Wśród mnogości informacji ostatnio publikowanych w sprawie Getback, wyróżniam jedną, tj.
www.stockwatch.pl/przeglad-pra...Istotny jest tu timing, który zadziałał na korzyść uczestników obrotu. Można sobie tylko wyobrazić, co działoby się, gdyby PKO, PFR i KFN nie zadziałały na czas i nie zawiesiły notowań od samego rana. Dlatego można domyślać się, że działania zarządu Getback mogły mieć na celu wykorzystanie ostatniej szansy na pozbycie się akcji firmy w zamieszaniu, jakie mogłoby spowodować opóźnione działanie instytucji urzędowych. Nie jest tu ważne to, jakie pobudki kierowały osobami reprezentującymi PKO, PFR i KFN – ważny jest sam fakt zachowania czujności, nie zawsze obecnej, szczególnie, że 16 kwietnia był poniedziałkiem, a pora wydania komunikatu Getback (7:17), dość późna.
Można snuć różne scenariusze, ale nasuwają się następujące: jeśliby się udało i notowania nie zostałyby zawieszone, to być może członkowie zarządu nie stracili by stanowisk od razu i odeszli sami, po cichu; może liczono na zadziałanie jakiś „dojść” do decydentów, których ponoć tak usilnie dążono i próbowano zaczarować nasz lokalny świat poprzez stworzenie faktów dokonanych (per facta conludentia). Może jakąś wskazówką byłby arkusz zleceń z 16 kwietnia przed 8:44 rano. Kto wie?
Powiedzmy to sobie szczerze, ci wszyscy, którzy uwierzyli w Getback zostali zakładnikami tej firmy. Zwrot 65% zainwestowanych w obligacje środków przez 5 lat, przy niewiadomo jakiej przyszłości koniunktury po 2020 r. zniewala i uniemożliwia inwestowanie tych środków z nadzieją osiągnięcia zysku. Jeśli czyjś poziom inwestycji w Getback stanowił 10% środków, nie będzie to większym problemem, ale już przy udziale Getback w portfelu na poziomie 30% osiągnięcie salda finansowego poprzedzającego inwestycję może nastręczyć poważne kłopoty. Nawet jeśliby natychmiast oddano 65% wartości inwestycji w obligacje to i tak poziom zysków przywracający saldo z przed inwestycji musiałby osiągnąć ok. 60% - a mało który inwestor osiąga takie sukcesy inwestycyjne. Pozostałe 35% to akcje, czyli wieka niewiadoma. Przy takim poziomie strat, przy obecnym ratingu śmieciowym, przy kompletnym barku zaufania rynku, rezygnacji z pracy najlepszych specjalistów od windykacji (sądzę, ze to nieuniknione – łatwo znajdą pracę u konkurencji) i innych negatywnych zjawiskach, nawet po konwersji długu na akcje powstanie potężny problem kapitału obrotowego. Uważam, że kolejne emisje (lub próby emisji) akcji są nieuniknione, co jeszcze bardzie rozwodni kapitał i przy oferowanej obligatariuszom cenie nominalnej 8,75 zł (czyli poziom, po jakim efektywnie wchodził Abris) uczyni odzyskanie nawet niewielkiej części tych środków zupełnie niemożliwym.
Pozostaje droga prawna, długa, wyboista i niepewna. Korzyścią z takiego postępowania jest odzyskanie w końcu całości zainwestowanych środków, a nawet odsetek od tych kwot. Jeśliby przyjąć, że Getback upada (ponoć da się wtedy odzyskać 25% - tak wyczytałem z wpisów na Forum) to może być to rozwiązanie szybsze od układu w przypadku pierwszych rat spłat z układu (tych 65%). Reszta w rękach prawników. Takie działanie może być skuteczne, jeśli np. zarząd oszukał w sprawozdaniach i IPO, właściciele nie dopełnili nadzoru, rewident był niestaranny. Patrząc na newsy i rozwój sytuacji wokół firmy, takie zarzuty wcale nie są nieprawdopodobne.
Kończąc: uważam, że obecne przepisy o restrukturyzacji zupełnie nie pasują do takiej firmy, której w zasadzie jedynym majątkiem są niespłacone i trudne do odzyskania długi. To nie jest zakład, przemysł, instalacja, znana marka, grunty, budynki, struktury. To samo nic. Już zawierzenie własnych oszczędności ludziom, którzy muszą wymuszać coś na innych jest dla mnie abstrakcją, a teraz myślenie, że ich pokrętne ścieżki biznesowe jeszcze nas uratują jest dla mnie całkowicie niewyobrażalne. To wprawdzie moja prywatna opinia, wynikająca z doświadczenia życiowego, ale nie wierzę w żadne ich obietnice i deklaracje. Ja bym brał, co się da odzyskać i resztę ściągał w sporze zbiorowym z właścicielami.