznanie się wall street to niewarygodnych strat i default całęgo sektora b) ogłoszenie formalnego bankructwa przez rząd federalny, co jest tym bardziej mało prawdopodobne. Stopniowy dodruk to dla mnie najbardziej prawdopodobny scenariusz.


A kończąc przydługi off-top: może i rynki akcyjne będą niezłym miejscem NOMINALNIE, ale co mi ze wzrostu akcji o połowę skoro towary na sklepowych półkach wzrosną mi o połowę też? Ja bym chciał żebyśmy patrzyli w wielkościach realnych, a nie nominalnych. Bardziej bym się zastanawiał nad tym w jakie sektory wchodzic, jakie akcje czy inne instrumenty kupowac. Odpowiedź ciśnie się sama na usta - wszystko co powiązane z realną gospodarką i jak najdalej od sektora finansowego. Nawet w Polsce jest on relatywnie spory a w USA przerośnięty ponad jakikolwiek zdrowy rozsądek i po prostu musi ulec redukcji. Powinny natomiast relatywnie wzrosnąc spółki surowcowe, rolnicze, pewnie energetyka etc. - wszystko związane z "twardą" gospodarką. Obstawiam takie firmy jak Kopex, Astarta, Graal, Lotos, KGHM - oni skorzystają na kryzysie i przesunięciu kapitału z finansów do produkcji. Banki, niektóre firmy informatyczne i medialne mogą miec problemy, a na pewno nie będą rosły tak szybko.
"Dollar will fall like a stone" - Peter Schiff
"I'm selling all my dollars" - Jim Rogers
Edytowany: 6 czerwca 2009 23:01

tadekmazur
9
Dołączył: 2009-01-18
Wpisów: 1 151
Wysłane: 6 czerwca 2009 23:12:38
Przeczytałem z zainteresowaniem.
Wydaje mi się że w USA zbyt cenią sobie indywidualizm i liberalizm aby na trwałe poszli w takie japońskie klimaty.
W sumie te hece z pompowaniem szmalu do banków były raczej konieczne żeby sektor nie wykorkował co groziłoby niewyobrażalnym dramatem. Pozamiatali. Drogo ich to kosztowało. Więcej się taki numer nie powtórzy.
Teraz problemem jest gigantyczny dług publiczny i konieczność zapanowania nad nim bez zduszenia przyszłego ożywienia.
Nie wiem w jakim stopniu im się to uda. Nie wiem czy ktokolwiek wie.

Nie śledzę sytuacji w AIG ale chyba przesadzasz z tą sumą. Gdyby była prawdziwa to już dawno byłby koniec świata.
Dodatkowa strata w ich systemie finansowym tego rzędu zdmuchnęłaby cały sektor, a właściwie nikt już się tego nie obawia.
AIG ogromnym kosztem podatnika stał się sporo mniejszą i oddłużoną państwową firmą. Wątpię aby obecnie zagrażali światu. W końcu tych bankowych stress-testów nie liczyli idioci. Z resztą rynek je "kupił", a on podobno ma zawsze rację.

Zahary
0
Dołączył: 2008-11-16
Wpisów: 268
Wysłane: 7 czerwca 2009 02:07:44
tadekmazur napisał(a):
Albo inflacja albo wariant japoński. Nie mogą jednocześnie oba zjawiska wystąpić, bo istotą kryzysu japońskiego była niezdolność do przezwyciężenia deflacji.

Na inflację to akcje są niezłym pomysłem. Na deflację fatalnym.

Absurdalność głębokości spadku gpw podczas bessy jest dyskusyjna. Sam się za głowę łapałem że aż tak bardzo, ale teraz na spokojnie widzę to inaczej.
Jeszcze w 2007r. rynek myślał że przed Polską wiele lat wspaniałego rozwoju gospodarczego, a teraz wcale to tak nie wygląda. Ostatnio powiewa z USA optymizmem, ale ich długoterminowa sytuacja jest w dalszym ciągu baaardzo ciężka.
A w zachodniej Europie to nawet niczym nie powiewa - całkowita masakra w gospodarkach. Ani łatwo ani szybko z tego nie wyjdą. Być może recesja zakończy się jeszcze wtym roku, ale stagnacja może potrwać tam wiele lat.

W takich okolicznościach rozwój polskiej gospodarki jest niewiadomą. Prawdopodobnie o silnym wzroście gospodarczym możemy na długo zapomnieć (a był w cenach z 2007r). I tak dobrze że udało się uniknąć zapaści złotówki (w lutym w cenach były obawy że euro będzie powyżej 5zł i nasza waluta zdechnie) i nadal unikamy recesji.
Niestety recesję jeszcze złapiemy bo całkowita padaka w Niemczech nie ujdzie nam na sucho w drugiej połowie roku.
Oby małą i na krótko. Akurat to jest bardzo możliwe. Ale późniejszy wzrost naszego PKB to raczej 3% niż 6% i to na dłuższy czas. A gpw ekstazy od takiego wzrostu nie dostanie.


Pesymisa z Ciebie Tadek ...
ja jednak uważam, że grubo "przesrzeliliśmy" w tej bessie...
Patrzyłeś na wskaźnik c/wk ?
Dzisiaj w Polsce można kupić większość spółek poniżej 1 c/wk... Często z dobrym zarządem i perspektywą świetnych zysków... Dla mnie to "super okazja", bo czasy się zmieniają- dzisiaj straty - jutro zyski...

Pozdrawiam
Edytowany: 7 czerwca 2009 02:08

tadekmazur
9
Dołączył: 2009-01-18
Wpisów: 1 151
Wysłane: 7 czerwca 2009 10:06:22
Pewne przestrzelenie jest normalką. Giełda uwielbia być nadreaktywna.
Czy tym razem przesadziła bardziej niż zwykle? Być może, ale mam wątpliwości.
Dotarło do mnie że naprawdę NA DŁUŻSZY CZAS przyszły gorsze czasy w gospodarce.


TomAl
0
Dołączył: 2009-02-15
Wpisów: 143
Wysłane: 7 czerwca 2009 10:37:46
Nie no, chłopaki, ja też nie jestem jakimś totalnym pesymistą jeżeli chodzi o nasz rynek. Przestrzelenie spadków i obniżenie kursów poniżej jakichkolwiek realnych wycen wskaźnikowych to fakt. markets do overshooting, zresztą, gdyby tego nie robiły to na czym cholera zarabialibyśmy? Do tego akurat sytuacja Polski na tle innych państw jest wręcz wyśmienita (jeżeli można tak mówic w obecnej sytuacji...) więc o stabilnośc zysków większości firm bym się nie obawiał. Strzelam że jakby tak policzyc wskaźniki WK i zyskowności dla giełdy to WIG pewnie by koło 40tys powinien wyjśc.

Problemy jednak są. Łogólnoświatowe, panocku, takie jak coraz bliższy collapse na rynku amerykańskich obligacji. Profesjonalistą nie jestem, ale ruchy stóp procentowych rozumiem i to co się w tej chwili dzieje wygląda jak początek końca - długoterminowe stopy właśnie poszły w górę, dolar leci od paru miesięcy, ceny obligacji spadają od paru miesięcy, za moment naprawdę USy staną przed widmem albo bankructwa albo dodruku na masową skalę. Zresztą to nie moje tylko widzimisię, wielu wybitnych ludzi mówi że są pewni już nie inflacji ale hiperinflacji za oceanem. Znajdźcie sobie filmiki z Marcem Faberem czy Rogersem, posłuchajcie co mówią: ich zdaniem to już jest pewne. A są to ludzie którzy bardzo, bardzo rzadko mylili się w ocenie tendencji na rynkach i przewidywali rzeczy o których inni nie chcieli słyszec.

My nie mamy tego problemu, ale siła rzeczy ewentualne zawalenie się całego systemu finansowego zachodniego świata to katastrofa na tak niewyobrażalną skalę że musi nas dotknąc i musi spowodowac, np. załamanie się handlu, zmniejszenie zamówień dla wielu firm. Z kolei wzrośnie siła nabywcza i popyt ze strony gospodarek azjatyckich czy takich państw jak Brazylia, Turcja, Australia i jeśli uda się przestawic współpracę to wielkiego problemu nie będzie. Nasz główny partner handlowy, Niemcy, wygląda może źle ale też nie katastrofalnie - oni się starają prowadzic w miarę odpowiedzialną politykę i patrzą długoterminowo. Jednym słowem, otoczenie da nam popalic, ale w mniejszym stopniu niż wielu innym państwom, a do tego jesteśmy nadal przecenieni. No i przykład Dalekiego Wschodu w latach 90tych teżjest optymistyczny - Japonia jako główna gospodarka była w stagnacji, tamtejsza giełda pikowała w dół albo mieliła (i mieli do dziś) na niskich poziomach a gospodarki peryferyjne wobec niej rosły jak na drożdżach. Byc może nas czeka to samo. W USA i eurozonie lipa, a u nas przyspieszone nadganianie poziomu.

Byłby tylko ostrożny przed ładowaniem wszystkiego jak leci w giełdę bez patrzenia na sektory, bez zrozumienia które działki są atrakcyjne a które nie. Sektor finansowy jakoś niesamowicie się rozwijac chyba nie będzie, bo już wystarczająco urósł a era taniego pieniądza raczej odchodzi do przeszłości. Na Zachodzie w ogóle dostanie po łapach bo urósł do rozmiarów raka pasożytującego na realnej gospodarce a w krajach anglosaskich przejął wręcz nad nią kontrolę - proces zmuszenia tego raka do wycofania się z organizmu będzie długi i bolesny. Ten sektor jest fundamentalnie przewartościowany (w najlepszym wypadku wyceniany realnie). Z kolei surowcówka, przemysł czy rolnictwo może przeżywac swoje złote chwile - wiele z tych firm będzie pewnie żyłami złota. Odsiew geograficzny też by trzeba było zrobic - jeśli jakaś firma jest mocno zaangażowana za oceanem albo w UK to chyba lepiej się z niej zwinąc, jeśli jakaś z kolei choc zaczyna współpracę na Dalekim Wschodzie (np. Comarch zdaje się) to będzie miała pewniejszą pozycję.
"Dollar will fall like a stone" - Peter Schiff
"I'm selling all my dollars" - Jim Rogers
Edytowany: 7 czerwca 2009 10:48

tadekmazur
9
Dołączył: 2009-01-18
Wpisów: 1 151
Wysłane: 7 czerwca 2009 10:52:42
Jeśli w USA stanie się to co piszesz to żadna siła nie powstrzyma naszego indeksu przed nowymi dnami bessy.
Ale ja nieco bardziej różowo widze sytuację w USA. Wprawdzie musi bardzo niepokoić szaleńczy deficyt budżetowy, ale do bankructwa to jednak im szalenie daleko. A obrona dodrukiem pieniądza w przypadku dysponentów światowej waluty wcale nie jest taka szalona jak brzmi. Na razie FED zapowiedział drukowanko 300mld. Chyba jeszcze większość z tej sumy nie została druknięta. 300mld to grosze bo światowy majątek jest wyceniany w okolicach 100bln.
Zatem nawet jeśli w ostatecznym rachunku drukną nawet 1bln to żadnej biedy nie narobią a do deflacji nie dopuszczą i IMHO jednak spadną na cztery łapy.

TomAl
0
Dołączył: 2009-02-15
Wpisów: 143
Wysłane: 7 czerwca 2009 10:58:31
Tadku, sytuacja może nie wygląda tragicznie ale FED zdążyła już wydrukowac ponad 9 bln dolarów w ciągu ostatniego roku (sic!) w postaci zakupu toksycznych aktywów, mortgage backed securities i innych śmieci, pożyczek nie wiadomo dla kogo. I to bez żadnej kontroli. Polecam film z przesłuchania pewnej pani komisarz z FEDu która teoretycznie powinna odpowiadac za kontrolę tych operacji przez senatora, niejakiego Alana Graysona. (Taki ich Jan Maria Rokita co zadaje trudne pytania i nie wiadomo co na nie odpowiedziec..)

www.youtube.com/watch?v=PXlxBe...

Przyznam że jak sam obejrzałem niedawno to spałem z krzesła. Jest jeszcze inny z innym urzędnikiem który wprost odmawia ujawnienia do kogo poszły te biliony dodrukowanych pieniędzy, niestety nie jestem w stanie go znaleźc w tej chwili. Wygląda to jak wielki, galaktyczny szwindel gdzie prywatne banki będące przecież właścicielami fedu drukują same sobie pieniądze na niewyobrażalną skalę poza czyjąkolwiek kontrolą i poza jakimkowiek zastanowieniem się nad konsekwencjami takiego dodruku dla milionów, którzy do prasy drukarskiej nie mają dostępu; dla dolara jako takiego i wreszcie dla siebie samych w dłuższej perspektywie. Rzecz obłędna, niewiarygodna, wprost szalona - ale tak to wygląda.

o, tu jest..

www.youtube.com/watch?v=Mj0JAf...


"Dollar will fall like a stone" - Peter Schiff
"I'm selling all my dollars" - Jim Rogers
Edytowany: 7 czerwca 2009 11:14

Vox
Vox
297
Dołączył: 2008-11-23
Wpisów: 7 675
Wysłane: 7 czerwca 2009 11:20:08
Cytat:
ja jednak uważam, że grubo "przesrzeliliśmy" w tej bessie...
Patrzyłeś na wskaźnik c/wk ?
Dzisiaj w Polsce można kupić większość spółek poniżej 1 c/wk... Często z dobrym zarządem i perspektywą świetnych zysków... Dla mnie to "super okazja"


Dokładnie. Tak tanich akcji jak teraz to od 10 lat nie było, uwzględniając inflację za ten czas. a w Polsce żadnego kryzysu nie ma,
jest za to histeria w mediach, i pewne spowolnienie w gospodarce, na wyrost już uwzględnione w wycenach akcji.
Osobiście nie mam zamiaru przegapić takiej szansy. Boo hoo!

swoją drogą dobrze że jest tylu pesymistów. Jak to mowią: "gdy wszyscy są optymistami, czas sprzedawać akcje".
Edytowany: 7 czerwca 2009 11:21

buldi
0
Dołączył: 2009-02-21
Wpisów: 5 068
Wysłane: 7 czerwca 2009 11:56:56
Vox napisał(a):

Dokładnie. Tak tanich akcji jak teraz to od 10 lat nie było, uwzględniając inflację za ten czas. a w Polsce żadnego kryzysu nie ma,
jest za to histeria w mediach, i pewne spowolnienie w gospodarce, na wyrost już uwzględnione w wycenach akcji.
Osobiście nie mam zamiaru przegapić takiej szansy. Boo hoo!

swoją drogą dobrze że jest tylu pesymistów. Jak to mowią: "gdy wszyscy są optymistami, czas sprzedawać akcje".


Ostatnio chyba jednak przeważają optymiści, więc ja to widzę wspak.

@TomAlthumbright
Mam podobne obawy. Do Twojego ciekawego wpisu niewielę mogę dodać.

Cytat:
Analitykom tak jak do tej pory nie uda się przewidzieć kolejnej fali kryzysu. Nie będzie jej w stanie przewidzieć także regulator, sprawujący nadzór nad ryzykiem systemowym, który miałby być powołany przez rząd Baracka Obamy - mówił były szef amerykańskiego banku centralnego, Alan Greenspan.

"Nie ma żadnych dowodów, że jesteśmy w stanie przewidzieć kryzys" – oświadczył Greenspan. Według niego interwencje rządu w gospodarkę jest dużym zagrożeniem dla efektywności rynku i przyszłości systemu ekonomicznego.

wypowiedz z 5 czerwca

Strach się bać.
Sam jednak jestem na rozdrożu i jedyne co wykombinowałem i czego się trzymam to zaangażowanie w giełdę na poziomie 1/3 portfela na dziś.

Vox
Vox
297
Dołączył: 2008-11-23
Wpisów: 7 675
Wysłane: 7 czerwca 2009 12:01:14
Cytat:
Ostatnio chyba jednak przeważają optymiści, więc ja to widzę wspak.


Nie chodzi o przewagę. Trend wzrostowy się skończy, gdy ostatni pesymista się przełamie.
Także napisz koniecznie buldi, kiedy uwierzysz że mamy już hossę. blah5

Anyway, akcje nie spadną o 100% w 1 dzień. Zawsze jest czas żeby się ewakuoować,
także "trend is your friend" i grać z nim zgodnie trzeba. Na razie nic, ale to nic
na odwrócenie trendu nie wskazuje.
Edytowany: 7 czerwca 2009 12:03

TomAl
0
Dołączył: 2009-02-15
Wpisów: 143
Wysłane: 7 czerwca 2009 12:20:47

Cytat:
wypowiedz z 5 czerwca

Strach się bać.
Sam jednak jestem na rozdrożu i jedyne co wykombinowałem i czego się trzymam to zaangażowanie w giełdę na poziomie 1/3 portfela na dziś.


Sam mam dużo więcej - 2/3, ale ja mam maleńki kapitał, dopiero zaczynam i wiele nie ryzykuję. Z drugiej strony dobieram spółki bardzo, bardzo ostrożnie - mam w tej chwili raptem 3 i każda to papier na maksa przeceniony a z dobrymi perspektywami. Jak czytacie wątki to wiecie jakie to spółki. ;) Jestem przekonany że perspektywy tych firm są fantastyczne, ale co do całego rynku słyszałem różne opinie.

Z drugiej strony 1/3 kapitału wrzucam teraz na rynki zagraniczne i spróbuję coś pograc na tym rynku surowcowym. Forex średnio mi się uśmiecha bo to wielkie ryzyko, ale ogromna częśc instrumentów jest niedostępna w inny sposób. najwyżej IDM trochę na mnie zarobi ;)
"Dollar will fall like a stone" - Peter Schiff
"I'm selling all my dollars" - Jim Rogers

buldi
0
Dołączył: 2009-02-21
Wpisów: 5 068
Wysłane: 7 czerwca 2009 12:55:50
Vox napisał(a):


Nie chodzi o przewagę. Trend wzrostowy się skończy, gdy ostatni pesymista się przełamie.
Także napisz koniecznie buldi, kiedy uwierzysz że mamy już hossę. blah5



Uśmiejesz się, ale ja idealnie pasuję do tego obrazu ostatniego pesymisty. Tak było na początku stycznia. W połowie grudnia się ewakuowałem, bo uważałem dalszy wzrost za bezsensowny i wdepnąłem ponownie w wielkie kaka 6 stycznia. Od 7 zaczęła się jazda w dół, którą najpierw odczytałem jako niewielką korektę, potem głębszą, itd az do padaki w lutym. Na szczęście w połowie tej jazdy wyskoczyłem z pociągu odnosząć średnie obrażenia.
Reasumując, korekta musi być blisko, bo cholernie świeżbią mnie łapy by juz w poniedziałek zaangażować się bardziej.

Co do Hossy to ostrożnie podejrzewam , że zaczęła się już w pierwszej połowie kwietnia, kiedy to przełamaliśmy linię dlugoterminowego trendu spadkowego. Czekam jednak na korektę, która prawdopodobnie nie sięgnie tak niskich poziomów jak na początku marca i nie zmieni faktu że hossa trwa, ale ryzyko gorszego scenariusza nadal moim zdaniem istnieje.
W każdym razie po następnej korekcie wchodzę na maksa i też zmieniam avatara z misia na coś rogatego.Boo hoo!

mardo
0
Dołączył: 2009-03-25
Wpisów: 72
Wysłane: 7 czerwca 2009 13:48:19
Ja mam na chwile obecna 1/2 kapitału w akcjach i tez na korekcie wejde na maxa , wielu tak mysli dlatego niespodziewam sie jakiejs duzej zwaly , poprostu spodziewam sie zwyklej korekty technicznej tak na w 20 okolo 200....300 p i tego w czerwcu sie bede trzymal
Edytowany: 7 czerwca 2009 13:48

Vox
Vox
297
Dołączył: 2008-11-23
Wpisów: 7 675
Wysłane: 7 czerwca 2009 15:26:51
wykresygieldowe.bblog.pl/i/blo...

tutaj ładny wykres pokazujący że trend na bezrobociu w USA się odwrócił,
dynamika spada, a niedługo zacznie ubywać bezrobotnych Boo hoo!

Użytkownicy przeglądający ten wątek Gość


71 72 73 74 75

Na silniku Yet Another Forum.net wer. 1.9.1.8 (NET v2.0) - 2008-03-29
Copyright © 2003-2008 Yet Another Forum.net. All rights reserved.
Czas generowania strony: 0,420 sek.

xncambjv
ecjwjuvl
knaumtcd
Portfel StockWatch
Data startu Różnica Wartość
Portfel 4 fazy rynku
01-01-2017 +75 454,67 zł +377,27% 95 454,67 zł
Portfel Dywidendowy
03-04-2020 +60 637,62 zł 254,44% 125 556,00 zł
Portfel ETF
01-12-2023 +4 212,35 zł 20,98% 24 333,09 zł
crbjpfej
vangvgwt
cookie-monstah

Serwis wykorzystuje ciasteczka w celu ułatwienia korzystania i realizacji niektórych funkcjonalności takich jak automatyczne logowanie powracającego użytkownika czy odbieranie statystycznych o oglądalności. Użytkownik może wyłączyć w swojej przeglądarce internetowej opcję przyjmowania ciasteczek, lub dostosować ich ustawienia.

Dostosuj   Ukryj komunikat