@mdtrader
Ja naprawdę nie wiem, co on tam ma a czego nie ma. Nie posiadam żadnej cudownej kryształowej kuli ani teleskopu skierowanego na Kazachstan. Niemniej jednak potrafię myśleć i z przemyśleń tych, które mogą być całkiem chybione wychodzi mi, że oto właśnie dajesz się złapać na co najmniej dwuletnie a do tego odgrzewane kotlety:)
Przyjrzyjmy się więc najpierw owej sławetnej "redukcji kredytu o 20 mln USD". O ile mnie pamięć nie myli, dług ten powinien zostać spłacony już pół roku temu. Wtedy jednak firma, na czele z jej czołowym komediantem nabrała w usta wody, a może nawet podkradzionej skądś pokątnie ropy naftowej i milczała jak zaklęta na temat jakiejkolwiek redukcji długów. Jedyną opublikowaną informacją był groteskowy komunikat o "mobilizacji urządzenia do opróbowania", co od razu skojarzyło mi się z pochodem krasnoludków śpiewających "Hej ho, hej ho, do pracy by się szło", z panem Le Guern w roli Gapcia, do której nawiasem mówiąc jest wręcz stworzony i powinien na serio rozważyć rozszerzenie swoich obowiązków zawodowych:)
Sądzę, że za kulisami toczyły się wtedy intensywne rozmowy z wierzycielami, szczególnie zaś z kazachskim bankiem, z którym w przeciwieństwie do tych z Polski zapewne żartów nie było i kasę należało nie dość, że oddać, to jeszcze zrobić to jak najszybciej. Wynikiem tych rozmów, na moje oko dosyć gorączkowych i rozpaczliwych jest zapewne ta umowa z Totalem który, prawdopodobnie w zamian za lwią część zysków ze złoża Koblandy (jedynego jak na razie, które faktycznie wygląda na roponośne) zgodził się sypnąć nieco grosza.
Należy przy tym podkreślić, że kwota 20 mln USD, bez wątpienia robiąca wrażenie na polskich "drobnych" w przemyśle naftowym jest "kieszonkowym na waciki". Tak więc jedyną rzeczą, jaką udało się na razie osiągnąć jest zwrot Kazachom kasy, którą i tak należało zwrócić, gdyż była pożyczona. Jak na mój gust nieszczególnie to imponujące. Z drugiej strony w rękach Oila pozostał czołowy czarny Piotruś, czyli złoże Shyrak, dzięki któremu udało się już wyfedrować ponad 50 nowych emisji za jakieś lekko licząc 2 miliardy złotych i to bez kropli ropy. Jeśli to nie jest imponujący wynik, to już nie wiem co nim jest. Trudno się więc dziwić, że spółka pragnie zachować dla siebie takie cudo, przebąkując jednocześnie o kolejnej emisji, przeznaczonej na to samo, na co pół setki poprzednich.
Teraz trochę o mitycznej ropie. Nie wiem jak inni, ale ja już prawie dwa lata temu dostrzegłem tu słynny komunikat o "100 metrach do ropy". Dwa lata i jakieś pięć albo i sześć emisji później czarnego złota jakoś wciąż nie widać, za to uroczy pan prezes znów wyciąga z rękawa jakieś hurraoptymistyczne wyliczenia, ileż to tam tej ropy jest. Pięknie. Tyle tylko że ja, patrząc na wszelkie poważne spółki poszukiwawczo-wydobywcze widzę u nich tendencję do jak najszybszego rozpoczęcia wydobycia i sprzedaży, choćby po to żeby nie musieć uciekać się do różnych rozkosznych sztuczek, z której słynie nie kto inny, jak nasza perła GPW właśnie. Dobrym przykładem jest tu choćby KOV, który co wywierci, to zaraz eksploatuje a i tak musi ratować się emisjami, choć nie tak częstymi jak w przypadku Oila. Infrastruktura i kolejne odwierty po prostu kosztują.
Tymczasem na Shyraku odwiert jest tylko jeden(!!), masakrycznie głęboki i w jakichś koszmarnych strukturach geologicznych. Na jego wykonanie (o ile jakiś odwiert w ogóle tam jest, a nie byłem, więc nie wiem) poszła podobno lwia część środków ze wszystkich tych emisji. Zakładając, że jest tam jakaś ropa należałoby więc zastanowić się, jaka jest wydajność jej wydobycia, to jednak już kompletne science fiction, bo firma nie wpadła nawet na pomysł publikacji takich wyliczeń, choćby zupełnie zmyślonych.
A przecież to materiał na takie wspaniałe "INFO". No bo co szkodzi napisać, że "Z naszego złoża będzie można wydobyć pięćdziesiąt tysięcy baryłek ropy dziennie". To nic, że rura musiałaby mieć szerokość tunelu pod kanałem La Manche, skoro brzmi jak... no, co najmniej jak 5 PLN za akcję:).
Myślę jednak, że nawet jeśli jest tam jakaś ropa (a ja nadal uważam, że nie ma), to polski drobny nie zobaczy z niej ani grosza, z tej choćby przyczyny, że lwią część zysków zgarnie wtedy jakiś Total albo inny wielki brat (który da kasę na infrastrukturę i kolejne odwierty) a resztę zachachmęci czcigodny główny udziałowiec, w ramach jakichś podstołowych ustaleń dotyczących podziału zysków.
I tyle w temacie. Z rozmysłem pominąłem tu takie kwestie jak zadłużenie firmy i parę innych aspektów, żeby nie pisać eseju na parę stron:)