@ bankrucik
Cytat:a robi się tych cudów wiele poczynając od zamiany metody wydobywczej z posadzkowej na zawałową czego skutki będą widoczne przez dziesiątki lat
Może znasz się na ekonomii, nie mnie to ocenić, na górnictwie jednak nie znasz się wcale, co jest sporą przeszkodą w tym, by wypowiadać się na ten temat tak autorytatywnie, jak to próbujesz tu czynić.
Dowód? Służę uprzejmie:
Na całym świecie system eksploatacji podziemnej z zawałem stropu jest systemem wiodącym, bo jest 2-3 krotnie tańszy od podsadzki.
Obojętne czy to kopalnia podziemna w RPA, Rosji Chinach czy USA – gwarantuję Ci, że wydobywa systemem z zawałem stropu, jeśli tylko pokład grubszy jest niż 1,3 m (cieńsze wydobywa się z tzw. ugięciem stropu, strugami a nie kombajnami, co jest podobne do systemu zawałowego).
Podsadzkę stosuje się w wyjątkowych wypadkach, tylko wtedy, gdy obiekty na powierzchni tego wymagają. W Polsce dopiero w wyniku działań prof. Budryka zaczęto ją w większym stopniu stosować od lat 50-tych, bo zdecydowano wtedy o eksploatacji filarów miast. Z tej decyzji zaczęto się wycofywać w latach 90-tych, stąd praktycznie nikt już dziś nie eksploatuje na Śląsku ścisłych filarów miejskich na podsadzkę (robią to teraz tylko 2 kopalnie, przy czym żadna nie robi wyłącznie podsadzki, bo to za drogo i pozafilarową część złoża eksploatuje jak inni, na zawał).
Dlaczego podsadzka (najczęsciej hydrauliczna) jest 2-3 razy droższa od systemu zawałowego?
- pustą przestrzeń po wybranym węglu trzeba czymś wypełnić, z reguły piaskiem. W systemie zawałowym skały zostawia się, by się „same zawaliły” i wypełniły gruzowiskiem pustą przestrzeń
- ten piasek trzeba kupić, dowieźć na kopalnię, sprowadzić na dół i umieścić w owej pustej przestrzeni,
- piasek sprowadzany jest na dół hydraulicznie, jako mieszanina wodno – piaskowa; aby nie wypłynął, pustą przestrzeń trzeba otamować (materiał do konstrukcji + brygada ludzi!), a potem trzeba odebrać odpływającą wodę całą siecią dróg wodnych, których nie musisz drążyć w systemie zawałowym, mogąc tymi samymi ludźmi robić coś innego. Dodatkowo część tych dróg musi być trwała ( na lata), a więc wykonana w skale płonnej, nie węglu, co jeszcze bardziej podraża tę zabawę (1mb wyrobiska kamiennego kosztuje ok. 9-10 tys. zł) natomiast drążenie chodnika węglowego w pełnym przekroju kosztuje 0 zł (zwraca się wydobytym węglem)
- w czasie podsadzania nie można prowadzić równocześnie urabiania, masz więc zmianę straconą z punktu wydobycia; ten problem nie występuje w systemie zawałowym.
Mam nadzieję, że opisałem to zrozumiale.
Cytat:od więcej niż 10 lat podkreślam, że górnictwo w Polsce poza wyjątkami jest trwale nierentowne i żadne cuda nie pomogą
Rzeczywistość jest nieco inna – większość kopalń jest potencjalnie rentowna, wbrew Twoim, wypowiadanym bardzo autorytatywnym tonem twierdzeniom.
Dowody? Proszę bardzo. 2 przykłady:
Była sobie KWK „Jaworzno” – na przełomie wieków non stop minusowała. Warszawa miała tylko jeden pomysł, typowy dla urzędniczej „wiedzy” i myślenia: zamknąć.
Kupił ją Południowy Koncern Energetyczny (obecnie w Tauronie) i najpierw zainwestował ponad 500 mln zł, potem wprowadził w sumie niewielkie zmiany organizacyjne i ZG Sobieski (bo tak się obecnie nazywa) jest obecnie rentownym zakładem, pracującym na rzecz Tauronu.
Przykład 2
Kopalnia Silesia. Kompania Węglowa nie umiała jej ustawić do pionu, non stop przynosiła straty. Sprzedano ją za marne grosze EPH (Energeticky a Proumyslovy Holding). EPH wpierw zainwestował w Silesię ponad 600 mln zł, potem ją „sformatował” i przy 4 dniowym systemie wydobycia (ale za to bez kosztów zwałowania urobku, co też waży w ostatecznym rachunku kosztów) wychodzi na swoje z przyzwoitym plusem. Mało tego – ludzie zatrudnieni tam na 4 dni w tygodniu zarabiają tyle samo, ile na dawnej Silesii w systemie 5 dniowym.
Wystarczy przykładów na obalenie Twoich nie popartych dowodami twierdzeń, czy potrzebujesz ich więcej?
Prawda bowiem jest taka, że większość kopalń śląskich, zwłaszcza tych w KW, jest potężnie niedoinwestowania.
W KW przyczyna jest jasna – ta firma odziedziczyła wszystkie długi dawnych spółek węglowych z lat 90tych, więc siłą rzeczy inwestuje o połowę mniej niż KHW a o 60% mniej niż JSW. W KHW to już bardziej kwestia błędów decyzyjnych i pseudooszczędności.
Po zainwestowaniu (maszyny urabiające, odstawa, urządzenia wyciągowe itd.) potrzeba jeszcze tylko kilku względnie prostych ruchów organizacyjnych, niemożliwych do wykonania bez wcześniejszego wyłożenia tych pieniędzy, i kopalnie da się ustawić na plus.
JSW podjęła kosztowną rozbudowę (pole Bzie Dębina, pogłębianie Zofiówki itd.), stąd skok kosztów w tej firmie. Gdyby tego nie zrobiła, za 10-15 by się skończyła całkowicie. Jej pech polega na tym, ze zbiegło się to z ostrym spadkiem cen węgla koksującego i problemami zbytowymi światowego hutnictwa.
"Kupuj akcje, ilekroć zobaczysz na wykresie Wiewiórkę, siedzącą na ramieniu Clowna. To się nazywa Analiza Techniczna" - Dilbert (Scott Adams) :-)