A dlaczego cudownie eufemistyczne "poluzowanie ilościowe" miałoby być katasrtrofą dla Euro? USA co i rusz ilościowo luzują dolara i jakoś mu to nie szkodzi. Co więcej, od kiedy przestali luzować, to dolar idzie w górę, czym pewnie nie są zachwyceni tamtejsi eksporterzy, o ile ktokolwiek jeszcze coś w Stanach produkuje. Spadek wartości Euro w stosunku do innych walut pomoże więc tamtejszym eksporterom, ze szczególnym uwzględnieniem Niemców, którzy sporo produkują u siebie i sprzedają to potem na cały świat.
Decyzja SNB w krótkim terminie najbardziej uderzy nie w Euro, tylko w szwajcarskich eksporterów produktów codziennego użytku. Popyt na zegerki Phelippe Patek się nie zmniejszy, ale jeśli produkują jeszcze u siebie jakieś czekolady albo sery, to świstaki mogą poczuć się zagrożone, bo na eksport już nie pozawijają. To też jest jednak przejściowe a właściwie nieuniknione, bo SNB nie mógł w nieskończoność sztucznie utrzymywać kursu swojej waluty, gdyż skończyłoby się to zbyt dużą wrażliwością na wszelkiego rodzaju ataki spekulacyjne.
Szwajcarzy mieli więc wybór, albo skończyć z chorą sytuacją i ręcznym sterowaniem kursem, albo doprowadzić do sytuacji, w której ich waluta stałaby się podstawowym krajowym towarem eksportowym. A to, że na decyzji ich banku cierpią jakieś bantustany obchodzi ich najmniej.