Kiedy szczyt hossy?

Pensje nie wzrosną, bo będzie recesja, a recesja będzie bo będzie inflacja (czyli m.in. wzrost pensji), a inflacja będzie bo ceny surowców będą rosły (a więc będą rosły zyski, a więc pensje wielu przedsiębiorców). Ciekawa teoria.

Manko, małe sprostowanie w kwestii przyczynowo-skutkowej:

Inflacja to wzrost podaży pieniądza (czyli jego ilości na rynku). Natomiast wzrost cen jest skutkiem tejże inflacji.

ES.F - jesteśmy kilka punktów od 61,8% zniesienia fali wzrostowej od lipca 2010. Na bossa ten poziom wychodzi na 1143.

S&P500 na wykresie 3-letnim nie wygląda jeszcze tak źle. Czy u nich też jest jakiś walor/walory, które utrzymują ten indeks w miarę wysoko? Coś jak u nas KGH?

Manko, martw się o swoje straty, innych zostaw w spokoju.

PS.


A nie zastanawiałeś się nad tym, żeby umyć ten palec i pokazywać złoto czystą ręką?

Ja się boję czego innego, bardzo silne wsparcie 1200 w ogóle nie zatrzymało spadków. A przecież spadek nie będzie jednofalowy. Jeśli ten ruch zacznie hamować dopiero na 1000 pkt, to po odbiciu na 1200 polecą jeszcze niżej (nawet po flash crashu, uznanym za pozbawione sensu spadki, nastąpiło pogłębienie dołków). A najlepsze, że to wszystko może potrwać dwa tygodnie!!! Mówię w tym momencie całkowicie na serio, za dwa tygodnie może tam być 900 pkt, a za miesiąć zacząć się nowa, zdrowsza hossa. Tempo spadków i konsekwencja podaży są niesamowite.

Nie wiem gdzie zajedzie WIG, bo korelacja może się zwyczajnie urwać, ale USA nie zamierzają raczej kończyć na dzisiejszej sesji.

Bo się nie miało zatrzymać,prawdziwy test jest w strefie 1150-1170 i...założę się,że to wytrzyma...

Aby do prawdy się dokopać, to niejednokrotnie potrzeba znoju, ciężkiej i mosiężnej pracy. Na błahostki już się nie zwraca uwagi.

Chciałbym i chciałbym jutro wzrosty, ale to tempo jest niesamowite. Po czymś takim nie da się wrócić do wzrostów z obecnych poziomów, bo strach kupujących będzie paraliżujący. Dziś rano niby info o ratingu zostało skonsumowane, a potem spadki pojechały dalej. Tak jakby tu wcale nie chodziło o rating. Dalej mam wrażenie, że oni chcą zepchnąć indeksy w przepaść, żeby ulica rzuciła się na złoto i franka. Jak pojawią się na SW pierwsi wchodzący w złoto, kupuję za wszystko małe spółki.

Niestety przespałem, nie miałem pojęcia, że w trzy dni mogę sobie wyzerować cały zysk z poprzedniego roku :( Gdybym nie miał kiedyś szczęścia na Atonie, to wpadłbym już na minus bezwzględny.

Złoto i frank oszalały. A JPMorgan rekomendował zakup złota 04.08.2011. Kto ich posłuchał ten zyskał. A tak na serio, to skoro oni rekomendują zakup, to może do szczytu już tak daleko nie jest? Albo jakaś większa korekta na złocie (i odbicie na giełdach), no chyba że ta hiperbola się już nie zatrzyma aż do szczytu.

blogs.wsj.com/marketbeat/2011/...