1 Dołączył: 2009-01-12 Wpisów: 1 182
Wysłane:
9 listopada 2009 21:03:30
oblatywacz napisał(a): Pozwól, że się z tobą nie zgodzę. Jako, że w ciągu roku planuję sprzedaż dwóch mniejszych i zakup większej nieruchomości - od jakiegoś czasu śledzę oferty na rynku. Na marginesie, moja rodzinka śmieje się ze mnie, że śledzę Batona z żoną ;-)
Wygląda mi na to, że występują znaczne różnice w cenie w odniesieniu do nieruchomości większych oraz tych mniejszych, jak też, że zaczynają się pojawiać ceny, o których jeszcze rok temu można było pomarzyć. Ba, powiem więcej: pojawiają się ciekawe propozycje deweloperów, jak najem na czas zgromadzenia odpowiedniej kwoty pieniędzy, zakup na raty, przejęcie posiadanych nieruchomości w rozliczeniu i leasing na całkiem korzystnych warunkach. Wielu też jest skłonnych do znacznych upustów, zwłaszcza, jak kupujesz z garażem.
Zatem wydaje mi się, że ceny nieruchomości małych będą dość stabilne, bo w większości pierwsze m jest kupowane na kredyt, zaś większych, których sporo zostało wybudowanych i są niezasiedlone: spadać. Nie potrafię przewidzieć, co będzie się działo z apartamentami. Bo część deweloperów jest skłonna do negocjacji, a część wręcz przeciwnie. I nie zależy do, przynajmniej w Warszawie, od lokalizacji, ale jak na moje oko sytuacji finansowej sprzedającego.
Ale za parę lat widzę odwrót trendu, bo będą budowane małe mieszkania i tych będzie sporo, a średnie i duże raczej będą w mniejszości.
Dobrze że sie za mną nie zgadzasz, po to własnie jestesmy tutaj aby ścierając poglądy wypracowac jak najbardziej obiektywny pogląd na sytuacje. Ja obserwuje te mniejsze mieszkania z rynku wtórnego w Szczecinie i opieram sie na cenach z ogłoszeń. Bardzo możliwe ze ceny transakcji sa troche niższe i dane od pośredników sa zafałszowane. Tak czy siak oficjalnie wiszą i średnia za metr jest ciągle podobna. Nie mam żadnych kontaktów wsród pośredników, bo bym wypytał czy tu nie ma jakiejs zmowy cenowej.  Czasem wydaje mi sie że to jest utrzymywane sztucznie, bo od roku czekam na obniżke a tu nici. Czasem widac niby okazje, ale to sa najczesciej duże lub malo ciekawie połozone lokale. To jest gra. Zabawa na pieniądze.
|
|
297 Dołączył: 2008-11-23 Wpisów: 7 675
Wysłane:
9 listopada 2009 21:21:12
mieszkania tańsze niestety nie będą. kryzys się skończył, ludzie są przyzwyczajeni do wysokich cen, mając w pamięci jak mieszkania drożały oraz rok 2007, będą się śpieszyli z zakupami bo uważają dzisiejsze ceny za okazję.
która żadną okazją nie jest. publikacje prasowe zaś spełnią rolę "samospełniającej się przepowiedni".
Bo co robią ludzie czytając tytuły prasowe? Ci którzy wstrzymywali się z decyzją? "ceny mieszkań już nie spadają" "deweloperzy wstrzymali inwestycje, mieszkania wkrótce podrożeją"
idą kupić mieszkanie.
Edytowany: 9 listopada 2009 21:27
|
|
1 Dołączył: 2009-01-12 Wpisów: 1 182
Wysłane:
9 listopada 2009 21:28:18
Nie byłbym taki pewny, spójrz na to że teraz w "dorosłe" zycie wchodza roczniki z niżu demograficznego z przełomu systemowego. Do tego koszty materiałów są jednak duzo tańsze niz dwa lata temu, plany pomocy bezrobotnym z tego co pamietam tez byly planowane na czas jednego roku, a co potem? Bezrobocie rosnie, co z jednej strony daje wiekszy procent biedaków z drugiej tansza siłe roboczą do budowy nowych domów. Sądze że jeśli teraz znaleźlibysmy pieniądze na nowe inwestycje to moglibysmy wybudowac piekne tanie mieszkania i zrujnowac ceny w wielu miastach polski. problem upatruje w zmowach, pazerności i lenistwu pośredników i deweloperów, którzy wola rok poczekac niż puścic taniej. Ale jakby się znalażl odwazny kto sie wyłamie to ceny poleca lawinowo. To jest gra. Zabawa na pieniądze.
|
|
|
|
297 Dołączył: 2008-11-23 Wpisów: 7 675
Wysłane:
9 listopada 2009 21:32:51
tutaj masz artykuł z wyborczej ilustrujący zjawisko "samospełniającej się przepowiedni" Cytat:29-letnia Paulina, absolwentka Politechniki Krakowskiej, pracująca w jednym z centrów usługowych, mieszkania szukała kilkanaście miesięcy. Kiedy przyszedł kryzys, ucieszyła się, że uda jej się w końcu znaleźć atrakcyjne lokum. - Szukałam, sprawdzałam oferty, czekałam na spadki cen. Kilka tygodni temu dzięki kredytowi hipotecznemu, kupiłam mieszkanie, bo wszyscy powtarzali, że to najlepszy moment. Że za dwa, trzy miesiące ceny znowu pójdą w górę - opowiada młoda kobieta. - Wygląda na to, że mieli rację. miasta.gazeta.pl/krakow/1,4442...propaganda powtórzona 1000x musi zadziałać. co do materiałów budowlanych i robocizny, spadek kosztów na tym polu deweloperzy schowają w marży. Cytat: Sądze że jeśli teraz znaleźlibysmy pieniądze na nowe inwestycje to moglibysmy wybudowac piekne tanie mieszkania i zrujnowac ceny w wielu miastach polski.
Wybudowanie domu bez pośrednictwa dewelopera zawsze było dużo tańsze. Także gdybyś chciał budować i sprzedawać po kosztach, zniszczyłbyś te firmy. Może Państwo zamiast programu rodzina na swoim, powinno powołać takiego "społecznego dewelopera" dopłaty to też socjalizm więc w czym problem? A przynajmniej ceny rynkowe by siadły.
Edytowany: 9 listopada 2009 21:42
|
|
0 Dołączył: 2009-07-28 Wpisów: 17
Wysłane:
10 listopada 2009 08:48:53
Program "rodzina na swoim" to według mnie taki sam przekręt, jak ten hazardowy. Choć jestem mały żuczek i pewnie to normalne, że nie powinienem o wszystkim wiedzieć, to nie rozumiem dlaczego z budżetu państwa finansuje się na coś takiego. Lepiej byłoby przeznaczyć te pieniądze na inne cele, chociażby obniżenie deficytu. Nie trzeba by było wtedy sięgać do pieniędzy zgromadzonych w ofe, żeby ukręcić choć trochę rosnącą dziurę. Swoją drogą Rostowski to dla mnie niezły kreator, a raczej księgowy, który kreatywną księgowość na całkiem dużą skale dopracowuje do perfekcji. Ciekawe, co będzie po wyborach, bo ewidentnie to wszystko nie pozapina się? Podwyżki podatków???
Poza tym, gdyby nie "wsparcie" ze strony tego "programu" - zapewne ceny byłby znacznie niższe. A tak, jest okazja, żeby je przytrzymać i regularnie umieszczać w mediach sponsorowane teksty.
Zupełnie też nie rozumiem niektórych deweloperów. Budują mieszkania duże, choć popyt jest na małe. Osobiście pamiętam, jak w jednym z bloków, ze względu na brak chętnych - deweloper dzielił mieszkania większe na dwa-trzy mniejsze. Wychodziły takie koszmarki, że głowa mała. Do tego musiały być podzielone od nowa korytarze (bo parę dużych się jednak sprzedało) i efekt był taki, że korytarze stawały się kręte, żaden poziom nie był podobny do drugiego, itp. Jak odebrała to straż pożarna i inne służby, to można się tylko domyślać: zza biurka????
Zastanawia mnie też, dlaczego deweloperzy nie wzorują się na "starych" blokowiskach. Tam standard był taki: trzy mieszkania dwupokojowe z widną kuchnią w jednej klatce i dwa-trzy mieszkania w drugiej (dwa trzypokojowe i jedno jednopokojowe lub jedno trzypokojowe i jedno czteropokojowe). Toż to było najlepsze rozwiązanie. Ba, powiem więcej: takie rozwiązania pozwalały bez większych problemów łączyć mieszkania w większe, czy dwupoziomowe.
A odnośnie budowy domu na własnej działce, to powiem tak: nie chce mi się dojeżdżać, a raczej stać w korku codziennie ok. 2 godzin. Do tego benzyna i amortyzacja samochodu albo dwóch, które po roku mają na liczniku co najmniej 50 tys. kilometrów. Oczywiście nie liczę straconego czasu. Nie podoba mi się to, że jest daleko do najbliższego sklepu, zdarzają się problemy z zasięgiem, dojazdem do lekarza, apteki, a o innych "uciechach" już nawet nie będę pisać.
Osobiście uważam (proszę, żeby nikt się nie obraził), że najlepiej mieć mieszkanie w mieście i mały weekendowy domek za miastem. Zawsze też można zrezygnować z owego domku i raz na pół roku wyjechać sobie w jakieś ładne miejsce. Uwzględniając podatki, benzynę, koszty utrzymania domku: wyjazd prawie gratis.
Nie zgadzam się jednak ze stwierdzeniem, że można budować "po kosztach". Firma jest po to, żeby zarabiać. Taki jest jej cel. Jak nie zarabia: należy ją zamknąć.
|
|
0 Dołączył: 2009-04-08 Wpisów: 86
Wysłane:
10 listopada 2009 11:38:38
Vox napisał(a):tutaj masz artykuł z wyborczej ilustrujący zjawisko "samospełniającej się przepowiedni" miasta.gazeta.pl/krakow/1,4442...propaganda powtórzona 1000x musi zadziałać. Wybudowanie domu bez pośrednictwa dewelopera zawsze było dużo tańsze. Także gdybyś chciał budować i sprzedawać po kosztach, zniszczyłbyś te firmy. dopłaty to też socjalizm więc w czym problem? A przynajmniej ceny rynkowe by siadły. Chyba zgodzisz się ze mną, że tym światem rządzi kaska, o nią z kolei troszczą się banki, które żyją z pożyczania jej odpłatnie nam, na zaspokajanie naszych, często jedynie wyimaginowanych potrzeb… W kryzysie potęga imaginacja słabnie , ale nawet jeśli zrezygnujesz z zaspokajania słabostek, plastikowych przyjemności, to nie zrezygnujesz z zaspokojenia potrzeb podstawowych, a do takich należy własny kąt… Aby banki mogły zachować właściwy strumień przepływów własnych, potrzeby konsumenta będą musiały utrzymywać się na wysokim poziomie – przynajmniej w ujęciu pieniądza. Poza tym spadek wartości mieszkań to spadek wartości zabezpieczeń kredytów dotychczas udzielonych. Świat finansów raczej na to nie pozwoli… chyba, że nagle kompletnie straci nad tym kontrolę, czego mimo wszystko bym sobie nie życzyła „Rodzinka” uratowała developerów, gdy grunt nagle usunął się spod ich, dotychczas pewnie stojących nóg. Teraz być może będzie utrzymywana pod dyktando innych "w potrzebie"… a przecież wiadomo, że sytuacja banków wciąż bezpieczna i klarowna nie jest… Nie wierzę w globalne wzrosty cen mieszkań, raczej spodziewałabym się stopniowego ich osuwania, w różnym tempie, w zależności od atrakcyjności lokalizacji, standardu, komfortu życia w danym lokum. Polacy już nie są takim baranim stadkiem z jaskiń wygnanym, i nikt ich w rogi tak łatwo walił nie będzie.. . Ceny przyśpieszyły po wejściu do UE, bo wszystkim zdawało się, że za chwile będą u nas ceny porównywalne z tymi w UK czy Irlandii, gdzie trafiła masa naszych znajomych. Pensje w kraju też ruszyły w górę, więc i te wysokie ceny uznano za naturalną kolej rzeczy. Daliśmy się powieźć i chyba starczy… zgodnie ze sprawdzonym polskim powiedzeniem, powiózł dev+bank razy kilka, powieźli.. Sama jestem w trakcie wychodzenia z jednego mieszkania i poszukiwania drugiego, obserwuję rynek i odnoszę wrażenie, że obecne ceny wywoławcze są nieco oderwane od rzeczywistości, i mieszkania stoją miesiącami. Schodzą albo tylko te najtańsze, albo te, które nie wymagają nakładów, są ustawnie i w dobrej lokalizacji... to co pośrodku w zastoju od miesięcy. To chyba kolejny dowód na to, że uodparniamy się na medialną sieczkę…no i co teraz chłopaki wymyślą  ..tym bardziej, że „Rodzinka” ma coraz więcej przeciwników
Edytowany: 10 listopada 2009 13:31
|
|
PREMIUM
522 Grupa: Zespół StockWatch.pl
Dołączył: 2008-10-24 Wpisów: 11 191
Wysłane:
11 listopada 2009 11:58:33
Horyzont napisał(a):Vox napisał(a):tutaj masz artykuł z wyborczej ilustrujący zjawisko "samospełniającej się przepowiedni" miasta.gazeta.pl/krakow/1,4442...propaganda powtórzona 1000x musi zadziałać. Wybudowanie domu bez pośrednictwa dewelopera zawsze było dużo tańsze. Także gdybyś chciał budować i sprzedawać po kosztach, zniszczyłbyś te firmy. dopłaty to też socjalizm więc w czym problem? A przynajmniej ceny rynkowe by siadły. Chyba zgodzisz się ze mną, że tym światem rządzi kaska, o nią z kolei troszczą się banki, które żyją z pożyczania jej odpłatnie nam, na zaspokajanie naszych, często jedynie wyimaginowanych potrzeb… W kryzysie potęga imaginacja słabnie , ale nawet jeśli zrezygnujesz z zaspokajania słabostek, plastikowych przyjemności, to nie zrezygnujesz z zaspokojenia potrzeb podstawowych, a do takich należy własny kąt… Aby banki mogły zachować właściwy strumień przepływów własnych, potrzeby konsumenta będą musiały utrzymywać się na wysokim poziomie – przynajmniej w ujęciu pieniądza. Poza tym spadek wartości mieszkań to spadek wartości zabezpieczeń kredytów dotychczas udzielonych. Świat finansów raczej na to nie pozwoli… chyba, że nagle kompletnie straci nad tym kontrolę, czego mimo wszystko bym sobie nie życzyła „Rodzinka” uratowała developerów, gdy grunt nagle usunął się spod ich, dotychczas pewnie stojących nóg. Teraz być może będzie utrzymywana pod dyktando innych "w potrzebie"… a przecież wiadomo, że sytuacja banków wciąż bezpieczna i klarowna nie jest… Nie wierzę w globalne wzrosty cen mieszkań, raczej spodziewałabym się stopniowego ich osuwania, w różnym tempie, w zależności od atrakcyjności lokalizacji, standardu, komfortu życia w danym lokum. Polacy już nie są takim baranim stadkiem z jaskiń wygnanym, i nikt ich w rogi tak łatwo walił nie będzie.. . Ceny przyśpieszyły po wejściu do UE, bo wszystkim zdawało się, że za chwile będą u nas ceny porównywalne z tymi w UK czy Irlandii, gdzie trafiła masa naszych znajomych. Pensje w kraju też ruszyły w górę, więc i te wysokie ceny uznano za naturalną kolej rzeczy. Daliśmy się powieźć i chyba starczy… zgodnie ze sprawdzonym polskim powiedzeniem, powiózł dev+bank razy kilka, powieźli.. Sama jestem w trakcie wychodzenia z jednego mieszkania i poszukiwania drugiego, obserwuję rynek i odnoszę wrażenie, że obecne ceny wywoławcze są nieco oderwane od rzeczywistości, i mieszkania stoją miesiącami. Schodzą albo tylko te najtańsze, albo te, które nie wymagają nakładów, są ustawnie i w dobrej lokalizacji... to co pośrodku w zastoju od miesięcy. To chyba kolejny dowód na to, że uodparniamy się na medialną sieczkę…no i co teraz chłopaki wymyślą  ..tym bardziej, że „Rodzinka” ma coraz więcej przeciwników Horyzont, troszkę zaprzeczasz sobie samej... to zo pogrubiłem było właśnie katalizatorem w stanach... Ja do cen nieruchomości podchodzę nieco inaczej... To nie powinno być dobro w które się inwestuje aby sprzedać drożej, a dobro które generuje zyski z wynajmu. Obecnie przy tych cenach i uwarnkowaniach prawnych wynajem się nie opłaca. Kawalerka w Wawie nie daleko metra kosztuje obecnie około 250k PLN. Wynająć taką można za kwotę około 1200 za miesiąc minus czynsz. Powiedzmy iz to będzie 1000PLN przed podatkiem. Czyli 12000 rocznie. Z 250k rocznie tyle zarobimy bez ryzyka na lokacie... A w wynajmie ryzyko zawsze istnieje. Czasem się zdarza iż nie jesteśmy w stanie wyegzekwować czynszu, a wynajmujacy nie chce się wyprowadzić... Do tego jest chroniony prawnie. To ryzyko nie jest duże, ale istnieje. Mieszkanie trzeba ubezpieczyć, dokonywać drobnych remontów, po poprzednich wynajmujących. W obecnych uwarnkowanich wynajem się nie opłaca... Rozwiązania są dwa. Albo zwiększy się cenę najmu o jakieś 30-40%, albo cena mieszkania powinna spaść, lub też czynnik pośredni. Z podniesieniem cen nie jest prosto, bo zwiększa się bezrobocie, maleje siła nabywacza ludności, ta realna po inflacji. Spadek cen jest powstrzymywany przez RNS. Ja akurat taki program popieram. Bogatsi powinni redystrybuować dobra, aby uniknąć rewolucji ;) RNS sporo kosztuje, a przy obecnych kłopotach z budżetem może się okazać że program zostanie ukrucony... Ja spodziewam się raczej stabilizacji cen w perspektywie paru lat..
|
|
0 Dołączył: 2009-04-08 Wpisów: 86
Wysłane:
11 listopada 2009 13:10:11
anty_teresa[/quote napisał(a): Horyzont, troszkę zaprzeczasz sobie samej... to zo pogrubiłem było właśnie katalizatorem w stanach...Ja spodziewam się raczej stabilizacji cen w perspektywie paru lat..
@anty_teresa Powiem krótko, zasdaniczo zgadam się z Tobą „Katalizator w USA” - wiem, dlatego o tym piszę, że w interesie banku -nie moim- jest podtrzymywanie wysokich poziomów cen, w przeciwnym razie klocki domina rynku finansowego polecą błyskawicznie i ostatecznie najbardziej na tym straci szary obywatel. „Wynajem nieruchomości mało opłacalny dla właściciela mieszkania” - tak, i dlatego mając trudności w uzyskaniu wyższej ceny z wynajmu, może mieszkanie sprzedać, a raczej wystawić na sprzedaż, zwiększając podaż na rynku mieszkań, a tym samym wpływając negatywnie na cenę. Być może wycofanie "Rodzinki" podniesie zainteresowanie wynajmem, to druga z opcji, ale w kryzysie większość nastawia się na oszczędzanie i pewne będzie wolała przeczekać ten czas pozostając przy rodzicach. Jedyni, którzy muszą wynająć, to studenci, ale ich chyba ubywa, bo mamy roczniki z niżu demograficznego. Rodzinka na swoim jest OK, pod warunkiemm, że spełnia swoje podstawowe zadanie - pierwotnie miała ułatwiać dostęp młodym rodzinom do mieszkań, a nie sponsorować deweloperów i banków. Sprawdzałam w bezpośrednim kontakcie oferty developerów, i kredytów bankowych i wiem, jak ustawiają ceny, opłaty, marże, by z Rodzinki wycisnąć max dla siebie.. ale to już dłuższy temat... i nie chcę się nad tym rozwodzić, porównaj sobie tylko marże kredytów w Rodzince i standardowych, mając na uwadze fakt, iż państwo dopłaca 2% marży +3m WIBOR. Dlaczego realnie te kredyty są dużo droższe niż standardowe - przecież nie wynika to ze zwiększonego ryzyka, a jedynie okazji do ponadstandardowych zysków banków osiąganych w majestacie prawa z budżetu państwa. A jak się klientowi nie podoba, to niech szuka gdzie indziej... Serce mam też bardziej po lewej stronie, ale, żeby nie było nieporozumień historycznych - zdecydowanie w skandynawskiej wersji, a najlepiej norweskiej ;) Powiedzmy, że bardzo uśredniając (Płyta+nowe, Białołęka+Śródmieście)też spodziewam się zachowania cen na poziomach zbliżonych do obecnych, jednak z lekką tendencją spadkową, w ujęciu nominalnym ;) Jak napisałam: "raczej spodziewałabym się stopniowego ich osuwania, w różnym tempie, w zależności od atrakcyjności lokalizacji, standardu, komfortu życia w danym lokum"To wszystko niestety jest i tak dużo bardziej skomplikowane... giełda tez miała spadać i co ? Logika jedno, a życie drugie. Na naszym ulubionym wątku wszyscy w byczych nastrojach, mimo iż 2400 dla większości było swego czasu punktem zwrotnym.. dziś jest wiara w jazdę up przez kolejne pól roku?? Ceny mieszkań choć mniej elastyczne, tez zaskakiwały wielu swoją nieprzewidywalnością, było up, może równie dobrze być down, ale na silnym hamulcu ręcznym trzymanym przez banki.. Developerzy chcą zarabiać, ale wiedzą już z autopsji, że ryzyko jest ogromne, „nachapali” się do rozpuku, i dziś gotowi będą zgodzić się na jedzenie mniejszą łyżeczką, byle ostrożniej, stabilniej, realniej, nie narażając się na utratę płynności. Długo by tu pisać, a rynek i tak wie swoje.
Edytowany: 11 listopada 2009 18:03
|
|
0 Dołączył: 2009-02-21 Wpisów: 5 068
Wysłane:
11 listopada 2009 13:44:47
anty_teresa napisał(a): Ja do cen nieruchomości podchodzę nieco inaczej... To nie powinno być dobro w które się inwestuje aby sprzedać drożej, a dobro które generuje zyski z wynajmu. Obecnie przy tych cenach i uwarnkowaniach prawnych wynajem się nie opłaca. Kawalerka w Wawie nie daleko metra kosztuje obecnie około 250k PLN. Wynająć taką można za kwotę około 1200 za miesiąc minus czynsz. Powiedzmy iz to będzie 1000PLN przed podatkiem. Czyli 12000 rocznie. Z 250k rocznie tyle zarobimy bez ryzyka na lokacie... A w wynajmie ryzyko zawsze istnieje. Czasem się zdarza iż nie jesteśmy w stanie wyegzekwować czynszu, a wynajmujacy nie chce się wyprowadzić... Do tego jest chroniony prawnie. To ryzyko nie jest duże, ale istnieje. Mieszkanie trzeba ubezpieczyć, dokonywać drobnych remontów, po poprzednich wynajmujących. W obecnych uwarnkowanich wynajem się nie opłaca... Rozwiązania są dwa. Albo zwiększy się cenę najmu o jakieś 30-40%, albo cena mieszkania powinna spaść, lub też czynnik pośredni. Z podniesieniem cen nie jest prosto, bo zwiększa się bezrobocie, maleje siła nabywacza ludności, ta realna po inflacji. Spadek cen jest powstrzymywany przez RNS. Ja akurat taki program popieram. Bogatsi powinni redystrybuować dobra, aby uniknąć rewolucji ;) RNS sporo kosztuje, a przy obecnych kłopotach z budżetem może się okazać że program zostanie ukrucony... Ja spodziewam się raczej stabilizacji cen w perspektywie paru lat.. Przyznam, że nie znam obecnie warszawskiego rynku nieruchomości, ale skoro piszesz o kawalerce w cenie 250k  to faktycznie nie wyobrażam sobie w jaki sposób wynajem mógłby być w tej sytuacji opłacalny. Dziwie się natomiast postawionej tezie że to właśnie w wynajem a nie sprzedaż powinno się inwestować, przecież cena którą podałeś nie ma wiele wspólnego z wartością "pierwotną" jest raczej spekulacyjnie wywindowaną ceną rynkową na której pewnie w cyklu kolejnych odsprzedaży zarobił nie jeden pośrednik. Ja bym w tej sytuacji raczej widział szukanie okazji na rynku pierwotnym z myślą o dalszej odprzedaży, niż o wynajmie. Jeżeli chodzi o najbliższe perspektywy na stabilizację cen bym nie liczył. Jeżeli kryzys tak nie znacznie wpłynął do tej pory na obniżkę cen (kawalerka za250k  )to wątpie by po wyjściu z dołka, w obliczu ponownego wzrostu dostępności do kredytów, ubywania nieruchomości do sprzedaży w porównaniu z sytuacją sprzd paru miesięcy, taka stabilizacja miała miejsce. Liczył bym się raczej z ponownym wzrostem cen. Bez urazy ale RNS to wg mnie takie samo badziewie jak niegdysiejszy program budowy tanich czynszówek przez TBS. Być może nieliczni skorzystali z jego dobrodziejstw, ale jak się okazało nie był on wcale taki tani i to chyba bardziej chciwe banki na nim zarobiły -korzystając z zabezpieczeń państwowych w chwili kiedy pieniadż na rynku międzybankowym był prawie nieosiągalny - niż indywidualni klienci do których był skierowany. Zresztą jego dni wydają się być policzone bardziej z powodu pojawiającej się konkurencyjności w udzielaniu kredytów hipotecznych niż z powodu kłopotów budżetowych. Podsumowując moim zdaniem sytuacja się powoli normuje, ale to niestety oznacza ponowny wzrost cen nieruchomości. Taki scenariusz przewiduję na najbliższe dwa trzy lata.
Edytowany: 11 listopada 2009 14:00
|
|
0 Dołączył: 2009-04-08 Wpisów: 86
Wysłane:
11 listopada 2009 14:06:23
buldi napisał(a):Jeżeli chodzi o najbliższe perspektywy na stabilizację cen bym nie liczył. Jeżeli kryzys tak nie znacznie wpłynął do tej pory na obniżkę cen (kawalerka za250k  )to wątpie by po wyjściu z dołka, w obliczu ponownego wzrostu dostępności do kredytów, ubywania nieruchomości do sprzedaży w porównaniu z sytuacją sprzd paru miesięcy, taka stabilizacja miała miejsce. Liczył bym się raczej z ponownym wzrostem cen. Podsumowując moim zdaniem sytuacja się powoli normuje, ale to niestety oznacza ponowny wzrost cen nieruchomości. Taki scenariusz widzę na najbliższe dwa trzy lata. Buldi optymista ;) Fajnie widzieć Cię w takiej roli A tak na poważnie, wynika z Twojej wypowiedzi, że właściwie kryzys jest już za nami, banki siedzą znów na kasie gotowe tanio rozdawać ją koonsumentom, a Ci ze względu na niski stopień berobocia i rosnące płace (w końcu jesteśmy Tygrysem Europy) zadłużają siebie i kolejne pokolenia na dziesiątki lat... No jakoś mi to nie gra, ale być może jestem w błędzie, i to bardzo dużym błędzie. Choć z drugiej strony wiem jakie są ceny w Niemczech i te aktualne w Hiszpanii, stąd moje przeświadczenie, że ceny u nas, nie tak gwałownie, ale jednak znormalnieją.
Edytowany: 13 listopada 2009 11:56
|
|
|
|
0 Dołączył: 2009-02-21 Wpisów: 5 068
Wysłane:
11 listopada 2009 14:49:22
Wbrew pozorom nie jestem zwolennikiem takiego optymizmu. Wiąże się on bowiem z ponownym oderwaniem cen od wartości godziwej, a to oznacza kolejną banię. Wolał bym by to się odbywało spokojniej - wolniej, by nadązyli Ci którym mieszkania najbardziej są potrzebne. Nie podzielam jednak zdania, by rynek ruszył musi dojść do takiej sytuacji: Cytat: banki siedzą znów na kasie gotowe tanio rozdawać ją koonsumentom, a Ci ze względu na niski stopień berobocia i rosnące pesje (w końcu jesteśmy Tygrysem Europy) zadłużają siebie i kolejne pokolenia na dziesiątki lat...
Popyt i możliwości nabywcze to wg mnie podstawa. Popytu wystarczy jeszcze na parę lat, był obecny nawet ostatnio - kiedy spadała ilość sprzedawanych nieruchomości i leciały ceny. Nie on zawiódł, tylko możliwości nabywcze. Te ostatnio jednak ulegają poprawie i to nie dzięki wzrostom pensji, bo za nie raczej się nie kupuje nieruchomości, tylko dzieki wiekszej dostępności do kredytów, zmianie kryteriów ich przydzielania, przyspieszeniu procedur bo o uproszeniu na razie nie mówimy. W branży spory ruch się szykuje w przyszłym roku, wiele firm budowlanych ma już swoje portfele zamówień na przyszły rok zaklepane, właśnie dzieki klientom, którzy odzyskali możliwości kredytowe.
|
|
PREMIUM
522 Grupa: Zespół StockWatch.pl
Dołączył: 2008-10-24 Wpisów: 11 191
Wysłane:
11 listopada 2009 15:17:01
buldi napisał(a):anty_teresa napisał(a): Ja do cen nieruchomości podchodzę nieco inaczej... To nie powinno być dobro w które się inwestuje aby sprzedać drożej, a dobro które generuje zyski z wynajmu. Obecnie przy tych cenach i uwarnkowaniach prawnych wynajem się nie opłaca. Kawalerka w Wawie nie daleko metra kosztuje obecnie około 250k PLN. Wynająć taką można za kwotę około 1200 za miesiąc minus czynsz. Powiedzmy iz to będzie 1000PLN przed podatkiem. Czyli 12000 rocznie. Z 250k rocznie tyle zarobimy bez ryzyka na lokacie... A w wynajmie ryzyko zawsze istnieje. Czasem się zdarza iż nie jesteśmy w stanie wyegzekwować czynszu, a wynajmujacy nie chce się wyprowadzić... Do tego jest chroniony prawnie. To ryzyko nie jest duże, ale istnieje. Mieszkanie trzeba ubezpieczyć, dokonywać drobnych remontów, po poprzednich wynajmujących. W obecnych uwarnkowanich wynajem się nie opłaca... Rozwiązania są dwa. Albo zwiększy się cenę najmu o jakieś 30-40%, albo cena mieszkania powinna spaść, lub też czynnik pośredni. Z podniesieniem cen nie jest prosto, bo zwiększa się bezrobocie, maleje siła nabywacza ludności, ta realna po inflacji. Spadek cen jest powstrzymywany przez RNS. Ja akurat taki program popieram. Bogatsi powinni redystrybuować dobra, aby uniknąć rewolucji ;) RNS sporo kosztuje, a przy obecnych kłopotach z budżetem może się okazać że program zostanie ukrucony... Ja spodziewam się raczej stabilizacji cen w perspektywie paru lat.. Przyznam, że nie znam obecnie warszawskiego rynku nieruchomości, ale skoro piszesz o kawalerce w cenie 250k  to faktycznie nie wyobrażam sobie w jaki sposób wynajem mógłby być w tej sytuacji opłacalny. Dziwie się natomiast postawionej tezie że to właśnie w wynajem a nie sprzedaż powinno się inwestować, przecież cena którą podałeś nie ma wiele wspólnego z wartością "pierwotną" jest raczej spekulacyjnie wywindowaną ceną rynkową na której pewnie w cyklu kolejnych odsprzedaży zarobił nie jeden pośrednik. Nawet z rynku pierwotnego nie będzie taniej... Sam szukam okazji i takich jest niewiele... Cena jaką można znaleźć nie na zadupiu to ok 6-7k za metr. Zakłądając 30m najtaniej mozna wziąć za 180k-210k. Do tego jeszcze wykończenie. 30-50k z umeblowaniem i AGD. TAk? Jak sądzę wiesz ile mniej więcej kosztuje na rynku wykónczenie ;) Tak właśnie normalnie powinno to moim zdaniem wyglądać. Nieruchomości(mieszkania) nie powinny być aktywem spekulacyjnym. Inwestowanie w mieszkanie/dom tak właśnie powinno wyglądać. - NA WYNAJEM. W niemczech o ile się orientuje mieszka sie w domach albo wynajętych mieszkaniach. Nikt nie kupuje mieszkań licząc na wzrost cen, tyle że to starszy rynek...
|
|
0 Dołączył: 2009-02-21 Wpisów: 5 068
Wysłane:
11 listopada 2009 15:50:45
anty_teresa napisał(a): Nawet z rynku pierwotnego nie będzie taniej... Sam szukam okazji i takich jest niewiele... Cena jaką można znaleźć nie na zadupiu to ok 6-7k za metr. Zakłądając 30m najtaniej mozna wziąć za 180k-210k. Do tego jeszcze wykończenie. 30-50k z umeblowaniem i AGD. TAk? Jak sądzę wiesz ile mniej więcej kosztuje na rynku wykónczenie ;) Tak właśnie normalnie powinno to moim zdaniem wyglądać. Nieruchomości(mieszkania) nie powinny być aktywem spekulacyjnym. Inwestowanie w mieszkanie/dom tak właśnie powinno wyglądać. - NA WYNAJEM. W niemczech o ile się orientuje mieszka sie w domach albo wynajętych mieszkaniach. Nikt nie kupuje mieszkań licząc na wzrost cen, tyle że to starszy rynek...
Widać deweloper który sprzedaje w opisywanym przez Ciebie przypadku kawalerkę dopasował się do już wywindowanych spekulacyjnie cen. Nie mają one jednak wiele wspólnego z wartością godziwą. Widać też, że ten deweloper nie ma problemów z uzyskaniem finansowania swoich inestycji. Wasz warszawski pech polega na tym, że stolica przyciągą tych najmocniejszych finasowo, którzy są w stanie klienta "przetrzymać" Na Śląsku jest trochę inaczej. Kredytując dewelopera w trakcie realizacji można łapać okazje, Choć wyjątki też się zdarzają np katowickie "Debowe Tarasy" z podobnymi cenami do tych o których piszesz. Taka jest dzisiejsza cena, ale jeszcze nie dawno można i tam było taniej kupić mieszkanie po lepszych cenach, w czysto spekulacyjnym celu  Teraz trzeba szukać innych lokalizacji i coraz trudniej je znaleźć. Antytereso dobrze wiesz, że wszędzie tam gdzie pojawia się niższa od rynkowej cena lukę wypełnia pośrednik, dlatego okazji jest jak napisałeś niewiele, co nie oznacza że ich nie ma. Trochę zabawna jest analogia do gięłdy. Czy to przypadkiem nie jest tak jak ze mną i tym moim czekaniem aż akcje stanieją, a one przekornie dalej rosną? edit: W Niemczech mają relatywnie wyższe czynsze i ceny najmu. Nie wiem jak to się dzieje, ale tak tam jest od dawna, dlatego u Nich wynajem jest opłacalny.
Edytowany: 11 listopada 2009 18:47
|
|
297 Dołączył: 2008-11-23 Wpisów: 7 675
Wysłane:
11 listopada 2009 16:50:10
Cytat:z wartością godziwą z mieszkaniami jest jak z akcjami, tyle że płynność jest mniejsza. bardzo rzadko i przez krótki czas są niedowartościowane, a przez większość czasu są mocno przewartościowane. i nic na to nie poradzimy. bo gdzieś mieszkać trzeba. gdyby traktować mieszkania jako inwestycje, trzeba by kupować za granicą, najlepiej w nowych krajach UE (Bułgaria ?) ceny są tam w miarę niskie, a wiadomo że pobyt w UE wpłynie korzystnie na wynagrodzenia i gospodarkę a więc i na ceny nieruchomości.
Edytowany: 11 listopada 2009 16:53
|
|
0 Dołączył: 2009-04-08 Wpisów: 86
Wysłane:
11 listopada 2009 19:16:53
buldi napisał(a):Wbrew pozorom nie jestem zwolennikiem takiego optymizmu. Wiąże się on bowiem z ponownym oderwaniem cen od wartości godziwej, a to oznacza kolejną banię. Wolał bym by to się odbywało spokojniej - wolniej, by nadązyli Ci którym mieszkania najbardziej są potrzebne. Popyt i możliwości nabywcze to wg mnie podstawa. Popytu wystarczy jeszcze na parę lat, był obecny nawet ostatnio - kiedy spadała ilość sprzedawanych nieruchomości i leciały ceny. Nie on zawiódł, tylko możliwości nabywcze. Te ostatnio jednak ulegają poprawie i to nie dzięki wzrostom pensji, bo za nie raczej się nie kupuje nieruchomości, tylko dzieki wiekszej dostępności do kredytów, zmianie kryteriów ich przydzielania, przyspieszeniu procedur bo o uproszeniu na razie nie mówimy. W branży spory ruch się szykuje w przyszłym roku, wiele firm budowlanych ma już swoje portfele zamówień na przyszły rok zaklepane, właśnie dzieki klientom, którzy odzyskali możliwości kredytowe. Buldi bardzo szanuję Twoje zdanie, ale nie do końca zgadzam się z tym rzekomo dużym popytem, naprawdę jest on bardzo selektywny – niezbędna jest albo super atrakcyjna cena, albo super standard i lokalizacja.. Duże zainteresowanie np. Wilanowem w wakacje tego roku wynikało z faktu znacznej obniżki cen - było bardzo dużo atrakcyjnych ofert, i wiele z nich można było podciągnąć pod „Rodzinkę”. Poza tym, gdyby było tak dobrze w nieruchomościach, nie miałabym tylu telefonów z agencji, z pytaniem czy zechcę z nimi współpracować przy sprzedaż swojego mieszkanka. Obserwowana poprawa nastrojów w budownictwie, dotyczy całego szeroko pojętego sektora budowlanego. Jak już rozłożyć na czynniki pierwsze, to deweloperka będzie raczej na końcu peletonu, któremu przewodzić będzie drogówka i ogólnie infrastruktura. Cytat:Z przeprowadzonego przez PMR badania wynika, że ankietowane firmy za najbardziej atrakcyjne segmenty rynku budowlanego w perspektywie dwóch najbliższych lat uznają budownictwo drogowe (84% wskazań), obiektów sportowych i rekreacyjnych (31%), budownictwo energetyczne (31%) oraz budownictwo ochrony środowiska (24%). Z kolei za najmniej perspektywiczne uznano budownictwo biurowe (5%) oraz magazynowe (9%). Uzyskane opinie w dużym stopniu odzwierciedlają obecną sytuację rynkową, w której budownictwo drogowe jest głównym motorem napędowym branży budowlanej – w pierwszych trzech kwartałach br. segment ten odnotował ponad 40% roczny wzrost produkcji budowlano-montażowej. W tym samym okresie stopa wzrostu dla całego segmentu inżynieryjnego wyniosła ponad jedną czwartą, rekompensując tym samym spadki w budownictwie mieszkaniowym (-12,8%) oraz niemieszkaniowym (-6,5%) www.egospodarka.pl/46520,Branz...A co się tyczy kredytów, to faktycznie ponoć mamy lekką odwilż w dostępności, ale prawdopodobne spowodowane jest to wymogami rocznych planów, których banki nie wyrobiły (nie mają odpowiednio wysokiego udziału kredytów długoterminowych). Poza tym w Polsce kredyty na mieszkania są bardzo bezpieczne. Kowalski nie doje, nie dośpi, a za mieszkanie zapłaci, a co i nie bez znaczenia, łatwiej puścić go w skarpetkach niż Sp.zo.o. Nie można też zapominać, że kluczową sprawą dla banków jest podtrzymanie cen mieszkań obecnym poziomie, co bez zwiększonej dostępności do kredytów nie będzie możliwe. A jeśli dodatkowo banki mogą to robić przy niepomniejszonych zyskach (marże nie spadają, a jedynie rozdęte, „zaporowe” wymogi formalne) to dlaczego mają sobie odmawiać czystego zysku dłuugoterminowego. Generalnie nie ma co sobie głowy łamać przewidywaniem przyszłości, bo tu (co mi właśnie Buldi uzmysłowił), nie ma miejsca na logiczne wywody Tam gdzie ocieramy się o światową kasę, tam trzeba czujnie podążać za Balonem Choć z drugiej strony nie jesteśmy narodem kretynów i, chcę wierzyć, nie będziemy powtarzać ponownie tych samych błędów. Potrafimy myśleć samodzielnie, potrafimy wyciągać wnioski z doświadczeń, chciałam powiedzieć z historii ;) ale w tym chyba nie jesteśmy najmocniejsi.. to tak jakoś przy okazji dzisiejszego Święta mi się pomyślało. Ale to już temat na zupełnie off topic.
Edytowany: 24 listopada 2009 01:42
|
|
0 Dołączył: 2009-02-25 Wpisów: 47
Wysłane:
12 listopada 2009 00:14:00
anty_teresa napisał(a): Kawalerka w Wawie nie daleko metra kosztuje obecnie około 250k PLN. Wynająć taką można za kwotę około 1200 za miesiąc minus czynsz. Powiedzmy iz to będzie 1000PLN przed podatkiem. Czyli 12000 rocznie. Z 250k rocznie tyle zarobimy bez ryzyka na lokacie... A w wynajmie ryzyko zawsze istnieje. ...
Zapomniałeś o inflacji. Ta zeżre ci kapitał w banku, a mieszkanie (przynajmniej statystycznie) zdrożeje o wskaźnik inflacji. I na lokacie jeszcze jest podatek Belki. Nie twierdzę, że wynajem to złoty interes, ale jednak aż tak tragicznie to nie wygląda. A tak na marginesie, to rynkowi nieruchomości brakuje rzetelnej informacji o cenach transakcyjnych. To, co jest podawane w ogłoszeniach, to bajki.
Edytowany: 12 listopada 2009 00:18
|
|
PREMIUM
522 Grupa: Zespół StockWatch.pl
Dołączył: 2008-10-24 Wpisów: 11 191
Wysłane:
12 listopada 2009 00:24:57
cyklotyk napisał(a):anty_teresa napisał(a): Kawalerka w Wawie nie daleko metra kosztuje obecnie około 250k PLN. Wynająć taką można za kwotę około 1200 za miesiąc minus czynsz. Powiedzmy iz to będzie 1000PLN przed podatkiem. Czyli 12000 rocznie. Z 250k rocznie tyle zarobimy bez ryzyka na lokacie... A w wynajmie ryzyko zawsze istnieje. ...
Zapomniałeś o inflacji. Ta zeżre ci kapitał w banku, a mieszkanie (przynajmniej statystycznie) zdrożeje o wskaźnik inflacji. I na lokacie jeszcze jest podatek Belki. Nie twierdzę, że wynajem to złoty interes, ale jednak aż tak tragicznie to nie wygląda. A tak na marginesie, to rynkowi nieruchomości brakuje rzetelnej informacji o cenach transakcyjnych. To, co jest podawane w ogłoszeniach, to bajki. Statystycznie... Statystycznie też nie ma pełnego obłożenia itd... To prosty przykład... Pozwala się zorienotwać, a nie wycenić w punkt. A czemu uważasz iż od wynajmu podatku płacić nie trzeba? Zgadzam się iż dane co do cen są nierzetelne.
|
|
0 Dołączył: 2009-07-28 Wpisów: 17
Wysłane:
13 listopada 2009 08:40:26
Dzięki anty-teresa i Horyzont. Szczerze powiem, że wypowiedzi oparte na faktach mają wartość i skłaniają do dalszych analiz, czy też myślenia. Niestety na niektórych forach ludzie piszą, tylko po to żeby coś pisać, albo co gorsza powtarzają poglądy gdzieś zasłyszane bez zastanowienia się nad ich prawdziwością, a nawet sensem. A wracając do tematu. Skóra mi cierpnie, gdy słyszę, że statystycznie cena nieruchomości będzie rosła. No może i będzie, a może nie będzie. To zależy od lokalizacji, stanu utrzymania, itd. Poza tym powstaje pytanie o stopę zwrotu z takiej inwestycji. Nieruchomość wymaga dokonywania comiesięcznych opłat, amortyzuje się, wymaga napraw, remontów, itp., a w przypadku wynajmu płacenia podatków oraz nadzoru, opłat dla agencji nieruchomości w związku ze znalezieniem wynajmującego, czy szukania nowych "klientów" we własnym zakresie(to też koszt). Chętnie zatem zobaczę konkretne wyliczenia, a nie luźne stwierdzenie, że coś się opłaci, albo nie. Już nieraz było pisane takiemu np. analitykowi Szwedzie, że pisze głupoty (w ostatnim miesiącu opublikował na ten temat kilkanaście artykułów w treści mniej więcej takiej: www.gs24.pl/apps/pbcs.dll/arti... czy forsal.pl/artykuly/369689,rent...). Rzut oka na te tabelki i powstaje pytanie: jak została policzona rzeczona rentowność netto i brutto? A poza tym, skoro nawet zakładając, że wyliczenia są prawidłowe, różnica w rentowności obligacji w stosunku od rentowności z najmu jest w granicach błędu statystycznego: to po co się szarpać?
|
|
0 Dołączył: 2009-02-25 Wpisów: 47
Wysłane:
13 listopada 2009 11:15:22
anty_teresa napisał(a):Statystycznie... Statystycznie też nie ma pełnego obłożenia itd... To prosty przykład... Pozwala się zorienotwać, a nie wycenić w punkt. A czemu uważasz iż od wynajmu podatku płacić nie trzeba? Zgadzam się iż dane co do cen są nierzetelne. Masz rację w kwestii podatku i obłożenia. Aczkolwiek jeżeli chodzi o podatek od wynajmu - Polak potrafi. W banku nie da się nic wykuglować. O inflacji pisałem dla porządku. Zawsze jak się porównuje gotówkę z jakimś dobrem, trzeba brać inflację pod uwagę. W tej chwili lokaty to praktycznie tylko ochrona przed nią, a nie zarobek. Mieszkania drożeją "statystycznie" w sensie inflacyjnym. Pewnie, że inwestycja w wynajem mieszkania to sprawa zdecydowanie bardziej skomplikowana niz lokata. Bo obłożenie, bo remonty, bo ruchy cen. Ale to, że ceny wynajmu są teraz niskie, nie oznacza, że zawsze takie będą. Przeciwko wzrostowi czynszów za wynajem przemawia prawie wszystko - lekkie odkręcenie kurka z kredytami i pomruki deweloperów, że znów zaczynają budować, niż demograficzny, spora ilość mieszkań kupionych "na górce", które będą wynajmowane jeszcze wiele lat po cenach "dumpingowych", brak fali imigracji czy w końcu rozwój telepracy czy telestudiów. Ale gdyby rynek kredytów (a co za tym idzie budów) się znowu załamał, u sąsiadów nastapił krach gospodarczy i ludzie masowo ruszyliby do Polski "za chlebem", czy nasiliłby się ruch ucieczki z miast (na skutek totalnego paraliżu komunikacyjnego, czy zamachu terrorystycznego na dużą skalę) - wynajem mieszkań pod miastem mógłby być niezłym pomysłem. Jak to w nieruchomościach - niewiadomych sporo i lokalizacja rulez. Wydaje mi się, że jednak kupno dziś na rynku wtórnym mocno zaniedbanego mieszkania, po ostrym targowaniu się, z dala od centrum, blisko lasu, niedaleko planowanej w perspektywie 3-5 lat linii metra (pisze o Warszawce) czy planowanym dobrym dojeździe do centrum, odremontowanie go w teraźniejszym dołku(?)cen materiałów i usług budowlanych może być długofalowo dobrą inwestycją pod wynajem. A tak na marginesie, to gdzieś czytałem, że wieloletnia, powojenna, średnia cena metra kwadratowego mieszkania w mieście w Europie oscyluje gdzieś koło średnich miesięcznych zarobków. Czyli mielibyśmy jeszcze potencjał spadków w tym segmencie.
|
|
0 Dołączył: 2009-02-21 Wpisów: 5 068
Wysłane:
13 listopada 2009 11:51:13
oblatywacz napisał(a): Niestety na niektórych forach ludzie piszą, tylko po to żeby coś pisać, albo co gorsza powtarzają poglądy gdzieś zasłyszane bez zastanowienia się nad ich prawdziwością, a nawet sensem.
A wracając do tematu. Skóra mi cierpnie, gdy słyszę, że statystycznie cena nieruchomości będzie rosła. No może i będzie, a może nie będzie. To zależy od lokalizacji, stanu utrzymania, itd. Nie wiem jak jest na innych forach, bo nie jestem zainteresowany i nie mam czasu by w nich uczestniczyć. Wiem natomiast, że na tym forum swoje poglądy, choć mogą się wydawać kontrowersyjne, można wyrażać. To nie jest "Towarzystwo Wzajemnej Adoracji" tylko miejsce w którym te poglądy mogą a nawet powinny się ścierać. Mnie skóra nie cierpnie, po prostu z niektórymi wypowiedziami się zgadzam lub nie. Natomiast bezpodstawne stwierdzenia o powtarzaniu gdzieś zasłyszanych poglądów potrafią zjeżyć sierść. Niektórzy mają możliwość opierać się w swoich wpisach nie na tym co ktoś gdzieś napisał lub powiedział, tylko na obserwacji tematu "od wewnątrz" Jako ciekawostka na wątku "gwiazdy przyszłej hossy" na początku marca też starły się różne poglądy. Temat co prawda dotyczył tego czy sektor deweloperów "odbije" w pierwszej kolejności, ale argumentacja była podobna. Z tego co pamiętam większość wtedy też uważała, że deweloperka nie ma szans w najbliższym czasie na odbicie i będzie musiała puścić przodem inne branże. Jak się jednak okazuje większość czasami się myli.  kliknij, aby powiększyćJeżeli chodzi o wynajem, Nie wiem jakie są szczegółowe podstawy takich wyliczeń, ale osoby które znam, a które zajmują się inwestycjami w nieruchomości w prosty sposób ujmują to tak, że jeżeli inwestycja nie zapewnia zwrotu po siedmiu latach nie są nią zainteresowani. Z powodu stawek najmu oraz kosztów kupna mieszkania na rynku, nie jest to na dziś w większości przypadków opłacalne. Nieco inne podejście mają do nabywania lub inwestowania w budowę domów wielorodzinnych, które posiadają w części parterowej możliwość stworzenia lokali użytkowych, ale to już nie jest mała inwestycja.
Edytowany: 13 listopada 2009 20:38
|
|