Jakoś telegraficznie się postaram - bo temat jest rozległy, a ja też nie chcę się przedstawiać jako ekspert w tej dziedzinie. Po prostu wyrwany z kontekstu akapit jaki stał w przywołanym przez Ciebie artykule - mógłby nie zorientowanej osobie zasugerować, że oto nagle uczciwy właściciel nieruchomości musi w przeciągu 30 dni znaleźć lokatora, albo straci mieszkanie.
Kilka luźnych uwag:
Barcelona boryka się z problemem turystyki. Kłopoty w raju? Być może. Faktem jest, że już od bodaj 2016 miasto przestało udzielać licencji podmiotom ubiegającym się o otwieranie hoteli i pensjonatów. W 2019 - przeszło 9 mln ludzi nocowało w Barcelońskich hotelach. Ilu nocowało w innych miejscach i na czarno? Można się domyślać. Miasto jako takie jest przeszło półtoramilionowe. Obszar metropolitalny to z kolei około 5 mln osób.
Wojna z AirBnb trwa już od dłuższego czasu - nielegalne wynajmy doczekały się nawet specjalnej strony, na której można było składać donosy. W kilka tygodni funkcjonowania uzbierało się ich kilkaset
Standard mieszkania w Barcelońskim centrum wcale nie jest wysoki - mieszkania są często zapuszczone. Dużo pokoi nie ma okien, bądź okno nie gwarantuje światła słonecznego. Do tego duża część mieszkań nie posiada ogrzewania.
Koszty życia w Barcelonie są relatywnie wysokie. Dla turystów wynajęcie czegoś taniego to w dużej mierze kwestia know - how. Dla osób mieszkających na stałe w Barcelonie - też kolorowo nie jest
Barcelona to też miasto przestępczości. Numer 1 jeśli chodzi o kieszonkowców w Europie. Sam miałem nieprzyjemność eskortowania Polki wprost z autobusu ( z lotniska do centrum - zatem dużo czasu Barceloną się beztrosko nie nacieszyła ) na komendę policji, co by mogła zgłosić kradzież portfela. Smutny zawitałem do swojego zakwaterowania by wysłuchać żali pary z USA, której zniknęła zeszłego wieczoru komórka. Marihuany i mocniejszych używek w centrum szukać nie trzeba. One same szukają Ciebie. Niczym w Amsterdamie. Na każdej przecznicy la Rambli, Raval, Barri Gothic...
Różnorakie formy "wojny mieszkaniowej" widać nie tylko w Barcelonie. Widać ją w całej Hiszpanii. Widać ją zresztą i we Włoszech. I w Londynie... Rok 2020 jest wyjątkowy i zapewne odciśnie się mocno na problemie. No ale to tak jakby akurat nowość w temacie
Co do sedna sprawy:
Opisywane wydarzenia to też jakieś zwieńczenie długotrwałego procesu. Ustawa pozwalająca na przymusowe przejęcie
pustostanu została uchwalona w 2016 roku. Mieszkanie musi pozostać zupełnie puste przez 2 lata ( świadczyć o tym ma nie tylko brak umów najmu, ale też brak jakichkolwiek opłat za wodę i inne media ) Nie ma mowy zatem o przejmowaniu czyichś drugich, okazjonalnie używanych domów itd.
Duża część mieszkań o których mowa - to właśnie tak zwane "Narcopisos". Mieszkania okupowane na dziko. Głównie przez handlarzy towarem ze skrzyżowań.
Obserwuję sobie liczby - w wielu źródłach na jakie się natknąłem mowa o 194 mieszkaniach znajdujących się w rękach 14 firm. Do tylu miejsc zostało wysłane ostrzeżenie: "stoicie puste". Czytałem też o banku SAREB, który dobrowolnie przekazał 256 mieszkań miastu - co by mogło ono je wynająć. Ustawa uderza zatem raczej w instytucje. Te, które całkiem fajnie skorzystały na kryzysie lat 2007 - 2008.
Co do zamiany prawa - tak. Miasto mogło czasowo - przymusowo przejąć nieużywaną nieruchomość na okres 4 - 10 lat. Po czym zwrócić właścicielowi. Od grudnia 2019 może ją także wykupić za 50% wartości rynkowej. Mówi się także o możliwości skrócenia okresu, w którym mieszkanie nie może pozostać nie użytkowane do czasu
pół roku.
Ja nie podejmuję się polemiki o zasadności tych wszystkich zmian. Po prostu chciałem przedstawić względnie rzetelny obraz całej sytuacji. Nie jest ona na pewno jednoznaczna. A problem nie tyczy się tylko Barcelony. Zresztą co Barcelona sobie uchwali, może być bardzo szybko zanegowane przez decyzję z Madrytu. Ale to już kolejny skomplikowany temat