Maupa_w_niebieskim napisał(a):@anty_teresa
Pan i Pańscy koledzy (jako fachowcy - specjaliści) rozważylibyście zaoferowanie mediom jakiejś formy współpracy w tym niezwykle złożonym temacie?
Z swojej strony jestem otwarty na każdą propozycję. Od ładnych kilku lat piszę o branży.
mar56 napisał(a):[
pkt.7 Wciskanie na siłe niczego nieswiadomym staruszkom ,to fakt bezsporny
pkt2Pieniadze spolek to tez byly lokowane na kontach w wiadomych bankach np.IdeaBank(kolega ze społki nie przyniosł kasy na obligacje w walizce)
pkt.4 gb placil najwiecej bo potrzebne mu było to rowniez do tego by wykazac ze spolka jest prezna i najsilniej sie rozwija i by na tej podstawie zaciagac nowe pozyczki np.obligacje
6.Dyskredytujesz juz po raz kolejny ze mieli szkolenia jak wciskac ten badziew,a sprzedaz prowadzili z wiedzy podrecznikowej,skad ta wiedza?
Wiecej nie chce mi się pisac bo panuje na tym forum coraz wiekszy chaos,coraz mniej postow reprezentowane sa poglady obligatariuszy ,coraz wiecej jest postow rozwadniajacych temat .Napewno nie jest to materiał na zamowienie grupy fejsbookowej jak sugerujesz złosliwie.Tylko zrobiony przez TVN bez inicjatywy ,w koncu temat jest gorącyCzy Ty masz wogole obligacje gb tak pytam z ciekawosci bo nie czujesz jakby problemu ludzi ktorzy potracili majatki ,perfidnie naciagnietych ?.Jestem z grupy fejsbookowej i popieram p.Wojcika oraz Artiego i z tej strony pozdrawiam ich za całą wlozoną pracę dla obligatariuszy.
Ad2) Nie widzę problemu w tym, że ktoś trzyma pieniądze w Idea Bank. Przecież nie każda relacja biznesowa jest obarczona oszustwem. Z resztą dla pojedynczego banku kwota paru czy nawet parudziesięciu milionów jest nie istotna. Depozyty w IB to kilkanaście miliardów złotych.
Ad4) Jeszcze raz powtórzę - nie jest problemem, że płacili najwięcej. Potencjalnym problemem jest, że hipotetycznie cały czas oferowali po te 20-30 proc. więcej niż inni. Do tego aby przedstawiać się jako prężnie rozwijająca się firma wystarczyło płacić cenę konkrenta +1 czy 2 proc., a nie 20-30 proc. (co nadal jest tylko kwestią domysłów i połowicznie potwierdzone przez Krupę).
Ad6) To, że mieli szkolenia sprzedażowe jest zupełnie normalne - tak działa wolny rynek. Tak się składa, że miałem co nieco do czynienia z technikami sprzedaży (akurat w branży farmaceutycznej, która nota bene też do tych najlepiej ocenianych nie należy), a dodatkowo miałem epizod współpracy z największym windykatorem na świecie. Z tego powodu twierdzę, że wiem jak wygląda presja na handlowców w banku. Jest też dla mnie jasnym, że wykorzystuje się socjotechnikę i pozytywne skojarzenia - np. przywoływana "lokata obligacyjna". Nie ma przecież takiego produktu. Jest lokata terminowa, jest obligacja. Ale jeśli zerkniesz do słownika to "lokata kapitału" oznacza inwestowanie... Mamy więc podanie klientowi obligacji w słowa kojarzące się z bezpieczeństwem. I na szkoleniach dla sprzedawców takie techniki mogły być i pewnie były.
Tylko w materiale pada coś innego. Jest najpierw rozmowa starszych Państwa z bankierem który mówi: "
Ja tak samo ufałem KNFowi, ufałem firmom które sprawdzały GetBacka, że wszystko jest dobrze z tą spółką. Ja zaufałem im, Państwo zaufali mnie" - potem jest rozmowa z innym anonimowym bankierem, który mówi:
To jest głupie tłumaczenie po prostu no takie rzeczy bankierzy, doradcy mówią, ponieważ muszą to mówić. My jako pracownicy Idea Banku czy Lion's Banku no to nie mieliśmy aż takiej niskiej wiedzy,ponieważ no mieliśmy szkolenia na temat czy papierów dłużnych, czy akcji. Mieliśmy właśnie raz w miesiącu spotkania z analitykami".Ja tutaj widzę świadomą lub nieświadomą manipulację - najpierw bankier (ten do którego zadzwoniła starsza Pani) się broni (moim zdaniem skutecznie, bo nikt nie miał wiedzy na rynku co się kroi), natomiast następna wypowiedź byłego pracownika można odbierać jako zaprzeczenie - nie mieliśmy aż tak niskiej wiedzy i bo były szkolenia - czytaj wiedzieliśmy, że Getback to przekręt. Ale przecież dalej tam padają słowa o akcjach i obligacjach, co oznacza po prostu że mieli szkolenia dotyczące produktów - czyli czym są akcje, obligacje itd. To jest diametralna przecież różnica...
O ile w przypadku dystrybutorów obligacji możemy mówić o missellingu (inna sprawa, że ciężkim do udowodnienia) w niektórych przypadkach (jak Ci starsi Państwo, bo znów człowiek, który wyłożył kwotę 2,5 mln zł był świadom ryzyka), to moim zdaniem nic nie wskazuje na to, że banki działały w złej wierze, tzn. świadome niewypłacalności czy przekrętów oferowały obligacje. Przecież robiły to także domy maklerskie nie mające nic wspólnego z Czarneckim.
Postronna osoba może ten reportaż odbierać tak, że banki działały w zmowie z GetBackiem, że cały proceder był zaplanowany i perfidnie realizowany. A to przecież nie jest prawda - banki to mniejszy element układanki. I stąd był mój zarzut o to, że w reportażu nie pojawia się w ogóle informacja, że większość papierów poszła przez sam GetBack. Zauważmy, że w materiale jest grafika, że obligacje sprzedawały tylko banki i pośrednicy, a to przecież nieprawda.
Ad7) Przecież ja nigdzie nie neguję, że dystrybucja tych papierów była agresywna. Mimo wszystko z programu wynika, że Ci starsi Państwo podpisywali dokumenty. O ile od etycznej strony pełna zgoda, że uświadamianie powinno wyglądać inaczej, to od strony prawnej w tym przypadku (są dokumenty) wszystko wygląda OK. Można i nawet trzeba dyskutować nad kształtem rynku finansowego, ale jeśli mamy z jednej strony wynagrodzenie prowizyjne, z drugiej dobro klienta to jest od razu sytuacja konfliktu interesu. Tak czy owak agresywna sprzedaż czy pośrednictwo nie jest karalne.
Jeśli chodzi o obligacje GetBacku to ich nie posiadam, choć przez chwilę miałem te notowane na rynku publicznym (sprzedane ze stratą). Ale to nie oznacza, że nie wiem czym jest strata, bo takowe poniosłem choćby na Uboat Line - też przekręt właściciela i fałszowanie danych finansowych.
Uważam natomiast, że problem nie jest w bankach, tylko w GetBacku i Audytorze. Dziwię się, że nikt nie kieruje oskarżeń w stronę tego ostatniego, bo na mój gust to jest jedna z kluczowych instytucji w tej sprawie. Gdyby w prospekcie emisyjnym akcji lub obligacji znalazła się informacja o tym, że połowa przychodów pochodzi nie ze spłat od wierzycieli, tylko ze sprzedaż pakietów do TFI, że zyski z tego tytułu windykator pokazuje jako spłaty, to założę się, że sytuacja z debiutem i publiczna emisją obligacji wyglądałaby zgoła inaczej. Cała lansowana przez Konrada K. teza o innowacyjności i efektywności miałaby zaprzeczenie w danych finansowych. A to oznacza, że zaufanie do spółki na rynku byłoby znacznie mniejsze i nie udawałoby się sprzedać jej obligacji na taką kwotę. Możliwe, że nawet wtedy te obligacje nie pojawiły się w dystrybucji w bankach...