@ lesgs (do powyższego)
1 Każda analiza rynku, nieważne techniczna czy fundamentalna, opiera się tak naprawdę na zdaniu z Księgi Koheleta (cytuję z pamięci):
„To co było- jest, a to, co jest – będzie[…] albowiem nie ma nic nowego pod Słońcem”. Bez tego założenia każda analiza rynku jest bez sensu, gdyż nie istniałyby żadne elementy, łączące teraźniejszość z przyszłością, pozwalające je porównywać.
2 Przyszłość składa się z 2 elementów: zdeterminowanego przez „dziś” i „powtarzalnego” oraz nie zdeterminowanego, jednorazowej natury, który pojawi się jedynie w przyszłości. W efekcie współdziałania tych dwóch elementów przyszłość jest często podobna do teraźniejszości, choć nigdy nie jest taka sama. Jeśli dziś mamy zimę, to nie ryzykuję dużo stwierdzeniem, że za 90 dni będzie cieplej niż dziś, będzie zielono i będzie wiosna, bo „tak jest co roku”. Oczywiście istnieje cień szansy, ze tak się nie stanie (np. wskutek gwałtownych zmian na Słońcu), ale jest to niezwykle mało prawdopodobne. Życie jest jednym wielkim szacowaniem prawdopodobieństwa zajścia oczekiwanych przez nas przyszłych zdarzeń na podstawie znanej nam przeszłości: siejemy zboże w oczekiwaniu plonu (który przecież może się wcale nie pojawić), pracujemy w oczekiwaniu na wypłatę itd.
3. Analiza techniczna opiera się na obserwacji powtarzających się zachowań zbiorowości, przełożonych na „wzory” na wykresach cenowych . Absolutną podstawą jest tu kwestia istnienia trendów. Inną z fundamentalnych obserwacji tego typu jest fakt, że odpowiednio duży ruch w dowolnym kierunku (np. przyjmijmy, że wzrost) odbywa się przynajmniej w 3 fazach (elliottowcy mówią tu o falach): pierwszej wzrostowej, kontrowanej przez korektę (druga faza) i potem powtórzonej jeszcze raz w tym samym kierunku, najczęściej poprawiającej zasięg szczytu, lub przynajmniej dochodzącej w jego rejon (WIG20 byłby ciągle w fazie 2 tego ruchu). Nie dochodzenie do szczytu fazy 1 w fazie 3 jest statystycznie o wiele, wiele rzadsze. Oczywiście tych faz może być więcej niż 3, ja jednak do powyższej prognozy użyłem jedynie tego minimalistycznego założenia.
4. Z samych statystyk zachowań owych 3 fazowych elementów wynika, że szansa powrotu co najmniej do okolic 2900 jest znacznie, znacznie większa niż to, że tam nie dojdziemy.
5. Analiza wykresów niewiele by dawała bez analizy psychologii zbiorowości, zwłaszcza tzw. „tłumu” lub „drobnych”. Tenże tłum jest ostatnio nadal w minorowych nastrojach, sfrustrowany faktem, że „w USA rośnie, a WIG20 nie” i w związku z tym upewnia mnie swym zachowaniem, że analiza jest dobra. Zacząłbym szukać błędu w tej analizie, gdybym zauważył, że większość mówi: będzie OK, wszystko za chwilę mocno wzrośnie i wszyscy dużo zarobimy. Zamiast tego mamy niewiarę we wzrosty, narzekanie na fundamenty, OFE itd – to jest typowy objaw zdrowia rynku wzrostowego, pogrążonego w przedłużającej się korekcie wzrostów.
W dnie pierwszej fali spadkowej w bessie widzielibyśmy wyścigi do zajmowania pozycji, niewiarę w to, że głęboko spadnie oraz podawanie absurdalnych wartości nowych, przyszłych rekordów. Coś podobnego, choć w znacznie słabszej skali, widać teraz w USA, co sygnalizuje bliskość większej tam korekty – tłum nauczył się już bowiem reakcji „buy the dip” (kupuj denko), zaczął stosować ją mechanicznie i najwyższa pora, by Pan Rynek wybił mu to wkrótce z głowy. Zbyt wielu ludziom wydaje się, że Rynek w USA stał się „łatwy”.
W Polsce tymczasem ja, mówiący o wyraźnych wzrostach na WIG20, jestem ciągle uznawany za „odważnego” a czasem i „niespełna rozumu”, co dobrze pokazuje, jak bardzo różni się stan mentalny tłumu w Polsce od opisu dna pierwszej fali bessy. Gdybyśmy mieli dno pierwszej fali bessy, moje teorie byłyby uznawane za „umiarkowane” i „zachowawcze”.
Pamiętając niedawny poziom pesymizmu także i tutaj (pierwsze moje miesiące na SW pod koniec 2011 i na początku 2012 to była niemal wyłącznie prawie samotna polemika z silną grupą Niedźwiedzi) mogę z całą pewnością stwierdzić, że ten stan jeszcze nie przeszedł w swoje przeciwieństwo, co byłoby wskazane, żeby móc mówić o szczycie i końcu ruchu wzrostowego. Od razu uprzedzę pytanie: w okolicach 2900 na WIG20 także nie widziałem tej dużej pewności siebie tłumu (choć była wtedy znacznie wyższa, niż obecnie), co jest dla mnie kolejną przesłanką poprawności tej mojej analizy.
6. Poziomy Fibo, Ganna itd. to są jedynie miejsca zwiększonego prawdopodobieństwa tego, że „coś się tam może stać” ,a nie pewniki. Niektóre poziomy Fibo rynek „szanuje”, inne przełamuje bez zastanowienia się i nikt jak dotąd nie wie, dlaczego i nie potrafi powiedzieć kiedy reakcja rynku na poziom Fibo wystąpi, a kiedy nie.
Traktowanie Fibo czy Ganna jak „szklanej kuli”, dającej gwarancję przyszłej krótszej lub dłuższej zmiany trendu na określonym poziomie, jest błędem. Jeśli tak zrozumiałeś jakiś mój tekst, to znaczy, że muszę więcej uwagi poświęcić podkreślaniu tego faktu, bo zapewne nie Ty jeden tak to zrozumiałeś.
"Kupuj akcje, ilekroć zobaczysz na wykresie Wiewiórkę, siedzącą na ramieniu Clowna. To się nazywa Analiza Techniczna" - Dilbert (Scott Adams) :-)