Myślę, że błędem było przeszacowanie możliwości rodzimych spekulantów. I nie chodzi mi o zasobność portfeli, tylko o nominalną kwotę, z którą przeciętny spekulant jest w stanie bez żalu rozstać się.
Kiedyś na SW powstała seria raportów o wysokości średniej transakcji: oto jeden z nich
www.stockwatch.pl/wiadomosci/r... Na podstawie tych statystyk można śmiało pokusić się o wniosek, że 2000 zł to kwota, którą jesteśmy w stanie "przehulać" na ryzykownych papierach. I depozyt za kontrakt na WIG20 z mnożnikiem 10 zł mieścił się w tym przedziale cenowym. W nowych kontraktach z mnożnikiem 20 zł depozyt wynosi nieco ponad 3200 zł a zazwyczaj taką kwotę inwestujemy rozważniej - co potwierdzają w/w statystyki.
Kolejna rzecz to zmienność. Na przestrzeni ostatniego roku średnia zmienność z 14 sesji wahała się między 35 a 48 pkt - właśnie w tym przedziale wskaźnik ATR spędził ponad 60% czasu. Co to oznacza dla przeciętnego spekulanta? Możliwość dostania w plecy z nowym mnożnikiem 830 zł w ciągu jednej sesji. W niesprzyjających okolicznościach wystarczą 2,5 sesji i akceptowalna strata nagle materializuje się. Nawet ustawienie SL wg wzoru ATR(14)*2,5 powoduje, że możemy stracić więcej, niż jesteśmy w stanie zaakceptować.
W interwale 1H sytuacja wcale nie wygląda lepiej. ATR 80% czasu spędza w przedziale 9-18 pkt, co przy wielkim pechu oznacza bezproblemowe pożegnanie się z kwotą 2000 zł w ciągu jednej sesji.
Może tutaj jest pies pogrzebany? Mnożnik 10 zł powodował, że wszystko odbywało się w akceptowalnych przez spekulanta granicach. A gdyby zapragnął on większych emocji, to przecież prędzej udałby się na FX, na parę EUR/USD i dowolnie operowałby wielkością lewara, dostosowując go do własnych możliwości jak finansowych, tak i psychicznych.
GPW kładzie nacisk na to, że przy mnożniku 20 zł zarabia się już przy 1-pkt ruchu. Scalping dla 6-8 zł? Takie jest główne przesłanie? Mocno nietrafione.