Jasne, spróbuję wątek rozwinąć. Cieszę się, że znalazłem polskojęzyczny kącik, gdzie "dla potomnych" można jakiś ślad pozostawić - nie ważne jak sprawa się potoczy dalej (bo oczywiście nasza grupa poszkodowanych działa, mamy różne ciekawe kontakty i trochę środków).
Do rzeczy: kontakt został nawiązany telefonicznie, tak się złożyło, że był to dla mnie zalatany okres i byłem zainteresowany wyjściem częścią kapitału poza nasz polski grajdołek niekoniecznie poprzez polskich pośredników. Z przedstawicielem brokera rozmawiałem telefonicznie przez dobry miesiąc (po drodze kilka rozmów) - zarówno o potencjalnych inwestycjach jak i ich firmie. W końcu otrzymałem wzór umowy oraz druki dla amerykańskiej skarbówki zwalniające obcokrajowców z lokalnego podatku od zysków kapitałowych.
Gdy miałem już nieco mniej spraw na głowie podjąłem decyzję, żeby spróbować (taką mam trochę naturę) ale ostro zająłem stanowisko, że albo schodzimy z wielkością minimalnej pozycji do proponowanego przeze mnie poziomu, albo się żegnamy (ustaliłem sobie kwotę, za którą nawet w przypadku utraty 100% nie będę jakoś mocniej płakał). Oczywiście próbowano ten limit podczas rozmów podnieść, ale ostatecznie stanęło minimalnie nad moim poziomem - pieniądz dla wyłudzaczy jest pieniądz.
Potem było "z górki". Zakupiłem spółkę DNDN (NASDAQ) za 30 usd, sprzedałem na peaku za ponad 50 usd. Po drodze regularne rozmowy z przedstawicielami firmy o ogólnej sytuacji na rynkach finansowych, o konkretnych spółkach, w przypadku DNDN zdażyły się w sumie 3 ~2 godzinne bardzo merytoryczne rozmowy.
Rozmowy oraz wcześniej wypełnione dokumenty dały oszustom możliwość oszacowania moich możliwości finansowych. Pod te możliwości została skrojona druga oferta. Spólka ARRY - znowu rzeczowa dyskusja, możliwość dobrego zarobku (szacowanego na ponad 20%, w rzeczywistości "wyniósł" ~30%). Przez całą tę otoczkę lekkomyślnie postanowiłem zgodzić się na inwestycję kwoty kilkunastokrotnie wyższej. Tak się złozyło, że w dniu nadania przelewu trafiłem w sieci na pierwsze niepokojące wzmianki o moim "brokerze" - wpisy ludzi twierdzących, że to zwykłe wyłudzenie. Oczywiście prewencyjnie przelew zablokowałem. Rozpoczęły się długie dyskusje z brokerem o tej sytuacji i wyjaśnienie jej z tej strony. W dużym skrócie ostatecznie wywołali u mnie mechanizm jak u dziecka - mogłem stracić już włożony kamyczek, wiec aby go odzyskać dam jeszcze np. 15 kamyczków. Czysta głupota, ale mój i wiele innych przykładów pokazuje, że Ci ludzie są naprawdę dobrzy w tym co robią - jednostkowe znane mi straty poszczególnych osób wahają się w przedziale od kilku do kilkuset tysięcy dolarów.
Cała historia nauczyła mnie ważnej rzeczy - do postawy "warto próbować" dołożyłem warunek - jeżeli pojawi się najmniejsza wątpliwość - pas. Mam nadzieję, że uda nam się coś jeszcze wywalczyć.
Zachęcam do pomocy poprzez linkowanie naszej strony
http://www.fraudsters.com - mamy szansę stać się ziarnkiem piasku w oku grupy wyłudzającej. Z naszych doświadczeń wynika, że lwia część poszkodowanych porzuca sprawę jako z góy przegraną. I tak często jest w przypadku sprawy indywidualnej. Jedyna rozsądna droga budowanie siatki powiązanych spraw i budowanie momentum naszej grupy. A wy drodzy inwestorzy uważajcie na firmy typu Source One International, Mann International czy Cornerstone Worldwide :-)