Omówienie wyników za q4’2010 dla ACE S.A.
Spółka jest zarejestrowana Luksemburgu, co ma swoje namacalne konsekwencje. Dla inwestorów zainteresowanych finansami oznacza to, że jej raportów próżno szukać na stronie Infostrefy (to taka przypadłość części zagranicznych firm notowanych na GPW). Dla akcjonariuszy zainteresowanych sprawami korporacyjnymi oznacza to, że Spółka jest zarządzana z zachowaniem anglosaskiego ustroju z tzw. 1-tier Board.
To zaś oznacza, że nie ma oddzielnego Zarządu i Rady Nadzorczej. Proszę tego nie mylić z dostawcą Tier 1. Piszę o tym, bo Czytelnicy mogą się spotkać z tą terminologią w komunikatach, dokumentach, bądź opracowaniach nt. Spółki i może to wywołać nieporozumienie. Spółka jest dostawcą poziomu Tier 2, czyli z punktu widzenia producenta samochodów – poddostawcą.
Przejdźmy do finansów.
Firma raportuje w euro i to jest waluta funkcjonalna spółki holdingowej, która jest notowana na GPW i tą waluta będę się posługiwał w omówieniu. Myślę, że kluczowe dla oceny dokonań firmy jest porównanie spojrzenie na nią w perspektywie 2009 / 2010, a więc odpowiedź na pytanie, jak radzi sobie na pokryzysowym rynku.
Ilościowo sprzedaż wzrosła rok do roku o 11%, zaś wartościowo o 9,2m€, czyli prawie 12%. Dynamika tego wzrostu jest dość złożona. Za 62% odpowiada 1-szy kwartał - to połączony efekt niskiej bazy i dobrego początku 2010 roku. Potem mamy powolne opadanie zakończone mocnym wybiciem w 4-tym kwartale 2010. Za 97% wzrostu nominalnego odpowiada sprzedaż produktów. Ta z kolei wzrosła o 9,6% z racji wolumenu, a o 2,4% z racji cen. To źle wróży rentowności i rzeczywiście marża gross profit nieustannie w tym roku zniżkuje (z 22,4% w q1 do 17,0% w q4). W porównaniu do poprzedniego roku stanowi to znaczącą zmianę, ponieważ wtedy nie schodziła poniżej 22% (oczywiście poza fatalnym pierwszym kwartałem). Procent procentem, a nominalnie firma na core businessie wypracowała jednak 950tys. € extra. Niestety koszty organizacji wzrosły o 1,8m €. Z tego 0,7m.to koszty zarządu, a kolejne 0,7m to mniejsze pozostałe przychody operacyjne.
W kwestii rentowności produkcji na firmę negatywnie działają gorsze mix’y produktowe (mniej rentowne), wzrost cen żeliwa sferoidalnego, wzrost cen energii w Hiszpanii oraz koksu w Czechach, a także umocnienie się złotego oraz wyższe wydatki na płace. To chyba wyczerpuje katalog możliwych czynników! Tak więc wynik operacyjny zamknął się kwotą 3,5m €, wobec zeszłorocznych 4,3m. Dodatkowo Zarząd donosi o spadku popytu na nowe samochody, a wzrost produkcji wiąże raczej z odnawianiem zapasów. Prognoza sprzedaży samochodów na 2011 wg PWC to (minus) -1,9%, ale co do produkcji to jednak (plus) +3% Tutaj uwaga: Zarząd uważa, że jest w stanie odzyskać rentowność w średnim (nie: krótkim!) terminie. Liczy bowiem na wzrost segmentu żeliwnego oraz odrodzenie się segmentu aluminiowego. Istotnie, analiza wariancji sprzedaży pokazuje spadek zarówno wolumenowy, jak i cenowy. Należy przy tym pamiętać, że w takim przemyśle, jak Automotive takie inicjatywy, jak continuous improvement, JIT, TQM, lean manufacturing, kaizen albo Six sigma to wręcz religia.
Co jeszcze interesujące, to fakt, że firma zmierza jednak trochę do dywersyfikacji koncentrycznej, czyli wokół swoich głównych kompetencji. Tu cytat z raportu: „Przejeta w 2008 roku spółka Feramo w Czechach oferuje szeroki wachlarz produktów odlewanych z żeliwa szarego dla sektora konstrukcyjnego, przemysłu hydraulicznego, elektro-technicznego, motoryzacyjnego, a także elementy małej architektury urbanistycznej. Sprzedaż dla sektora motoryzacyjnego stanowił ponad 10% przychodów Feramo.” Ze względu na lokalizację tej firmy Zarząd kładzie jednak duży nacisk na rozwój w niej produkcji dla Automotive. Planuje się wzrost mocy z 15 do 40 tys. ton w ciągu 3-4 lat, co ma doprowadzić wyniki Feramo do poziomu pozostałych dwóch zakładów.
Kolejna nowość to wydzielenie działalności badawczo-rozwojowej do osobnej spółki, która ma pełnić rolę centrum kompetencyjnego. Dobrze zorganizowane powinno przynieść synergię.
Wyniki podreperowało za to mniejsze ujemne saldo linii finansowej, dzięki czemu wynik netto jest lepszy, niż przed rokiem: 2,5m€ wobec niecałych 2,0 €. Tak więc mamy nominalny wzrost wyniku, ale jego jakość jest moim zdaniem gorsza.
Bilans.
Aktywa bardzo stabilne, a uwagę przyciąga tylko wzrost środków pieniężnych.
W pasywach lekko wzrosło zadłużenie kredytowe. Jednocześnie jego struktura się wydłużyła. Nieco wzrosły zobowiązania handlowe. W strukturze bilansu uwagę zwraca wysoki lewar – ok. 52%. Przy czym same kredyty, to 25% sumy bilansowej. Jednak kredyty bieżące to obecnie 2m €, przy CF operacyjnym na poziomie 10m € (ponad połowa z tego to amortyzacja).
Cash flow.
Tu też jest bardzo powtarzalnie. O milion gorzej w sekcji operacyjnej. Kolejne dwa w sekcji inwestycyjnej. To dlatego, że w zeszłym roku za 1m sprzedano aktywa trwałe, w tym za 1m więcej zakupiono. Znacznie lepsza linia finansowa. W zeszłym roku spłacano kredyty oraz znacznie gorsza była linia „pozostałe” (cokolwiek by to miało znaczyć). Warto zauważyć, że cash flow znacznie przekracza wynik, co dodaje firmie bezpieczeństwa.
Dla mnie to obraz typowej machiny produkcyjnej. To, że rok był w zasadzie trudny widać jedynie w rachunku wyników.
Link do wskaźników:
www.stockwatch.pl/gpw/ace,wykr... Reasumując:
Firma jest totalnie uzależniona od koniunktury w swojej branży. Branża nie jest schyłkowa, ale standardem w niej jest ciągła presja na marże. Wynika to z jej specyfiki – poszczególne produkty mają określony czas życia, a od dostawców oczekuje się ciągłych oszczędności wynikających z przesuwania się po krzywej doświadczenia. Jednocześnie non-stop trzeba pracować nad następną generacją produktów. Dopóki mówimy o poprawie produktywności w wyniku działań organizacyjnych, to dla firmy nic nowego. To się nazywa Life Cycle Costing. Problem zaczyna się, gdy nożyce zamykają się z powodu nietypowego wzrostu cen czynników produkcji, albo mamy wojnę cenową. Z pierwszą sytuacją mamy do czynienia obecnie. Druga jest potencjalnie możliwa, jeśli zacznie zanikać popyt. Ale paniki nie widać. W pierwszym przypadku firma sobie pewnie poradzi, a to właśnie ze względu na przyzwyczajenie do ciągłego podnoszenia produktywności. W drugim może być trudniej ze względu na wysoki lewar i konieczność dotrzymywania kowenantów.
Zarząd jednak patrzy w przyszłość umiarkowanie optymistycznie. Czy to optymizm uzasadniony, to już kwestia indywidualnej opinii o rynku motoryzacyjnym. Tyle, że tutaj naprawdę działa zasada „co nie zabije, to wzmocni”.
Powyższa treść przez 60 dni była zarezerwowana tylko dla osób posiadających abonament.