Scarry - a wspolpracowales jakims Hiszpanem? ja wspolpracuje (lub wspolpracowalem) z kilkoma i tylko jeden to naprawde konkretny facet, ktorego nie trzeba poganiac, upominac, dreczyc telefonami itp.
to totalnie inna mentalnosc - jak to mi 7 lat temu moj pierwszy szef w Niemczech opowiadal jak wyglada praca poszczegolnych krajow w pewnej bardzo duzej firmie -
Niemcy robia juz 6-sta rewizje dokumentacji, a Hiszpanie dopiero zdejmuja nogi ze stolu
pomylil sie tylko w jednym, bo dodal, ze przez to Hiszpanie oszczedzaja sporo kasy w porownaniu do Niemcow.
generalizujac, to ten sam poziom zaangazowania i checi, jak u Wlochow.
to podejscie
vamos a la playa (idziemy na plaze) - w pracy odpoczywa sie po imprezach. przychodzi sie do pracy o 9-10tej, siedzi sie de 19-stej (bo od 16-17stej w biurze juz nikogo nie ma, wiec nikt glowy nie zawraca).
kolega pracowal w Madrycie kilka lat - ma o nich jeszcze gorsza opinie niz ja. jak to opowiadal: nie stac ich, ale wczasy musza byc - na kredyt, mieszkanie - to samo, auto tez na kredyt. w aucie przegladow sie nie robi, oleju sie nie zmienia, bo po co? jak juz dorzna, to albo sprzedadza Polakowi, albo ubezpieczaja i niedlugo pozniej auto doznaj samozaplonu. a firmy ubezpieczeniowe tez nie maja z tym problemu - to jak tam ma byc dobrze?
wszystko bylo fajnie, dopoki Anglicy i Niemcy kupowali w ciemno dziury w ziemi, ale ceny poszly w gore i banka pekla.
to nie wredne banki i cyklisci zmontowali spisek - zwyczajna konsekwencja zycia ponad stan na kredyt.
jak sie nie przebudza z tego letargu, to beda pracowac dla zoltej rasy za miske ryzu.
z drugiej strony, jeszcze rok, dwa i bedzie mozna zaczac przebierac w nieruchomosciach (juz rok temu kolega pisal, ze mozna kupic stu metrowy apartament z dwoma lazienkami kilkadziesiat km od morza na Costa del Sol za 100-120 tys. Euro).
edit: mam na mysli zycie zawodowe, bo prywatnie jak imprezowac, to tylko z Hiszpanami
Zawżdy znajdzie przyczynę, kto zdobyczy pragnie...