TG napisał(a):bartekbb napisał(a):z tego co maciek mówił, między innymi na wykup akcji pójdzie kasa z emisji serii h
I wszystko jasne pozdrawiam i czekamy na poprawe wiarygodnosci spolki, mam nadzieje ze jakies ofe lub fundy tez sie zainteresuja ale to juz w niedalekiej przyszlosci sie dowiemy
Maciej Duda: odpracuję wpadkę z opcjami
Grzegorz Nawacki
Puls Biznesu, pb.pl,14.03.2010 23:10
Czytaj komentarze (0)
Zobacz na forum ()
bf38e145-baa2-43cd-b65f-6a0083edc4f4
Potknęliśmy się. Zawiodłem. Przepraszam – mówi prezes mięsnej spółki, który chce odzyskać zaufanie funduszy i nakłonić je do kupna akcji. Rozlicza się z przeszłość i obiecuje lepszą przyszłość. O kulisach afery z opcjami, rozmowach z funduszami private equity, które chciały przejąć spółkę, szykowanej emisji akcji i wynikach za 2009 r. – opowiada Maciej Duda w rozmowie z „Pulsem Biznesu”.
>>O Macieju Dudzie czytaj też w poniedziałkowym "Pulsie Biznesu">>
„Puls Biznesu”: Skąd się wzięły te feralne opcje w spółce?
Maciej Duda: Opcje do zabezpieczania zmian kursu stosowaliśmy od 2003 r. Przez pięć lat się nie myliliśmy i zarabialiśmy po kilka milionów złotych rocznie. Ale w 2009 r. załamały się przychody z eksportu, które wcześniej rosły. Tylko III kwartale 2008 r. nasze wpływy w USD sięgały 10 mln USD, a w IV kwartale wpływy w Euro wyniosły niespełna 7 mln euro Zabezpieczyliśmy się na poziomach z III i IV kwartału 2008 r., tymczasem w 2009 r. przychody dramatycznie spadły, a kurs złotego nagle i gwałtownie zaczął się osłabiać.
>>Wszystko o spółce Duda>>
Ale dlaczego spółka dopuściła do tak ogromnych strat?
Zawiodła kontrola ryzyka. Gdy zorientowaliśmy się, jak duża jest starta, było już za późno. Nie mieliśmy tyle gotówki by zamknąć pozycje.
Afera wyniknęła nie tylko z tego, że spółka straciła na opcjach, ale głównie dlatego, że zapewniał pan, że spółka nie angażował się w opcje.
Rynek o opcjach poinformowaliśmy tak szybko, jak mieliśmy pełne dane o skutkach finansowych. Wypowiedź w „Pulsie Biznesu”… mówiłem o tym, że nie spekulowaliśmy na opcjach. Nie jestem finansistą, w tamtej chwili nie wiedziałem, że opcje są tak bardzo niebezpieczne. Pewnie lepiej gdybym się wstrzymał z wypowiedzią
Złoty znów się umacnia. Stosujecie opcje?
Nigdy więcej opcji. Teraz stosujemy hedging naturalny - kupujemy żywiec płacąc w euro. Jeśli stosujemy w grupie kapitałowej jakieś zabezpieczenie to jedynie forwardy pod konkretne transakcje.
Przez odpisy związane z opcjami 2009 r. był najgorszym rokiem w historii spółki. To koniec odpisów?
Za nami trudny i nie ma się co oszukiwać, zły rok. Wprawdzie przychody wzrosły, poprawił się cash flow i spłaciliśmy część zadłużenia, ale z uwagi na znaczne odpisy, których musieliśmy dokonać zamknęliśmy rok sporą stratą. To koniec odpisów, jeśli chodzi o polską część biznesu to na 100 proc. wszystko, co złe już się wydarzyło. Rewidenci badają jeszcze sprawozdanie spółki na Ukrainie, bo ten rynek jest obecnie mocno niepewny, szczególnie jeśli chodzi o rynek rolny.
Co oprócz opcji ciążyło spółce w 2009 r.?
Znacząco spadł eksport, ale liczymy, że sytuacja na naszych
najważniejszych rynkach Ukrainie, Korei, Hong Kongu i krajach unii europejskiej zacznie się poprawiać. Rosja jest też wielką szansą
Opcji się pozbyliście. Co jest priorytetem na ten rok?
W tym roku wszystkie podejmowania działania mają na celu poprawę cash flow i spłatę zadłużenia. Pomoże nam emisja akcji i sprzedaż aktywów, które nie są związane z podstawową działalnością
Największy udział w akcjonariacie mają banki. Czy to oznacza, że dla spółki najważniejsza jest spłata kredytów, a nie rozwój?
Po rozmowach z bankami wiem, że zależy im na tym, by na koniec 2012 r. firma była, jak najwięcej warta. Więc nie będą hamowały rozwoju. Banki miały możliwość odsprzedania długu za 70 proc. wartości, odpisania reszty i pozbycia się kłopotu. Ale uwierzyły w ten biznes, bo widzą, że jest operacyjnie zdrowy. I zależy im na zwiększeniu wartości firmy. To jeden z nielicznych przypadków, gdy banki zaangażowały się w ratowanie firmy i myślą o jej przyszłości, a nie jedynie o spłacie kredytów. Ale na pewno wszelkie decyzje, w tym np. o przejęciach, będą podejmowane bardzo ostrożnie.
Mimo problemów spółki, pan wciąż jest szefem.
To banki postawiły warunek, że ja i moja rodzina musimy być zaangażowanie w firmę do końca 2012 r. Mamy kontakt, który jest praktycznie nierozwiązywalny.
Nie boi się pan, że przez te 3 lata się napracuje, a na koniec banki sprzedadzą firmę jakiemuś inwestorowi?
Do końca 2012 r. mam opcję pierwszeństwa w odkupieniu akcji od banków po cenie konwersji (1,1-1,3 zł) powiększonej o odsetki.
Banki nie chciały się łatwo pozbyć problemu PKM Duda. A pan? Nie myślał pan o sprzedaży firmy?
Pojawiały się fundusze zainteresowane przejęciem firmy, jeden chciał odkupić od banków długi, ale nie były zainteresowane. Był i taki, który zaproponował ogłoszenie upadłości spółki, a następnie odkupienie aktywów i rozpoczęcie nowej działalności.
Tak byłoby najłatwiej.
Łatwiej było zbankrutować spółkę, założyć nową i zacząć od zera. Pewnie oznaczałoby to wyprowadzkę z GPW na zawsze, ale to nie koniec świata. Ale dla naszej rodziny ta firma jest jak dziecko, a jak dziecko jest niegrzeczne to się go nie wyrzuca, dalej się je kocha. I dlatego postanowiliśmy walczyć o uratowanie firmy.
Na kim się zawiedliście w trudnych chwilach, gdy spółka balansowała na granicy bankructwa?
Powiem tak, tych na których się zawiedliśmy, wówczas już z nami nie było na pokładzie.
To nie IDMSA - wasz wieloletni partner, pomagał ratować spółkę.
Głównym doradcą została Ipopema i ta instytucja nam najbardziej pomogła, bez tak profesjonalnego wsparcia nie udało by się nam przetrwać. Kilka razy gasili pożary, pamiętam kluczowe spotkanie z bankiem, gdy jego przedstawiciel wstał po 5 minutach i powiedział, że kończymy spotkanie. Ale przedstawiciel Ipopemy na korytarzu przekonał go do powrotu i spotkanie trwało 2 godz. i zakończyło się sukcesem. Z kolei po stronie banków liderem ostatecznego porozumienia był Kredyt Bank, ten sam bank, który wcześniej złożył wniosek o upadłość
Ktoś jeszcze przyczynił się do tego, że spółka przetrwała?
Bardzo nam pomogli rolnicy, którzy się nie odwrócili, nie przestali dostarczać towaru, mimo, że konkurencja grała bardzo brutalnie dbając o to, by informacje o naszych problemach dotarły do rolników.
Przejdźmy do przyszłości. Co z emisją akcji?
Prospekt emisyjny jest już w Komisji Nadzoru Finansowego. Mam nadzieję, że uda nam się przeprowadzić emisję w kwietniu lub maju, bo jest potrzebna dla poprawy płynności.
Maksymalna wartość oferty to 105 mln zł. Myśli Pan, że uda się tyle zebrać?
Zdaję sobie sprawę, że może być ciężko uplasować całość. Ja i moja rodzina zobowiązaliśmy się objąć akcje za 20 mln zł i to kwota wystarczająca, by poprawić kondycję spółki.
Czym chcecie przekonać inwestorów do kupna akcji spółka, która ledwie przetrwała.
Wierzę, że jeśli zrealizujemy plan restrukturyzacji i strategię, która powstaje wspólnie z bankami i zewnętrzną firmą wyspecjalizowaną w restrukturyzacji, to spółka będzie warta dużo więcej. Poczuwam się do pełnej odpowiedzialności za to, co się stało i gwarantuję ciężką pracę całej rodziny przez najbliższe kilka lat. Chcemy pokazać rynkowi efekty procesu naprawczego i to jak biznes został zmodyfikowany.
Jak restrukturyzacja przełoży się na wyniki spółki?
Pokazaliśmy plan oszczędności, ale prognozy przychodów nie podamy. Za jedno wypowiedziane zdanie o opcjach zapłaciłem ogromną cenę, dlatego teraz chcę przekonać rynek czynami, a nie słowami. Gwiazdą już byłem, teraz chcę być rzemieślnikiem
Ale inwestorzy kupują akcje by zarobić. Mają szansę?
Trzeba przyznać, że to nie jest spółka na spekulacyjny szybki zarobek, bo pełne efekty tego, co zrobiliśmy i zrobimy będą widoczne dopiero w 2012 r. Jeśli wszystko się uda, za trzy lata kurs powinien być znacznie wyższy
Analitycy mówią, że spółka najgorsze ma już za sobą, ale zachowanie kursu tego nie potwierdza.
Na razie nad kursem ciąży emisja, która będzie przeprowadzano po 1,1 zł. Sądzę, że potrzeba dwóch-trzech kwartałów z dobrymi wynikami, żeby przekonać, że to, co mówimy to nie tylko obietnice. Tak było w przypadku Vistuli
Inwestorzy, którzy kupili akcje w emisji niedługo przed wybuchem afery z opcjami byli wściekli. Może trzeba było odkupić od nich akcje?
To moja rodzina straciła najwięcej. To, co się stało później nie było zamierzone i celowe, nikogo nie oszukałem. Nie mieliśmy pieniędzy na to, by odkupić te akcje, więc nie rozważaliśmy takiego scenariusza
Aferą z opcjami naraził się Pan TFI i OFE, które w 2009 r. pozbywały się akcji.
Gdy rynek się odwraca od spółki, instytucje sprzedają akcje to jest to przykre i trudne do zaakceptowania dla menedżera. Próbowaliśmy rozmawiać z instytucjami, ale wystraszyły się upadłości spółki. A my nie mogliśmy im zagwarantować, że tak się nie stanie. Było poważne ryzyko, te kilka godziny czekania pod salą sądową na decyzję w sprawie postępowania naprawczego było najbardziej stresującym momentem w moim życiu. Potem trudne negocjacje z bankami.
Myśli pan, że fundusze, które straciły będą chciały kupić akcje nowej emisji?
Historia PKM Duda, to nie tylko straty. Wielu inwestorów, w tym funduszy, nieźle zarobiło. I liczę, że będą zainteresowani nową emisją. Trudniej będzie przekonać tych, którzy stracili, ale jeśli tylko będą chcieli się spotkać, to będę gotów
Maciej wali skruche

jak moze,dobrze swiadczy to o nim i rodzince