Kiedy dno bessy?

Czy możecie skomentować porozumienie Francji i Niemiec w sprawie udziału prywatnych nabywców obligacji w kosztach ewentualnej pomocy dla krajów potrzebujących pomocy?

Mówisz o odwróceniu trendu czy korekcie?

Korekta to wyrównanie do trendu, a nie odwrócenie.

Nie każdy.

Poza tym zdanie "korekta to też odwrócenie trendu" jest nieprawdziwe. Korekta występuje w trendzie. Jeżeli będziemy mówić o dwóch różnych terminach, to pytanie o rozróżnienie odwrócenia trendu i korektę traci sens.

Zwróćcie uwagę na obroty na WIG20, mamy na tę chwilę niecałe 390 baniek.
Podobnie było w piątek, dopiero na popołudniowym odbiciu obroty wzrosły.

No i mówi to samo, niby BUX przeszedł crash po przejęciu OFE, ale ten crash ledwie sprowadził go do naszego poziomu, bo przez półtora roku rósł dwa razy szybciej :(

Jestem na rynku dopiero od 2004r, ale z tego co pamietam podczas poprzedniej hossy pewien brak wiary w trwalosc trendu byl obecny praktycznie do poczatku ostatniej fali wzrostowej (euforia na Misiach). Coraz czestsze sygnaly o problemach rynku nieruchomosci w USA docieraly od 2006r. Potrzeba bylo ponad rok, zeby dotartly do swiadomosci inwestorow.
Podczas tamtego trendu byly oczywiscie lepsze i gorsze odczyty makro, mniej lub bardziej wydumane zagrozenia. Nie bylo wtedy jednak sytuacji w ktorych cale sektory gospodarki i panstwa ocieralyby sie o bankructwo. Najgorsze jest to, ze trendy trwaja duzo dluzej niz powinny. Z jednego ekstremum rynek przechodzi w drugie, wiec czesto przez dosc dlugi czas potrafi ignorowac zarowno dobre (w bessie) jak i zle (podczas hossy) informacje. Przez co osobiscie zwykle sprzedaje i kupuje za wczesnie.
Coraz wiecej ludzi zdaje sobie sprawe, ze ucieczka do przodu przy wykorzystaniu dlugu panstwowego/dodruku pieniadza w obecnej skali moze doprowadzic do jeszcze wiekszego kryzysu.
Scenariusze jakie nas moga czekac sa skrajnie rozne. Moze to bedzie wieloletnia stagflacja (na co stawiam) w skali swiatowej jako lekarstwo na zadluzenie panstw. Niewykluczone jednak, ze jakims cudem uda sie wydrukowac w USA miejsca pracy i stabilny wzrost, ktory rozleje sie na swiat. Kryzysu z ostatnich lat nie zalatwi zwykla 1,5 roczna bessa. Przez jakis czas bedziemy mieli po nim zgage. Natomiast z racji tych niecodziennych okolicznosci w swoim portfelu posiadam rozne klasy aktywow (ladne slowko dywersyfikacja). Jedna z klas aktywow sa oczywiscie akcje. Patrzac historycznie sa one dosc rosadnie wycenione, wiec jestem jeszcze dosc spokojny. Nie jest jednak wykluczone, ze problemow na swiecie nagromadzi sie tyle, ze akcje ze strefy "rozsadnej wyceny" przejda od razu w strefe "niedowartosciowania" zamiast "przewartosciowania".
Zwykle jakies akcje w portfelu posiadam. Natomiast wiara we wzrosty/spadki to dla mnie kwestia nie posiadania/braku akcji w portfelu tylko wielkosci tej pozycji.
Patrzac kontrariansko rynkowy pesymizm (moj troche tez) calkiem niezle wrozy porownujac z poprzednia hossa.

W Naszym przypadku nie jestem zwolennikiem dewaluacji, bo jest to kolejny pomysł jak "nic nie robic". Po dewalucacji, zżby eksporterzy, ich odbiorcy i nowe umowy eksportowoe dostowsowały się do nowego kursu walutowego potrzeba czasu, ktoś musi zerwac stare kontakty np. z firma slowacka i kupic Nasze, natomiast import dostosuje się praktycznie od razu, wystarczy zwykłe przeliczenie importowanych dóbr po nowym kursie i już mamy wyższe ceny, a bez importu ani rusz. Na początku bilans płatniczy może się nawet pogorszyć, dopiero po jakimś czasie może sie poprawić ale wtedy już na dużo lepszy.
Druga kwestia to obecne wykorzystanie mocy produkcyjnych w gospodarce, jeżeli jest dużo wolnych mocy wytwórczych to po dewaluacji siły zostaną przerzucone do branż eksportowych i nie będzie masakry, natomiast w przypadku dużego wkorzystania mocy wytówrczych pojawi się presja płacowa, a przez to cenowa i gospodarka wróci szybko do poziomu swojej konkurencyjności sprzed dewaluacji. Tą presję płacową dodatkowo będzie stymulować wzrost cen dóbr importowanych (przeciez te eksportowane dla Nas nie podrozeja) i w perspektywie paru lat gospodarka wróci do swojego stanu sprzed dewalucacji. Reasumując dewaluacja po mojemu to taki zastrzyk sterydów na pare lat, szybsze rozwiązanie problemów niż polityka fiskalna czy monetarna. Tylko w przypadku naprawde dużych problemow zgodziłbym się na dewalucaje, teraz jest czas wzrostu i czas na konkretne ruchy, a nie pozorowane.

No cóż, GPW ma zakaz wzrostów, byliśmy niegrzeczni, więc opiekun nas skarcił

A BUX +2.50%

Ale dlaczego? Tak dobrze szło. Nie znam też żadnej wiadomości, która mogłaby tak zdołować rynek.