Nocny - ależ ja nie mam problemów z grą w przeciwnym kierunku. Miewam akcje bez specjalnych oporów, ale nie nazywam ich perełkami. Nie próbuję siebie oszukiwać że jestem kimś więcej niż spekulantem. Juz kiedyś wspominałem o tym, że futy z uwagi na lewar, zajmują tylko część mojego portfela.
Fakt że maja w sobie coś takiego, że shorty są tu bardziej atrakcyjne i w dłuższym terminie trudno tu nie zostać niedźwiedziem.
Z wypowiedzi na tym wątku innych kolegów wywnioskowałem, że w obecnej hossie oni również odnieśli więcej sukcesów niż porażek odstawiając krótkie pozycje.
Może powodem tego jest ta niesamowita dynamika spadków kiedy już następują?
Zobacz natomiast jak mozolnie postępują wzrosty po przebiciu szczytu.
Daję łeb, że jeżeli dane mi będzie uśrednić w przyszłym tygodniu na 2876, będę miał okazję zredukować nadmiar pozycji na 2851 zanim indeks urosnie o kolejne 50pkt - podnosząc swoją średnią wejścia do tego poziomu. Do tej pory to działało, natomiast zakładam jednocześnie że tym razem może być inaczej, więc jestem przygotowany na trzy uśrednienia bez redukcji.
Fakt, wolę nie myśleć co by było gdyby i to zawiodło, ale wszak wszyscy tu jesteśmy w jakimś stopniu ryzykantami.
Jako niedźwiedź nie obawiam się hosssy w takim wydaniu.
Przywykłem.
Bardziej niepokoji mnie, jak ja sobie poradzę kiedy nastąpi bessa.
edit: Odnośnie konwergencji - rynki które jej podlegają mają zwyczaj równie dynamicznie tracić jak nadrabiać.
Zastanawiam się też, dlaczego do tej pory to zjawisko nie zaszło na naszej giełdzie?

Wszak korzystamy z niemałych przywilejów które wynegocjowaliśmy w momencie wchodzenia do UNI. Niektórzy twierdzą że te przywileje generowały ok 2% PKB kiedy światowe gospodarki się kurczyły.
Jak to jest, że ta nasza "zielona wyspa" nie była w stanie do tej pory wyjść na giełdzie powyżej 61,8 zniesienia bessy?
Zdaje się że inwestorzy giełdowi wbrew medialnym opiniom docenili po prostu populizm tego określenia.
Patrząc na to pod tym kątem być może nie mamy czego nadrabiać lub jak wolisz "konwergować".