Kurkuma napisał(a):a co sie dzialo w maju 2006? kojarzy ktos? poniewaz spadek był wtedy dosyc duzy (okolo 20%) i szybkie wybicie Tak, spadek był znaczny - tylko rozłożyło się to na ponad miesiąc - z "horrorem" ostatniego dnia spadków - gdy 3/4 spółek wisiało w trakcie dnia na widłach i gigantycznymi obrotami by na dziennym wyrysować młotek na świecach i następnie jeszcze w trakcie wakacji odrobić straty. Zastanawiałem się ostatnio, czy scenariusz z 2006 się nie powtórzy, ale jest jednak sporo różnic w porównaniu do tamtej sytuacji makroekonomicznej - wtedy gospodarka była w pełni rozkwitu. Również jeśli chodzi o "technikę" - to mało jest przesłanek do tego, by obecną przecenę traktować jako korektę w locie: 2011 - 4 miesięczny marazm i wybicie dołem 2006 - silny wzrost, aż do przegrzania wskaźników i "miesięczne schłodzenie atmosfery" Przy okazji, jeśli chodzi o nasze rodzime GPW - to tamta sytuacja była jedyną, gdy po tak mocnej przecenie udało się rynkowi szybko wrócić do trendu wzrostowego.
|
|
Jest kilka "ale"... śp. Kazimierz Górski przegrywał wszystkie sparingi :) oby to był dobry prognostyk - sparing ma być testem, możliwością sprawdzenia zawodników, różnych ustawień itp. - a ja właśnie zauważyłem, że w ostatnich meczach - reprezentacja grała żelaznym składem - właśnie po to, by załapać się do tego 4 koszyka. Wydaje mi się, że paradoksalnie ta reprezentacja właśnie gra coraz lepiej, choć ten postęp na razie jest może słabo widoczny. Najbardziej mnie martwi, że Smuda - niegdyś - w latach świetności - znany z zamordyzmu i twardej ręki - stał się pośmiewiskiem. Momentalnie zabrakło mu charyzmy i wygląda na zagubionego, nie radząc sobie z utrzymaniem dyscypliny w reprezentacji. To może mieć fatalne skutki.
A tak przy okazji - to w kontekście jutrzejszego meczu Wisły z Litexem pokusiłem się o sprawdzenie ew. pieniędzy, jakie są do zarobienia w Lidze Mistrzów. I tak jak mówi się potocznie - to jest rzeczywiście brama do raju: Budżety najbogatszych polskich klubów (Legia, Lech, Wisła, Polonia) to poziom 40 - 60 mln zł. Tymczasem za awans do fazy grupowej LM i rozegranie w niej sześciu spotkań klub inkasuje 9,3 mln euro (to oznacza praktycznie podwojenie budżetu) - a do tego dochodzą zyski z biletów; praw transmisyjnych, którymi UEFA dzieli się z klubami oraz wymiar marketingowy (koszulki, gadżety itp) związany ze wzrostem popularności. To szansa na naprawdę znaczący "skok cywilizacyjny" i odjechanie reszcie stawki (albo zmobilizowanie do podniesienia budżetów - przynajmniej tych, których na to stać - a całkiem mądrze buduje się drużynę w Poznaniu, Białymstoku, czy trochę "na wariackich papierach" ale też obie warszawskie). Pensje dla zawodników już mamy na poziomie mniej więcej portugalskim. Do liderów nam sporo brakuje, ale biorąc pod uwagę duży rynek zbytu (kraj jakby nie patrzeć blisko 40 mln ludzi) jest szansa na stanie się takim europejskim średniakiem.
|
|
wbrew pozorom silna jest ta Czarnogóra - Mirko Vucinic - AS Roma; Stevan Jovetic - AC Fiorentina. Pokazują to zresztą w obecnych eliminacjach. Co oczywiście nie znaczy, że są poza naszym zasięgiem - zwłaszcza patrząc po losowaniu - casus Hiszpanii i Francji.
|
|
Nie przesadzałbym ze złym system wartości u młodych ludzi kopiących piłkę. Wydaje mi się, że jest on zbliżony do innych krajów - a te wszystkie wynaturzenia, o których piszemy są raczej efektem złego, scentralizowanego - rodem z PRL-u, sposobu szkolenia. Za wzorzec uchodzą piłkarskie szkółki Ajaxu Amsterdam, AC Milan , a ostatnio zwłaszcza słynna katalońska La Massia. Wpojenie systemu wartości oraz lojalności i zaangażowania bierze się ze wspólnego wychowania, czy mówiąc językiem zawodowym - z możliwości podnoszenia swoich kompetencji. Skoro piłkarze nie widzą możliwości rozwoju w polskich klubach - to nic dziwnego, że co który się nieco wybije już chce uciekać na Zachód. Tam zaś za dobre (jak na polskie warunki) pieniądze grzeje ławę i tym samym nie mając ogrania - po pierwsze nie podnosi swoich kompetencji, z drugiej strony - ma braki kondycyjne - które później wychodzą w słynnej już potocznej obserwacji, że polska reprezentacja maks. do 60 minuty może grać, a potem już wszyscy zawodnicy wypluwają wręcz płuca.
Kolejny podnoszony często problem - system jesień/wiosna w polskiej lidze i długa przerwa zimowa. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w w okresie zimowym zorganizować rozgrywki halowe. Podobna inicjatywa z powodzeniem funkcjonuje za naszą zachodnią granicą - a oni mają krótszą przerwę zimą. Skoro można handlować prawami do transmisji naszej "kopanej" ligi i to za niebagatelne pieniądze, można i takimi rozgrywkami halowymi. Myślę, że ze względu na większy dynamizm taki puchar/czy liga zimowa spotkałyby się z zainteresowaniem i kibiców i mediów - a i kluby by na tym mogły zarobić.
Problem leży moim zdaniem w tym samym, w czym problem polskiego szkolnictwa wyższego - establishment nadal myśli aparatem pojęciowym oraz realiami "ekonomicznymi" z poprzedniej epoki...
|
|
Mikeroz napisał(a):Polska nie ma piłkarzy. Już od kilkunastu lat... a kiedyś byliśmy niesamowicie dobrzy.
Ze stadionami troszkę poszalałeś ;) Miewam wrażenie, że PZPN istnieje tylko i wyłącznie po to, aby legalnie prać pieniądze dla osób zasiadających na stołkach. Jak się okazuje można - przykłady: Niemcy i Szwajcaria (oczywiście znacznie bogatsze, ale chodzi o rozwiązania instytucjonalne a dopiero w ślad za nimi finansowe, choć i tu - mimo, że mamy niby mniej środków, to byliśmy w stanie utopić mnóstwo kasy w Szkoły Mistrzostwa Sportowego, które są nieporozumieniem). Szczególnie Szwajcaria - która bardziej niż Polska nie ma piłkarzy, bo wszyscy tam jeżdżą na nartach przecież. W Niemczech od 1990 roku (oprócz jednego przebłysku w postaci zdobycia Mistrzostwa Europy w 1996 roku) - również była piłkarska posucha. Zdecydowano się gruntownie zreformować system szkolenia młodzieży - obecnie na kluby jest nałożony wymóg, by prowadziły Centra Szkolenia Młodych Piłkarzy - czyli, nie jak kombinuje się w Polsce - tworzy się dziwne twory w stylu Gminne Ośrodki Sportu, czy odgórnie przez rząd budowane w każdej gminie boisko dla dzieciaków (choć inicjatywa oczywiście cenna), których jest potem problem z zagospodarowaniem - tylko kluby piłkarskie, czyli najbardziej zainteresowany podmiot w "otrzymywaniu" młodych i utalentowanych piłkarzy. Efekty?: ponad połowa piłkarzy w Bundeslidze to żniwo klubowych centrów szkoleniowych (koronny przykład- aktualny mistrz Niemiec Borussia Dortmund); świetnie grająca odmłodzona reprezentacja Niemiec (która przecież zawsze była synonimem topornego wyrachowanego stylu gry). Swoją drogą miło będzie popatrzeć w tej edycji LM na dynamiczny, nieograny w Europie ale pełen żywiołowości zespół BVB. 2. Szwajcaria - gdy w 2002 roku dostali prawo do organizacji ME 2008 - zreformowali system szkolenia młodzieży i w efekcie: w 2009 roku kadra U-17 zdobyła Mistrzostwo Świata; Mistrzostwa Europy U-21 - 2011 2. miejsce. I tak na koniec jeszcze jedna uwaga - wszędzie, gdzie są tradycje piłkarskie (a ponoć to nasz sport narodowy) w przypadku "katastrofy" sportowej myśli się o reformach i robi się trzęsienie ziemi w systemie szkolenia itp. - we Włoszech przykładowo zastanawiają się, czy nie dołączyć reprezentacji U-21 do rozgrywek II ligi, by młodzież, która i tak w większości klubów grzeje ławę mogła się ogrywać w profesjonalnych rozgrywkach. Tylko u nas cisza :) tak czy siak, dziś trzymam kciuki za Legię i Śląsk; kompromitację Anno 2011 już mamy za sobą - Traktor Pawłodar jako pogromca lidera rundy jesiennej polskiej ekstraklasy.
|
|
szczerze - to akurat bankructwo Grecji i Portugalii oraz ich wyjście ze strefy Euro byłoby całej Eurozonie na rękę (poza chwilowymi perturbacjami) i raczej znacząco by nie wpłynęło - a nawet długofalowo by wzmocniło walutę. Włosi wydają się mimo wszystko mieć bardziej "zdrowe" wskaźniki niż US w zakresie długu publicznego itp.
Oczywiście czy dalsze trwanie tworu w postaci UE to temat na odrębną dyskusję - słynna strategia lizbońska mająca w swym zamierzeniu prowadzić do doścignięcia przez UE Stanów Zjednoczonych okazała się farsą - ale samo funkcjonowanie wspólnej waluty na obszarze znacznej części Europy sprzyja wzrostowi konkurencyjności, no i nie oszukujmy się zwłaszcza wzmacnianiu się silniejszych gospodarek.
Czyli likwidacja UE krajom nadającym w niej ton jest nie na rękę - raczej na dłuższą metę można się spodziewać wypychania najsłabszych krajów poza "elitarną" grupę posiadaczy Euro.
A co do Polski... - mieliśmy reformę (owszem konieczną - ale pytanie czy nie można było jej przeprowadzić inaczej - z bardziej ludzką twarzą), która pozbawiła oszczędności całe pokolenia na początku lat 90.; teraz demontaż systemu emerytalnego, który pozbawia nas jakichkolwiek środków na "złotą jesień" życia. Chyba mogliśmy się już przyzwyczaić do tego, że obywatel w tym kraju służy wyłącznie "interesowi budżetu państwa".
|
|
WatchDog napisał(a):gucio napisał(a):Jednak nadal nie mam odpowiedzi. Jak bankrutuje firma.Zabieraja jej caly majatek.Konkretnie co moze byc jak bankructwo oglosi np.Hiszpania.Zalozmy ze wiekszosc firm jest prywatnych.Panstwowe sa tylko szkoly i poczta.No i co? Bankructwo jest szkodą nie dla bankrutującego, tylko dla jego wierzycieli. Ludzie czy instytucje, które powierzyły kapitał takiemu podmiotowi, na przykład w formie zakupu obligacji skarbowych (ale nie tylko, także inwestycje w nieruchomości czy przedsiębiorstwa na danym terenie), tracą pieniądze: spada wycena aktywów, nie ma płynności. Państwo nie daje zabezpieczeń na inwestycje zagraniczne, jest to ryzyko gospodarcze inwestora. Obligacje skarbowe teoretycznie są zabezpieczone na majątku narodowym, ale tutaj moja orientacja się kończy, bo dawno nie czytałem o kryzysach. Wg mnie nie ma szans na oddawaniem wierzycielom ziemi, ale ze znaczącymi partnerami rząd rozmawia. Jeśli dużo stracili i chcą się wycofać, co byłoby ze szkodą dla bankrutującego państwa, mogą dostać zachęty do pozostania, np. ulgi podatkowe czy tanie prywatyzacje. Dla bankrutujące państwa jedynym poważnym problemem staje się to, że przez dłuższy czas nie będzie mogło pożyczyć na świecie pieniędzy na normalny procent. I ostatnie zdanie jest dla mnie kluczem do dalszej myślowej zabawy odnośnie bankructwa państw. z jednej strony krishic paradoksalnie niekiedy naprawdę najsensowniejszym rozwiązaniem jest memorandum na spłatę długów, bądź przynajmniej ich znacząca restrukturyzacja (taka upadłość układowa) - gdy okazuje się, że koszty ratowania "wiarygodności" kredytowej za wszelką cenę są znacznie większe niż zapewnienie sobie na niemal dekadę posuchy na kapitał. Bo jak wiadomo - przede wszystkim z ręką w nocniku zostają wierzyciele. z drugiej jednak strony - pamiętajmy jednak by te plusy nie przysłoniły minusów. Zwłaszcza z dobie globalizacji i coraz szybszego postępu technologicznego. W czasach, gdy rozwój technologiczny postępuje w tempie geometrycznym warto zadać sobie retoryczne pytanie - ile nas (jako państwo) będzie kosztowała tzw. stracona dekada. Retoryczne o tyle, że nie wymaga odpowiedzi - bo dużo ... ale też w zasadzie jest to pytanie bez odpowiedzi, bo trudno to ocenić. Dlatego też dla mnie ów skutek w postaci podwyższonego oprocentowania pozyskania kapitału jest o tyle wtórnym czynnikiem, że na pierwszy plan wysuwa się jego wpływ na to, że będzie sprzyjał powiększaniu się luki technologicznej - co ma wpływ na innowacyjność gospodarki i jej poziom konkurencyjności (a dyfuzji technologii sprzyja sprawna komunikacja - czyli A. infrastruktura B. dostęp do taniego pieniądza) - - temat szeroki, ale niezwykle aktualny.
|
|
chcą pompować, bo mają w tym interes. To jest na zasadzie uśredniania w dół na giełdzie - źle zainwestowałem i teraz nie chcę się przyznać do straty.
Europejskie instytucje finansowe są mocno zaangażowane w grecki dług - zatem restrukturyzacja długu - która być może dla Grecji byłaby najlepszym rozwiązaniem (+ pewnie wyjście ze strefy euro) wcale nie uśmiecha się nikomu z liderów finansjery na Starym Kontynencie.
To tak w dwóch zdaniach
|
|
Czym ściślejsze powiązania międzynarodowe - tym groźniejsze skutki dla gospodarki państwa.
We wcześniejszych wiekach przełożenie było proste - generalnie najbardziej cierpiał na tym dwór królewski oraz polityka militarna (czyli mniej wystawne życie oraz brak pieniędzy na żołd i ekspansywną politykę). Po prostu potężne rodziny kupieckie - Fuggerowie etc. które finansowały politykę monarchii - nie udzielały im więcej kredytów.
Paradoksalnie obecnie sytuacja zmieniła się niewiele - choć nazwy rzecz jasna są inne.
Ale po kolei:
- najbardziej oczywisty fakt - jeśli dany kraj decyduje się na restrukturyzację własnego długu (czyli de facto ogłasza bankructwo) wówczas kredytodawcy życzą sobie wyższego oprocentowania kolejnych pożyczek - ergo w przypadku państwa rośnie skokowo oprocentowanie obligacji, jakie Skarb Państwa będzie musiał wypłacać ich posiadaczom podczas kolejnych emisji (pamiętaj, że fakt, iż mimo, że jak piszesz państwowe są tylko szkoły i poczta - co też nie do końca jest prawdą - to obecnie każde państwo ma rozbudowane funkcje socjalne - i podatki nie są w stanie pokryć tych potrzeb). Jak pokazują międzynarodowe badania - dopiero po ok. 10 latach to oprocentowanie wraca do normy - zatem koszty bankructwa de facto są wieloletnie.
Pamiętaj, że również rośnie koszt obsługi dotychczasowego długu, bo wierzyciele życzą sobie wyższej premii.
Nic w przyrodzie nie ginie, czy też jak mawiał Milton Friedmann - nie ma darmowego obiadu.
- ponadto, z większą ostrożnością instytucje finansowe traktują również prywatne podmioty, zwłaszcza przy dużych inwestycjach. Jest rzeczą często spotykaną, że strategicznych inwestycjach flagowe przedsiębiorstwa z danego kraju uzyskują gwarancje państwowe. Gwarancje od państwa - bankruta są bezużyteczne.
- można pociągnąć skutki dalej - skoro państwu trudniej jest pożyczać pieniądze, to wówczas mniej pieniędzy jest na świadczenia socjalne - i po pierwsze przełoży sieto na jakość i ilość świadczeń na rzecz społeczeństwa. Poza tym może się przełożyć również na zmiany polityczne - zamieszki, niepokoje, utrata zaufania przez aktualnie rządzącą klasę polityczną.
Tyle w największym skrócie, ale temat oczywiście można dalej rozwijać i zachęcam innych do dorzucania kolejnych wątków, zwłaszcza, że temat jest na czasie.
|
|
dokładnie -państwa bankrutowały już wielokrotnie. Chyba jednym z najbardziej pouczających historycznych przypadków były bankructwa Hiszpanii, która notabene posiadała monopol na południowoamerykańskie złoto i srebro. Sprowadzała je od połowy XVI wieku do Europy - wywołując przy okazji gwałtowny szok inflacyjny.
Jak się zatem okazało - co mogło być dla wielu szokiem - nadmiar pieniędzy wcale nie chroni przed bankructwem :) - ale to tak na marginesie.
|
|
drobna sugestia z mojej strony - IMO jeden z lepszych obrazów w kinematografii :):
|
|
Generalnie - na kluczową kwestię zwrócił uwagę Kamil: indywidualny tok nauczania. Nawet jeśli przez 5 lat student średnio przykłada się do nauki - to indywidualny tok oraz interdyscyplinarność pozwoli, by przede wszystkim nauczył się "dorosłości" - czyli zaradności życiowej oraz elastyczności na rynku pracy.
Na Zachodzie studia indywidualne, czy też studia międzywydziałowe są standardem i one kreują przede wszystkim absolwentów z otwartymi horyzontami myślowymi dostosowanymi do wymogów współczesności.
Warto również zwrócić uwagę na kwestie około-naukowe. Mam na myśli szeroką ofertę szkoleń, konkursów na staż, współpracę uczelni z biznesem. To, co cenne jest na SGH to właśnie położenie nacisku na stworzenie atmosfery sukcesu i rozwoju kariery zawodowej. Myśli się o niej już na początku zachęcając studentów do przedsięwzięć w stylu Dni Kariery, Grasz o staż itp.
Nie bez znaczenia jest również nacisk na naukę języków.
Trudno mi wypowiadać się o Wiedniu, nie znam austriackich realiów.
I na zakończenie w przeciwieństwie do przedmówców - nie kończyłem SGH ani Koźmińskiego :) więc myślę, że mogę na całokształt spojrzeć obiektywnie z lotu ptaka.
Pozdrawiam i udanego wyboru dla/przez syna.
|
|
@Buldi
Dopiero zauważyłem Twoje pytanie - i przyznam się bez bicia - tym razem nie wiem, ale faktycznie zlecenie miało pełne prawo, a nawet obowiązek zostać zrealizowane.
Pewnie przydałoby się coś na kształt petycji do Twórców symulatora, by jeszcze popracowali nad "wrażliwością" mechanizmu, a z tego co piszesz Ty i Kamil rzeczywiście jest pole do udoskonaleń
|
|
owner - a co masz, że tak wolno Ci sprzedaje?
buldi - odjąłeś 1 gr przy sprzedaży z limitem ceny na "groszówkach"?
|
|
Jest 859.: 859 -119 20611.84 SzkodaGadac89 SzkodaGadac89
pozdrawiam :)
|
|
Owszem, ze stratami tak, ale sam kryzys zaczął się znacznie wcześniej. Pierwszy sygnał to koniec koniunktury na amerykańskim rynku nieruchomości: w połowie 2006 zakończył się wzrost cen w ujęciu realnym (z uwzględnień inflacji), zaś od początku 2007 w ujęciu nominalnym. I od tego momentu zaczęła gwałtownie rosnąć liczba "trujących aktywów" - czyli bezwartośćiowych MBS-ów (Mortgage Backed Securities).
Kolejny sygnał to upadek w kwietniu 2007 New Century Financial - jednego z większych pożyczkodawców hipotecznych Zaś sygnał to bankructwa, ew. problemy z płynnością funduszy hedgingowych banków inwestycyjnych - pierwszy szok - Bear Sterns w czerwcu 2007 - i wtedy zaczęły się spadki na S&P500 Financials...
|
|
Ok, przyjrzę się Twoim metodom. Prawdopodobnie jednak My jako Invest włączymy się do akcji dopiero od listopada, jeśli nie będzie przesunięć w związku z innymi projektami.
Mam pytanie czy w kwestii ogólno-teoretycznej wystarczająca jest pozycja podana przez Ciebie w pierwszym poście. Z czym jeszcze warto zapoznać się? Oczywiście pomijając specyfikę firmy, bo to jest oczywiste :)
|
|
Wiem, że nieetyczne jest cytowanie z innych źródeł, ale nie mogłem się powstrzymać. Obserwuję po różnych serwisach rynkowych amerykańskich reakcje inwestorów na ten plan - i zaskoczyło mnie to, że większy jest odsetek głosów sprzeciwu. Pozwoliłem sobie część przytoczyć: Kod:"The final battle is underway, for USGovt bailout of practically the entire US banking and mortgage system. Its ancillary businesses like insurance are next. The Credit Default Swap segment represents nitroglycerine soon to be brought under the crippled USGovt aegis. The mega bailout plan puts Wall Street firms first in line to benefit. The plan in my view is the culmination of arrogant criminality, as its architects and promoters are the primary agents for the banking system collapse itself. Another phony call, deep lie, pure nonsense!
The desire for punishment, prosecution, and avoidance for benefits has come like a wave. We will see if its legislative delays result in months of grandstanding debate as Rome burns. In haste, the nationalization of the banking and mortgage industry might achieve legislative passage in the same manner as the Patriot Act, without reading its provisions. Pressure builds for passage without examination, with questions and objections regarded as unpatriotic.
One should have noticed on Tuesday that Paulson totally overshadowed a confused bewildered Bernanke, as the seasoned Wall Street conman even answered questions directed at the university rookie. Gentle Ben is totally out of his league when dealing in financial crime syndicate circles. No college courses on syndicates! Bernanke himself is shocked at how wide the ‘Too Big To Fail’ umbrella has become. Bernanke actually is telling Congress today that he expects no inflationary impact from the banking and mortgage bailout program, a truly gigantic package with monstrous inflation implications! The estimated $700 billion bailout cost is laughable, when it will ultimately cost between $1500 and $2000 billion. The entire mega bailout package (let’s be clear) covers the entire US banking industry. " Kod:Let's continue inform our Congressmen that the slush fund cannot be accepted as designed. And of course, remind them that we look forward to consider them during the next election. Kod:I don't know the answer but I am tired of excuses for people who took irresponsible loans. Kod:All taxpayers bow to the new King Henry(Hank the First). Kod:How can anybody, Democrat or Republican, support any financial system that allows failed 'robber-barons' grab hundreds of millions of loot for a few years of 'service?' while cutting hard working American's wages and benefits? Only in America is it possible. Kod:Let's deliver an immediate and direct response to the president’s call for this enormous bailout: NO! Volunteers will host actions in cities and towns across the country with a simple message: "America says NO Bush Bailout!” Kod: I totally agree with you. Credit is NOT money that you have earned. We need to go back to the basic math and balance the budget. No more leverage of 30 to 50 times allowed by SEC.
Trochę długie, ale myślę, że interesujący punkt widzenia.
|
|
Ano są lepsze metody marketingowe, tylko nie wiem czy bardziej etyczne: "U nas zarobisz nawet do 13 proc. !!" i rzeczywiście, ale właśnie tylko w tym ostatnim miesiącu, a zaczynasz gdzieś od 2-3 proc. (żebym nie skłamał, dokładnie nie pamiętam), średnia pewnie jakoś 5-6 proc.). A już znacznie ciekawszą konstrukcje mają lokaty strukturyzowane, czy też słynne polisy lokacyjne. Tam dopiero robi się ludziom wodę z mózgu, a raczej drenaż portfela, ale to temat na zupełnie odrębną dyskusję :)
|
|
Atakują depozytami to prawda :) w ING też jest 8 proc. (reklamy z prezydenckim Markiem Kondratem). Oczywiście, jak w każdym wypadku minus belkowizna, no i jeszcze minus inflacja dla obliczenia realnego dochodu (4,8 proc. w sierpniu, ale ponoć to szczyt). Tak czy inaczej wychodzi niewiele. W sytuacji, gdy ponoć obligacje mają dć zwrot rzędu 15-20 proc. :)
Co do Kruka to pełna zgoda - ja bardziej odnosiłem się do drugiej części wpisu dotyczącego "czerwonego" charakteru spółki akcyjnej jako takiej.
|
|
Słowo na marginesie - gorliwość neofity Pana Korwina sięga granic absurdu, może niektórym podobać się jego bezkompromisowość, ale świat w rzeczywistości nie jest czary albo biały. Swego czasu wydawało mi się, że taki dwubiegunowe postrzeganie w historii filozofii skończyło się na czasach manicheizmu i różnych jego odpryskach, a w historii świata na upadku muru berlińskiego. Jednak ludzka zdolność do upraszczania perspektywy patrzenia jest zaiste nie do wykorzenienia. korwinmikke.blogbank.pl/2008/0... - spółka akcyjna jako przejaw komunizmu, z całym szacunkiem, ale przy takiej argumentacji to ja już wymiękam... Z potępianiem moralnego hazardu zgadzam się w zupełności, czemu zresztą dałem wyraz we wpisach w niektórych wątkach na forum. A czy następny kryzys będzie ostatni - nie wiadomo, zawsze mogą przecież wpaść na pomysł, żeby go sekurytyzować, to jak do tej pory chcieli zrobić z ryzykiem. Pożyjemy, zobaczymy A co do rozrostu bankowości na polskich ulicach, to w Warszawie mamy już sytuację, że łatwiej wziąć kredycik malutki na bułeczki, ciasta, pierniki - niż takowe kupić. Nie żebym się czepiał. Nadal daleko nam do stopnia nasycenia usługami bankowymi na 1 mieszkańca jakie ma miejsce na Zachodzie. Ale trochę jakiejś myśli przewodniej w zagospodarowaniu przestrzennym a nie wolna amerykanka, ale to już inna bajka...
|
|
WatchDog napisał(a):Przygotowuję mały teścik, któremu poddam po kolei wszystkie spółki z GPW. Będzie to odtwarzanie tzw. artefaktów organizacji. (Link poglądowy niestety angielski, bo Google zwraca ZERO wyników w języku polskim dla zapytania o to określenie. www.workpsychologyarena.com/bo... ) Wyślę po prostu na ogólnofirmowy adres email proste pytanie dotyczące ich biznesu. Czy, kiedy i jaka przyjdzie odpowiedź, będę wklejał na forum każdej ze spółek. Zresztą - nie muszę tego robić sam! Zachęcam do własnych badań i dzielenia się wynikami :happy11: Jakieś pomysły, może pierwsze efekty już są? Po zebraniu pewnego sensownego zespołu i dostarczeniu mu bazy teoretycznej, z którą tenże mógłby się zapoznać można zorganizować taki projekt na szerszą skalę dzieląc naszą GPW branżowo i dając każdemu jeden sektor do opracowania (mail do firmy z zestawem pytań, ewentualnie test telefoniczny). Zresztą podział prac ze względu na posiadany kapitał ludzki można dograć na późniejszym etapie - podczas realizacji projektu. W razie czego czekam na jakieś konkrety, Invest24 z zespołem niewykluczone, że mógłby włączyć się do pomocy w koncepcyjnym zorganizowaniu projektu i jego wspólnym przeprowadzeniu. Pozdrawiam
|
|
Odnosząc się zaś do samych wyników na podstawie czysto statystycznych obserwacji, to chyba mieliśmy ostatni kwartał, kiedy jeszcze duże spółki zdołały zaskoczyć rynek - spisać się pozytywnie. Natomiast wykluczając WIG20 zyski netto spółek z szerokiego rynku spadły o ok. 6 proc. (dokładnych danych nie pamiętam, robiłem obliczenia) drugi kwartał z rzędu. Przecena MIŚ-ków rozpoczęła się akurat 6 m-cy przed spowolnieniem koniunktury. Modelowa reakcja rynku :) Pytanie jest jednak o kolejne kwartały. Chętnie bym posłuchał, które branże, spółki mogą oprzeć się spowolnieniu w oparciu o szczegółową analizę raportów. Chętnie też się ustosunkuję do Waszych przemyśleń. Pozdrawiam
|
|
Straszne Odnośnie tych chińskich kolektywów. U nich to normalne, chociażby z punktu widzenia tradycji kulturowych: konfucjanizm etc. W tradycję Zachodu jest zaś wpisany Indywidualizm. Zresztą dzięki temu swego czasu udało się Europie osiągnąć przewagę cywilizacyjną - popieranie innowacyjności, podejmowanie ryzyka ze świadomością odpowiedzialności za swoje czyny itp. Można dalej wymieniać. Jedyne dobre aspekty tego kryzysu są takie, że duże amerykańskie instytucje finansowe rozstały zmuszone do rozwodnienia swojego kapitału - dopuszczając do udziału w amerykańskich zyskach dotychczasowe kraje z Trzeciego Świata - mowa o funduszach państwowych, które dokapitalizowały największe banki. Docelowo to może spowodować rozszerzenie sfery bogactwa poza sam Zachód. Pytanie tylko, czy przypadkiem Chinom (przypominam rolę China Fund Development czy jakoś tak) nie spodoba się konsumpcja i nie zaczną powoli przeznaczać na nią coraz większe środki zamiast finansowania amerykańskiego długu, a myślę, że prędzej czy później taki proces nastąpi. Bo nie ulega wątpliwości, że obecne wydatki USA (przejęcie złych kredytów) sfinansuje po raz kolejny chiński pracownik :) a nie amerykański podatnik. Docelowo uważam, że obecne zażegnanie problemu niczego nie uzdrowi w długim terminie, a jedynie odsuwa proces agonii. Chyba, że autentycznie wnioski zostaną wyciągnięte i wokół rynku zostanie zbudowane solidne otoczenie instytucjonalne. Problemem jest cały rynek instrumentów pochodnych, których wartość przekracza 10-krotnie wartość światowego PKB. A ponad 200 lat temu A. Smith pisał, że bogactwem społeczeństwa nie są pieniądze, ale wytworzone przez nie dobra. I wbrew pozorom jest o nadal aktualna teza, zapomniana jakieś 20 lat temu. Tak naprawdę wystarczy skromny błąd jakiegos hedge fund, by poszło to w rozsypkę (upadek LCTM 10 lat temu to pikuś przy tym), tym bardziej, że skala skomplikowania instrumentów jest tak wielka, że dwa lata temu sam Bernanke udał się na korepetycje do Hedgów, by wytłumaczyli mu na czym polega dokładnie mechanizm sekurytyzujący. W moim przekonaniu globalizacja finansowa zbankrutowała na tym kryzysie, obawiam sie jednak, że będzie sztucznie podtrzymywana, ze względu na ciche zezwolenie na moralny hazard instytucji finansowych. Przecież w imię porządku społecznego (argumenty można oczywiście mnożyć) i tak ostatecznie zostaną uratowani przez FED. Jeżeli wnioski zostaną wyciągnięte prawidłowe i program naprawczy będzie realizowany wówczas pełna zgoda, jednak nie za bardzo w to wierzę. Aha i jeszcze jedno: skoro za straty ma zapłacić społeczeństwo, to skoro już wprowadzamy mechanizmy socjalistyczne, to należałoby też zapewnić partycypację społeczeństwa w czasach koniunktury. Np. jakiś procent udziałów w największych koncernach powinien przypadać społeczeństwu, tak jak są akcje pracownicze i inne tego typu wynalazki. Stawiam odważnie tezę, że 15 proc. akcji powinno rozdzielić się w narodzie bezpłatnie rzecz jasna z lock-upem 4-5 letnim, z dodatkową opcją sprzedaży w momencie początku bessy (w USA powszechnie za takowy uznaje się spadek indeksów 20 proc. od szczytu). Koszyk tych akcji powinien być rzecz jasna dobierany wg najzyskowniejszych przedsiębiorstw i to oczywiście nie przez samego obywatela, on bowiem ma niskie pojęcie o rynku kapitałowym, tylko przez wyspecjalizowaną grupę ekspertów. Wszystko w imię sprawiedliwości społecznej i ładu. Jak już wprowadzamy interwencjonizm, to ustalajmy równe zasady dla wszystkich i zawsze :)
|
|
WatchDog napisał(a):Poczytałem co pisze The Economist o obecnej sytuacji. Dawniej czytałem każdy numer i każdemu polecam. Uwaga: trzeba mieć dużo czasu. Zysk: w zasadzie nie potrzeba czytać już nic innego. Ten tygodnik dostarcza kompletny obraz świata, pogłębiony o analizy i komentarze łączące błyskotliwość, konserwatyzm i brytyjski humor. Jak dla mnie, delicje.
Trzy wątki warte przytoczenia:
1. Nadchodzi fala bankructw. A przynajmniej jest spodziewana. Moody szacuje, że odsetek bankructw przekroczy 7% z niecałych 3% obecnie.
Ceny swapów zabezpieczających ryzyko kredytowe rosną obłędnie i nie jest tak, że można się nimi przed czymś zabezpieczyć: wywraca się cały rynek CDS (Credit Default Swaps) -> po prostu nie ma chętnych aby je sprzedawać -> brakuje underwriterów, czyli ubezpieczycieli -> bo skokowo rośnie awersja do ryzyka i spadają aktywa zżerane stratami.
2. Działania rządu USA tj. wpompowywanie w rynek gotówki przez Fed nie jest ani głupie ani skazane na niepowodzenie. Wielgachne liczby podawane w mediach robią wrażenie, już nie miliardy tylko setki bilionów, zaraz będą tryliony. W praktyce: - Fed przestał pożyczać, a zaczyna inwestować. O ile sam nie upadnie, to znacznie redukuje ryzyko niewypłacalności systemu. - Kupił Fannie i Freddie'go, kupuje kolejne firmy posiadające aktywa hipoteczne (papiery wartościowe ustanowione na nieruchomościach). W praktyce nabywa prawa do nieruchomości -> usuwa je z rynku odcinając płynność, wycenę i redukując podaż -> nie pozwala im dalej spadać. - Prędzej czy później zrobi na tym pieniądze. Każdy wzrost cen rynkowych będzie podnosił wartość przejętych aktywów hipotecznych. Poza tym Fed równolegle masowo pożycza od spanikowanych inwestorów (przyjmując lokaty) na niemal zerowym procencie, który sam ustanowił tnąc stopy.
3. Recesja to zbankrutowany wskaźnik. Kiedyś się nadawał, a teraz już nie bardzo, bo skróciła się amplituda wahań PKB i sposób określania czy jest recesja (dwa pod rząd kwartały spadku PKB) przestał być skuteczny. Dużo bardziej miarodajnym, a co ważniejsze, szybciej otrzymywanym i mniej podatnym na sytuację globalną jest wskaźnik bezrobocia. Gdybyśmy o tym tylko wiedzieli wcześniej, to można było przewidzieć tąpnięcie w USA, gdzie cały czas rosła gospodarka. Nie wiadomo oczywiście jak się sprawdzi na przyszłość.
Jeszcze ode mnie komentarz o sytuacji na rynkach: Miał być cyrk, wyszła rzeźnia. Obruszamy się na interwencje, bo to wbrew wolnemu rynkowi, bo nacjonalizacja, centralizacja i socjalizacja to komunistyczne narzędzia, które dawno temu zbankrutowały, bo zakaz krótkiej sprzedaży to sztuczne ograniczenie wiążące ręce. Zgoda. Sam tego nie popieram. Ale widzę, więc staram się zrozumieć. Jesteśmy w oku cyklonu. Kryzysu, który wymknął się spod kontroli. Co jest jego sprawcą? Człowiek. Motorem? Wolny rynek. Zapomnieliśmy, że z natury jesteśmy zwierzętami walczącymi o przetrwanie, w dżungli gdzie wygrywa silniejszy i zjada słabszego. Po to są ustawy, znaki zakazu i policja, żebyśmy się nie pozagryzali. Tymczasem akurat w finansach zrobiliśmy sobie wolny rynek na wzór i podobieństwo dżungli, bez żadnych zasad, za to z gloryfikacją siły, sprytu i podziwem dla zwycięzców, bez litości dla pokonanych. Pół biedy gdybyśmy byli ciągle tylko zwierzętami. One nie zabijają gdy są najedzone. Niestety, wszędzie gdzie wkroczył człowiek, tam zaburzył równowagę ekosystemu, bo jego apetyt nie ma końca. Teraz lwy, hieny i szakale w ludzkich skórach wracają do klatki, a dozorca posprząta zoo. Wypuści je jak się wszystko uspokoi, bo teraz zmartwienie to zapewnienie paszy, żeby przeżyć kryzys. A może już zawsze będą chodzić na uwięzi, bo lekcja jest taka, że tyle wolności ile odpowiedzialności. A moim zdaniem troszkę jednak nie do końca tak. Ale po kolei. Odnośnie bankructw - pełna zgoda. Wg danych FED średnia wieloletnia wynosi 3,8 proc. ale podczas "recesji" wzrasta w gospodarce do 10-15 proc., i to jest akurat mechanizm normalny, rzekłbym więcej, zdrowy - zgodnie z teorią behawioralną, jeśli jest system nagród (zyski, dywidendy etc.) musi też być kara (dla nieracjonalnie ekspansywnych, nieskutecznych, mało wydajnych etc.). Odnośnie swapów - czy przejęcie WSZYSTKICH "złych kredytów" przez FED zmieni sytuację?? Pytanie retoryczne, ale można podyskutować. Co do takiej interpretacji recesji, bardzo mi się podoba, oddaje realia. Jedno uzupełnienie. W miarę powszechnie za miarę zjawisk recesyjnych uznaje się poziom 400 tyś nowo zarejestrowanych bezrobotnych (dane podawana przez Departament Pracy co tydzień. Oto wykres własnej produkcji: 4 tygodniowa średnia krocząca liczby osób ubiegających się po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych  kliknij, aby powiększyć kliknij, aby powiększyćCo zaś do działań rządu USA. Owszem, to pomaga, powiem nawet więcej podjęta decyzja o uspołecznieniu długów (FED przejmie wszystkie "złe" kredyty (wiem, że takie określenie jest błędne i nadmiernie upraszczające, ale w powszechnym użytku. Wstępnie szacuje się ich wartość na ok. 800 mld USD. Wszystko pięknie, problem polega na tym, że takie działanie usprawiedliwia moralny hazard innymi słowy do instytucji finansowych został wysłany czytelny sygnał - zarabiajcie bez ryzyka. My w razie czego pospieszymy z pomocą. A że przy okazji doszło w między czasie do kilku spektakularnych przejęć i fuzji, to tym lepiej - mniejsza konkurencja w sektorze, większy oligopol. I motorem jest nie tyle wolny rynek, ile ludzka chciwość, teraz dodatkowo z błogosławieństwem banku rezerwy federalnej. Z tego tytułu uważam wręcz przeciwnie, że nie występuje zjawisko ile wolności tyle odpowiedzialności, a powinno, by rynek sam wrócił do równowagi, niestety naturalny proces uczenia został zachwiany przez interwencjonizm. A z kapitalizmem ma to już niestety niewiele wspólnego. Cóż stwierdzić - smutną prawdę, że alterglobaliści mają rację: prywatyzowanie zysków, uspołecznianie strat. Ten kryzys pokazał to w pełnej krasie...
|
|
WatchDog napisał(a):nie zajmujemy się (jeszcze) New Connect, ale wkrótce zaczniemy. póki co może wypowie się ktoś, kto zna ten rynek, tę spółkę, oraz ten konkretny wycinek branży medycznej. na pewno dużo łatwiej rosnąć małemu niż dużemu. Ale jeśli już to mam nadzieję, że tylko perełki z rynku nie zaś analiza przekrojowa całości, bo jeśli plany Sobolewskiego zostaną zrealizowane, to będzie można w tych analizach zagrzebać się na amen (swego czasu miłościowie nam panujący Ludwik I zapowiedział ponad 1000 spółek na NC w przeciągu 5 lat). Żeby jednak nie było całkowicie off-topic... Firma: Pomysł na biznes znakomity, byle nie przeinwestować, jak Bioton u siebie. Potrzebna zatem rozsądna strategia rozwoju, i rozwój systematyczny organiczny. Zespół wydaje się rozsądnie dobrany, choć nie wiem, czy nie jest w decydujących organach nie jest zbyt mało osób związanych z branżą. Ciekawe jak wygląda struktura tego zespołu naukowego, bo jak rozumiem, ze względu na nastawienie silnie pro-innowacyjne własne badania są kluczowe dla sukcesu firmy. Ergo czy "zagramaniczne" nazwiska rzeczywiście pracują na sukces firmy, czy są tylko figurantami, a nie jest o odosobniona praktyka. Innymi słowy czy poszerzają ofertę produktową, czy jedynie służą w charakterze budowy kapitału relacyjnego. Chyba tyle uwag ogólnych, na pewno będę obserwował postępy spółeczki, bo atrakcyjna branża...
|
|
Temat:
TVN
Pozostaje mi się tylko zgodzić, kto jak kto, ale WatchDog musi orientować się w branży medialnej, więc nie śmiem nawet polemizować. Ukłony ze strony być może w przyszłości partnerskiego serwisu. Tylko jedno ALE do całego wywodu, segment internetowy ma zdecydowanie największy potencjał w branży medialnej, o czym obaj wiemy, bo inaczej nieuzasadnione byłoby osobiste nim zainteresowanie :-" . Dlatego na to bym położył nacisk w analizie przyszłych trendów i pozycji rynkowej. Tu zaś chyba Agora jest bardziej dynamiczna, jak dla mnie ich serwis sportowy jest znacznie lepszy niż odpowiednik onetowy (i chyba najlepszy w sieci - elementy społecznościowe, no i widać pomysł i wizję, nie zaś zwykłą siermiężne rzemiosło dziennikarskie). A ponoć mają plany związane z dynamicznym rozwojem serwisów biznesowych - przejście Niny Hałabuz ( z Gazety "Parkiet" - chyba najlepsza dziennikarka młodego pokolenia związana z sektorem bankowo-finansowym), czy chociażby skaperowanie jednego z "projektodawców" mystock.pl z Money Bartłomieja Ciszewskigo świadczy o tym, że Gazeta.pl planuje ofensywę w sektorze inwestycyjno-finansowym.
Pozdrawiam
|
|
Temat:
TVN
Wyniki owszem znakomite, szczególnie w porónwaniu z "bezpośrednim" konkurentem w branży medialnej z W20 - Agorą. Tylko patrząc w najbliższą przyszłość (przyszły rok, następny, a może i jeszcze 2011, ale nie chcę wybiegać za daleko w przyszłośc - prorokiem nie jestem) już aż tak różowo nie jest. Głównie ze względu na charakter branży reklamowej /a to chyba główne źródło przychodu ;)/. Reklama jako branża późno cykliczna jest silnie powiązana z dobrą koniunkturą gospodarczą, co akurat jest logiczne, nie trzeba rozwijać. Z tego tytułu szczyt przychodów ma miejsce w późniejszej fazie cyklu koniunkturalnego, jak kto woli, u szczytu hossy. No i TVN nie zawiódł. Być może nie zawiedzie jeszcze w IV kw., III jest sezonowo słabszy, można więc go wykluczyć z naszych dywagacji (wiadomo wakacje). Gdzieś ostatnio czytałem, że już na przyszły rok zostały obniżone prognozy zrostu rynku reklamy w Polsce o chyba 2-3% w dół. I teraz kluczowe. Jak wiadomo najbardziej dynamicznie rozwija się rynek reklamy internetowej (w tym roku jego wartość wg prognoz ma osiągnąć 530 mln zł w porównaniu z niecałymi 400 przed rokiem (ergo wzrost jakieś 30%). Z tego tytułu nie zdziwiłbym się, gdyby za jakiś czas doszło do klasycznej zamiany ról i to obecnie tak mocno krytykowana za kiepskie wyniki Agora zaczęła rozpieszczać inwestorów. Nie postawię na to pieniędzy :) ale tak teoretycznie sobie główkuje, że to właśnie AGO może lepiej znieść spowolnienie tempa rozwoju branży. Wydaje się, że w odpowiednim momencie postawili na rozwój contentu internetowego (a rzeczywiście w rynek "weszli" mocno) i będą go konsolidować w okresie potencjalnego obecnie spowolnienia (zapowiadają, że GW przestanie być okrętem flagowym firmy, co zresztą z punktu widzenia PR-owego wydaj się bardzo dobrym posunięciem. TVN zaś to media tradycyjne i chyba agresywny potencjał wzrostu przy obecnej strategii rozwoju jest wykluczony. Czas pokaże.
|
|
Zgadza się, są jednak dwa zasadnicze czynniki ryzyka. Zresztą wzajemnie ze sobą powiązane. Po pierwsze w rzeczonym 2003 roku rentowność obligacji (bez względu jaki termin wykupu weźmiemy pod lupę) była zdecydowanie wyższa niż obecnie. Po drugie zaś nieźle może tu namieszać kwestia potencjalnego wejścia do strefy Euro i poprzedzającego ją przyłączenia do mechanizmu stabilizującego kurs walutowy ERM-2. Jeśli rzeczywiście (jak chce rząd) Euro mielibyśmy przyjąc już w 2011 roku wówczas możemy zapomnieć o obniżkach stóp procentowych w przyszłym roku, a już na pewno ich skala będzie bardzo ograniczona. Wszystko zaś w imię spełnienia warunków konwergencji. Brak obniżki stóp to również wyzwanie dla rentowności (i cen) obligacji, któr mogą wcale tak chętnie nie poddać się standardowemu schematowi przedstawionemu przez Ciebie. Tak na marginesie, nie znam jak dokładnie wygląda konstrukcja funduszy obligacji, ale zakładam, że raczej nasze tuzy nie wychylają nosa poza krajowe podwórko i finansują nasz dług, więc powyższe rozważania raczej oddają sedno problemu - bo rozmawiamy o warunkach krajowych :)
|
|
Po prostu postępowali zgodnie z niezłomną wiarą w "uświęconą" tradycją polityki Too big to fail I dzięki za linka do http://www.fool.com, fajny serwis do tej pory Jankesów monitorowałem głównie na marketwatch.com Pozdrawiam
|
|
WatchDog napisał(a):W serwisie wprowadzone są już wyniki kwartalne wszystkich spółek wchodzących w skład indeksu blue chipów. www.stockwatch.pl/gpw/indeks/w...Trochę statystyk i obserwacji: średnie wskaźniki są wysoko: C/WK 2,38; C/Z 12,12 (uwaga - zysk operacyjny - po odrzuceniu wyników na działalności zaniechanej, jednorazówek oraz zdarzeń nieoperacyjnych); C/P 3,74. Naprawdę wysoko, ale jest też rozstrzał tych wskaźników: - najtańsza spółka majątkowo to Lotos, a najdroższa to TVN, - najtańsza spółka zyskowo to też Lotos, a najdroższa to Bioton, - najtańsza spółka przychodowo to również Lotos, a najdroższa to GTC. Połowa spółek ma wskaźnik Cena/Przychody powyżej 2, co wskazuje na przewartościowanie. Tylko 12 spółek wykazuje rating stabilny kredytowo (wg metodologii Altmana opisanej w www.stockwatch.pl/serwis/infor...). Cztery spółki o najsilniejszych sprawzdaniach to Polnord, Agora, Lotos i KGHM. Aż 8 spółek ma rating poniżej granicy akceptowalności. Są to wszystkie banki, oraz TPSA, Cersanit i Polimex. Zarazem tylko dwie spółki: CEZ i TPSA nie przyniosły straty inwestorom przez ostatnie 12 miesięcy. A straty trzech spółek: Cersanit, Bioton, Polnord, przekroczyły 50%. Średni zwrot z WIG20 w tym okresie wyniósł -25%. Wnioski? Blue chipy są drogie, ale nierówne. Analiza fundamentalna jednoznacznie wskazuje na Lotos jako kandydata do korekty wzrostowej wskaźników - która jednak może być niewielka, gdyż konkurent z branży Orlen jest blisko. Gwiazda indeksu czyli TVN jest mocno przewartościowany. Interesujące spółki to Asseco oraz Polnord. Za każdym razem przy analizie konieczna jest weryfikacja kondycji i perspektyw branży, gdyż co innego oznacza inwestycja w paliwa, w informatykę i w nieruchomości. Mam parę wątpliwości w związku z Lotosem. Odnoszą się one jednak generalnie do całej spółek opierających się na surowcach (też np. KGHM, Orlen). Wydaje mi się, że niskie wskaźniki rynkowe (c/z, c/wk) mogą tu być nieco mylące. Niby wszystko pięknie, jednak bardzo silnie są one uzależnione od koniunktury na rynku surowców, zwłaszcza siły popytu. Z tym zaś jak wiemy jest kiepsko - spowolnienei globalnej gospodarki zdecydowanie sołabi popyt na surowce. Co ciekawe, u progu hossy w 2003 roku KGHM, miał znaczni wyższe c/z, c/wk niż obecnie (pozostałe zresztą podobnie), które następnie spadały wraz z rozkręcaniem się koniunktury. To, że wcale nie jest tak różowo pokazują ostatnie raporty analityczne. Na przykład w kontekście Orlenu od czerwca systeamtycznie spada im marża rafineryjna, która po raz pierwszy od bardzo długiego czasu jest ujemna (tak przynajmniej było do połowy sierpnia, ostatnio nie sprawdzałem).Lotos ma trochę lepsze perspektywy, ale tak naprawdę nie wierzę, że w przypadku mocnego spowolnienia polskiej gospodarki poradzi sobie z nim lepiej niż chociażby znajdujący się na drugim biegunie "analitycznym" TVN. Do surowcowych nie mam zaufania :)
|
|
robertus napisał(a):A może czas na Eko-hossę? biopaliwa, ekożywność, CO2, oczyszczalnie, energia wiatrowa...
Robertus Zgadzam się w zupełności. Z naciskiem na energetykę z tzw. źródeł odnawialnych. Na fali spekulacji o zbawiennym jej wpływie i znacznie niższych kosztach funkcjonowania (od elektrowni tradycyjnych) na Zachodzie już od ładnych kilku lat trwa pompowanie balonika. Indeks NEX (czołowych globalnych firm z branży) wzrósł od 2003 roku do końca 2007 przeszło 5-krotnie. Potem gwałtowna korekta na światowych rynkach akcji dotknęła i tą perełkę. Co ciekawe tuż przed korektą nasze ukochane fundusze zaczęły rodakom plasować produkty inwestycyjne (gł. lokaty strukturyzowane, czy też polisy lokacyjne) związane z tym rynkiem. Ergo po raz kolejny na szczycie koniunktury w danej klasie aktywów. Problem z energetyką jest ten, że może i owszem jest to branża przyszłościowa, jest jednak kilka ale. Po pierwsze ogromnie kapitałochłonna - jakoś nie chcę mi się wierzyć, że tuzem energetyki wiatrowej będzie u nas Atlantis ;) Po drugie - zwrot jest po znacznie dłuższym horyzoncie czasowym niż w przypadku tradycyjnych branż, więc nie jest to rynek dla spekulantów. Po trzecie - ten segment raczej bardzo długo nie będzie w stanie zaspokoić w wystarczającym stopniu zapotrzebowania na energię elektryczną (pomijam oczywiście przykład takiej Norwegii) Sektor ma zaś wszelkie dane, by stać się przyzwoitym bąblem spekulacyjnym (czego dowodzi ostatnie 5 lat): Nośny temat umiejętnie podgrzewany przez organizacje międzynarodowe i fachowe rpaorty (Raport Sterna, wsparcie UE, raporty ONZ etc); Wymogi umów międzynarodowych gwarantujące rozwój rynku (np. 3x15 UE) A do tego czynniki powyższe "ALE", które gwarantują szybkie rozczarowanie rozpalonych inwestorsko-spekulacyjnych głów. Pozdrawiam i zarazem witam na forum
|
|