A ja tak coraz częściej się zastanawiam czy faktycznie czeka nas druga lawina? Czemu miałoby nadal spadać? Bo recesja? Bo zadłużone są największe państwa i banki Amerykańskie i w Eurolandzie? Możliwe że to już wszystko jest zdyskontowane przez ostatnie wręcz momentami iracjonalne spadki.
Jest tak że wszyscy wiedzieli że USA ma narastające problemy ze swoim zadłużeniem i obniżka ratingu nie była raczej dla nikogo szokiem? Zgadzam się z tym co powiedział Ben. Mamy chwilowe spowolnienie, FED ma narzędzia do chwilowego ożywienia rynku. Stopy procentowe mamy równe zeru(w Szwajcarii mamy nawet ujemne) i tak będzie przez dłuższy czas tego raczej nic narazie nie zmieni.
Wszyscy do okoła spodziewają sie Armagedonu a taki może nie nastąpić. Dziś były oczekiwania takie że albo ruszymy w górę albo runiemy w dół. Giełdy Amerykańskie zamkneły się na plusie(mimo niskich obrotów)...pytanie czemu? Czemu niby wszyscy czekają z nagłą wyprzedażą? Spadło chyba tyle ile miało i teraz trzeba czekać na jakiś następny sygnał żeby spadło albo wzrosło. Jedni pytają pod co mamy rosnąć? Można zapytać pod co mamy spadać? Możliwe że wszystko co się dzieje jest już w cenie. Skoro giełdy dyskontują przyszłość to chyba to wszystko mamy już w cenach?

Wiem że to tylko teoria ale może coś w tym jest...?
Rynki przestały zachowywać się racjonalnie bo czy to normalne żeby z powodu jakiejś plotki indeks tak silnej gospodarki jak Niemcy zanurkował?

. Nie wiem czy w krótkim terminie będzie minimalnie rosło czy spadało ale uważam że jeśli chodzi o dłuższą perspektywę to mamy obecnie atrakcyjne poziomy cenowe. Tak ja to widzę...
"Ekonomista to ekspert który będzie wiedział jutro dlaczego nie sprawdziło się dzisiaj to co prognozował wczoraj..."