mathu napisał(a):Zresztą takie szczegóły nie są szczególnie ważne - wniosek ogólny jest taki, że wbrew temu co głoszą naganiacze z firm developerskich, wynajem jest co najmniej tak samo opłacalny jak kredyt.
W sumie kredyt to taki wynajem, tylko bez możliwości przerwania go w dowolnym momencie i po cenie wyższej niż rynkowa, ale z bonusem w postaci otrzymania mieszkania na własność po kilkudziesięciu latach.
A sama perspektywa wiązania się długiem na więcej niż 15 lat jest dla mnie przerażająca, nieważne czy chodzi o ratę 1250 czy 2500 zł.
Z tym co piszesz zgadzam się, ale nie do końca.
Zakładam tutaj, że nie piszemy o osobach biorących kredyt na 30/40 lat na maksimum swoich mozliwości, bo to jest po prostu przegięcie, niewolnictwo, idiotyzm itd.
Kredyt na 30-40 lat może być fajny, jako że pozwala na minimalne obciążenie budżetu i można nadwyżkę gotówki lokować w innym miejscu (np. rozkręcać własny biznes bez potrzeby brania wyżej oprocentowanych kredytów), tym samym biorąc kredyt na maksymalny okres czasu, jesteś zabezpieczony przed utratą pracy, chorobą itd. w stopniu znacznie wyższym, niż gdy bierzesz kredyt na np. 8 lat, bo wówczas wymagana od Ciebie co miesiąc rata jest sporo wyższa.
Na tę chwilę koszty wynajmu są niższe niż spłaty kredytu, tu pełna zgoda. Jednak jest to sytuacja stosunkowo wyjątkowa, po urealnieniu cenu mieszkań i zbliżeniu się kosztów wynajmu do raty kredytu (w pewnym sensie, to że akurat teraz stopy procentowe są znikome, nie znaczy że tak będzie w przyszłości, więc trzeba brac poprawkę na to) branie kredytu będzie miało sens.
Ponieważ obliczenia mathu były trochę zafałszowane (nie uwzględniały inflacji, zmiany cen wartości nieruchomości w czasie), tutaj uproszczone w perspektywie zaledwie jednego roku, zakładając, że mamy na rynku mieszkaniowym stopniowe spuszczanie powietrza z balona:
(ceny z Trójmiasta)
Koszt mieszkania: 250kpln, obecnie rata wynosiłaby jakieś: 1550pln
Koszt wynajmu: 1100pln
Wynajmując jesteśmy do przodu o 400-450pln miesięcznie (minus dyskomfort, irytacja związana z przeprowadzkami, powiadamianiem urzedów itd.)
Nie wiem czy 400pln to dobra zachęta, ale zakładając spadek w najbliższym czasie ceny mieszkań o 3% rocznie (ma ktoś gdzieś rzetelne dane odnośnie średniej ceny mieszkań na przestrzeni kilkunastu lat?), mamy:
400złx12 + 7500zł = 12300zł rocznie.
Nie wiem, czy dla przeciętnego Kowalskiego to spora suma, ale jednak trochę kasy jest.
Uwaga: założony spadek 3% to tak naprawdę przy obecnej inflacji zatrzymanie ceny w miejscu. Wydaje mi się, że ceny nieruchomości spadają, więc kwotę 7500zł można jeszcze podwyższyć w najbliższym czasie.
Teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu.